Opinie i komentarze dotyczące misji

Awatar użytkownika
Thang Glauru
Uczeń Jedi
Posty: 1293
Rejestracja: 18 wrz 2015, 13:09

Re: Opinie i komentarze dotyczące misji

Post autor: Thang Glauru »

Kontakt

Misja generalnie mi się podobała. Zastosowany zwrot akcji mnie zaskoczył, ale mimo tego jej struktura generalnie była bardzo intuicyjna. Pod względem poziomu trudności była doskonale zbalansowana - mieliśmy kontakt z niebezpiecznymi najemnikami, konfrontacja toczyła się o potencjalnie dużą stawkę, ale startowaliśmy wybitnie z pozycji siły, mając podanych najemników Zespołu Bis na talerzu. Podejść do sytuacji było kilka, mapa wybrana była znakomicie, bo dawała pole do kilku różnych rozwiązań problemu ze względu na swoją geometrię, co w sumie widać było w początkowym rozważaniu Edgara i Arelle jak nawet zacząć podchodzić do sytuacji. Nawet kiedy sprawy się posypały, nadal istniały rozwiązania problemu. Definitywnie nie była to misja wymagająca wybitnych zdolności szermierczych czy intelektualnych do rozwiązania, szczególnie przez naszą dwójkę. Mimo tego poziomu trudności nadal oferowała ona pewne wyzwanie, pewne pole do wykonania własnej pracy oraz do potknięć.

Tak naprawdę jedyna wada tej misji, to że taki scenariusz w sumie poszedł na marne, bo do właściwej konfrontacji w sumie nie doszło, po pochwyceniu Arelle miało tak naprawdę miejsce bezmyślne miotanie Edgara i tyle. Ale to wyłącznie kwestia uczestnika, stąd GMowi i pomocnikom nie mam nic do zarzucenia.

Początkowy etap, mimo ostatecznego braku bezpośredniego wpływu na tok wydarzeń był fajnie skonstruowany i rozegrany. Opisy jak zawsze były wpływające na wyobraźnie i doskonale odczuwałem i widziałem zimny klimat w jakim podróżowali Edgar i Arelle. Stosunek policji do Jedi był w pełni wiarygodny. Bohaterowie bohaterami, ale nikt raczej nie chce by nawet najprostsze jego zadania wymagały czyjejś asysty. Sami dawni uczestnicy imprezy jak i ich zachowania również nie zostawiały nic do życzenia.

Później klimat złomowiska i poszczególne postaci bardzo mi się podobały. Z totalnym odrealnieniem tamtych wyrzutków łatwo było zrozumieć, czemu takie miejsce byłoby wybrane na miejsce spotkań najemników. Oni sami słownictwem i zachowaniem wyraźnie odstawali i nie było zbyt wiele przestrzeni na pomylenie ich z randomami. Ich profesjonalizm i wyrachowanie były w pełni wiarygodne. Nie byli odrealnieni w swym profesjonalizmie ani przesadni, była to po prostu solidna i efektywna grupa najemników, ale bez specjalnych udziwnień. Nie zostawili po sobie śladów i natychmiast wykorzystali daną sobie okazję w postaci pochwycenia Arelle, ale jednak zostali złapani w efektywną i trudną do wydostania się pułapkę. Sam pan Manon Kharad również był fajnie zagrany i szkoda, że opuszcza nas mając nad sobą miecz Damoklesa, jak to dość wyraźnie podkreślono w podsumowaniu. Jak zawsze tak naprawdę trudno mi mówić o postaciach inaczej, niż pozytywnie.
Obrazek
Awatar użytkownika
Siad Avidhal
Były członek
Posty: 1878
Rejestracja: 15 lip 2010, 10:20
Nick gracza: Vinax

Re: Opinie i komentarze dotyczące misji

Post autor: Siad Avidhal »

Misja była ekstra. Mi przez pryzmat pomocnika grało się świetnie. Przedstawienie lokalnego świata przez Barta nie pozostawiło żadnej wątpliwości co mamy grać - uczestnicy dopełnili to moim zdaniem bardzo dobrze. Mówienie szerzej o jakości gospodarczego budowania Hakassi i sytuacji politycznej zbytnio nie ma sensu, tak jak nie ma sensu mówić że szczupak to jest król rzek. No to sie rozumie samo przez się. Takie szeregi polityczno-gospodarczych "smaczków" nawet jeśli ostatecznie nie będą uwzględnione jakoś mocniej w grze, to jednak pozwalają świetnie wczuć się w lokalsów z perspektywy pomocnika.

Sam plot-twist z nagłą zmianą generalnie... koncepcji zadania był super przemyślany i niewątpliwie mógł zaskoczyć - sam byłbym zaskoczony. Fajne jest to, że jak się dzieją jakieś deale to realizowane są w taki sposób, żeby faktycznie miało to ręce i nogi xD Najciemniej pod latarnią. Wbrew pozorom pośród ludzi (w tym wypadku zwierząt ze squotu) to jest zwykle dużo lepsza opcja, niż na odludziu. Szczerze, to praktycznie nigdy przenigdy w półświatku nieznane do końca sobie osoby, stanowiące potencjalną konkurencję za żadne skarby nie spotkają się dla bezpieczeństwa na odludziu nawet jeśli ma się to wiązać z policyjną obławą. To jest środowisko, które jest naturalnym wrogiem samo sobie i pójście do pierdla to jest wręcz ostra taryfa ulgowa. Na odludziu, to można się spotkać z zajebistymi przyjaciółmi, których jesteśmy pewni jak rodziny. Sami uczestnicy do zakończenia się pierwszej mapy grali świetnie i dobrze kobinowali nawet jeśli trochę przesadnie na swój sposób... To jednak w pełni logicznie. Aż dziw bierze co wydarzyło się na drugiej mapie przy spotkaniu osób, które nie pozostawiają po sobie śladów i natychmiast wykorzystali daną sobie okazję w postaci pochwycenia Arelle. No ewidentnie uczestnicy niestety efektywnie złapali się w trudną do wydostania się pułapkę.

Ja bawiłem się dobrze. Ciekaw jestem dalszych losów tych postaci - o ile kiedykolwiek u nich usłyszymy. Cóż... Mowa tu zarówno o Generale Salami jak i Arelle ;_;
Obrazek
Awatar użytkownika
Elia
Mistrz Jedi
Posty: 2638
Rejestracja: 03 lip 2011, 14:29

Re: Opinie i komentarze dotyczące misji

Post autor: Elia »

Cesarz

Na wczorajszej misji bawiłam się bardzo dobrze. Klimat Koros Major zbudowany świetnie, na każdym etapie - od pokazania samej planety i jej charakteru, przez rozmowy z mieszkańcami, Sojuszem, a na cesarzu i jego doradcy skończywszy. Naprawdę było czuć klimat, atmosferę niewyobrażalnie wielkiej metropolii, miast na miastach, na miastach, z morzem przetaczających się statków i śmigaczy w ruchu powietrznym. Pomocników było tylko trzech, ale miałam wrażenie, że wszystko jest żywe, dynamiczne, zawsze było z kim pogadać, mnóstwo rozmów odbyło się offscreenowo i naprawdę dobrze się bawiłam mimo tego, że postacie w interakcji nawet nie były na mapie. Sama audiencja zrobiła wrażenie, dokładnie tego się spodziewałam po cesarzu-imperatorze i jego doradcy. Atmosfera cichego starcia sił też była wyczuwalna, ale bardzo subtelna, pamiętam moment, w którym moja postać pomyślała "oho, grubo" - ale oczywiście nie mogła nic dać po sobie znać, bo polityczna gra między monarchą a Gildią była bardzo nieoficjalna.

Mapy dobrane były świetnie - nie znałam żadnej z nich, naprawdę było czuć, że to nowe miejsce, nowa planeta.

Muzyka zwracała uwagę, wybranie muzyki klasycznej do sali tronowej było strzałem w dziesiątkę, muzyka filmowa nie dałaby rady zbudować klimatu aż tak dobrze - bo było czuć i majestat, pompę, i konserwatywność, co bardzo mi zgrywało z historią systemu i rolą cesarza.

To był bardzo miły piątkowy wieczór, dziękuję wszystkim, którzy brali w tym udział!

PS Model cesarza był boski :D
Obrazek
Awatar użytkownika
Thang Glauru
Uczeń Jedi
Posty: 1293
Rejestracja: 18 wrz 2015, 13:09

Re: Opinie i komentarze dotyczące misji

Post autor: Thang Glauru »

Cesarz

Misja była fajna. Stanowiła element fabularny bardzo zbliżony do Kalist. Mamy drobną odskocznię od dotychczasowych wątków, tym razem idąc w stronę polityki na wysokim szczeblu i ukazania życia w tętniącej życiem, względnie - a przynajmniej pozornie - nieuszkodzonej metropolii. Scenariusz krótki, zwięzły, ale doskonale ukazujący różne strony rzeczywistości na Koros, każda w pewnym stopniu kontrastująca z innymi.

W porcie mieliśmy pokaz ciasnego upakowania wysokiego uporządkowania życia Koros, gdzie wszyscy pędzą by wykonać kolejne obowiązki. Sposób przydzielania miejsca parkingowego był tutaj świetną metaforą całości. Później w placówce Sojuszu mieliśmy podkreślenie specyficznej relacji Koros z Sojuszem - lojalnej i ciasnej w skali makro, ale na poziomie samego systemu i wewnątrz niego nieistniejącą. Na arenie międzyplanetarnej Koros stanowi integralną część Sojuszu, ale w samym Koros Sojuszu de facto nie ma. I finalnie scena w sali tronowej pokazała część sterującej systemem polityki, jak i splendor i wagę pozycji korosjańskiego cesarza.

