Geno Ghoon - Zatwierdzone

Punkt składania historii postaci - stale otwarty.
Regulamin forum
Wzór historii postaci pojawi się automatycznie przy zakładaniu nowego tematu. Można go pobrać jednak także ręcznie, z tego tematu.

Bezwzględnie proponujemy także zapoznanie się z tym tematem z największą dokładnością, wliczając w to lekturę Regulaminu.
Geno
Posty: 6
Rejestracja: 25 mar 2015, 4:53

Geno Ghoon - Zatwierdzone

Post autor: Geno »

1. Informacje bazowe
a. Imię: Paweł
b. Wiek: 21 (w maju 22)
c. Zamieszkanie: Wrocław
d. Zainteresowania/Hobby: Sztuki walki (nawet jestem instruktorem ;)), podróże
e. Kilka zdań o sobie i swoim charakterze: Mam mieszany temperament. Bywam porywczy w błachych kwestiach, podczas gdy poważne problemy często przyjmuję ze spokojem i podchodzę do nich analitycznie, na „zimny umysł”. Jestem też chaotyczny. Nie potrafię żyć (świadomie) według planu – bo gdy ten wynika z mojego stylu bycia (praca, treningi, zajęcia z ludźmi), jestem gotów wywrócić wszystko do góry nogami, by tylko zjawić się na miejscu punktualnie. W innym wypadku buntuję się, że coś jest mi narzucane. Moimi zaletami są szczerość, bezpośredniość i poszanowanie cudzej pracy / fatygi. A wady? Zarozumiałość. I – w kwestiach mniej ważnych – punktualność. O ile na wspomniane zajęcia / treningi zawsze stawię się na czas, tak w spotkaniach towarzyskich, mniej poważnych sytuacjach, zawsze pojawiam się ostatni. Chyba, że sam je ogranizuję.
f. Kontakt:
- email chrismathers1337@gmail.com
- xfire geno20 (nie używam – jeśli jest wymóg, proszę o wiadomość, zainstaluję na nowo)
- steam pavaocapoeira
- skype leeroy139 (tu jestem niemal zawsze)

2. Scena RP/RP w JK3
a. Organizacje: Enclave RP oraz kilka pomniejszych ugrupowań RP, głównie zagranicznych, na Force Mod III
a.1. Miałem też przyjemność odbyć pięcioletnią przygodę z roleplay na ls-rp.net w GTA San Andreas i spróbować sił na kilku innych projektach m.in. devgaming. Prowadziłem własne organizacje i – nieskromnie chwaląc się – kilka razy udało mi się stworzyć naprawdę zgrany team, który prócz oryginalnego stylu rozgrywki, charakteryzował się też mocnym zżyciem ooc.
b. Staż: 2 lata (ale to było jakieś 6 lat temu) – JKA; 5 lat - GTA
c. Powód odejścia/usunięcia: JKA – rozpad organizacji zrzeszających graczy; GTA – dobrowolne odejście. Uznałem, że skoro nie czuję się dobrze w społeczności, w której podstawowe zasady netykiety są gwałcone przez dzieci, to nie warto strzępić nerwów. W końcu gra jest rozrywką, a nie pracą.

3. Postać
a. Imię i nazwisko: Geno Ghoon
b. Wiek: 26
c. Pochodzenie: Kiffu
d. Rasa: Kiffar
e. Wygląd: Geno to średniej budowy mężczyzna z twardym zarostem oraz charakterystycznym, przechodzącym poziomo przez nos, niebieskim tatuażem „qukuuf”, który otrzymał po matce. Jego oczy są niebieskie, a włosy – farbowane dready – ciemnoczerwone, przypominające nieco barwę gęstej krwi, choć naturalnie opisywany tu Kiffar jest brunetem. Ma on 182cm wzrostu.
f. Historia:
*introdukcja*
„Żyjemy w dziwnych czasach. Dziś bardzo ciężko jest być idealistą. Mamy za sobą przewrót systemu i szczerze, kto wie, ile głów poleciało za poglądy, które jeszcze kilka lat temu byłyby chwalone. Czy można dzielić istoty we wszechświecie na dobre i złe? Białe i czarne?
Pomówmy o imperialnych. Nie wiem ilu z was zna historię Imperium i wie, kim byli żołnierze z wdzięcznym prefiksem „TK” przed numerem identyfikacyjnym? Albo dlaczego Palpatine doszedł do władzy? Odpowiedź jest żałośnie prosta. Większość istot działających na rzecz imperium ślepo wierzyła, że walczy o bezpieczeństwo, porządek i ład w galaktyce. Do dziś nie mogę się nadziwić geniuszowi ówczesnego imperatora. No bo czego każdy z nas pragnie po wieloletniej, brutalnej wojnie? Czyż nie bezpieczeństwa? Jednak i ono ma swoją cenę. Wiecie, moi drodzy, jaka jest cena bezpieczeństwa? To wolność...”


