Nuru’acari’uminatta - Zatwierdzone

Punkt składania historii postaci - stale otwarty.
Regulamin forum
Wzór historii postaci pojawi się automatycznie przy zakładaniu nowego tematu. Można go pobrać jednak także ręcznie, z tego tematu.

Bezwzględnie proponujemy także zapoznanie się z tym tematem z największą dokładnością, wliczając w to lekturę Regulaminu.
Awatar użytkownika
Acari
Adept
Posty: 375
Rejestracja: 28 lut 2015, 20:54
Nick gracza: Key
Lokalizacja: k. Kołobrzegu

Nuru’acari’uminatta - Zatwierdzone

Post autor: Acari »

1. Informacje bazowe
a. Imię: Eryk
b. Wiek: 27
c. Zainteresowania/Hobby:

Akwarystyka, Majsterkowanie i informatyka o szerokim zakresie, głównie programowanie i grafika.

d. Kilka zdań o sobie i swoim charakterze:

Chyba nie jest to już konieczne, ze względu na fakt, że większość osób jakoś mnie zna, bardziej lub mniej. Dla tych którzy mnie nie kojarzą – żonaty, 3-letnia córa, prowadzę własną działalność gospodarczą. Zajmuję się chłodnictwem przemysłowym, klimatyzacją, wentylacją i pompami ciepła. Od niecałego roku znalazłem nowe hobby, a mianowicie prowadzenie akwarium. Zaczęło się od jednego małego, a teraz już mam 80L i 20L (w mniejszym żona hoduje „bejbiki”), z profesjonalnym sprzętem i chemią, miałbym używaną Multiplę za to xD (na większe nie mam miejsca chwilowo).

W sieci lubię udzielać się charytatywnie tam, gdzie mogę być potrzebny a moja pomoc jest chętnie przyjmowana. Jestem typem człowieka, który nie potrafi być tylko „pochłaniaczem” tego co inni produkują, ale sam także muszę coś dać od siebie.

Tutaj zaznaczę, że chociaż roleplay ogrywam od ponad 13 lat, to z wydaniem InGame (jak Szlaki) mam jakiś cholerny problem, aby się wkręcić, jednak wciąż próbuję. I nie chodzi tu o to, że jest dla mnie nurzące, bo inaczej dałbym sobie spokój dawno temu, ale mam jakiś wewnętrzny problem, aby „wbić” się w doświadczone postacie i się rozkręcić. No ale, jestem uparty i wciąż próbuję :D

Jak kogoś interesuje więcej faktów z mojego życia, chętnie opowiem, ale prywatnie :)

e. Nazwa konta Steam: MoonArt
f. Nazwa konta Discord: Key#3563

2. Scena RP/RP w JK3
a. Formy rozgrywki: IRC, Telegram, PBFy i poważniejsze discordówki, trochę InGame
b. Organizacje/Grupy: Trochę tego było, ale z obecnych to Herbia
c. Staż: Wiele, wiele lat.
d. Powód zakończenia gry: Trochę ich było, ciężko wszystko wymienić :) Ale to też wałkowałem kilka razy.

3. Postać
a. Imię i nazwisko: Nuru’acari’uminatta
b. Wiek: 21
c. Pochodzenie: Naporar
d. Rasa: Chiss
e. Wygląd:

Acari na pierwszy rzut oka posiada smukłą sylwetkę, lekko wysportowaną ale bez mocno uwydatnionych mięśni. Ma jasnoniebieską karnację i skórę pozbawioną widocznych skaz. Jak na chissa przystało, jej oczy niemal mienią się czerwienią, gdzie tęczówki i źrenica zarysowane są czernią. Usta posiadają naturalny kolor, niepoddawany „obróbce”.

Włosy sięgają jej trochę poniżej ramion, mają intensywnie niebieski kolor, przeplatany niemal podchodzącymi pod czerń pasmami. Naturalnie są one lekko uniesione i puszyste, zmieniając swoją formę tylko z powodu namoknięcia.

Zwykle jej wyraz twarzy jest dość tajemniczy, przenikający, typowy dla formalnego stylu życia, pełnego wojskowej musztry. Można czasami odnieść wrażenie, że ma ochotę wydrapać komuś oczy, ale głównie przez kolor oczu. Kiedy się uśmiecha, całkowicie zmienia to jej odbiór przez innych, chociaż pozostaje ta nuta tajemniczości.

f. Historia:

- Spędzisz tam kolejne kilka miesięcy, aż zmądrzejesz. Ciesz się, że trafiłaś na mnie, inaczej mogłoby się to skończyć gorzej.

- Za co matko? Za chęć poznania tego, co leży poza naszymi granicami? Za chęć potwierdzenia tego, co pompują nam przez całe życie do głowy? Skoro panuje tam chaos to nie musisz się obawiać, nie zostanę tam dłużej niż muszę.

- Zastanów się, kim chcesz zostać, bo takimi działaniami i pytaniami, zmarnujesz życie sobie, a mi możesz zniszczyć karierę. Nie żyjesz tylko dla siebie Nuru’acari’uminatto. Nie pozwolę ci uganiać się za jakimiś wytworami wyobraźni.