Muzykę również pochwalę, ale na tym etapie dobór muzyki tak jak i sam performance gracza, pomocników i GMa jest czymś trudnym do chwalenia bez wpadania w powtarzalność. Jak zawsze poziom mamy topowy, mogę tylko liczyć, że jeżeli dojdzie do pobytu na Koros Major, to będzie to fajna odskocznia by wsiąknąć trochę skrajnie innym klimatem od prawie wszystkich dotychczasowych siedzib Jedi.
Obrazek
Awatar użytkownika
Magnus Valador
Były członek
Posty: 556
Rejestracja: 11 kwie 2017, 20:26
Nick gracza: Zayne

Re: Opinie i komentarze dotyczące misji

Post autor: Magnus Valador »

(To uczucie, gdy na niezbyt ciekawym wykładzie udaje ci się napisać komentarz do misji)

Komentarz do misji Diamentowe psy

Mój pierwszy komentarz dotyczący misji, chociaż byłem pomocnikiem już na wielu. W przyszłości mam nadzieję częściej dawać tego typu komentarze, po prostu zazwyczaj ciężej mi się tego typu „recenzje” pisze gdy jestem pomocnikiem, ze względu na fakt, że z wiadomych powodów jako pomocnicy poznajemy jej przebieg przez co nie mam takich samych odczuć jak zaskakiwany uczestnik. To właściwie może być też dobra rzecz, jako odmienny punkt widzenia, toteż w przyszłości odważę się też napisać komentarz jako pomocnik ;D.

Wracając jednak do tematu przewodniego, czyli tego jak się bawiłem pierwszy raz jako uczestnik misji w Szlakiem Jedi. Wspominałem już na serwerze, że była to najlepsza misja w jakiej miałem przyjemność brać udział, co może brzmieć nieco śmiesznie ze względu na fakt, że to dopiero pierwszy przypadek. Pierwszy raz w SJ to się zgadza, ale nie pierwszy raz ogółem. Mogę więc w pełnej szczerości stwierdzić, że zaserwowane mi zadanie było najlepszą misją w jakiej miałem przyjemność być uczestnikiem na tle pozostałych organizacji rp w których byłem członkiem. Dodałbym nawet, że o milę lepszą, co też chciałbym uzasadnić w kolejnych częściach komentarza, który podzieliłem na segmenty, które odpowiadają najważniejszym członom misji, decydujących o jej sile lub słabości w moim odczuciu. Kolejność całkowicie losowa.

Muzyka:

Muzyka mmmmm… Znajdowała się na absolutnie najwyższym poziomie, idealnie dobrana przez GM’a. Mogę być akurat w tym segmencie całkowicie nieobiektywny, ponieważ spora część utworów na misji została wzięta z gry Elder Scrolls Online, której jestem ogromnym fanem, toteż musicie mi wybaczyć. Utwory bardzo dobrze korelowały z narracją misji, ponieważ zostały dobrane z podobnym zamysłem. Oto stąpam przez ziemię Tamriel szarganą wojną Trzech Sztandarów, tudzież troskami poszczególnych ludów próbujących odnaleźć się w tej niebezpiecznej rzeczywistości. Gdzie nóż zabójcy czyha w każdym zakamarku, a miecz żołnierza rzadko trafia do pochwy.
A nie, zaraz… Stąpam przez ulice Drand, niespokojnego miasta szarganego wojną gangów, organizacji przestępczych i niepokojami społecznymi i rasowymi. Gdzie łatwiej jest dostać kosę w żebra w ciemnym zaułku, niż znaleźć pracę, a konstablowie mają pełne ręce roboty, by odciągnąć metropolię ze skraju przepaści. Takie obrazy zrodziły się w mej głowie i co za tym idzie o wiele łatwiej mi było wsiąknąć w świat przedstawiony na misji, gdy w mym uchu pogrywał dopasowany do klimatu soundtrack. Także raz jeszcze – dobra robota <3.

I’M BIASED AND I DON’T CARE!

Mapy i modele:

Mapy z całą pewnością zostały bardzo dobrze dobrane. Nie jestem tylko całkowicie pewien, czy niektóre mapy były autorskie czy też nie, bo przyznam, że niektóre (jak bespiny) kojarzyłem, a z kolei kanały, czy też komisariat były mi zupełnie obce na pierwszy rzut oka. Spełniły swoją rolę i jak najbardziej wpisały się w klimat misji. To co moim zdaniem szczególnie należy pochwalić to ozdobienia i obiekty, które pojawiły się na misji. Szczególnie „Plac Jedności” został świetnie ozdobiony i chociaż byłem tam tylko chwilę, to nie mogłem się przestać spoglądać na teren z górnej kładki. Obiekty nadały mówiąc wprost ten potrzebny klimat ubogiego rynku. Z całą pewnością na plus.
To samo tyczy się kwestii związanych z modelami postaci, już nauczony doświadczeniem na pozostałych misjach wiem, że Szlakiem ma zawsze kwestie modeli przygotowane na tip-top. Umundurowanie konstablów, obdarciuchy z gangów, wygłodniali cywile – wszystko wyglądało w jak najlepszym porządku, wedle znanych mi standardów. Chyba Podinspektor był nieco zmieniony z twarzy, aby przypominać „Mózga” z briefingu? Z całą pewnością to wywołało u mnie uśmiech jeszcze przed misją.

Fabuła misji:

Absolutny gwóźdź programu i coś co będę miło wspominać na zawsze, jako mój test na Padawana. Fabularnie misja była o tyle super, że był to wątek dla Zayne’a który trwał pewien czas i przez to zbudował HYPE. Misja jeszcze o tyle mega ciekawa z punktu widzenia mojej postaci, że to coś czego nigdy wcześniej nie robiła. Sure – Zayne żył w kłamstwie i manipulacji przez co nauczył się z nich korzystać, ale to był pierwszy raz kiedy mógł przetestować swoje zdolności charyzmy na taką skale.

W sumie tutaj też pojawi się moje pierwsze „ALE” choć to chyba nie tyle błąd ze strony GM’a co moja dezorientacja, albo wzajemne niezrozumienie. W toku wątku wydawało mi się, że klatooiński komendant będzie niejako złodupcem – świadomie, lub też nieświadomie. Zayne w domyśle kitrał się przed komendą główną Drand, bo sądził, że jak komendant się dowie o jego uczestnictwie w sprawie to wszystko będzie torpedować, by swoich dobrych ziomeczków z Barada chronić przed kratami. Stąd dezorientacja na samym początku rozmowy, gdzie rżnąłem głupa przed pierwszym konstablem, a potem okazało się komendant normalnie zbija pionę z podinspektorem i wszyscy o Zaynie już wiedzą. Kłóciło się to w mojej głowie z obrazem komendanta, który wiąże dłonie swoim ludziom przed wykonywaniem obowiązków i walką z gangiem. Jak wspomniałem tego bym nie traktował jako błąd, co po prostu nieporozumienie na linii GM – uczestnik, albo złą interpretację z mej strony.

Potem wszystko już było idealne :D! Tu oprócz GMa/ów chcę pochwalić pomocników, którzy jak zawsze odwalili kawał dobrej roboty. Serio, za każdym razem zadziwia mnie jak bardzo pomocnicy są zaangażowani i zdyscyplinowani w SJ. Na yobinie coś niespotykanego przez całą mą karierę. Nie mówiąc już o ilości samych pomocników których było 7-8, liczby o których też mogłem niegdyś pomarzyć jako GM, to sprawiało, że każda mapa była niesamowicie żywa. Wszystkie postacie zostały świetnie przedstawione, pomocnicy widać, że wczuli się na maxa. Z mojej strony wielkie brawa i ukłony.

Postać Mus… Tamira Neroda była bardzo charyzmatyczna i przypadła mi do gustu. Jestem ciekaw czy pojawi się jeszcze w przyszłości, czy raczej został przewidziany na jeden wątek. Zapewne gdyby w przyszłości Jedi znów wylądowali w Drand w sprawach kryminalnych to jeszcze go ujrzymy na co bardzo liczę. Wątek walki pomiędzy grupą ludzkich ekstremistów a gangiem Barada został przedstawiony bez pudła. Czuć było tą namacalną wrogość, czy właściwie zakorzenioną w duchu nienawiść wynikającą z niesprawiedliwości społecznych mających miejsce w Drand. Też sam przebieg wątku był dla mnie dość niespodziewany. Mimowolnie dla zabawy przewidywałem w głowie kolejne wydarzenia samej misji, ale bezskutecznie. Infiltracja gangu, ale okazuje się, że nie gangu Barada tylko ekstremistów! Woah, no dobra! Przesłuchanie na spacerniaku udając więźnia, czy wyciąganie informacji ze schwytanego Klatooinianina były równie zaskakujące, a jednocześnie cały czas miałem taki „niepokój w sercu”, jakby mi ktoś przyłożył nóż do gardła i jeżeli tylko popełnię błąd to będzie po mnie. I CHYBA WŁAŚNIE O TO CHODZIŁO NIE :D?! Całość wątku skojarzyła mi się też z bardzo dobrym filmem
Nim przejdę do finału, to poruszę jeszcze wątek, który był chyba moją ulubioną częścią misji i zaraz wyjaśnię czemu. Chodzi mi oczywiście o młodego chłopaka Ronaka, którego Zayne mógł uratować na prośbę jednego z funkcjonariuszy z bloku więziennego. Czemu uważam, że to był najlepszy aspekt? Bo raz – świetnie został wpleciony w główną fabułę, jak również sama postać została idealnie odegrana przez pomocnika + sam model tego rudzielca z Fallen Order wpasował się w klimat ukazania naiwności chłopaka. Na żadnym etapie nie czułem się oderwany od głównej fabuły przez obecność Ronaka, właściwie tylko tym bardziej się z nią związałem dzięki niemu.
Dwa – było to coś kompletnie dodatkowego i nie mającego wpływu na całokształt głównej fabuły, czyli z definicji side quest jak się patrzy. To jednocześnie udowadnia, że sam GM miał super zabawę przy wymyślaniu własnego wątku, przez tchnięcie w niego swego twórczego ducha. GM nie zorganizował tego wątku mechanicznie, czy też taśmowo. Czuć było atmosferę i fragment duszy samego twórcy w całokształcie misji. Sprawia mi radość fakt, że podobne spostrzeżenie wpasowuje się w każdą misję na której pomagałem, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że Szlakiem Jedi to fenomen.
I trzy – wątek sprawia, że zaczynam myśleć na zasadzie „co by było gdyby”. Co by było gdybym zignorował chłopaka? Czy również jego ciało zostałoby wliczone w straty w magazynie, a jeden z funkcjonariuszy w Drand (wuj chłopaka) straciłby zaufanie do Jedi na zawsze? Czy (cytując klasyka) apatia oznaczałaby śmierć? Wiadomo, że to tylko fikcja, ale cieszę się, że GM postanowił zaimplementować ten wątek, ponieważ na moment wydało mi się, że czyjeś życie faktycznie znalazło się w mych rękach (vel Zayne’a). Gdyby miałby mnie ktoś zapytać, to uważam, że o to właśnie cholera chodzi w tym hobby, które nazywamy RP.