Tymi słowami, gładząc się po widocznej już dość wyraźnie siwiźnie, nasz poczciwy pan Sheev, nauczyciel historii galaktyki urwał swój wykład i wypuścił kiffarską grupkę chłopców na kolejne zajęcia. Byłem jednym z nich i przysięgam, że tego dnia dopiero zrozumiałem, dlaczego ojca nie ma w domu.


*Rewolucje*
Na historię do Sheeva chodziłem mając sześć lat. I choć gdy ssałem mleko matki, galaktyka wywracała się do góry nogami, to nie wpłynęło to znacząco na moje dzieciństwo. Szkoła, w której kształtowano mój młody, plastyczny umysł, to pozostałość po wielkim kompleksie imperialnym z czymś w stylu akademii oficerskiej. Od zakończenia Wojny Klonów Kiffu była imperialną gubernią. Zadomowili się tu na dobre. Skurczysyny. A Sheev? On nigdy nie był jasno zdeklarowany. To właśnie jedna z tych osób, które mieszały w sobie dobro i zło. No bo z jednej strony pracował dla imperialnych. Z drugiej jednak, było mu ich żal. I starał się wzbudzić w nas pewne współczucie dla nich, tłumacząc ich postępowanie strachem, bądź fanatyzmem.

To przez mojego historyka zachowałem trzeźwe spojrzenie na świat. No i zacząłem odbudowywać kontakt z ojcem. A kim był mój pierworodny? Eh! To jedna z tych ofiar wojny, o których nie mówi się w holonet. Przed bitwą o Endor, stary pracował przy samym gubernatorze Kiffu. Był jego księgowym i zdaje się, cichym doradcą. Ponoć nawet udało mu się osobiście widzieć Darth Vadera, gdy ten zjechał na naszą planetę z wizytacją. W każdym razie, w domu tylko spał. „Za imperium!”. Gdy doszło do rozstrzygnięcia bitwy o Endor, a sceną polityczną zawładnęła Nowa Republika, ludzie z wizją bezpiecznej galaktyki trafiali pod ‘nóż’. I tak też stało się z moim ojcem. Stracił swoją posadę, a co gorsza, za działanie na rzecz imperium został dożywotnio odsunięty od funkcji urzędniczych na planecie. Został mu mocny, korelliański alkohol, praca fizyczna w świątyniach i wiara, że jego ambitny synek kiedyś przywróci stary porządek.

Jakie były nasze stosunki? Cóż. Nienawidziłem go i kochałem. To przez jego chore poglądy trafiłem do rygorystycznej, przepełnionej postimperialistycznym pieprzeniem (zwanym ładniej resztkami propagandy) szkoły, o której już wam wspomniałem. Ale i z powodu jego ambicji poznałem starego Sheeva, no i moją pierwszą miłość, Teras Kasi (którą programowo mieliśmy w ramach aktywności fizycznej. Bo „imp” powinien być twardy).

Grzecznie z mojej strony byłoby, gdybym wspomniał też o matce. Otóż, poznała się z tatą jeszcze za lat szkolnych. To śmieszne, ale jej też można przypiąć łatkę idealistki. Nienawidziła imperium, ale idąc za powołaniem, zatrudniła się w jednostce medycznej „imps” ( na mnie nie mogła się wyżyć – jak na złość, nigdy nie chorowałem!). Tam też poznała ojca. Osobiście nadzorowała jego kąpiel z bacty po tym, jak skasował speeder podczas zajęć praktycznych. Nigdy nie był specem od ‘akcji’. Może dlatego nie został szturmowcem? Ah! A o mamie warto jeszcze wspomnieć tyle, że po niej mam swój qukuuf. I cieszę się z tego niesamowicie, bo jest inny. Niebieski. Dość szarości na tej planecie zasiał stary system. A ja zawsze lubiłem się wyróżniać.

Tak więc można stwierdzić, że wychowałem się w dobrej rodzinie, i idealnym uwieńczeniem tej historii byłoby zakończenie szkoły z wyróżnieniem i ciepła posadka za biurkiem. Chociaż... W barwach Nowej Republiki? Wydziedziczyliby mnie!