- Więc pozwól mi się tylko przekonać, wtedy…

- Wystarczy, nigdzie nie polecisz, masz utrzymać stanowisko.

W tym momencie nagranie zostało zatrzymane.

No, to tak z grubsza zaczął się początek końca mojej kariery we flocie Imperium Chissów. Moja matka, Nuru’itani’uminatta, postanowiła przedłużyć mi „wyrok”, za chęć potwierdzenia tego, w co wszyscy wierzymy. Pewnie zastanawiasz się, w co wierzymy, prawda? A także skąd się tu wzięłam, skoro moja rasa tak bardzo się izoluje od innych? Może kilka faktów z mojego życia ci to nakreśli.

Zacznijmy od tego, że chociaż w normalnej rodzinie występuje zwykle ojciec i matka, tak w moim życiu była tylko matka. Moja wiedza o ojcu kończy się tylko na tym, że go miałam, a moja rodzicielka zdradziła tylko tyle, że zdezerterował i został skazany na śmierć. Zastanawiasz się teraz pewnie, dlaczego więc wstąpiłam do Sił Ekspansyjno-Obronnych, przecież powinnam nienawidzić wszystkiego, co związane z wojskiem za to, że odebrali mi ojca. Jednak u nas, służba wojskowa to niemal tradycja i jedna z najważniejszych gałęzi naszej kultury, nie da się tego nienawidzić, gdyż po prostu jest to naszym życiem. Inna sprawa, że moja rodzina od wielu pokoleń jest ściśle związana z Siłami Obronnymi, tak więc naturalne było to, że i ja się tam w końcu znajdę. A skoro takie było prawo, to nie można z tym dyskutować, ojciec najwyraźniej zasłużył na swój los i kropka. Tak…
Jeszcze do niedawna mogłabym tak pomyśleć, jednak wiele się zmieniło od czasu wojny z Vongami.

Przestaliśmy udawać, że problemy galaktyki nie są naszymi problemami, dołączyliśmy do wojny i wspólnie z innymi, wygraliśmy. Jednak spora część propagandy pozostała, tym z nas, szczególnie młodszym, dalej próbowano wmawiać, że tylko nasz rząd jest najlepszy i najlepiej może zaradzić problemom dręczącym galaktykę, ale ostatecznie wciąż dbaliśmy tylko o siebie. I pewnie dalej bym w to wierzyła, ale nie tylko wojna wpłynęła na mój sposób myślenia. Zabawne, jak nawet wojna i sojusz z innymi rasami nie może przełamać bariery życia w propagandzie i ksenofobii, a potrafi to sen. Nie śmiej się, to nie żart.

Zawsze byłam trochę inna niż wszyscy w Akademii, zawsze buntownicza i poddająca w weryfikację to, czego się uczyłam, ale nawet mnie dopadała propaganda i czasami łykałam pewne rzeczy na słowo, bez potwierdzenia tego swoimi obserwacjami. Skoro tak nas uczyli, to nie mogli przecież się mylić, prawda? A jednak. Jestem tu od kilku dni, ale już dostrzegłam, jak bardzo rzeczywistość nie ima się tego, co nam wpajano przez cały cykl kształcenia. Poza naszymi granicami, życie nie przebiega specjalnie inaczej, oczywiście są różnice, a sporo z nich ciężko mi zrozumieć, ale zupełnie inaczej przedstawiają to u nas.

Krótko po wybuchu wojny z Vongami, nawet nie pamiętam dnia, kiedy się to stało, ale było to pewnej nocy, miałam dziwny sen. Zwykle sny szybko zapominamy, ale ten jeden pamiętam dość dobrze. Był bardzo dziwny, niemal czułam jakbym tam była. Opowiem ci, ale obiecaj, że nie będziesz się śmiać.

No dobrze, pamiętam, że klęczałam nad jakimś rodianinem, był ranny, ale wyglądało na to, że przeżyje. Słyszałam strzały i widziałam przelatujące niedaleko wiązki blasterów. Spojrzałam w lewo, widziałam chyba przyjaznych żołnierzy, odpowiadali ogniem na wprost, jednak nie widziałam napastników. Chciałam obrócić głowę w prawo, ale nim zdążyłam to zrobić, na ułamek sekundy zauważyłam lecącą z naprzeciwka wiązkę blastera. Byłam pewna, że oberwę, ale wtedy przed moimi oczami zrobiło się niemal oślepiająco jasno. Byłam pewna, że umarłam, ale nie, usłyszałam dziwne buczenie. Przetarłam oczy i spojrzałam w prawo nad siebie. Tuż obok mnie stała postać, miała długie kruczoczarne włosy, a oczy były jakieś dziwne, niebieski, ale jestem pewna, że była człowiekiem. W dłoni…, w dłoni trzymała miecz świetlny. Tak, wiem, jak to brzmi, nigdy w życiu nie widziałam żadnego z nich na oczy, a jedynie słyszałam to i owo, głównie plotki, ale ciężko o wiarygodne informacje w naszej przestrzeni. Jednak, jak sądzę, że była to Jedi, są oni u nas szanowani, a tym bardziej w naszej armii.