Konfrontacja w magazynie była ponownie bardzo satysfakcjonująca. Widziałem, że mam mnogość opcji na rozwiązanie konfliktu i jednocześnie znów czułem (jak przez cały wątek), że GM nie oczekuje, że zrobię rzecz numer jeden, a potem numer dwa, tylko sprawdza na co ja sam wpadnę. Zachowanie pomocników ponownie na plus. Odczuwałem, że nie mam do czynienia z jakimiś botami, tylko żywymi istotami, które w zgodzie ze swą inteligencją Klatooinian mają takie, a nie inne taktyki, jak również cenią swoje życie i są w stanie dostrzec kiedy nie mają szans (ucieczka ostatniego zbira z magazynu). W sumie mógłbym tutaj mieć jedno zażalenie, że chyba został mi policzony o jeden trup za dużo, bo jednemu typowi, którego pokroiłem odpadła noga, a poszedł opis, że mu brzuch rozprułem ;_;. Chyba tak to u nas działa, że ta część, która zostaje odcięta in game, to miejsce które doznaje in rp obrażeń, prawda? Jak się mylę to proszę o sprostowanie na steam. Nie jest to broń Mocy żaden wielki problem, Zayne na pewno mocno to przeżyje psychicznie nieważnie, czy dwa, czy trzy trupy, tylko miałem lekki zonk po opisach GMa, że może jednak nie do końca rozumiem system obrażeń w naszym rp?

Nie mogę się doczekać podsumowania misji od strony fabularnej, przez to że tak się w nią zaangażowałem i że stała na tak wysokim poziomie. Raz jeszcze z mojej strony słowa gratulacji i respektu wobec Ashtara i Edgara, jak również każdego pozostałego pomocnika. Chylę czoła, bawiłem się wspaniale.

PS. fajny foreshadowing w nazwie misji

Misję oceniam jako: wystraszonego na śmierć Ronaka, przez ilość wyłamanych ze stawu klatooiniańskich barków.
Obrazek
Awatar użytkownika
Thang Glauru
Uczeń Jedi
Posty: 1293
Rejestracja: 18 wrz 2015, 13:09

Re: Opinie i komentarze dotyczące misji

Post autor: Thang Glauru »

Diamentowe psy

To była świetna misja. Jedna z fajniejszych na padawana. Miała ciekawy scenariusz, który zdołał pokryć ogromną ilość treści różnego sortu. Od szczegółowej analizy poszczególnych elementów fabuły się wstrzymam ze względu na współautorstwo części z nich. Widzieliśmy komendę Drand, mieliśmy grupkę patorasistów, którzy byli co prawda przerysowani momentami, ale nie było u nich pójścia w propagandę, ot pokazaliśmy grupę patusów, którzy tak wyszło mieli patoprawicowe i rasowo tożsamościowe poglądy. I wyszli w tym super, to była świetna grupa dla Zayna do zinfiltrowania.

Podobało mi się ukazanie Klatooińskiej dzielnicy, podbudowującej atmosferę przed konfrontacją z klatooińskimi gangsterami. Sama walka była dobrze skonstruowana. Klatooinianie mieli przewagę liczebną i ognia, ale w praktyce musieli współpracować, by dać radę Jedi - jak powinno być. Od strony GMingowej muszę też pochwalić Ashtara za świetne wykorzystanie elementów wspólnie przez nas napisanych - na niektóre zastosowania nie wpadłem, praktycznie cały scenariusz to jego dzieło i nie można rozpatrywać tej misji jako współpracy 50-50.

Pochwała należy się również uczestnikowi. Jak na pierwszą misję Zayne poradził sobie świetnie. Po specyficznym początku dopasował bez problemu się do trwających wydarzeń. Bardzo dobrze odgrywał rolę patologicznego psychola, a przy tym wiele z tego było fałszywe i robione na pokaz. Dzięki temu ukazał się jako totalnie wiarygodny psychol, bez rzeczywistego zranienia pojmanego Klatooinianina. Później fajnie manewrował między odgrywaniem roli, a spełnieniem swoich przyrzeczeń. Ostatecznie wyszło to naprawdę dobrze, było prawdziwą przyjemnością obserwować jak sobie radzi podczas tej misji.
Obrazek
Awatar użytkownika
Alora Valo
Rycerz Jedi
Posty: 941
Rejestracja: 23 gru 2016, 17:21
Nick gracza: Oem

Re: Opinie i komentarze dotyczące misji

Post autor: Alora Valo »

Zniszczone światy

Gdzie by tu zacząć, to ja nawet nie wiem. Na pewno pierwszym sukcesem tutaj było to, że zostałem pięknie zmanipulowany i łykałem to jak naiwny bąbelek - nie mając pojęcia, a wręcz otwarcie negując prawdopodobieństwo tego, że ta misja okazać się miała Próbą XD. Otworzyły mi się oczy dopiero, gdy dotarły do mnie pierwsze, subtelne znaki pod koniec piątkowej części misji. Pięknie rozegrane, prawdziwe, pozytywne zaskoczenie.

Wojaki i sytuacja na Corusant rozegrana - jak można było się spodziewać - pierwszorzędnie :D. Wszędzie aż biło klimatem pośpiechu, przepracowania, tragedii, która to spotkała ten świat. Starań tych, którzy w pocie czoła próbowali go odbudować.

Dalej... bardzo lekki wstęp. Mała, prawie zapomniana na tle reszty sytuacja, w której to komuś udało się przetrwać w chorym świecie. Bardzo fajnie wstawione, świetnie rozegrane przez uczestników. Nic dziwnego, że po tylu latach i tylu przejściach "zalęgły" się tam wszelakie odchylenia psychiczne. Wyszło bardzo naturalnie, nietypowo. Niewinny start 10/10 XD.

Dalej, stanie pod drzwiami 2,5h. Przepraszam za to pomocników, ale mi grało się super ostrożność i sprawdzanie różnych rzeczy w drodze do nieznanego dziwu :D.

Cała koncepcja tego, co nastało dalej to po prostu majstersztyk. Z początku ciężki do pojęcia, z przeplatanymi się myślami co do tego, co potencjalnie to wywołuje, jakie są możliwości. Wprawiało aż mózg w parowanie. Cała była idea super mistyczna, turbo do kwadratu intrygująca, aż chciałoby się więcej. Całość tego, co to otaczała, tajemnicza organizacja, motyw widzących. Bawiłem się po prostu super, aż chciało się to poznawać, to wchłaniać. Rzucony jedynie kawałek całości, który pozwala tylko podstawowo pojąć całość tej zagmatwanej dziwności. Byłem, dalej jestem pod niesamowitym wrażeniem. Motyw niesamowicie pasujący mi do postaci, z dodanym w tym celem, który wraca do twardych faktów z przeszłości. Rzeczy, które pozostawiły podczas czteroletniej przygody bez wątpienia po sobie ślad. Szukanie w tym akceptacji, odkupienia. Całość koncepcji wizji przyszłości, które jak dotąd zostały tylko lekko liźnięte, ukazujący potencjalne problemy, sprzeczności związane z wiarą w tego nieuchronność. Po prostu pięknie wymyślone, przemyślane, zbudowane i wplecione w to, co się wydarzyło. Każda sekunda zgłębiania tego była przyjemnością. Chylę czoła aż po ziemię :D.

Postać Widzącej była świetna. Był to postać prawdziwie tajemnicza, ale z jasnym i przejrzystym celem, któremu bez wątpienia poświęciła całą siebie. Świetnie grana, pokazująca dobrze konserwatywność i "trendy", które mogły nią, dawniej, czy wciąż Zakonem kierować. Zwłaszcza imo z perfekcyjnie dobraną, legitną reakcją w momencie chwilowego odwrócenia ról. Czuć tu było coś tak... prawdziwego, realnego. Podobało się dla mnie niesmowicie.

Kolejna gwiazda to Azronger. Był Azrongerem, ale jeszcze bardziej dobitnie, bezpośrednio, bez zahamowań. Dokonał wspaniałego zaorania, które mogło wydawać się lekko przekolorowane, ale jednak to wszystko nie było realne. Odstępy od normy, większe skupienie się na danych, pojedynczych, personalnych aspektach wręcz pięknie pasowało tu do całej koncepcji, w której to wizje się pojawiały.

Edgar i Arelle, też bardzo mi się podobali. Też lekko przekolorowani. Może brzmi to nie wiem - negatywnie, ale ja tak tego nie odbieram. Wizjo-Arelle była psychopatką, zaś wizjo-Edgar bardzo fajnie, w lekko odrealniony sposób wyróżniał się skupieniem na moralizowaniu w bardzo legitny sposób. Świetnie wyszły te postaci na tle swoich rzeczywistych odpowiedników :D.

Normików z magazynu połączę w jedno. Byli po prosu super, prawdziwi, mrrau oślinione dyski XD. Świetna robota pomocników.

