Nahen - Zatwierdzone

Punkt składania historii postaci - stale otwarty.
Regulamin forum
Wzór historii postaci pojawi się automatycznie przy zakładaniu nowego tematu. Można go pobrać jednak także ręcznie, z tego tematu.

Bezwzględnie proponujemy także zapoznanie się z tym tematem z największą dokładnością, wliczając w to lekturę Regulaminu.
Nahen
Posty: 7
Rejestracja: 19 lut 2015, 1:06

Nahen - Zatwierdzone

Post autor: Nahen »

1. Informacje bazowe
a. Imię: Artur
b. Wiek: młody... 40 i trochę ;)
c. Zamieszkanie: Gdańsk
d. Zainteresowania/Hobby: W mordę trochę tego jest ;) Modelarstwo lotnicze (uwięź i RC), redukcyjne (plastiki i karton), broń strzelecka (precyzyjna-snajperska), sprzęt wojskowy zafokusowany przede wszystkim na lotnictwo co za tym idzie militaria raczej współczesne ale trochę historii wojskowości liznąłem w ramach ciekawości ;) oczywiście uniwersum SW aktualnie dla synów "buduję" zbroje komandosów republikańskich oczywiście przy okazji sobie też ;) Żona nie dała się namówić ;) aaa i zapomniałbym o surviwalu - w wydaniu leśno-obozowo-wyprawowym.
e. Kilka zdań o sobie i swoim charakterze: Nie wiem ciężko oceniać samego siebie. Pracowity nie jestem ;) znaczy jak trzeba zasuwać to zasuwam ale najbardziej lubię czas w warsztacie kiedy nic i nikt mnie nie pogania i robię to co lubię (w tej chwili kolejną wersję hełmu Republic Commando ;) Ponoć (to opinia mojej żony) łatwo nawiązuję kontakty z ludźmi, potrafię być kimś kto trzyma w kupie grupę ludzi. Za to ja sam siebie uważam za odludka, najlepiej się czuję sam ze sobą i swoimi pomysłami.
f. Kontakt:
- email: nahen@poczta.onet.pl
- xfire a co to?

2. Scena RP/RP w JK3
a. Organizacje: zero
b. Staż: zero
c. Powód odejścia/usunięcia: brak

Dodam na swoją obronę poza konkursem, że w czasach studenckich dość poważnie grywałem w Warhemmera Fantasy Role Play Game


3. Postać
a. Imię i nazwisko: Nahen
b. Wiek: 28 standardowych lat
c. Pochodzenie: Kashyyyk
d. Rasa: człowiek
e. Wygląd: nic szczególnego, ot średniego wzrostu facet (176 cm), wysporotwany ale nie "koleś z siłki", ciemne włosy, okresowy zarost w postaci brody (jak jest czas i warunki się goli ;) ) Ciemne oczy.
f. Historia:
Urodziłem się na zielonym kawałku galaktyki zwanym Kashyyyk. Wbrew pozorom nie urodziłem się jako kulka futra wydająca z siebie dźwięki przypominające zawodzący zepsuty wózek repulsorowy... Urodziłem się jako człowiek... cokolwiek to znaczyło wtedy w tamtym miejscu i w tamtym zwariowanym i mrocznym czasie.