*Musztra*
Według planu zajęć dziś jest dzień piąty. To znaczy, że grupa czternastolatków spędza dzień w kompleksie treningowym Teras Kasi. To taka sztuka walki i sposób na odpoczęcie od całej tej sztywnej otoczki szkolnej. Chociaż nasz trener pozostaje dla mnie do dziś zagadką, lubiłem te zajęcia. Prowadził je Pav-ao. Mocno zbudowany, brodaty żołdak, który wiecznie wpatrywał się jakby w przestrzeń. Z resztą dobrze! Kontakt wzrokowy z tym chłopem to było jedno z najcięższych doświadczeń jakie przeżyłem. Wiecznie zmarszczone czoło i ta pretensja w spojrzeniu, gdy tylko okazywałem znaki zmęczenia. Oj, definitywnie zostaną mi w pamięci jeszcze długo.

Na zajęcia te nie chodziłem jednak dla samej nauki Teras Kasi. Owszem, wierzyłem wtedy, że walka to ostateczna broń, gdy skończą się argumenty i każdy inteligentny człowiek powinien być w niej biegły, by nie dać się „przegadać” byle osiłkowi, ale gdy tylko Pav-ao dawał nam chwilę na oddech, moją uwagę kradła starsza o rok dziewczyna z grupy żołnierskiej (rozróżniali nas wtedy dość mocno – my, ‘szlachta’, oficerka no i grupa żołnierska, docelowo piechota albo mięso armatnie). Nazywała się Caro i, trochę wstyd, lecz nie potrafię nic powiedzieć o jej rodzinie. Ale jej opis musicie usłyszeć. Więc! Zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie żołdaka w szarym imperialnym mundurze treningowym, ze zdartymi od ciężkiej musztry butami i zdartymi od treningu pięści kostkami. A teraz pomyślcie, że ten sam surowy żołdak ma piękną figurę, głębokie ciemne oczy, długi czarny warkocz aż po pas i spojrzenie bogini wojny. I macie obiekt moich młodzieńczych podbojów. Imponowała mi. Swoją urodą, wdziękiem ale i inteligencją. Zawsze była zbuntowana, co za tym idzie, ograniczała kontakt z klasą oficerską. Gdy strzelił mi osiemnasty rok życia, ona – własnowolnie – opuściła Kiffu i jak się później dowiedziałem, dołączyła do armii Nowej Republiki, by skutecznie zwalczać pozostałości „impów”. Pewnie już nigdy jej nie zobaczę.


*Ostatni wykład*
„Powiedzcie, moi drodzy. Czy wierzycie w predestynację? Wyobraźcie sobie, że za rządów Imperium to właśnie rasy humanoidalne traktowane były jako istoty przeznaczone do pełnienia władzy. Rodianie, Chiss, Chistori, i wiele wiele innych traktowane było jako drugorzędni. Dochodziło również do przypadków ekstremalnych. Słyszeliście o niewolnictwie na Kay... Kya... *profesor spojrzał do datapadu* Kashyyyk! Wydarzenia z tamtego okresu zostawiły w całej nacji Wookiee piętno, które do dziś widać w ich zachowaniu. Choć niewielu reprezentantów tej walecznej rasy pozostało wśród nas po... Poprzednim systemie.”

Tak brzmiał ostatni wykład Sheeva, zanim trafił on pod stałą obserwację w lokalnym szpitalu. Nie wiem, czy staruszek chcial wzbudzić w nas głód świata tą niby niewinną lekcją, czy może nie miał żadnych ukrytych intencji. Natomiast pewien jestem, jakie uczucia we mnie wywołał. Po tej lekcji zacząłem zastanawiać się, czy powinienem brnąć w plan swojego zniszczonego już życiem ojca. Czy moim celem przewodnim powinno być wypełnianie ambicji rodziców?

Takie pytania zadawałem sobie na kolejnych, nudnych lekcjach historii, które prowadził zastępca. Niedługo strzeli mi dziewiętnastka i skończę tą szkołę. Dobrze by było pożegnać się z byłym historykiem – rozmyślałem. I jak na życzenie, tego jednego dnia po zajęciach odebrałem wiadomość na datapad. To staruszek Sheev, prosił o odwiedziny w szpitalu. Zdradził mi, że jego stan się pogarsza i chciałby porozmawiać.


*Dotyk historii*
Szpital to straszne miejsce. Pozbawione wszelkich emocji droidy medyczne, rozjeżdżające się we wszystkie strony oraz medycy w szarych uniformach, jeszcze po imps’ach, to obraz, z którym musiałem się zderzyć, chcąc zobaczyć, co u staruszka. Na szczęście do sali, w której spoeczywał, dotarłem szybko.