Całośc była naprawdę niesamowitą przygodą z całym wachlarzem emocji jej towarzyszącym w różnych momentach. Zwieńczona dość specyficznym pasowaniem, które było no... inne XD. Każdy pewnie spodziewałby się podniosłych ceremonii, które już znamy. Tu czuć było odmienność, wręcz odklepanie przez zajętych Mistrzów, którzy w pewnych momentach wręcz czytali z kartki. Pewnie wielu mogłoby spojrzeć na to negatywnie, ale mi tam bardzo się podobało. Pokazuje to rozróżnienie między oddzielnie działającymi grupami. Dystansem między terenem ich działań. Tak samo jak Alora ich nie znała, czy nawet ledwo słyszała o którymkolwiek z nich, tak i oni wiedzieli o niej tyle, co przeczytali chwilę temu z podesłanych im raportów. We wszystkim przebijał się też tragizm całej sytuacji w galaktyce, pośpiech, brak czasu. Kuriozalność i odrealnienie całej sytuacji podkreśliła idealnie jedna z wymienionych prób, która od samego początku, przedstawionego również w wizjo-wspomnieniach przeszłości była wręcz przeciwieństwem którejkolwiek z cnót Jedi, oraz mocny akcent (mój ulubiony wręcz! XD), komentarz widzącej zwiastujący, że to jeszcze nie koniec ich/jej wątku, który tu również wręcz prosił się o przytaknięcie głową, nawet jeśli w domyśle adresatem pogardy był ktoś inny. Był to po prostu majstersztyk na bardzo wielu poziomach. Było zdecydowanie odmienne od tego, co ktoś mógłby sobie wyobrażać, ale pasowało 12/10, zwłaszcza przy dość ciężkim mentalnie stanie odbiorcy zaszczytu. Całość otulona morałem "jak cię piszą, tak cię widzą".

Kończąc - muzyka. Niestety nie jestem w stanie tak pięknie i barwnie opisać tu jakości, wskazać danych utworów, jak to potrafią inni. Mogę i chcę jedynie powiedzieć, że zgrywało się to wspaniale. Budowało niesamowity klimat.

Wspomnę jeszcze o nowej mapie, którą specjalnie na tą okazję przygotował Kal. Była idealna. Czegoś takiego jeszcze nie mieliśmy, do sytuacji pasowała jak miecz świetlny JP do głowy Alory. Epickie dopełnienie i wielki konstruktor klimatu sytuacji, w której odbywała się znaczna część przygody. Piękne!

Gratuluję i dziękuję bardzo Siadowi. Kawał naprawdę fenomenalnej roboty! Moja ulubiona przygoda na Szlakach, na równi z Alpheridies. Ciężko byłoby wybrać mi między nimi. Obie dotykały w sposób bardzo personalny czegoś, co związane było bezpośrednio z moją postacią, ale w całkowicie innych sferach. Dotykały jej z całkowicie innego kąta. Jakość, ilość wciągającej fabuły wylewała się litrami. Bardzo się cieszę, że miałem okazję brać udział w czymś tak... super. XD Dziękuję za czas i pewnie wiele godzin przygotowań całości tej pięknej układanki.

Całość aż prosi się o jeszcze jedno. CHCIAŁOBY SIĘ WIĘCEJ XD.
Obrazek
Awatar użytkownika
Halseth Letvaine
Padawan
Posty: 81
Rejestracja: 02 lut 2020, 18:54

Re: Opinie i komentarze dotyczące misji

Post autor: Halseth Letvaine »

Hagiografia

Kurczę, może zacznę od tego, że jakoś nie jestem szczególnie obyty w wypowiadaniu się na poważnie i nie za bardzo umiem analizować tego typu rzeczy, wiele mam w głowie, ale przekładanie tego na papier to niezbyt moja rzecz, więc może wyjść mi to troszeczkę niepoukładanie :d

Już na początku uderzyła mnie jedna rzecz, tak się składa że jakoś 2 miesiące temu nawijałem z Fellem, który mówił, że na wielu misjach leci muzyka klasyczna pod dobrane konkretnie rzeczy. Mówiłem, że dla mnie to brzmi słabo, nie pasuje i w ogóle kicz i nie pod klimat, on mi na to że cóż, kiedyś na pewno sam zobaczę że Bart to dobiera perfekcyjnie. No i dokładnie tak powiem, wow, cała ta narracja stanu Hakassi, z tą muzyką w tle, kurczę, czuć było w tym coś takiego głębszego, taki obraz pewnej natury tego miejsca stojącego za całą tą narracją, to naprawdę nieźle mnie wprawiło w klimat.

Gdy tylko trafiło mi się spotkanie z tymi gangusami, to adrenalinka już weszła na całego i emocje kompletnie mnie wciągnęły i zjadły. Cóż, świetne postacie, taka prawdziwa patologia, jako człowiek który spędził całe życie w patoli wiem coś o tym xD :D patola odbita na podstawach myślenia, działania społecznego, zerowych horyzontów społecznych, słownictwa, takie prawdziwe bycie patologią, zakorzenione w głowach, niesamowicie klimatyczne i takie prawdziwe to wszystko było. Czułem potworną presję, czułem, że obcuję z prawdziwą patologią. Również lista wszystkich możliwych elementów i tego jak mogą się potoczyć... No nie da się tego wymienić, sama kwestia tych żetonów z nadajnikiem, można było zabrać się za to od kilkunastu stron, zrobić mnóstwo założeń. Ta otwartość fabularna, zero ścieżek A B i C, to coś co naprawdę tutaj uwielbiam i tutaj to czułem niesamowicie, żadnych schematów, wszystko w moich rękach zależne od dialogu i idące sobie takim "wszystko płynie". Świetna muzyka, świetne dialogi, mocna narracja. Nawet sam ten element z krabikiem, kurczę, normalnie po prostu widzisz patusa znęcającego się nad zwierzakiem, ale na Szlakach nawet te krabiki mają złożoną historię, całą metafizykę, od razu trzeba myśleć o sprawie Aurożercy i wszystkim co się z tym wiąże, to jest niesamowite i to normalnie tutaj kocham xD :D

Cały czas niesamowite napięcie, czułem grozę ogromną, nigdzie nie czułem, żeby cokolwiek mną kierowało, miałem co prawda jasny cel, ale miałem wyznaczony tylko ten "endgoal", a wszystko inne w moich rękach, nawet kwestia głupiego wejścia do budynku to było coś do przeanalizowania i przemyślenia. Ciągle zagrożenie, niesamowita brutalność i patologia, ale bez przesady, bez jakiegoś bezmózgowia, wszystkie postacie z mózgami (no poza tym jednym takim xD), każda z celem, każda próbująca przeżyć, zemścić się. Przez cały ten czas świetna narracja, super muzyka, zarąbiście odgrywana każda z postaci, nawet sekundy nie szło przesiedzieć bez planowania, kombinowania. Czuć było, że to nie moje fanaberie, tylko z każdej strony biło we mnie, jak bardzo to wszystko jest prawdziwym zagrożeniem i jak bardzo każdy element może zaważyć, a każdy jest w moich rękach. Mózg mi po grze wybucha normalnie i to tak pozytywnie, że nigdy przy żadnej zabawie przed PC się tak nie czułem. Ogromnie dziękuję za zorganizowanie mi tej niesamowitej przygody :)
Awatar użytkownika
Thang Glauru
Uczeń Jedi
Posty: 1293
Rejestracja: 18 wrz 2015, 13:09

Re: Opinie i komentarze dotyczące misji

Post autor: Thang Glauru »

Hagiografia

Misja wyszła naprawdę fajnie. To był świetnie dostosowany scenariusz pod samego gracza i okoliczności. Była tutaj naprawdę duża ilość swobody, stosunkowo drobna ilość map i rozgrywki była prawdziwie przepchana okazjami do kreatywnego działania. I praktycznie każdą gracz wykorzystał :D

To naprawdę jedna z najlepszych misji pod względem pokazu inicjatywy ze strony gracza. Alaeta jak zwykle zrobił absolutny łomot, pokazując otwartość umysłu, dokładność, uwagę i pomysłowość na naprawdę wysokim poziomie. Wszystko na podstawie zaledwie raportów, nie biorąc w większości powiązanych wydarzeń udziału. Obserwowanie jak dobry gracz łączy kropki i idealnie pokonuje kolejne przeszkody jest naprawdę świetnym doświadczeniem.

GMing również był świetny, jak zwykle dostaliśmy świetny przekrój aspektu społeczeństwa Hakassi. Konstrukcja gangu mi się bardzo podobała. Ich wewnętrzna dynamika, ich pochodzenie, postępowanie i myślenie - wszystko było logiczne, pasujące do okoliczności i ciekawe. Grupka totalnych patusów, nizin społecznych, ale jak zawsze wiarygodnych i nieprzerysowanych. Nawet samo zachowanie związane z mieczem świetlnym... to było dokładnie takie podejście do spraw mistycznych i magicznych, jakiego można oczekiwać po tego typu grupie. Znowu bez przerysowania, bez dziwactw.... ot bardzo ograniczona myślowo próba radzenia sobie z czymś nie z ich świata. Do tego podoba mi się od strony organizacji, że nadal pewne rzeczy są nieznane, dzięki czemu przy ewentualnej kontynuacji, nadal większość uczestników może być bez żadnego kłopotu uczestnikiem.

Całość mi się bardzo podobała, jak wspomniałem już nie raz, lubię tego typu odskocznie, drobne powroty do przyziemnych spraw galaktyki. Uwypuklają i nadają większych kształtów uniwersum, a jakościowo nigdy nie odstają.
Obrazek
Awatar użytkownika
Thang Glauru
Uczeń Jedi
Posty: 1293
Rejestracja: 18 wrz 2015, 13:09

Re: Opinie i komentarze dotyczące misji

Post autor: Thang Glauru »

Artefakt przodków

To była naprawdę świetna misja. Była niesamowicie otwarta jeżeli chodzi o ilość wyborów możliwych do podjęcia, dróg do obrania. W żadnym momencie nie było trzymania za rączkę, świat sprawiał wrażenie w pełni otwartego. I nie mam tu na myśli tego, że mogłem pójść gdziekolwiek. Hipotetycznie w trakcie każdej misji gracz może pójść "gdziekolwiek", olać temat i robić co się żywnie podoba. Jednakże, z natury fabularnych ograniczeń, większość misji nie może tego robić. Misje zorientowane są ku jakiemuś zestawowi celów do osiągnięcia. Podczas misji bitewnej, skupionej na osiągnięciu konkretnego celu militarnego, gracz ma jasną inicjatywę przeć ku niemu. Nie może w trakcie walki pójść sobie na zupełnie inny obszar planety by "pozwiedzać", czas zwykle nie jest po jego stronie. I jest to w pełni zrozumiałe, a nawet konieczne, to zwyczajnie natura niektórych misji, tak jak fakt, że skupiają się na bitwach i walkach, a nie prowadzeniu interakcji z ludnością cywilną w niezobowiązujących okolicznościach.