Rodzina jak chyba każda inna normalna w tamtych czasach... dwoje ludzi którzy trafili na siebie w jednym czasie i miejscu. Matka dosłownie znalazła ojca w dżungli, krótko po zakończeniu walk, dzień po niesławnym rozkazie „66”. Razem z kilkunastoma Wookie z którymi mieszkała we wiosce Karragoo przybyła wtedy na miejsce w którym dzień wcześniej spadł ogromny statek separatystów. Wookie w takich sytuacjach nie przepuszczali okazji pozyskania części nadających się jeszcze do jakiegokolwiek wykorzystania. Walczyli co prawda u boku klonów o swoją planetę ale jak tylko nadarzała się możliwość zadbania o własne lokalne interesy poświęcali się z zaangażowaniem. Tamtego dnia, przeszukując części wraku, Tamira (tak ma na imię moja matka) zauważyła go leżącego pod jakimiś elementami z rozrzuconymi na boki ramionami i bez śladu życia. Dla niej i dla jej przyjaciół wookiech był kolejnym znaleziskiem które mogło dać im trochę drogich urządzeń. Wookie, w normalnych warunkach, pewnie wyrwali by mu kończyny, żeby dostać się do elementów wyposażenia w pancerzu ale przez wzgląd na obecność matki – w końcu tez człowieka – i chyba też przez wzgląd na fakt, że od kilku miesięcy walczyli razem z klonami w tej wojnie ramie w ramię, postanowili w całości zabrać go ze sobą i we wiosce przygotować mu ceremonię pogrzebową, oczywiście uprzednio odzyskując pancerz i wyposażenie.
Nie rozwodząc się nad szczegółami, dość powiedzieć, że w trakcie oddzielania zbroi od ciała okazało się, że to ostatnie wcale nie jest tak całkiem martwe. Po kilku tygodniach opieki nad, jak się okazało rannym ciężko żołnierzem, Tamirze udało się doprowadzić go do stanu, w którym odzyskał przytomność a po następnych miesiącach pełną sprawność ruchową. Problemem była pamięć... Nie pamiętał w zasadzie nic sprzed odzyskania świadomości. Matka kiedy utwierdziła się w przekonaniu, że żołnierz stracił pamięć zebrała wszystkie elementy jego pancerza i wyposażenia od Wookiech i postanowiła je zatrzymać licząc na to, że ich widok pomoże kiedyś odzyskać mu choć część wspomnień. Nadała mu też imię Wau dlaczego takie? Podobno kiedy sypiał miał koszmary co nie dziwi skoro był żołnierzem który walczył na wojnie, za to często mniej lub bardziej wyraźnie przez sen mówił „Wau, Wauu...” - stąd pomysł, że to może być imię, może nawet jego własne. Kiedy ojciec jeszcze leżał albo siedział i nie mógł się całkiem samodzielnie poruszać, matka była przy nim prawie cały czas próbując trafić do jego pamięci, rozmawiając z nim, opowiadając mu o sobie i tym co się dzieje w galaktyce. Raz, kiedy próbowała wyczyścić jego zbroję z krwawych plam a dokładniej hełm na którym krew zastygła jakby w odcisku potężnej dłoni Wau bardzo zdecydowanie, wręcz nerwowo dal do zrozumienia, że ma tego nie robić, że plama ma zostać tam gdzie jest. Ta reakcja zdumiała Tamirę ale jednocześnie utwierdziła w słuszności zatrzymania ekwipunku żołnierza.
W pewnym momencie zaświtał matce pomysł, żeby odesłać Wau do najbliższej jednostki imperialnej armii może wśród „swoich” odzyskał by pamięć szybciej. Wyleczyła się z tego pomysłu kiedy jakieś dwa miesiące po odnalezieniu Wau Imperium przysłało na Kashyyyk swoje oddziały w celu wytropienia i zabicia ukrywających się na planecie ocalałych Jedi. Wtedy postanowiła, że Wau też nie może wpaść w ich ręce.
Wspominając tę historię po raz kolejny zastanawiam się, dlaczego nie wiem tak na prawdę nic o przeszłości matki... Już dawno zauważyłem, że kiedy rozmawialiśmy o czasie kiedy znalazła ojca, kiedy się nim opiekowała, kiedy w końcu zaczął dochodzić do siebie i wreszcie kiedy pojawiłem się ja między nimi jakby świadomie „zasłaniała” tymi wydarzeniami swoją przeszłość. W sumie wiem tylko tyle, że przypadkiem trafiła na Kashyyyk który miał być przystankiem w drodze na którąś z planet jądra. „Wyszło jak wyszło” - tak mawiała i nigdy nie dała się wciągnąć w dyskusje na temat jej przeszłości. Jedyne co zauważyłem to wielki smutek, kiedy wspominała czas poszukiwań ocalałych Jedi przez Imperium. Bardzo wzruszała się kiedy mówiło się o czasach dawnej republiki i strażnikach Republiki.
Ale dość o rodzicach, w końcu o mnie tu chodzi. Więc dorastałem między wielkimi futrzakami, mając wśród nich wielu przyjaciół. Jakoś w Karragoo dziwnym trafem piętno imperium odcisnęło się w zasadzie tylko poprzez informacje o masowych wywozach Wookiech do prac w kopalniach Kessell, Carridy i innych. W czasie kiedy skakałem z drzewa na drzewo ojciec uczył mnie jak nie dać się silniejszym, uczył mnie strzelać z blastera i kuszy typowej dla Wookiech. Widziałem jaką wielka radość dawało mu szkolenie mnie, nie wiem na ile pamięć mu wróciła ale na pewno to co miało związek z wojskiem dawało mu frajdę, mi zresztą też. Matka w tym czasie uczyła mnie wszystkiego co miało związek z życiem. Ot taka szczęśliwa rodzina podzielona między ojcowskie zamiłowanie do walki a matczyną miłość do życia. W każdym razie jakoś nie gryźli się wzajemnie z tego powodu. Raczej potrafili to łączyć w sposób który był jakby naturalnym, Matka często mówiła, że dzisiejsza ciemność przez którą przechodzi galaktyka któregoś dnia minie i życie wróci do normy. Będzie można spokojnie oddychać, poruszać się między planetami i układami bez ryzyka, że zostanie się posądzonym o wrogość wobec imperium i imperatora. W każdym razie teraz jest czas bym potrafił walczyć, a kiedyś przyjdzie czas kiedy będę musiał korzystać z tego czego ona mnie uczy, zostawiając szkolenie ojca głęboko w szafie.