Co ciekawe, Sheev nie miał na sobie szpitalnej „piżamy”. Gdy wchodziłem, właśnie zakładał drugiego buta, jakby szykował się na wyście. Ucieszył się na mój widok! Przynajmniej takie odniosłem wrażenie... Kiedy spytałem, dokąd się wybiera w tak złym stanie, wyjaśnił mi, że właśnie wypisał się ze szpitala i – niby – jest mu dużo lepiej. Do tego, z ekscytacją w oczach, ciągle powtarzał, że muszę coś zobaczyć.

Wsiedliśmy na mój speeder i ruszyliśmy za miasto, ku koordynatom, które wpisał w GPS. Podróż, na szczęście, odbyła się bez większych mankamentów. Dotarliśmy do skalistego kanionu, w którym staruszek poprosił mnie o zatrzymanie ścigacza. Tak więc pozostawiliśmy maszynę za sobą i ruszyliśmy w stronę skalistych wybojów.
„Geno. Posłuchaj mnie. Pewnie nie umknęło Twojej uwadze, że jestem już stary i schorowany. Jak wiesz, nie mam syna. Jednak chciałbym upewnić się, że gdy odejdę, coś po mnie pozostanie”.
W tym momencie weszliśmy do starej, śmierdzącej wilgocią jaskini. Momentalnie odpaliłem latarkę doczepioną do E-11 blastera. Staruszek jednak wydawał się mniej wzruszony. Jakby w ogóle się nie bał. Tylko kontynuował:
„Wszechświat to piękne miejsce i naprawdę warto ryzykować, by je odkryć. Musisz wiedzieć, że w życiu najważniejsze jest by doświadczać. Kolekcjonować wrażenia. Bo gdy będziesz w moim wieku, młodzieńcze, kredyty i prestiż będziesz miał za nic. Przychodzimy na ten świat i uciekamy z niego z pustymi rękami!”
Gdy skończył, przeprowadził mnie przez krótki labirynt przejść podziemnych i wprowadził do dość sporej groty, którą rozświetlało świato słoneczne, wpadające przez potężny krater rozpościerający się kilkadziesiąt metrów nad nami. Sheev dorwał się do czegoś w samym centrum groty. Potężnego zrzutu krzaków, strzępów szmat, jakiegoś śmietniska. Krzyknął na mnie, bym pomógł mu rozgrzebywać. Oniemiały całą tą dziwną sytuacją, po prostu wziąłęm się do roboty. I tak oto po kilkunastu minutach, moim oczom ukazał się statek. A raczej myśliwiec.
„Oto historia w najczystszej postaci, Geno. Nie krępuj się!”
Wow! Właśnie malował mi się przed oczami stary, zakurzony, ale jakże piękny myśliwiec ETA-2-ACTIS. Przysiadłem! Możecie tego nie wiedzieć, ale podczas Wojny Klonów, takimi właśnie myśliwcami do akcji wylatywali generałowie polowi. Wbiłem wzrok w dziadka, a on śmiejąc się serdecznie, dodał tylko krótkie
„Nie pytaj... : )”
Po czym wskazał mi na datapad, w którym właśnie zapisane zostały dokładne dane lokacji opisywanego przeze mnie cacuszka.
„Geno. Jest Twój. Podobnie jak wszystkie skarby wszechświata, które masz do odkrycia.”

*Pożegnanie*
Nie mogłem spać. Po powrocie do domu trudno było mi ukryć ekscytację, którą wzbudził we mnie stary przyjaciel. Całą noc przekręcałem się z boku na bok marząc o układach, systemach które mógłbym odwiedzić. O zwariowanych przygodach, które mógłbym przeżyć. O dziewczynach Twi-Lek, które czekają na mnie w kantynach. To wszystko było przecież na wyciągnięcie ręki. Tej nocy postanowiłem, że czas zrealizować plan. Chciałem ruszyć na podbój kosmosu, jednak po oględzinach mojego nowego myśliwca, doszedłem do wniosku, że sporo części trzeba w nim wymienić. Chociaż to wciąż prestiż, latać czymś takim. No i – suma sumarum – taniej wychodziło dołożyć parę kredytów do napędu, wymienić stabilizatory i kupić powłokę kabiny, niż szukać innego statku. Ale grunt, to zacząć.

Dziś jest przeddzień zakończenia szkoły. Idealny czas, by udać się na wagary. Tak więc już nad ranem, ochoczo pobiegłem w odwiedziny do staruszka. Otworzyłem drzwi i wesoło zacząłem wykrzykiwać:
„Sheev! Sheev! Jesteś w domu?!”
Jednak nie dostałem odezwy. Po krótkich oględzinach odnalazłem go spoczywającego w swoim łóżku. Leżał spokojnie, ubrany w dziwne szaty z materiału. To definitywnie nie był jego strój sypialny. Szturchnąłem go raz, drugi, po chwili dopiero spostrzegłem. On... Był zimny. Sheev odszedł.