Jednak wracając, ta kobieta uśmiechnęła się do mnie, a zaraz za nią widziałam innych, niektórych twarze zdążyłam zapamiętać, innych nie. Kobieta wyciągnęła w moją stronę dłoń, a ja chwyciłam ją, wstałam. I teraz najlepsze, odezwała się w moją stronę, słyszałam jej głos, powiedziała tylko „Dołącz do nas”. I tyle, koniec, sen się urwał. Brzmi jak niezła historia wymyślona po proszkach, prawda? Jednak coś w tym śnie sprawiło, że zaczęłam powątpiewać w to, czego przez całe życie się tak kurczowo trzymałam, ale nie od razu, nie nagle, był to proces kilkutygodniowy, w czasie kiedy byłam odizolowana od kogokolwiek.

Pamiętasz nagranie, które odtworzyłam? Nigdy nie byłam przykładnym żołnierzem, często próbowałam wykonywać obowiązki po swojemu, czasami, aby ułatwić sobie życie, a czasami, aby było to wydajniejsze. Możesz nie znać naszej kultury, ale zwykle indywidua takie jak ja, mają u nas pod górkę, wychylanie się przed regulaminy, działanie po swojemu lub bez wyraźnego rozkazu, jest źle postrzegane, a często prowadzi do poważnych tarapatów. Kiedy wojna dobiegła końca, matka powróciła wraz z załogą do naszej przestrzeni, wtedy też zgodziła się, abym mogła służyć pod nią na jej krążowniku Adamant. I to chyba nie był dobry pomysł, który oczywiście był mój. Tak w ogóle to jestem pilotką. W trakcie wojny należałam do grupy obronnej Csilli, patrolowałam jej orbitę, strasznie nudny przydział. Dołączając na Adamant, miałam nadzieję na trochę akcji, ale wojna się skończyła, a ja znowu zostałam przydzielona do nudnego oblatywania myśliwców. No i kilka razy pozwoliłam sobie na niesubordynację, wykonując niebezpieczne manewry w pobliżu krążownika, przynajmniej takie były według matki, ja miałam wszystko pod kontrolą. I tak kilka chwil adrenaliny, przepłaciłam miesiącami na odludziu. Nie znałam swojego ojca, ale mam wrażenie, że uśmiechnąłby się na widok tej niesubordynacji. Zauważyłam, że tutaj relacje dziecko-rodzic wyglądają zupełnie inaczej, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Ciężko mi to sobie wyobrazić, ale dzieci sprawiają wrażenie bardziej…zadowolonych, szczęśliwych. Nie mogę powiedzieć, że czuję się niekochana przez matkę, ale myślę, że mogłoby to wyglądać trochę lepiej. Pewnie poczułaby się zawiedziona, słysząc te słowa, ale z drugiej strony, nie wiem czy w ogóle by ją to ruszyło.

Za swoją indywidualność trafiłam na przygraniczną planetę, gdzie po za jednym niewielkim posterunkiem, nie było tam absolutnie niczego. Wylądowałam tam sama, a moim zadaniem przez najbliższe miesiące była obserwacja radarów, zapowiadało się cudownie nudno. Moja dowódczyni chyba nie wzięła jednak pod uwagę, że taka izolacja raczej nie zdziała dużo dobrego, a wręcz przeciwnie. Oczywiście nie chciałam tego, ale nie mając zbyt wiele zajęć, a tym bardziej do kogo otworzyć usta, myślałam tylko o żalu jaki miałam do matki. Trwało to dni i tygodnie, a obserwacja radarów, oglądanie filmów i słuchanie muzyki na niewiele się zdawało. Miałam swój myśliwiec i mogłabym stamtąd odlecieć, ale wtedy na pewno czekałby mnie sąd wojskowy. Instynkt przetrwania był jednak silniejszy, a robiąc coś takiego, naraziłabym też matkę, nie mogłabym jej tego zrobić. Chciałam żyć trochę inaczej, ale mimo wszystko byłam żołnierzem, musiałam balansować na granicy, ale jednak nie przekraczać pewnej linii. Jestem pilotem z pasji, ale bycie kolejnym pionkiem w szeregu nie jest mi pisane, chociaż odnajduję pewną radość z zapewnianiu bezpieczeństwa wszystkim tym, którzy sami nie mogą tego zrobić.

Minęły trzy, a może cztery miesiące od zesłania na tę skałę. Wtedy miałam też drugi sen. Pierwszy początkowo traktowałam jak dziwny, ale jednak zwykły sen, jednak jakie są szanse na drugi tego typu? Myślisz, że to zmyślam? Nie ważne, ale muszę ci go opowiedzieć, jeśli chcesz się dowiedzieć skąd się tu wzięłam i przede wszystkim, dlaczego.