Kiedy miałem 17 lat któregoś wieczoru oboje zaczęli mi opowiadać o rebelii, o tym, że gdzieś tam coraz większa grupa istot zaczyna się buntować i działać przeciw Imperium. Dla mnie to były tylko opowieści, opowieści które zaczynały być coraz częstszym rytuałem wieczornych spotkań przy posiłkach. Kiedy kilka miesięcy później na Kashyyyk dotarły informacje o zniszczeniu pierwszej Gwiazdy Śmierci, o tym, że rebelianci mają całkiem sporą flotę, że stocznie Mon Calamari produkują coraz to lepsze krążowniki mogące stawić czoło imperialnym niszczycielom. Wreszcie dało się słyszeć pieśni i opowieści o najdzielniejszym z Wookie Chewbaccy i jego przyjacielu Solo. Kiedy we wiosce przekazywano sobie informacje zawsze kończyło się to wielkim spotkaniem i wspólnymi dyskusjami. Chyba pod wpływem tych wieści, opowiadań i atmosfery wielkiej nadziei i radości która udzielała się wszystkim postanowiłem znaleźć rebeliantów i się do nich przyłączyć. O dziwo kiedy o tym powiedziałem rodzicom, nie byli specjalnie zaskoczeni i przerażeni perspektywą opuszczenia przez mnie domu. Matka powiedziała, że czuła nadchodzący dzień w którym to powiem i podejmę taką decyzję, ojciec objął mnie jak najlepszego kumpla i powiedział tylko cicho: „Wszędzie gdzie będziesz pamiętaj, że masz dom”. Zanim się zebrałem w sobie i ruszyłem do Rwookrrorro minęły prawie dwa kolejne miesiące. Ciężko było się rozstać z rodzicami i znajomymi ale to czego mnie nauczyła matka przez te lata to „wybór swojej drogi” jak mówiła o przyszłości. Powtarzała mi za każdym razem kiedy zaczynałem znów rozważać decyzję: „Pamiętaj nie my kierujemy wszechświatem, to on a właściwie moc kieruje wszystkim i to ona wie co nas czeka. Jeżeli podejmujemy decyzje mające wpływ na nasze i innych życie i przyszłość to najczęściej nie nasza decyzja ale mocy.” Zawsze wtedy wracała pamięcią do czasów końca Republiki i znów opowiadała o zakonie Jedi. Pamiętam, jak bardzo się zmieniła, jak radosna się stała kiedy któryś z Wookiech wracających ze stolicy opowiadał o czynach jakiegoś jedi, który ponoć walczy przeciw Imperatorowi i Vaderowi. Słuchała z zamkniętymi oczyma cała rozpromieniona. Nigdy chyba wcześniej jej takiej nie widziałem. Ba więcej, dałbym się pokroić za to co chyba widziałem tamtego dnia wieczorem w kuchni kiedy przygotowywała kolację... jestem prawie pewien, że widziałem jak kilka warzyw wisiało przed nią w powietrzu jakby czekając na swoją kolej do krojenia... a może mi się wydawało...
W końcu nadszedł dzień w którym opuściłem Kashyyyk i poleciałem szukać szczęścia w szeregach rebeliantów. Ojciec podał mi kilka „namiarów” na miejsca gdzie mogłem spotkać ludzi powiązanych z ruchem oporu. Trafiłem w końcu na Mandalorę, i spędziłem tam prawie 2 lata, brałem udział w zniszczeniu imperialnego garnizonu. Nie musiałem się przyłączać do walki ale potraktowałem to jako spłatę długu za czas który spędziłem na tej planecie ucząc się życia typowego dla wojowników. Kilkukrotnie widziałem Mandalorian bardzo podobnych do mojego ojca... mówiąc „bardzo” mam na myśli naprawdę bardzo podobnych. Kiedyś siedziałem w Oyu'baat i popijałem piwo kiedy podeszło do mnie dwóch mężczyzn w beskar'gamach kiedy dosiedli się zdjęli hełmy... Zobaczyłem dwóch braci bliźniaków mojego ojca... Jeden z nich zapytał czy jestem mandalorianinem. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że przyleciałem jakiś czas temu i w zasadzie nie wiem jak długo jeszcze tu zabawię. Zaproponowali mi kolejkę i po jakimś czasie zaprosili do odwiedzenia ich enklawy kiedy tylko będę miał czas i ochotę. Niestety nie udało mi się skorzystać z zaproszenia bo kilka dni później tutejszy ruch oporu zaczął działać i pochłonęły mnie całkowicie przygotowania do ataku na imperialny garnizon i następnie sam atak i walka.
Kilka tygodni później ruszyłem znów sam przez galaktykę wciskając się na frachtowce transportujące żywność, surowce czy sprzęt między kolejnymi planetami. W wielu miejscach brałem udział w mniejszych i większych potyczkach z imperialnymi siłami. Gdzieś w pobliżu Kessell dotarła do mnie informacja o zniszczeniu drugiej Gwiazdy Śmierci i śmierci Imperatora. Wielka radość opanowała wtedy prom którym leciałem. Pierwsze co przyszło mi do głowy to chęć powrotu do domu. Z drugiej strony to jeszcze nie był koniec wojny Imperium było jeszcze silne wystarczająco, by walczyć jeszcze przez kilka lat. Podjąłem decyzję o locie na Mon Calamari żeby tam poprzez zarząd stoczni produkujących sprzęt dla Sojuszu trafić wreszcie do regularnych sił zbrojnych odradzającej się właśnie Nowej Republiki.