Przykro jest mi opowiadać o tym, że ostatnie wyraźne wspomnienia, jakie mam z Kiffu, to zakończenie tej przeklętej szkoły oficerskiej i pogrzeb Sheeva. Jeśli chodzi o pierwszą uroczystość – dostałem podstawową licencję strzelca, dyplom upoważniający do prac biurowych w administracji planety oraz podstawową licencję pilota, upoważniającą mnie do prowadzenia określonych statków kosmicznych, mocniejszych ścigaczy i... Z resztą – sami wiecie ile te dokumenty są warte.

Troszkę więcej chciałbym powiedzieć jednak o pogrzebie Sheeva. Przede wszystkim nie było na nim mojego ojca. Z tego co słyszałem, chodziło o szaty, w jakich znaleźliśmy staruszka. Ponoć przez cały czas jego urzędowania na Kiffu, posługiwał się przybraną tożsamością, a za czasów imperium ścigano go. Wyrokiem miała być śmierć. Auć... Trafiło do mnie, że nie wiem nawet jak w rzeczywistości dziadek się nazywał. Szkoda. Na pocieszenie mogę dodać, że wszyscy moi koledzy z klasy obecni na pogrzebie byli równie zszokowani, choć nikt nie żywił pretensji. Definitywnie, nie byliśmy pokoleniem, któremu resztki imperium zdołały wyprać mózg.


*Ku gwiazdom*
Ostatnie lata mojego życia spędziłem pracując dorywczo, głównie na hangarach, warsztatach, lub w portach. Polowałem na części do swojego myśliwca i dopiero dwa lata temu ((mamy 25 ABY, Geno ma 26 lat)) udało mi się uruchomić tą kupę złomu.

Nie jestem pewien, czy postąpiłem dobrze. Ale niosły mnie emocje. Szperając w myśliwcu, zasnąłem w nim. I miałem mocny, realistyczny sen. Widziałem w nim Caro, tą dziewczynę z akademii. Widziałem też Sheeva. To wszystko zdawało się niesamowicie wyraźne. Rozmawiali ze mną i kazali opuścić Kiffu najszybciej, jak tylko będę mógł. Rano wpadłem do domu dosłownie na moment, pocałować matkę w policzek i wziąć rzeczy.
„Dokąd ty się wybierasz z tymi wszystkimi manatkami?”
zagaiła do mnie, a ja skłamałem
„To narzędzia. Spędzę dziś noc w porcie. Nie martw się mamo, wrócę!”
I ruszyłem do statku, przygotowanego już na swoją pierwszą daleką podróż.

Moim celem był Yavin IV. Słyszałem, że Kyle Katarn (o którym sporo czytałem za szkolnych lat) kilka lat temu otworzył tam pewien klasztor więc po przebadaniu się na wpływ igiełek śmierci (bo przecież moje sny mogły być wywołane mocnymi halucynacjami z dragów, co?) uznałem, że mnisi będą w stanie wyjaśnić mi znaczenie widzeń, które jak się potem okazało, nachodziły mnie coraz częściej.


*Towarzystwo Zanna*
Jak zwykł mawiać Sheev, życie jest najlepszym nauczycielem. A moja pierwsza lekcja była bolesna. Otóż, odkryłem, że myśliwce generałów z Wojen Klonów potrzebowały dodatkowego silnika orbitalnego, by skutecznie przemieszczać się na tak dalekie dystanse, jak trasa Kiffu – Yavin IV. Ja takowoego nie miałem, a paliwa nie starczyłoby mi na długi pobyt w hiperprzestrzeni. Kredytów też nie miałem odłożonych. Boli, nie?...

Szczęśliwie, dokując w stoczni Kuat, napotkalem na swojej drodze ludzi Tybera Zanna, słynnego gangstera grającego na nosie Czarnemu Słońcu od lat. Jego zbiry po nocy spędzonej nad koreliańskim winem, zdradziły mi, że Zann poszukuje zawodników na turniej walk organizowanych z okazji uczczenia urodzin władcy podziemia. Cóż. Los uśmiechnął się do mnie ponownie. Pół młodości spędziłem na treningach Teras Kasi. Dobiłem targu...


*Fight Night, Outro*
((W gwoli wyjaśnienia. Cała ta historia to opowieść, którą Geno serwuje swoim świeżo zapoznanym kolegom-gladiatorom na barce Zanna zaraz przed swoją walką))
Tak oto, moi drodzy przyjaciele, trafiłem tutaj. I zaraz wychodzę skopać ten krzywy rodiański pysk. *Śmiech* A potem zostawiam tą łajbę, bo za forsę, którą wypłaci mi Zann mogę oblecieć tą galaktykę dookoła. I to ze trzy razy, ha-ha!