Byłam w jakimś promie, nie pamiętam jednak go na tyle, aby określić model. Przez iluminatory widziałam przestrzeń, lecieliśmy. Siedziałam w strefie dla pasażerów, a obok mnie i naprzeciwko były inne istoty, jakiś quarren, miraluka, neimoidianin i ta kobieta, o której wspominałam wcześniej. Tym razem nikt nie skupiał się na mnie, gdyż wszyscy wyglądali na zmęczonych, usłyszałam tylko jedno zdanie, wypowiedziane przez kogoś z kokpitu. Pewnie interesuje cię jakie, prawda? Brzmiało „Zbliżamy się do Hakassi”. Cokolwiek to było, szanse na sen z tymi samymi postaciami były minimalne.

Wtedy właśnie zrozumiałam, że coś jest ze mną nie tak, wtedy dotarło do mnie, że pierwszy sen nie był tylko snem a bardziej…zaproszeniem? Musiałam się tego dowiedzieć, ale mogłam tego dokonać tylko za zgodą swojego dowódcy. No i tutaj wracamy do nagrania, tak właśnie wyglądała odpowiedź mojej matki, na prośbę o wykonanie lotu na Hakassi. Nie wiedziałam, czy to co śniłam było prawdą, czy udając się na Hakassi spotkam Jedi, a jeśli tak, to czy otrzymam wyjaśnienie tych dziwnych snów. Byłam jednak żołnierzem, chroniłam swoich rodaków, a oni robili to dla każdego, byli także poważaną organizacją, a możliwość wstąpienia w ich szeregi, byłoby wyróżnieniem dla mnie, mojej matki i naszej rasy…oczywiście gdyby tylko udałoby się tam dostać, bez jawnej dezercji. Musiałam coś wymyśleć, nie miałam zamiaru spędzić tutaj kolejnych kilku miesięcy.

Ślęczałam nad rozwiązaniem kilka dni, ale w końcu udało mi się je znaleźć. Regulamin placówki jasno mówił, że w razie niemożności sprawowania obowiązków z powodu złego stanu zdrowia, wymagane jest zgłoszenie tego dowództwu, zorganizowane zostanie zastępstwo, a chory zostanie wysłany na leczenie. No cóż, nikt nie udowodni mi, że nie cierpię na powidoki przejściowe, spowodowane długim wpatrywaniem się w ekran, prawda? Nie mogłam jednak od tak zgłosić tego faktu, byłoby to podejrzane, dlatego wpierw dwa razy zgłosiłam, że radar coś wykrył. Błędna ocena sytuacji i angażowanie oddziału myśliwskiego szybko sprawiły, że to dowództwo samo skierowało zastępstwo, a mi kazali zgłosić się na badania. Teraz było już z górki, ale przynajmniej wróciłam do cywilizacji, na Csillę. Oczywiście nie obyło się bez małej pogadanki ze strony mojej dowódczyni, ale jakimś cudem nabrałam nawet ją, a przynajmniej tak sądzę, mogła też udawać aby cała sytuacja ucichła, nie angażując w to wyższych rangą. Nie byłam na tyle istotną chisską, aby ktoś więcej się mną interesował.

Wykorzystując urlop, a raczej zwolnienie lekarskie, miałam okazję wyrwać się z naszej przestrzeni. Dostałam zalecenie, aby dać odpocząć umysłowi i oczom, dlatego nie byłam przywiązana do domu i mogłam opuścić Csillę. Ze względu na otwarcie granic i łatwiejsze podróże, opuszczenie naszej przestrzeni nie było dużym problemem. Kilkanaście przesiadek później znalazłam się tutaj na Hakassi. I tak to wyglądało, dlatego się tu znalazłam. Teraz tylko zastanawiam się, jak znaleźć tych Jedi, krąży dużo plotek, ale nic pewnego. Niemądrze byłoby pytać o takie rzeczy na ulicy, to logiczne. Najlepiej będzie uciec się do oficjalnych miejsc, oni muszą mieć pojęcie o swoich „gościach”, a nawet jeśli będą to ukrywać, nie naślą na mnie typów spod ciemnej gwiazdy, nie żebym nie umiała się bronić, ale po co ryzykować? Prawdę mówiąc, wciąż nie przygotowałam wstępnej mowy, co ja im powiem, kiedy już ich spotkam? Czy godnie się przedstawię? Tego wymaga nasz protokół komunikacji z innymi rasami i rządami, jeśli to sknocę, mogę mieć poważne problemy, jeśli kiedyś wrócę do domu. Ale jeśli wszystko pójdzie dobrze, będę mogła wrócić bez obaw, z podniesioną głową.