Zapomniałem wspomnieć, że w ciągu tych kilku lat zauważyłem u siebie dziwne „odczucia”, nie wiem jak to nazwać ale wielokrotnie walcząc zdawało mi się, jakbym widział zdarzenia z wyprzedzeniem, zanim np. któryś ze szturmowców do mnie strzelał chwilę wcześniej wiedziałem, że to zrobi i do tego dokładnie w jaki sposób co pozwalało mi wykonać skuteczny unik bądź schować się za jakąś osłoną. Kilka razy wydawało mi się, że widząc jak do któregoś z moich towarzyszy ktoś strzela , krzycząc do niego żeby się schował powodowałem jakby przyspieszoną reakcję, jakby np. podcięcie jego nóg które pozwalało na minięcie o centymetry strzału z blastera szturmowca. Zacząłem sobie to uświadamiać dopiero kiedy po podobnych sytuacjach koledzy z którymi walczyłem zaczęli pytać czy nie jestem przypadkiem Jedi...
Jakieś pół roku temu wróciłem do domu na Kashyyyk. Wspaniale było spotkać przyjaciół a przede wszystkim móc uściskać rodziców. Znów na spokojnie móc usiąść i porozmawiać, posłuchać tego co opowiadano przez te lata na Kashyyyku. Nie było mnie 5 czy 6 lat... Któregoś wieczoru zacząłem opowiadać o tych „przeczuciach” które pozwoliły mi niejednokrotnie przetrwać. Matka słuchała przez jakiś czas, potem spojrzała pytająco na ojca a on powiedział tylko: „Powiedz mu, po tych wszystkich latach powinien wiedzieć, może to będzie jakaś szansa dla niego a może też dla wielu innych”. Wstała, podeszła do mnie i chwyciła nie za dłonie. Patrzyła na mnie przez chwilę potem nagle powoli jakby znów zaczęła promienieć. Bardzo powoli powiedziała: „Jestem Jedi a w zasadzie byłam rycerzem Jedi zanim wybuchły wojny klonów. To o czym mówisz to rodzaj przebłysków mocy jesteś wrażliwy na moc tak jak ja.” Mówiła to w taki sposób jakby to były najważniejsze słowa w jej życiu. Ojciec podszedł do nas objął nas i tak zakończyliśmy wszyscy razem ten dzień.
Następne dni to dla odmiany treningi które prowadziła matka. Zupełnie inne od tych wojskowych które prowadził wcześniej ojciec, mimo to były również bardzo konkretne i systematyczne. I przede wszystkim polegały na poznaniu siebie od wewnątrz, najważniejsze w nich było moje spojrzenie na świat, jak go odbierałem jak czułem. Jak mówiła moja osobista mistrzyni Tamira: „od tego jak otworzysz się na świat, na przepływającą przez niego moc zależy jakim staniesz się Jedi...” Kilka dni temu kiedy byliśmy w stolicy Matka spotkała tam człowieka, pilota Sojuszu który przyleciał na Kashyyyk razem z transportem bacty i sprzętu medycznego. Jak się okazało w trakcie rozmowy był pilotem X-Winga jednego z kilku które przyleciały jako eskorta transportowców ale przede wszystkim jako przyjacielski gest solidarności i podziękowania dla mieszkańców planety. Razem z nimi przyleciał też Sokół Millenium a nim oczywiście Chewbacca i Han Solo. Wookie miał zostać kilka tygodni tu na Kashyyyk ze swoją rodziną a Han mial wrócić na Coruscant. Bardzo chciałem ich poznać a przynajmniej zobaczyć legendarny statek. Los czy raczej Moc była dla mnie tym razem zbyt łaskawa, Tamira po rozmowie z pilotem wróciła jeszcze szczęśliwsza niż kiedykolwiek i prawie wykrzyczała: „Luke Skywalker założył nową Akademię Jedi!!!!”. Jakąś godzinę czy dwie później odnalazł nas w tłumie pilot z którym rozmawiała wcześniej i powiedział, że mamy iść za nim do kosmoportu gdzie miał ponoć na nas czekać Han !! I faktycznie czekał, był mniej więcej w moim wieku uśmiechnięty i wyjątkowo „swojski”. Przywitał się z moją matką nie znając jej wcale było widać, że okazuje jej szacunek jakby wiedział, że to ktoś ważny, podobnie zachowywał się wobec ojca... tu wydawało mi się, że podobieństwo ojca do wielu klonów z byłej Armii Republiki, które mógł spotkać porozrzucane po galaktyce w czasie swojego życia nakazywało mu oddanie im rodzaju szacunku i podziękowania za to co robili kiedyś. Wobec mnie był jak najlepszy kumpel którego dawno się nie widziało. Wracając do sedna, spotkanie to zaaranżowała matka po to, by poprosić Hana o dostarczenie mnie do akademii Luka. Han zgodził się prawie natychmiast, powiedział, że przynajmniej będzie miał z kim pogadać przez ponad pół drogi na Coruscant. Ale zastrzegł, że jego przyjaciele mogą nie zgodzić się na przyjęcie mnie do akademii jeżeli nie spełnię ich kryteriów, a jakie to kryteria to on nie ma zielonego pojęcia.
I tak o to po raz kolejny siedzę w kolejnym statku (tym razem to statek legenda) pokonuję kolejne lata świetlne niepewny swojej przyszłości. Na szczęście mam świadomość, że mam gdzie i do kogo wrócić, a przede wszystkim, że nic innego jak Moc nie pokieruje lepiej moim dalszym życiem...
g. Autor: Nahen