*OOC – zestaw uściśleń co do powyższej historii*
1. Sheev, historyk, będący najważniejszą postacią drugoplanową, był bardzo starym „szarym jedi” walczącym w Wojnie Klonów, który po wydaniu rozkazu 66 odczytał ostrzeżenie Obi Wan’a Kenobi i zamieszkał na Kiffu, przybierając fałszywą tożsamość. Tam został historykiem w lokalnej akademii i postanowił, że pozostanie w tej roli ile się da, w myśl zasady „najciemniej pod latarnią”. Ciało Sheeva nie zniknęło po śmierci, ponieważ nie było on mistrzem jedi.
2. Geno Ghoon nigdy nie chorował, ponieważ jest wrażliwy na moc.
3. W kwestii Gma zostawiam wynik walki na barce Tybera Zanna z „Outro”
4. Geno przefarbował swoje włosy na ciemną czerwień pierwszy raz właśnie na barce Tybera Zanna, po to, by wyglądać groźniej w oczach przeciwnika na „ringu”
5. Geno od momentu ukończenia szkoły nosił na ramieniu część zbroi szturmowca, przefarbowaną na kolor czarny. Taka „stylówa”.
6. Sheev nie umarł na żadną chorobę. Dobił do wieku późnego dla człowieka wrażliwego na moc i pogodził się z zasadami panującymi w naturze. Pozwolił cyklowi życia się dopełnić.
7. "Klasztor Kyle'a Katarna" to w rozumieniu Geno Akademia Jedi Luke'a Skywalkera. A mnisi to rycerze Jedi.


g. Autor: Paw aka Geno aka autor tematu!


4. Informacje dodatkowe
a. Czego szukasz w RP w organizacji i co jest dla Ciebie w grze najważniejsze?
Szukam rozrywki! Przede wszystkim jestem wielkim fanem samej gry Jedi Academy, uważam ją za niesamowity silnik pod roleplay Star Wars i przez całą moją karierę w wyżej wspomnianej grze z sentymentem wspominałem krótki epizod z amerykańskimi roleplayerami. Byłem wtedy młody, moje umiejętności językowe pozostawiały wiele do życzenia, a mimo to czułem się jak jedna z postaci filmowych, odkrywająca zakamarki świata Star Wars. Na chwilę obecną liczę, że będę w stanie wykorzystać potencjał, jaki daje tak długo istniejąca i trzymająca się silnie organizacja. Zwłaszcza, że tym razem moja przygoda odbędzie się w języku ojczystym. Liczę, że uda mi się wykreować unikatową postać i estetycznie wpasować ją w realia Gwiezdnych Wojen oraz fabuły, którą nakręciliście przez lata własnej pracy. Mam nadzieję doświadczyć ciekawych interakcji i znów poczuć klimat, który ta gra, w wydaniu roleplay, potrafi zaserwować.
b. Skąd dowiedziałeś się o organizacji?
Po tym, jak nasz własny projekt RP na OJP nie doszedł do skutku, pewien znajomy polecił mi Was. I kilka lat trzeba było, żebym sam się zmusił do złożenia podania.
c. Jakie zdolności możesz zaoferować organizacji?
Yyy... Mogę kopnąć 540tkę! A tak poważniej. Gdy już znajdę wolny czas, część z niego mogę wam oferować. Co za tym idzie wspomóc działalność organizacji w różnych aspektach, tj. Pomocy przy redagowaniu historii, kodyfikacji różnych aspektów gry, itp. Prywatnie jestem studentem administracji, lubię mieć porządek w papierach.
Awatar użytkownika
Bart
Mistrz Jedi
Posty: 683
Rejestracja: 08 kwie 2010, 10:47

Re: Geno Ghoon

Post autor: Bart »

Wielką zaletą historii jest jej bardzo silne osadzenie w realiach Star Wars - świat, z którego pochodzi postać, umiejscowienie czasowe historii, sytuacja polityczna i rozłożone w czasie zmiany faktycznie w SW występujące, domykają się wspólnie, splatają w jeden, przekonujący ciąg zdarzeń. Nie dzieją się tu nienaturalnie wyjątkowe sytuacje i wszystko składa się w historię, która naprawdę trafia we właściwy cel. Wszystko jest naturalne i zgrane, a przy tym ciekawe i złożone w coś unikatowego i indywidualnego.