W przypadku tej misji, dzięki temu, że cel był jasny, ale jego położenie nieznane, na mnie jako graczu wymuszone było węszenie przy ziemi, zwracanie uwagi na pojawiające się zewsząd wskazówki i informacje. Wielu z nich nie udało mi się złożyć do kupy. Poza tym, sporą ilość contentu ominąłem przez swoją pozbawioną inicjatywy grę, niestety. Każda frakcja i grupa społeczna miała jasno zdefiniowane cechy, zachowania i cele, w niektórych przypadkach ścierające się ze sobą, co nadawało całej społeczności dynamiki. Każda lokacja miała inną osobowość, a przy tym na starcie dawała kilka opcji na rozegranie. I nie mam tu na myśli, że "można było grać co się chce", bo tak można robić faktycznie wszędzie. Tutaj gra sama sugerowała potencjalne rozwiązania, ale w sposób subtelny, poprzez implikacje. Widać było mozaikę grup i zawodów jakie przewijały się przez poszczególne miejsca, więc gracz mógł sugerować się więcej niż jedną, aby w końcu odzyskać miecz.

Bardzo podoba mi się również, w jakim kierunku poszedł Ottabesk od strony fabularnej. Zbudowany tutaj konflikt w logiczny sposób wyrósł na reperkusjach działań Jedi, które kompletnie zmieniły los planety. A mimo tych zmian i nowości, nadal jest to ta sama pustynna ciupa, jaką była wcześniej. Jej tożsamość zostaje zachowana, ale rozwija się w organiczny sposób. Zróżnicowane podejście do Jedi i poszczególnych osób, czy kompletnie sprzeczne podejście niektórych cywili do całej tej społecznej mozaiki były fascynujące do poznania. Czerpałem masę przyjemności z samej eksploracji tego świata. Konflikt między Rollo, a hierarchami, między ludnością lokalną, a Rattatakanami, problemy między samą ludnością i kapłanami - osi konfliktu było tu sporo i poznanie każdej z nich dało mi ogromną satysfakcję.

Pomocnikom daje ogromne gratki, jak zawsze, poszczególne postacie i organizacje tworzące mozaikę Ottabesku były fascynujące z obserwowaniu i żałuję, że nie doświadczyłem ich wszystkich. Całościowo robota wykonana fantastyczna i cieszę się, że całość nie została sprowadzona wyłącznie do rangi rozbudowanego eventu - wszyscy zaangażowani zasługują na solidne propsy za zrobienie tak fantastycznego RP.
Obrazek
Awatar użytkownika
Thang Glauru
Uczeń Jedi
Posty: 1293
Rejestracja: 18 wrz 2015, 13:09

Re: Opinie i komentarze dotyczące misji

Post autor: Thang Glauru »

Dezynfekcja

Pierwsza misja za mną. Nie mogę zaprzeczyć, że byłem tak podekscytowany jak i zestresowany pracą nad nią i cieszę się, że wyszła, pomimo faktu, że wiele jej aspektów nie dokleiło się tak, jak być może powinny. Na pewno jest to duża lekcja na przyszłość i liczę, że w kolejnych będę się poprawiać i dostarczać jeszcze większej i bardziej angażującej rozrywki.

Zdradzać za dużo pod kątem fabularnym i GMowym naturalnie nie mogę, stąd ograniczę się do podziękowań i gratulacji dla osób zaangażowanych w cały projekt.

Pierwsze i najważniejsze idą do Ashtara, który towarzyszył mi przez cały mój proces twórczy. Tą misję traktuję jako zwieńczenie mojej nauki GMowania i Ashtar spisał się na medal podczas tego procesu. Każdy kolejny etap projektowania rozgrywki, od najmniejszych eventów, przez wątki fabularne, pisanie opisów, reagowanie na działania graczy, dobieranie ról, czy w końcu konstrukcję solidnego bloku, jakim jest ta misja - wszędzie prowadziliśmy dyskusje, Ashtar tłumaczył mi niektóre elementy i rozwiązania, sugerował mi alternatywne podejścia. Każdej rozegranej przeze mnie jako GMowi godzinie towarzyszyły dwie spędzone na rozmowie o poprzednich, analizowaniu logów i przyjmowaniu przeze mnie solidnej, konstruktywnej krytyki. Ashtar pomagał mi również w organizowaniu misji od strony wizualnej, sugerując rozwiązania na poszczególnych mapkach, czy przeszukując serwisy moderskie w poszukiwaniu pomysłów i źródeł. Tego nie da się przecenić i okazałbym ogromną butę i niewdzięczność, jeżeli nie byłbym totalnym lizudupem po poświęconej mi uwadze. Pisarstwo i storytelling to są moje największe pasje i nawet w oderwaniu od roleplayingu dużo wyniosłem z tej cały czas trwającej współpracy. Powiem tylko, że nie mogę się doczekać reszty :)

Dalej ogromne dzięki idą do Aloda, który jak zwykle wygrał, jeżeli chodzi o projektowanie modeli. Jak zwykle produkt końcowy pomagał tym bardziej wczuć się w świat, urzeczywistniając to, co chciałem zawrzeć w historii. Oczywiście ogromne gratki idą również do odegranej roli. Nasharranthz był fantastyczną postacią, która nie tylko świetnie spełniła wszystkie moje założenia, ale wyszła poza ich granice. Mimo świadomości wszystkich podejmowanych przez niego działań, obserwowanie ich było tak czy siak przyjemnością i w wielu momentach trzymało mnie w napięciu.

Bart tutaj zasługuje na duże propsy za towarzyszenie również w procesie twórczym, pomoc z ogarnięciem niektórych aspektów lore oraz wspomaganie w procesie GMingu tam, gdzie nie mógł w danym momencie robić tego Ashtar. Role rozegrane przez niego naturalnie były świetne, mimo, że były w dużej mierze epizodyczne i ograniczone do tła.

Farhir spisał się fenomenalnie w swojej roli. Wszedł w przygotowane buty doskonale, nie miałem mu tak naprawdę nic do zarzucenia. Doskonale zobrazował mentalność tego typu osób, w sposób realistyczny, wiarygodny i przyziemny, bez żadnych absurdów.

Również gratki idą do Arelle i Fella, którzy jak zawsze świetnie spisali się w swoich rolach, nadając im wyjątkowej osobowości. Tutaj jak zawsze topowy poziom, gra się z wami super i obserwuje się waszą grę jeszcze lepiej.

Dodatkowe podziękowania idą też do Siada i Fendera, którzy nie wzięli udziału w samej misji, ale pomogli mi w przygotowaniu elementów do niej - Siad w kontekście budowania świata i floty, Fender w kontekście szykowania plików gry i niektórych aspektów mechaniki rozgrywki.

Wszystkim dozgonnie dziękuję za asystę, Binolowi również za uczestnictwo i zniesienie niektórych mankamentów ;)
Obrazek
Awatar użytkownika
Tanna Saarai
Były członek
Posty: 1135
Rejestracja: 08 kwie 2010, 10:47
Nick gracza: Binol
Kontakt:

Re: Opinie i komentarze dotyczące misji

Post autor: Tanna Saarai »

Dezynfekcja

Na wstępie gratuluję ciekawej i angażującej fabuły. Misja do trudnych nie należała, raczej z serii "nie odwal nic głupiego i będzie dobrze". Historia była prosta. Spodziewałem się jakichś plot twistów wielkich, jakichś nagłych zmian planów, czegoś... I bardzo się cieszę, że tego nie było. Tęskniłem za takimi misjami i wydarzeniami, gdzie idziesz wykonać zadanie A i to właśnie robisz. Po drodze dzieją się jakieś rzeczy, ale nic co nagle wywróciłoby wszystko do góry nogami. Dzięki.

Na szczególną pochwałę zasługuje zbudowany klimat. Gratki dla Edgara za koncept, pomocników za swoje pomysły i wykonanie. Czułem ciągłe zagrożenie, nie byłem pewien, czy za chwilę nie stanie się coś, co zagrozi mojej postaci. Bardzo dobrze nabudowane poczucie grozy. Etap lasu, gdzie gdzieś w tle przemykały jakieś kształty, świetnie zadziałał na wyobraźnię. I już w mieście takie zabiegi były całkowicie zbędne, głowa robiła swoje. Muzyka oczywiście też robiła tu swoje. Była fajnym tłem. Nic co by się wybijało i specjalnie zapadało w pamięć. Ale na takiej misji to plus.

Postaci, choć wiele ich nie było, jak zwykle świetne. Co tu dużo mówić. Szlaki mają swój poziom i nigdy z niego nie schodzą. Szczególnie w pamięć zapadnie mi rozmowa z upośledzonym mężczyzną, tuż przed starciem z amphistaffami. Bardzo fajny pomysł z kalamburami i próbą porozumienia się. Wprowadziło to trochę oryginalności i zmusiło mnie do intensywnego myślenia.

Wykreowany świat. Bomba. Przepiękny. Czułem się jak w jakimś obrazie Beksińskiego. Oteksturowanie, modele, inne zastosowane triki... Perfekt.


I teraz minusy.
Największy, którego nie sposób mi wybaczyć, bo mamy do tego ludzi, mamy możliwości, wszystko było zaplanowane z wyprzedzeniem. Wybijało mnie to z początku mocno, czyli brak modelu kombinezonu. Ja zwracam dużą uwagę na stroje, dopasowanie ich do przedstawionego świata... Każdy kto był na misjach organizowanej przeze mnie to chyba zdaje sobie z tego sprawę, ile wysiłku włożyłem w stworzenie modeli pod te dwie misje. I tego mi brakowało mocno. Przeszkadzało mi, że Tanna paraduje w stroju mocno zimowym. Wydało mi się to na tyle absurdalne, że przecież w tym kombinezonie miała spędzić 90% czasu rozgrywki. Jeszcze pisałem specjalnie w tej sprawie wiadomość IC, czy kombinezony flota posiada, czy Tanna musi sobie coś ogarnąć. No ale to widocznie było jasne tylko w mojej głowie o co pytam:'P Szkoda, szkoda. Bym wiedział to bym sobie przygotował coś pod misję.