4. Informacje dodatkowe

a. Czego szukasz w RP w organizacji i co jest dla Ciebie w grze najważniejsze?
Czego szukam... chyba podobnie zakręconych ludzi, podzielających starwarsowy wycinek moich pasji no i przede wszystkim tego specyficznego "klimatu" pozwalającego czuć się dobrze w tym co się robi.

b. Skąd dowiedziałeś się o organizacji?
Bastionowe forum i jak widać skuteczny agitator - Fenderek ;)

c. Jakie zdolności możesz zaoferować organizacji?
Ciężko ocenić... ale myślę, że to wyjdzie w praniu. Zbyt dużo rzeczy w dotychczasowym życiu robiłem, żeby móc zdecydować co może być pomocne. w każdym razie nie uchylam się od wykorzystania mnie w słusznych celach;)
Awatar użytkownika
Zosh Slorkan
Rycerz Jedi
Posty: 571
Rejestracja: 16 wrz 2013, 21:33

Re: Nahen

Post autor: Zosh Slorkan »

Sam na żywo trzymam słabą interpunkcję, a w rp przede wszystkim liczy się przekaz, którego tu nie brak. Styl pisania do rp się nadaje: prosty, czytelny. Jeśli podobne byłyby u Ciebie opisy konkretnych działań, byłoby super.