Styl tekstu jest bardzo przystępny, czytelny i przyjemny w odbiorze - błędów jest jednak dużo, sporo drobnych literówek (polskie znaki, wielkie litery), interpunkcja bywa losowa, a choć styl pisania jest generalnie bardzo udany, to szyk zdań i składnia czasami także kuleją. To jednak błędy czysto pisarskie, które w RP nie powinny mieć prawa w ogóle zwracać uwagi. Chyba jedynym, co naprawdę mnie uderzyło, była wrzucona w środek tekstu emotikona.

Przedstawiona tu postać przekonuje jako wynik napisanej tak historii, o której nie powiem już wiele nowego - podsumowując skrótowo, przy tego rodzaju zręcznym złożeniu całej historii pochodzenia postaci, prognozuje to po prostu bardzo dobrze.

Jedna rzecz, przynajmniej według mnie, wymagałaby zmiany po zakończeniu ocen. Ulokowanie postaci Sheeva jako byłego Jedi funkcjonującego w środowisku tak skrajnie imperialnym jest zwyczajnie nieprzekonujące i naciągane. Siłą rzeczy, jeśli mówimy o takim otoczeniu, nie ma mowy aby uniknąć kontaktu z Imperialną Inkwizycją i jej bardzo szerokimi badaniami w poszukiwaniu wrażliwych na Moc. Wiele logiczniej i spójniej byłoby pod tą fałszywą tożsamością ulokować dawnego stronnika Jedi, kogoś służącego w Wojnach Klonów po ich stronie, etc.

Poza tym, to z mojej strony wszystko. Głosuję za, co jest w świetle mojej oceny oczywiste.
Geno
Posty: 6
Rejestracja: 25 mar 2015, 4:53

Re: Geno Ghoon

Post autor: Geno »

***Jeśli będzie taka potrzeba, mogę zmienić tą część historii, gdy reszta waszej ekipy już ją "przetrawi" (bo chyba teraz nie mam specjalnie narzędzi do edycji pierwszego postu).
***Zdaję sobie sprawę, że nie jestem arcymistrzem interpunkcji. Tego bałem się najbardziej. Że natłok przecinków, wtrąceń, wprowadzi zamieszanie w ciągłość opowieści. Jeśli chodzi o duże litery - cóż, wypełniałem aplikację w word'zie, by móc ją regularnie zapisywać i gdzieś przez moją nieuwagę autokorektor wtrącił te niefortunne zmiany.
***No i przepraszam za tą emotikonkę. Nie miałem lepszego pomysłu jak przekazać wyraz twarzy postaci wypowiadającej tamto zdanie.
***Wracając do postaci, która Ci nie przypasowała. Wrażliwość na moc Sheeva, jego kreacja w taki, a nie inny sposób była jakby naturalnym efektem ubocznym plecionej przeze mnie z akapitu na akapit historii. Z początku miał to być zwykły "imp" z trzeźwiejszym spojrzeniem na świat. Potem uznałem, że pasowałby mi na mistrza jedi. Walczyłem ze sobą, żeby odpowiednio tą postać w historii znobilitować. Bo stanowiła piękne tło dla mojej postaci kreowanej. No i wyszło mi, że chciałbym pozostawić ją taką jaka jest, tj. szarym jedi. Taka rola idealnie pasowała mi w tym środowisku, bo Kiffu to nie jest Couruscant, Kuat czy inne centrum imperialnego świata, tylko jedna z pobocznych guberni; sama postać Sheev od początku się waha i nie jest jasno określony, jeśli chodzi o poglądy polityczne, frakcje. A w wyniku wojny i cierpień, które mógł doświadczyć, jego orientacja mocy nie jest też tak jednobiegunowa. Funkcja nauczyciela historii to definitywnie rola dla cywila, a akademia jest oficerską, z racji, że na imperialnych z przeszkoleniem wojskowym było wielkie zapotrzebowanie, gdy tylko klonom zaczęła kończyć się. Yyy. Data ważności? Myślę, że inkwizycja nie miałaby podstaw do interesowania się taką postacią, zwłaszcza, że nie objawiał on aktywnie żadnego powiązania z mocą.
*Tak myślę i napisałem to krótkie sprostowanie, by kolejnym oceniającym wytłumaczyć o co mi mniej więcej chodziło. Jednak jeśli moja ocena jest zła, choćby przez brak wiedzy o uniwersum, jakąś nieścisłość, to nie widzę problemu, żeby trochę inaczej nakreślić historię mojego bohatera.