Drugi, który mi przeszkadzał to brak wpływu mojego stylu prowadzenia starcia na jego przebieg. Zacytuję co mam na myśli:

Kod: Zaznacz cały

Sohn Menzel - rana tluczona, zadana przez:  Uczen Jedi|Tanna Saarai
Ratechky Mursz: AAGGRRARRRR
Desubby Laud - zmiana postaci na:  Soge Ohr
Sohn Menzel: <Jego glowa po prostu odpada, gdy trafiony korzen wbija sie glebiej w szyje i rozrywa ja, przebijajac na wylot>
::Soge Ohr:: AAAAHHGHHGHSHSHHS! <Wydziera sie skrzekiem zwierzecia, biegnac na wszystkich ze slina lejaca sie z ust, pieniaca>
Sohn Menzel - zmiana postaci na:  Reno Serk
Uczen Jedi|Tanna Saarai: <Stara sie odepchnac Ratechky od obezwladnionego mezczyzny, gdy tylko znajduje sie na tyle blisko, by moc go najzwyczajniej odepchnac>Sila+3
Kaah: <Trudno nawet decydowac, czy w ogole zyje - tak mocno kuli sie w paralizujacym ataku paniki, jakby probowal wbic sobie konczyny w korpus byle skulic sie bardziej>
Soge Ohr: <Z ust cieknie mu pieniaca sie slina. Cale jego oczy sa pozbawione skrawka ludzkiej mysli, to oczy zdziczalego zwierzecia. Jest rozpalony, goracy, przepocony, cale cialo pokrywaja wybroczyny zza ktorych miejscami nawet nie
widzi, zakrywajace mu oczy>
Bez trudu udaje jej sie odrzucic Ratechkiego. Nie na wiele sie to zdaje, gdy Kaah lezy z przegryzionym gardlem.
Staram się tu nie uszkodzić za mocno oponenta, zabijając go w najłagodniejszy sposób na jaki gra pozwala, a ten po jednym zgonie ginie śmiercią tragiczną i męczeńską. Bardzo niefajnie. Łagodniej się nie dało.
Sytuacja z przegryzionym grałem z kolei wydawała mi się taką sytuacją "Cokolwiek nie zrobisz on i tak zginie, bo tak zaplanowałem, tak chcę". Ale to może kwestia nałożenia się tych sytuacji zaraz po sobie.

Po tym zrozumiałem, że nie ma znaczenia co zrobię, czy będę bił ich pięściami, czy ciął mieczem celując w nogi, czy odwale Alorę. Oni i tak umrą, a ja nie mam na to żadnego wpływu. Więc po co mam się męczyć i starać. Więc to starcie zamieniło się w bezsensowną sieczkę jak z jakiegoś slashera.

Dziwnym i niezrozumiałym do końca wydała mi się akcja z detonatorem.
Taki dialog:

Kod: Zaznacz cały

<<Delian Marco>> Poprosze o przyniesienie do ambulatorium detonatora.
Uczen Jedi|Tanna Saarai: Nie bardzo rozumiem jak jeden Yuuzhan Vong moze wam jakkolwiek zagrozic. Zwlaszcza taki, ktorego zlkwidowanie to kwestia dnia.
<<Gensrik>> Sierzancie, nic takiego tu nie widze.
<<Delian Marco>> To sprawdz jeszcze raz, Kapralu.
Delian Marco: Pani Saarai, gdzie miala Pani ten detonator?
Uczen Jedi|Tanna Saarai: W kombinezonie.
<<Delian Marco>> Sprawdz w kombinezonie, Kapralu.
<<Gensrik>> Sierzancie, caly kombinezon zostal zdezynfekowany trzykrotnie, nic takiego tu nie widac.
<<Delian Marco>> Rozumiem. Bez odbioru. <Wylaczyl komunikator, po czym milczal przez dluzsza chwile, wpatrzony gdzies w sciane ambulatorium>
Uczen Jedi|Tanna Saarai: Wewnetrzna kieszen, zamykana na zamek blyskawiczny.
Blufemnest: <Stara sie na nikogo nie zwracac uwagi. Gapi sie w swoj cyfronotes>
Kitani Hertzler: Szeregowy. <Spojrzala na Rodianina jakby nie chcac patrzec juz na Tanne.> Co z cywilem? Przezyje?
Delian Marco: Nie ma detonatora.
I tu brakło mi wyjaśnienia, dlaczego go nie ma. Oczywiście nie dosłownego, ale sugestii, która urealniłaby zniknięcie detonatora z trudnodostępnej kieszeni. Dlaczego... Nie wyobrażam sobie, by Yuuzhan Vong, gdy obmacywał Tannę mógł się do niego dostać, bo skoro był to kombinezon ochronny to dostanie się do jego wnętrza wymagałoby rozpięcia go. Choć wyobrażam sobie, że to właśnie się stało, bo to było sugerowane dość mocno. Jest to jednak dla mnie nierealne z powodu pozostawienia mi decyzji o miejscu schowania detonatora i braku wyjaśnienia w stylu "kieszeń jest rozerwana od spodu, nie poczuła pani". Ja miałem w głowie jednak "Nie ma opcji by się do niego dostał obmacując ją z zewnątrz jedynie". Niespecjalnie się tym więc wcześniej przejmowałem, bo miałem takie założenie "Nie użyję detonatora na 99%". Tu błąd podejrzewam leży w tym, że nie zostało ustalone wcześniej, gdzie ten detonator się znajduje. Wiadomo... ciężko o każdym detalu myśleć. Ale ten wydaje mi się na tyle mocno wpływać na dalszą fabułę, że trzeba. Być może w całości się mylę, widzę to tylko ze swojej perspektywy. Ale dzielę się, bo był to aspekt, który mi zapadł mocno w pamięć.

Dalej to dosłownie pierdoły.
Pamiętam, jak sam planowałem użyć tej samej mapy okrętu i kombinowałem, jak pozbyć się tych efektów wybuchów. Takie pierdoły też fajnie ogarnąć wcześniej, bo to zignoruję i IC nie skomentuję, ale kto inny mógłby poczuć wybicie. Mnie to irytowało właśnie paradoksalnie z tego powodu, że ja to ignoruję, bo wiem, że to błąd gry, pierdoła, coś co trzeba pominąć, poszerzyć zawieszenie niewiary... A pomocnik to komentuje i stara się urealnić. Czaje czemu, ale mi to przeszkadza. Wtedy to już staje się realne. I błąd hydraulika powoduje, że statek od środka wybucha, jakby ktoś podłożył w nim bomby, albo do niego strzelał. I to jest słabe.

Fajnie też zapamiętać, że jak się chce przejść na spec, albo coś teleportnąć to poza polem widzenia uczestnika :'P


Całościowo jednak misja bardzo fajna i przyjemna. Do końca nie byłem pewien, czy Tanna nie została wyrolowana przez Yuuzhan Vonga, czy cel misji został spełniony. Ciągłe poczucie niepewności, strach o postać, ciężki klimat zdeformowanej planety... Fajna misja, dziękuję, że mogłem wziąć w niej udział.
Obrazek
Awatar użytkownika
Farhir Carr
Padawan
Posty: 81
Rejestracja: 22 paź 2020, 16:56

Re: Opinie i komentarze dotyczące misji

Post autor: Farhir Carr »

Z uwagi na to, że jest to zarzut w moją stronę, szybko odpowiem na czym opierała się gra mojego szeregowego, który komentował tam dziejące się na mapie zajścia. Opis mojego toku rozumowania, jakkolwiek jest to rozumowanie dopiero po fakcie, ponieważ w trakcie gry było to dla mnie intuicyjne, naturalne i automatyczne i dopiero tutaj rozkładam to na czynniki pierwsze:)

Co z pewnością było dobrze zobrazowane przez narratora i aktorów poszczególnych postaci, zasoby floty i jej możliwości cechowało przede wszystkim ubóstwo, braki i stereotypowe klejenie wszystkiego na taśmę klejącą;) Marność oraz ubóstwo przysypane nędzą i niedostatkami.

Być może prywatna znajomość tej mapy przez kolegę narzuca koledze odruch traktowania tego jako mankament wykorzystanej mapy 3D (tak to się chyba nazywa) i coś do ominięcia, ja ze swej perspektywy żadnego powodu nie miałem uważać tego za jakiś błąd znanej innym graczom mapy, który wypada olewać. Żaden taki konsensus nie był nigdy wspomniany, że wśród graczy przyjęło się, aby element budowy gry ignorować jako niepożądany i niechciany. W dalszym tego rezultacie, poruszam się po założeniu, iż rzeczy, które nie są rzeczywiście oczywistym błędem platformy z powodu przykładowo braku logiki fizycznej (przenikanie postaci, znikające obiekty, białe plamy zamiast ścian), są tam w zupełności IC. Kierowanie się własnym założeniem i własną wiedzą spoza gry własnej postaci, na bazie wiedzy spoza gry bezpośredniej, wydaje mi się złym odruchem. "Mnie to irytowało właśnie paradoksalnie z tego powodu, że ja to ignoruję, bo wiem, że to błąd gry, pierdoła, coś co trzeba pominąć, poszerzyć zawieszenie niewiary... " - wszystko jest zależne od wizji scenarzysty, na ten przykład widziałem mapę, na której winda psuje się po jednym użytku. Wydaje się to błędem twórcy tej mapy, który na pewno nie tworzył jej na rzecz scenariusza Szlakiem Jedi. Lecz z drugiej strony czy coś stoi tu na przeszkodzie, aby Mistrz Gry ten element wykorzystał świadomie, a dialogami w postaci krzyków na "durną windę", wykorzystał błąd gry jako element klimatu? Wydaje mi się to adekwatną możliwością. Do zastosowania fabularnego takiego, nad jakim kolega myślał, element A na mapie mógł wydawać się niepożądanym dodatkiem od autora mapy, niemalże bugiem. Do zastosowania fabularnego innego, element A mógł to być element fabularny.