4. Informacje dodatkowe
a. Czego szukasz w RP w organizacji i co jest dla Ciebie w grze najważniejsze?
Dobrej zabawy, zaangażowania w historię (ale to z mojej strony :D), ale przecież to już wiecie xD

b. Skąd dowiedziałeś się o organizacji?
No to już nieraz pisałem, wiadomo :D

c. Uwagi do karty.
Dzięki uwagom kolegów Zosha, Fella i Rylanora (wielki szacunek w waszą stronę), zmodernizowałem postać tak, aby mniej angażowała mnie swoją wiedzą o rodach, kulturze i ogólnie "świecie" chissów. Nie chodzi tutaj też o to, że nie przewertowałem ich historii, kultury i ogólnie wszystkiego co mogłem o nich znaleźć (włącznie z tekstem na Szlakach), ale jednak nie chcę robić z postaci biblioteki, a postać normalną, która ma prawo czegoś nie wiedzieć lub źle kojarzyć, a jednak zachować pewną ideę, którą kiedyś stworzyłem. Tak więc mam duże nadzieję, że postać będzie łatwa w prowadzeniu, ale jednak miała ciekawą przeszłość i charakter :)
Obrazek
Awatar użytkownika
Nesanam Kiih
Uczeń Jedi
Posty: 652
Rejestracja: 11 cze 2019, 16:39
Nick gracza: Khad
Lokalizacja: Polska :<

Re: Nuru’acari’uminatta

Post autor: Nesanam Kiih »

Bardzo się cieszę, że wciąż próbujesz pomimo tylu nieudanych postaci, erpów. Zawsze to miłe, że ludzie dalej chcą się rozwijać w tym kierunku, nie zważając na wcześniejsze porażki. Na pewno za zawziętość masz u mnie plusa, nie mówiąc o tym, ile dla naszej organizacji zrobiłeś. Twój wkład w szlaki właściwie gwarantuje Ci głos pozytywny, bo się należy i tyle, ale po kolei.

Lubię formę w jakiej ta historia została napisana, serio. Narrator pierwszoosobowy to dobry sposób na pokazanie nam chociażby tego, jak postać się wysławia, jak się zachowuje i to jest super w podaniach, to bardzo lubię. Lubię patrzeć na to wszystko z oczu postaci, bo to już nam mówi wiele o niej. Polubiłem Acari, która jednocześnie jest chissowa, ale ma w sobie coś z podróżniczki i marzycielki :). Niby robi czasem wbrew regulaminowi, ale robi to dlatego, żeby jej działania były wydajniejsze i dla dobra kolektywu, jak to mawiał jeden niebieski :D.

Motywy snów są zawsze na topie i są taką prostą formą przekazania, że postać jest wrażliwa na Moc. I to jest okej, to jest proste, ale jednocześnie świetne. Podoba mi się uwzględnienie jednej z kluczowych postaci kampanii Vongijskiej, jako ta, która ją nakierowuje, zaprasza do nas. Takie motywy to jest typowe "przeznaczenie", zwłaszcza, że pojawiają się dwukrotnie w historii. Fajnie jest to też zgrane czasowo, że tak to nazwę. Sen z ratowaniem życia Acari przez Tannę = inwazja vongów, ciągły strach, niewiadomo co przyniesie kolejny dzień. Sen z podróżą na Hakassi = Acari marzycielka na jakimś nudnym pustostanie, na pewno wolałaby być gdzieś indziej przez swoją inność.

Jedyna sprawa z którą mam problem, to.. Zwolnienie lekarskie i polecenie sobie daleko daleko poza Csillę, na Hakassi, do Głębokiego Jądra. Nie wiem, jak może zostać to odebrane wśród chissańczyków, bo zwolnienia lekarskiego raczej nie dostaje się na tak długi okres, by posiedzieć na Hakassi i w zamiarze zostać tam na stałe. Obawiam się, że w tak elitarnej społeczności zostanie to uznane za dezercję i zdradę, co może skończyć się naprawdę źle. Wiadomo - istnieją sposoby, którymi można by było to załatwić IC, ale na ten moment to mi po prostu śmierdzi tak nieładnie. To tylko oczywiście konsekwencje czynów Acari, a nie coś, co zaprzepaszcza historię. Wszystko jest bowiem pisane w formie pierwszoosobowej, więc to tylko jej wyobrażenie powagi sprawy i możliwości powrotu kiedy się chce :))

Niemniej jednak - dla Ciebie ZA. Dla Acari też ZA.
Obrazek
Awatar użytkownika
Fell Mohrgan
Rycerz Jedi
Posty: 274
Rejestracja: 24 kwie 2018, 21:33

Re: Nuru’acari’uminatta

Post autor: Fell Mohrgan »

Pierwsze o czym wspomnę, to że tak naprawdę we właściwie każdym przypadku tutaj byłbym za i najwyżej pomagał poprawić podanie po akcepcie. Przez te lata niewiele grałeś, a mnóstwo robiłeś, jesteś chyba jedyną osobą, która ilością OOCowej aktywności siedzi w totalnym topie i to naprawdę wysoko i chyba tuż pod Rycerzami xD Ilości zasług wszelakich naprawdę ciężko zliczyć i jak dla mnie zielona karta z automatu. Nawet jakby do poprawy było wszystko i podanie nic dobrego by nie wróżyło, to po prostu należy Ci się dostać wprowadzenie dla jakiejś totalnej pokraki, gdybyś miał na to taką ochotę. xD Ale przejdźmy do samej postaci.