Akurat skopanie zgodności z naszym timeline nie przeszkadza mi w niczym. To "techniczny" błąd związany z niewyłapaniem czegoś w naszej ekipie, więc dla mnie najmniejsza waga, do poprzestawiania po przyjęciu podania (coś podobnego miał kiedyś tu Revel). W tej historii to będzie po prostu dla twórcy więcej grzebania do tej poprawki xP

Są trzy rzeczy, które mi się nie podobają, bo pasują tu jak pięść do nosa.
1) Matka-Jedi. Bo to ogólnie... Strasznie ograny pomysł. Już mniejsza, że tu, ale wszędzie. Są tony opowieści "jak Mateusz został kimśtam", w których tym kimś był już ktoś z rodziny.
2) Matka ucząca bohatera "duchowych przygotowań do Mocy". To jest po prostu bardzo mętne i łatwo o to, żey kolidowało z uczeniem się o Mocy w RP naprawdę. Po prostu nie wiadomo za bardzo jak to ugryźć, bo podstawowa medytacja jest u nas dokładnie prowadzaną w głowie sztuką z paroma etapami.
Ukryte:
3) Wciśnięcie kanonicznych postaci jest trochę na siłę. W końcu nasza ekipa to podróżnicza grupa, która działa sama, więc zabranie delikwenta do Prakseum kłóci się z tym od razu. Jakby to było bardziej na zasadzie, że postać sama tam bukuje jakiś prom, to już inna sprawa. A tak, to mocno zawęża opcje trafienia postaci do nas, skoro jest już wieziona do Prakseum xP

Poza tym wszystko mi się podoba. Szczególnie fajne jest tu opisanie kariery wojaka. Po prostu uczestniczył w akcjach jako jeden z bardzo wielu, nikt nie mówi jak się w tym sprawdzał. Jeśli w grze z blasterem będzie Ci szło tak sobie, to nie będzie "no niby super komandos z doświadczeniem, a go przemytnik z pistoletem roztrzaskał". Zawarłeś sporo doświadczeń wojskowych bez definiowania talentów postaci, poza tym, że miał "przebłyski" dzięki Mocy.

Bardzo dużo w historii elementów życia postaci, różnych spraw wpływających na osobowość (rodzina, jej wpływ na bohatera, poznawane kultury, itp.). Widać, że przez głowę przeszły różne sprawy wpływające na kształtowanie charakteru. Są te słabe motywy, ale da się je poprawić bez przewalania reszty.

ZA. I potem powodzenia w poprawkach datowych (i "wadę 3" też bym zamienił na coś innego dla większej elastyczności).
Obrazek
Nahen
Posty: 7
Rejestracja: 19 lut 2015, 1:06

Re: Nahen

Post autor: Nahen »

Przyznam szczerze, że z "czasem" się pokapowałem w momencie kiedy wysłałem tekst ;) Nie chciałem już go modyfikować ale nie ma problemu dochodzi kolejne 10 lat około na grzbiet ;) Bardziej siwego trzeba będzie bohatera "zrobić". Z tymi naukami od matki, traktuję to bardzo "luźno", w sposób bardziej dotykający filozofii otaczającego świata niż praktycznych treningów we władaniu mocą jako taką.

Wciśnięcie "oklepanego" wątku z którymś z rodziców wydawał mi się na tyle sensowny, na ile pasował do umiejscowienia rodziny w czasie końca wojen klonów i miejscu w którym miały miejsce walki. A jakoś tak mam wbite we łbie, że mimo wszystko albo istota wrażliwa na moc musi wywodzić się z rasy czułej na moc, albo w przypadku ludzi najczęściej posiadać gdzieś w linii genealogicznej przodka/rodzica o takich "właściwościach".

W każdym razie korekta "czasu" nie powinna być problemem o ile nie macie nic przeciw stetryczałemu ciut bardziej ludziowi w ekipie ;)
Awatar użytkownika
Elia
Mistrz Jedi
Posty: 2638
Rejestracja: 03 lip 2011, 14:29

Re: Nahen

Post autor: Elia »

Podoba mi się styl, w jakim piszesz - lekki i przyjemny, czytelny, nie rozwlekły, treściwy. Widać, że swobodnie wyrażasz myśli. Interpunkcja jest taka sobie, ale nie przeszkadza w odbiorze, a na potrzeby naszej gry absolutnie wystarczy.