Ważnym elementem, z którego wynika moje założenie jest to, iż definicja tutejszej gry która została mi przedstawiona jest bardzo jasna - to gra RP z użyciem platformy Jedi Academy RPE. Mój wniosek, który za tym idzie, jest taki że przybór wykorzystywany do kreacji fabularnej (mapa) jest podrzędny wobec koncepcji fabularnej. Znaczenie danego elementu na wybranej mapie ma zupełne prawo być zmienne podług wizji scenarzysty, Mistrza Gry, mimo starszych przyzwyczajeń uczestników, którzy widzieli gdzieś taką mapę w innym zastosowaniu, w którym taki efekt pasowałby do warunków fabularnych jak pięść do oka.

To wszystko przy innym założeniu, które powstało u mnie automatycznie przez to, jak wyglądały owe wizualia. Całkowicie nie widziałem tego efektu w ten sposób: "I błąd hydraulika powoduje, że statek od środka wybucha, jakby ktoś podłożył w nim bomby, albo do niego strzelał." W moich oczach był to przede wszystkim głośny odgłos w towarzystwie sporej porcji dymu i powstania kwadratowego otworu w ścianie, jakby wypadła jedna z płytek. Moje oczy nie widziały tam prawdziwej eksplozji, a urwanie płytki z wielką chmurą gazu i/lub dymu. Niewiele różniło się to przed moimi oczami od awarii dużego kawałka hydrauliki w filmie. Efekciarskiego może, ale takiego, który często w filmach widuję, gdy bohater przyfastryguje w rurę od jakiejś poważnej i zacnej aparatury;) No ale może tanie kino oglądam;)

~ ~ ~
A teraz komentarze ode mnie do ostatnich przygód:)
~ ~~

Wprowadzenie "Toksykologia doświadczalna" - bardzo miłe i ciekawie zaprojektowane wprowadzenie w świat. Reprezentacja leniwego wieczoru regionów turystycznych w punkt, byłem oczarowany tym, jak ta grupa osób biorących udział w sesji (5 jeśli dobrze pamiętam) stworzyła klimat wielkiego miasta, ruchu i przytłoczenia hałasem. Nadążenie za lejącym się tekstem było tyleż wymagające i pozytywnie męczące, co bezstresowe... Czułem prawdziwy gwar miejski;) Urzekła mnie fabuła i bardzo ciekawy magnes fabularny w kierunku Jedi w postaci pana Brosso i jego zlecenia. Znalazły się dwie osoby z podobnych, a zupełnie różnych kręgów, połączone historiami z narkotykami, jedna z wiedzą, druga w potrzebie. I zagadka dla mnie jako odbiorcy, ile w tym zewu przeznaczenia, ile instynktów tchniętych więziami z Mocą, a ile podświadomego rozpoznawania podobnych sobie osób i przyciągania ich ku sobie wzajem;) I samospełniająca się przepowiednia kantynowa, świadome zagranie pod topos karczemny;) Świat tętnił życiem, a wszystko miało w sobie to, o czym przez te lata słyszałem o historiach Szlakiem Jedi. Naturalizm pełną parą. Z niezwykłą ulgą powitałem brak filmowych hasełek i stylistyki wypowiedzi, mimo otoczenia technologią uniwersum Gwiezdnych Wojen ze wszystkich stron. Wspaniałe zwierciadło normalnego społeczeństwa i czarnego rynku. Historia przeradzająca żywot miejski w obraz dynamiki, skomplikowania i zabiegania zamiast szarości i pustych NPC na drodze z pozycji A do B... Hit:)

Szczególne pochwały pragnę skierować wobec:
a/ postaci Isana Brosso - odcinający się, wyrazisty i pełen unikatowości bohater, u którego prózno szukać przedobrzenia
b/ postaci białowłosego kompana z pierwszego epizodu miejskiego - tak błyskotliwy, zaangażowany, a zarazem zionący naturalnością rozmówca był prawdziwą kotwicą do dobrego startu w moich pierwszych niepewnych, trudnych minutach:)
c/ pana który wygłaszał przemyślenia życiowo-filozoficzne, aby wywołać we mnie myśl, że to dziwne, że to już trzecia postać o zainteresowaniu tematycznym... aby zaraz mnie błyskotliwie ograć ujawnieniem, że to trenujący aktor, świetne zagranie na odbiorze uczestnika:)
d/ trojgu kosmitów przy barze na ostatecznym epizodzie tej historii, to była rewelacja, czytanie dialogów tej grupy kipiało porywającą esencją ukazania niepojmowalności różnic oddzielnych ras myślących na przyziemnym, podstawowym poziomie podstawowego niezrozumienia, uczta

~
~
~

Minimisja "Puzzle Psychozy" - organizator sam w pojedynkę tworzący całą historię, w której próżno było szukac braków i niedoboru personalnego:) Koszmarnie trudna dla mnie sprawa! będąc zupełnie samemu na trzeciej sesji Farhira. Farhir ledwo przeżył moje gapiostwo, a reżyser mógł się popisać wciągającą narracją i zbudowaniem w niej pełnego wymiaru świata, w którym każda zła decyzja jest niebezpieczna i odzywa się źle. Za antagonistę historii posłużył żywioł i to żywioł łagodny, mróz i to taki bez zawieruchy i fajerwerków... Tymczasem narracja zamarzania Farhira taka, że sam poszedłem po ciepłą herbatę, a i głośno odetchnąłem przed ekranem w momencie dotarcia przez Farhira do schronienia i ogniska pod dachem niewinnego właściciela. Trójwymiarowa gra komputerowa używana przez pół godziny jak Microsoft Word w trybie collab, a emocji od groma. Zajechanie na miejsce i spotkanie z ofiarą "Aurożercy"... Prawdziwa poezja:) Wyreżyserowanie postaci ofiary obłąkania, w którym nic nie było wygładzone. Sięgający granic naturalizm takich strasznych stanów. W jednej sekundzie śmiech, gdy czytelnik widzi to jako fikcję... W drugiej żal i pokora, gdy rozum zaraz widzi, jak prawdziwie oddany był to stan takich osób... To wszystko jako obiekt wciągającej i porywającej zabawy analitycznej. Ostrożna i trudna dedukcja ze strzępów informacji, lecz przede wszystkim analiza po samym tonie i atmosferze, kierunku, w którym ucieka umysł obłąkanego. To było piękne i takie prawdziwe... Słowa pozbawione znaczenia i wartości, tylko ich ton, ich zabarwienie, wydźwięk zlepku... I mnóstwo wymyślania, skąd czerpać dane dodatkowe, co badać. Groza, przytłoczenie i wielka zabawa dla umysłu. Trzy godziny niepowtarzalnej atmosfery i wyzwania!:)
Awatar użytkownika
Siad Avidhal
Były członek
Posty: 1878
Rejestracja: 15 lip 2010, 10:20
Nick gracza: Vinax

Re: Opinie i komentarze dotyczące misji

Post autor: Siad Avidhal »

Morcanth

Jako pomocnik też niezbyt mogę opisać dosłownie wszystko co mi się podobało, bo byłby to mega spoiler i zaburzenie perspektywy uczestników albo osób, które nie brały w tym udziału. Zwłaszcza, jeśli chodzi o lore "niepoznany" lub potencjalnie niedostrzeżony.

Pierwsza mapa na swój sposób nie była niczym szczególnym - ot wrzuceniem dwójki bohaterów w dość losowe miejsce z konkretnym planem wcześniej ogarniętym. Dwa swoopy, mapka, zrzut. Pozornie, bo dużo rzeczy działo się potem poza ekranem z Zoshem. Mieliśmy też dzikich, którzy z oczu uczestników mogli nie brać kompletnie żadnej istotnej roli - a, oh damn, grali. Świat wykreowany brzez GM'a był niesamowicie gigantycznych rozmiarów. To, co najbardziej "chrupkie" leżało poza perspektywą emocjonalnego i personalnego patrzenia na rozgrywkę. Tam była naprawdę cała masa do odkrywania nawet z tymi pozornie prymitywnymi dzikusami XD To było fantastyczne. Nie mam bladego pojęcia czy uczestnicy aż do momentu ataku spodziewali się, że oni naprawdę to zrobią. Ale... Wyszło z tego finalnie naprawdę ciekawe rozwinięcie i powiązanie.

Dalej mamy wioskę. Wioskę żyjącą w niewiadomym mistycznym kloszu, który wysysa z nich energię w zamian za spokojne i całkiem proste życie. Wioskę wręcz na swój sposób utopijną - brak w niej pieniądza, każdy ma co potrzebuje i nikomu niczego nie brakuje - prócz, że tak powiem, kontaktu ze światem poza Morcanth. I to też ma zajebiście sensowne powody przez "mikroskalę". I tu najwspanialsza i chyba najbardziej godna pochwały dla GM'a rzecz, która sprawiła, że... Całość tej wioski wyszedł niesamowicie spójnie i kontrastowo, wyraziście. Otóż każdy kto grał pospólstwo, miał - jak się okazało - pisane prywatnie szczegóły postaci i jakieś role, o których pozostali nie wiedzieli XD Jeden był "starszym" i wie to, to i to. Drugi był szpiegiem Władców i ma takie i takie zadanie. Trzeci chce to. Czwarty coś jeszcze. Nikt nie był niczyim wrogiem, ale każdy miał pewne osobowe priorytety, których reszta nie znała XD To wyszło tak niesamowicie świetnie - trochę jak te zabawy towarzyskie, gdzie każdy ma jakąś inną tożsamość, albo coś w stylu tych "kto jest mordercą" - ale totalnie naopak, gdzie nikt dla nikogo nie był zagrożeniem. To jest element który tak niesamowicie wzbogacił to wszystko i nadał super charakteru, że naprawdę chylę czoła za coś takiego. Nawet jeśli dla reszty pomocników i reszty uczestników to jawi się bez znaczenia, to personalnie daje tak mega-boost do wczucia się w rolę masowego i budowania klimatu swoimi postaciami, że japrdl. Naprawdę zabieg 14/10 moim zdaniem.