Ja z kolei do czytania regularnych opowiadań, książek i tego typu rzeczy, zazwyczaj nie przepadam za narracją pierwszoosobową, ale co maksymalnie oczywiste, po pierwsze i najważniejsze, wszelkie arbitralne kwestie gustu nie mają 0,1% znaczenia w ocenie podań, a po drugie, to owszem, w podaniach to spory ułatwiacz i autorowi dużo łatwiej przekazać styl myślenia i wypowiedzi postaci, dużo łatwiej ukazać te rzeczy. To często w tym zakresie easy-mode.

W zasadzie trudno mi wiele tu mówić. W pozytywnym sensie. Po prostu wszystko jest w porządku, niewiele tu pola do komentowania, wszystko jest poprawne, logiczne, sensownie opisane i jak należy, bez szału, bez żadnych popisów literacko-fabularnych, bez żadnych mankamentów. Główny atut to dobre osadzenie w kulturze i światopoglądzie Chissów, ale od zupełnie innej perspektywy niż ta, którą poznaliśmy w wydaniu postaci Alaety i związanych z nim postaci. To mi się na pewno podoba najbardziej, wszystko jest głęboko osadzone w dorastaniu postaci wśród Chissów, widzianych od perspektywy innej niż zwykle, ale logicznej i spójnej. Nie zgub tego myślenia, wgryź się w nie i staraj się je prezentować w odnajdywaniu się postaci w fabule i wdrażaniu w świat, jak każe biblia RP Denarska(Noama) i uważam, że potencjał jest naprawdę niezły :D

Pozytyw.
Awatar użytkownika
Zosh Slorkan
Rycerz Jedi
Posty: 571
Rejestracja: 16 wrz 2013, 21:33

Re: Nuru’acari’uminatta

Post autor: Zosh Slorkan »

W zasadzie to nie mam tu wiele do dodania. Niewiele tu do omawiania, bo to zupełnie prosty, normalny tekst, bez jakiś wielkich niuansów i aspektów literackich, to taki dosyć prosty opis postaci z pierwszej osoby. Nie ma w tym nic złego, to po prostu udany tekst "zadaniowy" realizujący swój cel. Robi go dobrze, nie ma czego się czepiać. Główna i najbardziej wyraźna zaleta to mocne osadzenie w chissańskiej kulturze i myśleniu społeczeństwa, ukazanie ich z perspektywy bardzo osobistej i skoncentrowanej na personalnej interpretacji postaci. Przemyślenia i poglądy postaci są tutaj dosyć proste, opierają się o dość prostolinijne i oczywiste negacje określonych chissańskich aspektów, ale akurat nie widzę w tym nic złego, widziałem mnóstwo postaci o prostolinijnych poglądach, wręcz dziecinnie jaskrawych, ale udanych i interaktywnych bo naprawdę żyjących tym, charakterystycznych i fajnie konfrontacyjnych, a tak samo pełno postaci pozornie zniuansowanych na tym polu, co w rzeczywistosci miały do zaoferowania tylko mdławe komentarze, zbyt uneutralnione i nijakie przez to, że ich poziom zniuansowania poszedł aż na minus i rozpłynniał i rozmydlał osobowość. Nie mam absolutnie nic przeciwko prostocie na tym polu, póki to będzie dobry motor do pchania postaci naprzód i jej angażu w świat wokół. Dla mnie bardzo proste, ale sympatyczne i udane podanko. Robi dobrą robotę.

No i oczywiście jak słusznie wszyscy inni mówią, opinia o podaniu to jedno, głos to drugie. Pozytyw należy Ci się kompletnie niezależnie od wszystkiego, tyle przez te lata dziesiątek, jak nie setek godzin włożyłeś w najróżniejsze rzeczy, że nie może być absolutnie żadnej dyskusji o tym. I ofc pozytyw i ode mnie x) Good luck, oby tym razem postać fajnie wypaliła.
Obrazek
Awatar użytkownika
Farhir Carr
Padawan
Posty: 81
Rejestracja: 22 paź 2020, 16:56

Re: Nuru’acari’uminatta

Post autor: Farhir Carr »

Forma pierwszoosobowa tekstu stanowi ułatwienie w ukazaniu kreacji postaci. Bohater mówi sam za siebie, prawda, przez co tekst daje sobie tyle świadectwa, ile tylko może, lecz jednocześnie bardzo łatwo taki tekst pozwala uwypuklić różnorakie wady. Zazwyczaj bardzo trudno jest z perspektywy pierwszej osoby oddać wydarzenia w formie bardziej zniuansowanej i oddającej naturalność i złożoność biografii; i to tym bardziej, im bardziej postać jest narysowana od strony poglądowej i osobowościowej konkretnie i wyraziście. Szkiełko postaci zostawia wtedy perspektywę bardzo jednolitą, a jeśli postać próbuje nawet ukazać różnorakie dylematy, to wychodzi to bardzo jednostronnie, póki nie rozmawiamy o osobowości, która sama w sobie jest dobrym narratorem i rzetelnym, pisarskim obserwatorem życia (a nie każda dobra postać takim być musi - wręcz przeciwnie, większość nie powinna). Rozumiejąc to, bardzo lekko patrzę na bardzo dla mnie oczywisty i przewidywalny przebieg konfliktu rodzinnego i zderzenia bohaterki z chissańskim kolektywizmem. Prezentacja tej warstwy jest, jak powiedzieli moi przedmówcy, naturalna i wiarygodna - dokładnie tak mogę wyobrazić sobie zbuntowanie "młodej dorosłej" pod wpływem opisanych czynników. Przy tym w zasadzie niespecjalnie więcej jest tu do powiedzenia; bohaterka przedstawia perspektywę stricte osobistą i robi to dobrze, lecz na tyle dobrze, że mi osobiście bardzo trudno dopatrywać się pola na szerszą analizę. Wszystko co opowiada persona narratorki jest na tyle spasowane z jej istotą i w swojej dziedzinie do bólu naturalne i przewidywalne, że trudno cokolwiek tutaj czy chwalić, czy krytykować, gdzie postać mówi za siebie, mówi w zgodzie z kreacją i w zgodzie z wcześniej (a i tak przez siebie) opisanymi wydarzeniami. To już taka formuła, w której w tych kwestiach można tylko przybić pieczątkę i iść dalej:)