Podoba mi się wyważenie tego, jak przedstawiasz nam swojego bohatera. Wiemy o nim mnóstwo, a jednocześnie, o czym już napisał Fenderus, nie narzucasz mu określonych sprawności, zachowań, manieryzmu. Postać jest całkowicie otwarta, do "wypracowania" w toku RP. To bezpieczna opcja - sam będziesz mógł sprawdzić co idzie Ci dobrze, co trochę gorzej, jak najwygodniej Ci grać. Twoja historia jest bardzo spójna, prosta, ale nie naiwna. Pokazuje, że dobrze poruszasz się w części kanonu obejmującej obie filmowe trylogie. Racja, machnąłeś się o 10 lat, ale to wygląda bardziej na nieuwagę niż niewiedzę.

Zresztą, osadzenie w czasie to rzecz, w Twoim przypadku, niezbyt trudna do zmiany. Lwia część tekstu jest w porządku, do poprawki byłby przedostatni akapit. Nie kłuje mnie w oczy obecność kanonicznych postaci i zupełnie nie przeszkadza mi matka-Jedi - masz rację, wrażliwość na Moc to często sprawa dziedziczna, nawet jeśli nie pojawia się co pokolenie i nie w każdym jest rozwijana. To proste rozwiązanie, nieco na skróty, ale przejdzie. Problemem jest odesłanie do Prakseum - nie chcę powtarzać po Fenderusie, który ma tu sporo racji. Sugestia z mojej strony: niech postać zostanie przekazana konkretnemu Jedi, nie placówce. Z tego o wiele łatwiej wybrnąć

Na koniec muszę wspomnieć o wątpliwościach, które podzielam z Fenderusem. Wstępne szkolenie u matki nie byłoby nawet takim złym pomysłem, jednak musisz wiedzieć, że u nas nauka Mocy jest naprawdę rozkładana na czynniki pierwsze. Nic nie dzieje się ot tak (poza rzeczami, które czerpią z podświadomości postaci i, siłą rzeczy, gracze nie mają na nie wpływu). Cały ten wstępny trening nie będzie nic wart, jeśli Ty - i Twoja postać - nie będziecie naprawdę posiadać jakiejś wiedzy w temacie. Za przykład wezmę medytację. Nie wystarczy udawać i napisać <medytuje tak, jak nauczyła go matka>, trzeba naprawdę wiedzieć, jak się za to zabrać. Jeżeli to dla Ciebie nie problem - ja również nie mam z tym problemu. W najgorszym przypadku Twoja postać dowie się, że tak naprawdę nic nie wie.

Wiek postaci to zdecydowanie najmniejszy problem. Choć większość woli tworzyć nastoletnie postacie, jest to raczej upodobanie graczy, nic więcej. Z perspektywy erpera uważam, że postać dwa razy starsza jest ciekawsza, ponieważ wyłamuje się ze schematu.

Oczywiście, jestem za.

PS. Hełmy klasa :D
Obrazek
Nahen
Posty: 7
Rejestracja: 19 lut 2015, 1:06

Re: Nahen

Post autor: Nahen »

Nie wiem na ile powinienem się tu jeszcze udzielać i czy wchodzi w grę modyfikacja/poprawienie tych kilku kwestii.

Co do "wycieczki" z Hanem w kierunku Prakseum... może gdzieś po drodze Han (jak to miewa w zwyczaju) wkręcił się w jakieś kolejne "przypadkowe" wydarzenia które dla Nahena oznaczały przypadkowe wysadzenie gdzieś po drodze na dowolnej pasującej planecie z informacją "idź do miasta/wioski tam jest kilku Jedi którzy na pewno Ci pomogą dotrzeć do Prakseum albo zdecydujesz się zostać z nimi."

Co do nauk "obycia z mocą": przyjmijmy, że nie było specjalnie czasu i w zasadzie ograniczyły się do czegoś w rodzaju fizycznej jej świadomości. Zero umiejętności świadomego jej wykorzystania,
Awatar użytkownika
Siad Avidhal
Były członek
Posty: 1878
Rejestracja: 15 lip 2010, 10:20
Nick gracza: Vinax

Re: Nahen

Post autor: Siad Avidhal »

Nie ma kompletnie żadnego problemu, jeśli chodzi o wiek postaci. Akurat Nowy Zakon Jedi dość elastycznie patrzy na wiek rekrutów... Dla losowego przykładu - Katarn rozpoczął szkolenie w wieku ok. 35 lat. Więc o to się nie musisz ani troszeczkę martwić.