Kurde, właściwie cudowne było to, że naprawdę worldbuilding toczył się niesamowicie spójnie. Wszstko było genialnie sensowne i rozpisane w sposób mega zrozumiały. Nic w historii Morcanth nie było "z dupy" - wszystko się ze sobą łączyło na wielu, wielu, wielu płaszczyznach. Chciałbym móc powiedzieć coś więcej, ale niezbyt mam możliwość przez wgląd na spoilery. Ale... Każdy detal nawet pojedynczego zachowania Władców czy plebsu był realnie przesiąknięty historią samej planety, jej funkcjonowaniem. Planetę spotkało to i to, dlatego władcy działają tak i tak, władcy działają tak z tego powodu, przez co wobec mieszkańców są tacy i tacy. Mieszkańcy zaś byli wcześniej tym i tym, a Władcy tym - dlatego mają taki stosunek do dzikich. Dzicy zaś są tacy dlatego bo XYZ. Ponad to, przez to mieszkańcy zachowują się tak i tak i mają poglądy na cośtam... Co kieruje nas do jakiejś pierdoły naprawdę minimalnej, która z szerszej perspektywy swoje powody ma totalnie gdzieś kilkaset lat temu XD No naprawdę... Social-building i world-building dopracowany pod linijkę i będący całościowo logicznym i wynikającym z czegoś konstruktem. Byłem i jestem tym naprawdę niesamowicie zachwycony.

Władcy. Władcy... Wpasowują się w to mega. Jedna, wielka mistyfikacja, o której niestety napisać nie mogę "dlaczego". Ale myślę GM wie dlaczego i mam nadzieję, że samo wspomnienie o tym jako mega pozytywnym odczuciu da dla niego pozytywny feedback i myśl "aha, czyli dobre to było" - tak, cała otoczka Władców była skonstruowana niesamowicie. Cało "pole planetarne"... Mimo, że załapałem z początku jako (chyba) pierwszy w dość "bekowym napomknięciu", to kurczę idealnie składało się to w kupę. Dodajmy do tego klimat hm, "przytłoczenia potęgą" i mamy mastermajnd globalny trick XD

Nie ma totalnie nic w tej misji, co nawet minimalnie "leżałoby" jeśli chodzi o worlbuilding; przekazywanie historii poprzez nas - pomocników; budowanie klimatu "nami". Można powiedzieć, że GM celowo dla klimatu robił nas wszystkich OOC w "konia" i to naprwadę wyszła genialna manipulancja, która przełożyła się na klimat całościowy i - mam nadzieję - odbiór tego wszystkiego przez pomocników.
Obrazek
Awatar użytkownika
Thang Glauru
Uczeń Jedi
Posty: 1293
Rejestracja: 18 wrz 2015, 13:09

Re: Opinie i komentarze dotyczące misji

Post autor: Thang Glauru »

Morcanth

Przyznam, że z każdą kolejną misją czasami brakuje mi słów na komplementowanie ich wykonania. Elementy pokroju jakości prozy, narracji i fabuły, jakość poszczególnych ról, ciekawość pomysłów, dobór muzyki - nigdy nie mam wobec tych elementów jakichkolwiek innych komentarzy, niż pochwałę. Podobnie jak Siadowi, ciężko mi zwrócić uwagę na wszystkie szczegóły fabularne. Mało by zostało z tajemniczej i misternej aury Morcanth, gdyby każdy pomocnik zrobił dokładną analizę swojego spojrzenia na misję przy całej dostępnej wiedzy.

Powiem bardziej ogólnie, że całe tło planety, zaprezentowana tam historia oraz struktura społeczna i polityczna były zaprojektowane naprawdę fantastycznie i kreatywnie. W przypadku wizyt w Nieznane Regiony, dodatkowo na światy związane z Ciemną Stroną, łatwo popaść w różne klisze dotyczące mocy przeciwników. Na pierwszy ogień wysuwają się choćby kolejne hordy "tajemniczych zagrożeń" z Nieznanych Regionów w SWTOR, od Imperium Sithów, po wyciągnięte znikąd Zakuul. Przy tworzeniu tego typu światów należy zwrócić uwagę na przeszkody związane z różnicami językowymi, społecznymi, kulturowymi i technologicznymi, jakie mogą się zrodzić na drodze kompletnej izolacji od cywilizacji. Morcanth musiało być na tyle obce, by stanowić reprezentanta Nieznanych Regionów, a przy tym być skonstruowane tak, by nasi Jedi mieli tam jakiekolwiek szanse na zwycięstwo bez konieczności spędzenia kilku miesięcy IC na uczeniu się języka używanego przez jedną jedyną rasę. Należało zbalansować istnienie wystarczających powiązań z cywilizacją Sojuszu, żeby uzasadnić możliwość nawiązania efektywnych kontaktów z tubylcami, z tym wyobcowaniem i oderwaniem od niej. Nie wiem, czy wpadłbym na lepsze rozwiązanie tych wyzwań w satysfakcjonujący i logiczny sposób.

Koncept trzech ras walczących o planetę został fantastycznie wykorzystany i zaimplementowany. Uzyskaliśmy spójną paczkę lore, która nie idzie łatwą drogą wykorzystania znanych elementów regionu. Gdyby zaangażować w Morcanth jedno z bardziej rozpoznawalnych imperiów z Nieznanych Regionów, to te stałyby się dużo mniej nieznane. Oczywiście, sam taki kontakt nie byłby zły abstrakcyjnie, ale nie pasowałby do tej planety i roli, jaką odgrywa w fabule. Nie wiem, czy będę w stanie rozmawiać o tej planecie poza Szlakami, bez natychmiastowego odwołania się do nich. Morcanth będzie dla mnie integralnym aspektem Szlaków, jak Alpherides, Kaan, czy nasza wersja Yuuzhan Vongów i Onderonu.

Oczywiście, za każdą tajemnicą stoi spójna odpowiedź. Morcanth nie jest magiczne i "inne" w sposób arbitralny i wymuszony. Planeta pełna jest elementów, które po ujawnieniu stawiałyby ją w zupełnie innym świetle, ale nigdy nie zaprzeczającym ogólnej prezentacji, a wyłącznie go dopełniającą. Wszystko było ze sobą powiązane i naturalnie łączyło się z historią planety, pomagało pchać fabułę do przodu, a przy tym budowało wyzwanie, które Jedi mogą pokonać w uczciwy i wiarygodny sposób. Zjawiska uniemożliwiające opuszczenie Morcanth, realia ekonomiczne i socjologiczne wiosek, stan, zachowanie i kultura dzikusów, prezentacja, działalność i myślenie Władców - wszystko łączyło się w spójną sieć, w której nie da się wskazać czegokolwiek jako arbitralnego, umieszczonego tylko po to, żeby było. Żaden z tych mnogich elementów nie jest zbędny, a aktywnie pomaga kształtować któryś z aspektów historii - i zwykle więcej, niż jeden.

Na pewno fantastycznym elementem prowadzenia rozgrywki było to dawanie osobnych instrukcji dla poszczególnych pomocników. Dzięki temu każdy uzyskał ten dodatkowy aspekt postaci, który wychodził naprzeciw nie tylko graczom, ale również innym pomocnikom, dodając całej wiosce dodatkowej dynamiki. Postać podświadomie staje się kimś wyjątkowym i ciężko traktować ją tylko jako element tłumu, co samemu tłumowi dodaje głębi. Jak Siad wspomniał, pomaga to wczuć się w budowanie klimatu.

Władcy byli dla mnie największym atutem tej misji, stanowiąc kolejną ciekawą i świeżą grupę użytkowników Ciemnej Strony, którzy nie byli płytkimi antagonistami a'la Malak, ale mimo wszystko nadal ucieleśniali te podstawowe elementy Ciemnej Strony, które są wszystkim jej użytkownikom wspólne. To, że Bart jest w stanie za każdym razem tworzyć te grupy nie przestaje mnie zadziwiać. Przy Volianderze, przy Azatu i teraz przy Władcach, za każdym razem mówię sobie "Nie da się wymyśleć kolejnego wyjątkowego użytkownika Ciemnej Strony" i za każdym razem okazuje się, że się mylę.

Oprócz Morcanth samego w sobie, chciałbym zwrócić uwagę na kampanię fabularną szerzej rozumianą, w połączeniu z tą misją oraz Emeryturą. Obydwie stanowiły punkt kulminacyjny wątków pchanych do przodu w dużej mierze inicjatywą graczy. Z jednej strony Falxa poznaliśmy po badaniu ruin z inicjatywy postaci, z drugiej Morcanth na skutek szczęśliwego trafu w postaci Przeklętej Ziemi. Widzieć, jak te wątki dochodzą do zakończenia i reintegrują się w głównym jest naprawdę fantastycznym doświadczeniem. Uzyskaliśmy masę kontekstu, który z jednej strony coraz bardziej naprowadza nas na prawdziwy cel naszych przeciwników - a przez to, na konfrontację z nimi - a z drugiej cały czas pozostawia wiele rzeczy niedopowiedzianych. Przykładowo, wiemy naprawdę dużo o Edgarze-bis, ale nadal nie znamy nawet jego prawdziwego imienia. To jak układanie puzzli, jak odkrywanie nowych dowodów w powieści kryminalnej. Analizowanie intrygi i teoretyzowanie samo w sobie jest rozrywką, abstrahując od grania w RP samego w sobie. Gdyby szlaki były ogólnodostępną fikcją, oczekiwałbym kanałów na YouTube robiących wielogodzinne analizy "Kim jest Azatu?", czy "Czego chce Edgar-bis?", na równi z tym, jak teraz robią z Pieśnią Lodu i Ognia. Nie mogę się doczekać kolejnych misji, co innego mogę powiedzieć? :)
Obrazek
ODPOWIEDZ