Wielu chwali tutaj dobre osadzenie w kanonicznych historiach i kreacji chissańskiego świata. Ja się na uniwersum Gwiezdnych Wojen nie znam, powiem nawet więcej, że niespecjalnie za nim przepadam... Ale spędziłem trochę czasu z postacią innego Chissa, bardzo zachwalanego od strony jakości RP i tutaj ewidentnie widzę przedstawienie tej samej kultury, tego samego na wielu polach perfekcyjnego narodu, a od zupełnie innej strony. To muszę powiedzieć, że bardzo mi się podoba i ten aspekt zdecydowanie mogę zachwalać. Liczę, że będzie to ciekawym zapalnikiem do różnorakich konfrontacji poglądowych:)

Bezwstydnie powtórzę sam po sobie coś, co wcześniej już mówiłem w innych podaniach względem warstwy językowej. W tym zakresie aby wspólnie się bawić trzeba pisać zrozumiale i komunikatywnie, bez jakichś bolesnych potworków językowych i to wszystko, czego trzeba. Tutaj dokładnie to jest, zastrzeżeń brak:) Oczywiście tu i tam znalazłbym poprawki, ale wymogi roleplayowe (nomen omen nieduże) spełnione z nawiązką;)

Co prawda gram tu od niedawna, ale przez lata widywałem różne wyciągi i ekstrakty z tutejszej zabawy. Stare postacie kolegi kojarzyły mi się niestety ze stereotypowymi amerykańskimi nastolatkami z "high school drama" - postacie te cechował przede wszystkim bardzo duży infantylizm, widzenie świata w czarnobiałych kolorach, ale w sposób, który nie był ciekawą reprezentacją moralnej kategoryczności, a niezdolnością widzenia zawiłości; wszystko co postacie rozpatrywały, rozpatrywały niezwykle jednowarstwowo i pobieżnie, nie miały w sobie żadnej zdolności do zagłebienia się w tematach i nie wykazywały właściwie chęci poznania świata, wydawały się wręcz machać ręką na kwestie tożsamości i ideologii wrogów, chcąc tylko szybko zaklasyfikować, kto zły, kto dobry i iść dalej, a gdy wydarzenia były bardziej skomplikowane, to w miejsce prób ich poznania było machnięcie ręką i pójście w swoją stronę. Kreacja postaci wydawała się opierać na nieinteraktywności i ukazywaniu w chwilach dylematów, że postać jest prostą nastolatką, która czegoś nie rozumie... więc nie będzie próbować tylko machnie ręką zirytowana wyzwaniami świata, mierząca się z wyzwaniami zirytowana na świat, uciekająca właśnie od zrozumienia. Mógłbym jeszcze długo wymieniać, ale ciężko mi odwoływać się do konkretnych przykładów, bo widywałem tylko rozsiane tu i tam cytaty sporo lat temu, więc całość zatarła mi się znacznie. Wszystko jednakże zapamiętałem jako takie stereotypowe nastolatki z księżniczkowatym zacięciem. W tym zakresie z pewnością nieco niepokoi mnie pójście znów w postać kobiecą w młodym wieku; wybranie postaci innej płci czy w innym wieku z natury odcięłoby od tych problemów, które cechowały poprzednie kreacje i nie pozwoliłoby na powtórkę z (nie)rozrywki. Ta postać z pewnością ma prawo pozwolić na repetycję błędów przeszłości i bezpieczniejszym, a zarazem odważniejszym wyborem, byłoby przewrócić stół i pójść w nowość niedającą możliwości na takie powtórzenie.