Niewiele mogę dodać prócz własnych wrażeń. Historia nie jest zbytnio skomplikowana, a jednocześnie przy tym nie należy do sztampowych, jałowych i innych jakie tu bywały... Co jest plusem, bo dzięki temu jest po prostu interesująca. Tak naprawdę taka prostota jest właśnie tutaj nowatorska i moim zdaniem oczekiwana. Przerosty formy nad treścią to niestety często większość - stąd to podanie w moich oczach jest zwyczajnie... przyjemniejsze. Interpunkcja czasem upada, czasem wstaje - ale nic takiego, by (jak już zostało wspomniane) mogło przeszkadzać w samej przyszłej rozgrywce.

Jestem za.

Nie musisz się przejmować. Nasze posty to po prostu ocena tego, co *już* stworzyłeś. Regulamin jasno mówi, że po wstawieniu podania nie może zostać poddany edycji. Ale to niczego ostatecznie nie skreśla, uwierz ;) To rzeczy, które po prostu będą obgadane i wyklarowane w późniejszym czasie - po rozpatrzeniu podania, na spokojnie. Powtórzę - nie musisz się niczym w tej kwestii martwić.
Obrazek
Awatar użytkownika
Ashtar Tey
Rycerz Jedi
Posty: 2168
Rejestracja: 08 kwie 2010, 10:47
Nick gracza: Gluppor
Kontakt:

Re: Nahen

Post autor: Ashtar Tey »

Podanie od początku robi dobre wrażenie, w prosty oraz niewymuszony sposób przedstawiając Twoją osobę. Przejścia pomiędzy kolejnymi punktami były dla mnie płynne i naturalne. To samo mogę powiedzieć o samej historii - narracja prowadzona jest w dobry sposób, a poszczególne części łączą się ze sobą w logiczny i spójny sposób. Sama fabuła nie jest może jakąś nadzwyczajnie ciekawa, ale też w tym tkwi jej siła - przedstawiasz dosyć typową jednostkę uformowaną przez takie, a nie inne czasy oraz otoczenie i wychodzi to po prostu autentycznie. Dodatkowego smaczku dodają umiejętnie przemycone informacje świadczące o Twojej wiedzy na temat uniwersum.

Jeśli idzie o minusy, to mogę je określić jednym słowem: język. Zarówno styl, jak i interpunkcja (a właściwie częsty jej brak) rzucają się w oczy i przeszkadzają. O ile to drugie nie jest aż tak istotne w kontekście RP, to pierwsze może przysporzyć nieco problemów - tym bardziej, że najwyraźniej nie masz żadnego doświadczenia w tego typu rozgrywce.

Ogólnie rzecz biorąc jest to solidne podanie i jestem za zobaczeniem Cię na serwerze podczas wprowadzenia.
Awatar użytkownika
Cradum Vanukar
Padawan
Posty: 1276
Rejestracja: 08 kwie 2010, 10:47
Nick gracza: Neil

Re: Nahen

Post autor: Cradum Vanukar »

Moi poprzednicy rozwinęli temat w całkiem wyczerpujący sposób, więc pozwolę sobie jedynie na skromne podsumowanie odczuć po lekturze. Brak znaków interpunkcyjnych znacząco obniżył komfort czytania, lecz poza tym historia została napisana prostym, przystępnym językiem. Wątek matki Jedi nie porywa; przewijał się już wiele razy, choć w tym przypadku rozumiem Twoją motywację do umiejscowienia takiej postaci w historii, stricte powiązaną z okresem tuż po Rozkazie 66. Błędy "czasowe" to - przynajmniej w tym konkretnym przypadku - właściwie żaden problem, gdy korektę można nanieść po ewentualnym zaakceptowaniu podania. Transport do Prakseum przez Hana Solo bardzo mocno nas ogranicza, więc i w tym przypadku sugerowałbym temat przemyśleć - i ewentualnie poprawić.

Bez zbędnego przeciągania, jestem za.
Bart pisze:Nie stawiajcie mi pomników, słuchajcie Mahlera i Sibeliusa, wieczna chwała Mistrz Luki
Awatar użytkownika
Rada Jedi
Posty: 471
Rejestracja: 08 kwie 2010, 10:47

Re: Nahen

Post autor: Rada Jedi »

Podanie otrzymało 5 głosów pozytywnych, przez co ostateczny wynik nie może już zostać zmieniony - aplikacja zaakceptowana.
Kandydat otrzyma dalsze instrukcje poprzez wiadomość prywatną na forum, wraz ze wszystkimi niezbędnymi szczegółami.
Obrazek
Zablokowany