No i dziękuję za miłe słowo na start! :)
Awatar użytkownika
Siad Avidhal
Były członek
Posty: 1878
Rejestracja: 15 lip 2010, 10:20
Nick gracza: Vinax

Re: Geno Ghoon

Post autor: Siad Avidhal »

Pomijając nagięty wątek Jedi (Choć dla mnie - w sumie - o tyle akceptowalny, bo widywałem gorsze rzeczy, które przechodziły. A tutaj... Nijak moim zdaniem nie przeszkadza, nawet nadaje pewnej ciekawej barwy. Chociaż oczywiście zgodzę się z przedmówcami). W zasadzie , muszę przyznać, że historia... Chyba jest jedną z najfajniejszych (o ile nie najfajniejszą) jakie czytałem. Ciężko byłoby być przeciwnym. Luźna, wciągająca i bardzo zgrabnie napisana. Osadzona niemalże idealnie w samym kanonie ukazując, że osoba pisząca ma niemałą wiedzę w tej kwestii. Jak najbardziej jestem za.

Post scriptum:
- xfire geno20 (nie używam – jeśli jest wymóg, proszę o wiadomość, zainstaluję na nowo)
Tak, jest to program, który w organizacji jest głównym narzędziem komunikacyjnym. Więc jeśli zainstalujesz teraz, to potem będziesz mieć z głowy.
Obrazek
Awatar użytkownika
Alain Xeren
Były członek
Posty: 65
Rejestracja: 30 sty 2014, 17:48

Re: Geno Ghoon

Post autor: Alain Xeren »

Nie będę powtarzać się po Barcie w podsumowaniu zgrabności umiejscowienia w klimacie Gwiezdnych Wojen i wszystkich wrażeniach. Dodam tylko, że zmiana Sheeva z Jedi nie powinna być problemem, bo postać nie ma w historii roli, którą mógłby mieć tylko Jedi, więc osadzenie go jako Jedi jest "na siłę".

Życzę powodzenia i głosuję ZA. : )
Geno
Posty: 6
Rejestracja: 25 mar 2015, 4:53

Re: Geno Ghoon

Post autor: Geno »

Dodam tylko, że udało mi się odkopać xfire, choć nie było to łatwe, bo moje konto jest jeszcze w ich bazie danych "classic" (a były jakieś renowacje). Więc jeśli ktoś z was chciałby się ze mną skontaktować, to od teraz jestem aktywny na platformie xfire równie często, co na innych komunikatorach.
Awatar użytkownika
Elia
Mistrz Jedi
Posty: 2638
Rejestracja: 03 lip 2011, 14:29

Re: Geno Ghoon

Post autor: Elia »

Mnie również spodobało się Twoje podanie - walory historii opisali już moi poprzednicy, styl masz przyjemny, choć z klimatu wytrącają nieco te wstawki OOC. Przedstawiłeś wszystko bardzo klarownie, choć, jak dla mnie, nieco przedobrzyłeś z wyłuszczeniem wszelkich niedopowiedzeń i detali. To jednak pokazuje też, jak dobrze miałeś tę historię przemyślaną, więc ciężko brać to za prawdziwy mankament.

Nobilitacja Sheeva w tej formie jest, rzeczywiście, nieco niefortunna - już nawet pomijając kwestie wiarygodności, wydaje mi się, że zwykła osoba o niezwykłej duszy i poglądach byłaby kimś bardziej chwytającym za serce niż kolejny światły rycerz Jedi. To, oczywiście, moja subiektywna opinia : )

Mam nadzieję, że sprostasz w grze narzuconym przez siebie manualnym umiejętnościom swojej postaci. Pod tym względem nie stosujemy umowności - więc Twoje praktyczne zdolności bezpośrednio będą przekładać się na to, co potrafi postać. Wszystko to jednak wyjdzie w praniu.

Podsumowując - jestem jak najbardziej za . To było naprawdę przyjemne podanie z wybijającą się historią.
Obrazek
Awatar użytkownika
Ashtar Tey
Rycerz Jedi
Posty: 2168
Rejestracja: 08 kwie 2010, 10:47
Nick gracza: Gluppor
Kontakt:

Re: Geno Ghoon

Post autor: Ashtar Tey »

Bez zbędnego powtarzania się - całe podanie z historią włącznie zdecydowanie wybija się ponad przeciętność, zarówno w treści jak i formie. Niewielkie mankamenty w postaci choćby tych dziwnych wstawek OOC nie zmieniają faktu, że włożyłeś w to sporo pracy i czasu. Jestem za.
Awatar użytkownika
Rada Jedi
Posty: 471
Rejestracja: 08 kwie 2010, 10:47

Re: Geno Ghoon

Post autor: Rada Jedi »

Podanie otrzymało 5 głosów pozytywnych, przez co ostateczny wynik nie może już zostać zmieniony - aplikacja zaakceptowana.
Kandydat otrzyma dalsze instrukcje poprzez wiadomość prywatną na forum, wraz ze wszystkimi niezbędnymi szczegółami.
Obrazek
Zablokowany