Gdybym miał dodać jakąś sugestię, przeglądając stare karty postaci kolegi, tu widzę, że kolega nigdy nie mierzył się z zagraniem jako postacie poboczne w misjach/wprowadzeniach. Zdecydowanie bym to polecał i zaryzykuję powiedzieć, że to naprawdę niezbędne pograć od obu stron. Pozwala to lepiej zrozumieć system gry, lepiej zrozumieć formę, w jakiej przebiegają wydarzenia, oswoić się z konwencją gry, popatrzeć na przyczyny i skutki wydarzeń w grze od perspektywy bardzo łopatologicznej i przystępnej, w której Mistrz Gry dosłownie opowiada graczom, co się dzieje i czemu i co będzie dziać dalej. To jest naprawdę niezbędnik do szybszej adaptacji. Dwie sesje własną postacią i dwie sesje "NPCowane" na jakowychś misjach dają doprawdy wiele, wiele szerszy obraz, niż nawet dziesięć sesji od tylko jednej perspektywy, swojej własnej postaci. Bardzo, bardzo mocno to polecam i wręcz obawiam się, że bez tego kolega może tu mieć duże problemy wgryźć się ostatecznie w zabawę. W końcu poznać ją od tylko jednej strony - bohatera własnego - kolega już wielokrotnie próbował, a mimo to znów się spotykamy z restartem od zera. Nie jest to żadna sztuka wymagająca jakichś rewolucji, przygotowań i gotowości na to, wręcz przeciwnie - z mojego doświadczenia każdy zabierał się za to z ulicy prosto po przeczytaniu instrukcji wypisanych przez kolegę Fella ( https://forum.szlakiem-jedi.pl/sala-stu ... t4229.html ) - nie jest to coś z kategorii "może kiedyś", co wymaga czegokolwiek. Każdy siadał do tego równolegle ze startem swojej gry i to się naprawdę zwracało. Poczytać ten poradniczek i po prostu się pozgłaszać:) Zwróci się, bardzo.

Liczę, że tutaj już kolega "poczuje" swoją postać i tym razem będzie sukces;)

Głos oczywiście pozytywny; raz, że podanie spełnia swoją funkcję i nie posiada żadnych błędów, dwa, że słusznie już wykazano, że tu nie ma dyskusji czy kolega ma miejsce czy nie, nie może takiej dyskusji doprawdy być;)
Awatar użytkownika
Thang Glauru
Uczeń Jedi
Posty: 1293
Rejestracja: 18 wrz 2015, 13:09

Re: Nuru’acari’uminatta

Post autor: Thang Glauru »

Na wstępie daję głos pozytywny. Zrobiłeś na Szlakach tak kolosalny poziom roboty, że się ta aprobata należy, jak psu buda.

Samo podanie broni się generalnie samo i nawet abstrahując od wieloletniego wkładu, i tak oddałbym głos pozytywny. Poprawnie osadziłeś postać w chissańskiej kulturze, nadałeś jej prostą, ale dobrze skonstruowaną osobowość i motywację, ukierunkowałeś ją na poznanie Jedi. Jak wspomniano wyżej, nie ma tutaj zbyt nic odkrywczego, poza stworzeniem Chissa, który wyłamuje się ze swojej kultury, ale w naturalny sposób. To coś, czego jeszcze nie widzieliśmy, kogoś z tej konkretnej społeczności, kto przejawia pewne naturalne cechy wynikające z wychowania się w danej cywilizacji, ale jednocześnie wyłamujący się na jej tle. Po stronie Arkanian taki motyw w największym stopniu przedstawia sobą Fell i jestem ciekaw, jak wyjdzie to u Acari.

Mam nadzieję, że uda ci się tym razem wgryźć się w postać, a poprzez nią w fabułę. Twoje poprzednie postaci bardzo często wpisywały się w archetyp nastolatki rodem z amerykańskich filmów młodzieżowych. Były przy tym banalne i mało ciekawe. Tutaj udało ci się uchwycić prostotę naturalną, a przy tym okraszoną ciekawym tłem postaci i osobliwą perspektywą, jaką może wnieść do grupy. Jak wspomniał Fell, trzymaj się tego. Powodzenia w grze :)
Obrazek
Awatar użytkownika
Ashtar Tey
Rycerz Jedi
Posty: 2168
Rejestracja: 08 kwie 2010, 10:47
Nick gracza: Gluppor
Kontakt:

Re: Nuru’acari’uminatta

Post autor: Ashtar Tey »

Powiem krótko, bo nie wiele mam tu dodania. Historia sama w sobie, tak samo jak postać w pełni zasługują na głos pozytywny. Mamy tu wszystko, czego potrzeba, a Acari ma na tyle dobrze nakreślone tło i charakter, że nie powinieneś mieć problemu z odpowiednim jej pokierowaniem w rozgrywce. Podoba mi się też sposób wpasowania jej w kontekst kulturowy swojej rasy, przy jednoczesnym zdystansowaniu od niego samej postaci, co otwiera przed Tobą sporo ciekawych możliwości. Jestem za.
Awatar użytkownika
Rada Jedi
Posty: 471
Rejestracja: 08 kwie 2010, 10:47

Re: Nuru’acari’uminatta

Post autor: Rada Jedi »

Podanie otrzymało 6 głosów pozytywnych, w efekcie czego zostaje zaakceptowane. Dalsze informacje zostaną przekazane kandydatowi za pośrednictwem prywatnej wiadomości.
Obrazek
Zablokowany