Dobry wieczór, Geroug Riitan, "Za Granicami Cambrii". W dzisiejszym wydaniu oczywiście temat, który wstrząsnął każdą planetą, na którą dotarł reportaż z negocjacji Jedi Magnusa Valadora na Kalist VI. O ile to, co widzieli państwo w głównym wydaniu "Informacji", można w ogóle nazwać negocjacjami. I nie jest to tylko komentarz do działań reprezentanta Jedi, nie nie, ale o tym przekonają się państwo sami.
Podczas gdy większość mediów skupia się na atakach na konkretne strony, my spróbujmy dzisiaj przyjrzeć się wydarzeniu obiektywnie. Rozpocznijmy być może od krótkiego komentarza reprezentanta służb wojskowych Kalist VI, majora Aurentiusa Guillama, znanego, zaufanego weterana Kalist VI.
Aurentius Guillam pisze:Wszystkie insynuacje, jakoby pan Valador czy organizacja Jedi mieli stać za tym, co stało się na tym spotkaniu, to absolutny obłęd. Reputacja Jedi na Kalist nie jest najlepsza, ale skądinąd dobrze rozumiem ich położenie i powiem to samo, co mówiłem osobiście każdemu - to organizacja wadliwa, pełna problemów, może wymagających takiego lub innego zaadresowania, ale proszę skończyć z tym obłędem sugerowania, że Jedi zorganizowaliby tę absurdalną rzeź. Może i są wśród nich wadliwe jednostki, wszyscy to wiemy, ale bratobójcza rzeźnia z kompanem Jedi? Proszę przestać. To żałosne. To komediowy, teatralny atak, który nie przystaje do zupełnie niczego.
Dziennik Kalistański pisze:Skoro nie uważa pan, że to Jedi za tym stoją, to kto według pana może stać za tym atakiem? Mówimy o napaści na spotkanie dyplomatyczne wysoko postawionych osób. Spotkanie, w którym reprezentant Jedi ewidentnie zawiódł, wszyscy widzieliśmy nagrania, na których Jedi okazuje się zainteresowany bronią biologiczną, na których całkowicie plącze się w swoich słowach. Zachowanie niejakiego Magnusa Valadora widoczne na nagraniach budzi wątpliwości co do jego poczytalności.
Aurentius Guillam pisze:Raz, że widzieli państwo tylko pokrojone fragmenty nagrań z najgorszych cytatów pana Valadora, dwa, że jakość negocjacji nie ma do jasnej cholery niczego wspólnego z pieprzonym zdrowiem psychicznym i niebyciem obłąkanym mordercą! Nie mówiąc o tym, że sami wszyscy widzieliście, że Magnus Valador do jasnej cholery sam walczył z napastnikami, więc o ile nie chcą państwo insynuować, że mamy do czynienia z wojną domową wśród Jedi, te zarzuty to absolutny idiotyzm! Żadnych więcej pytań, proszę kontaktować się z rzecznikiem prasowym.
ASF Dremulae pisze:Pragniemy jasno przedstawić, jak zapatrujemy się na te wydarzenia. Nie ulega wątpliwości, że obecność dodatkowego Jedi próbującego mordować uczestników spotkania nieudanego i tragicznego dla Magnusa Valadora jest o tyle przerażająca, że my w żadnym razie nie uważamy, aby Magnus Valador sam miał być tego częścią. Problem w tym, że po raz kolejny mamy do czynienia z tym, że mamy dobrego Jedi prowadzącego pokojowe, ale nieudane negocjacje, i jakiegoś wariata, który przyjeżdża wobec tego wymordować uczestników tych negocjacji. Oczywiście po raz kolejny ten wariat to tylko jakaś jednostka, oddzielna od wszystkich. Wcześniej to pojedynczy przypadkowy zbrodniarz, który zaskoczył swoich szefów, a potem okazało się, że tak naprawdę jego zwłoki opętał terrorysta Azatu, czy coś podobnego - ale szefostwo nie miało o tym pojęcia i samo się nabrało. Teraz rzekomo ten zbrodniarz to w ogóle nie jest Jedi. Kolejny raz mamy tych dobrych Jedi, którym coś nie wyszło, ale nie są żadnymi bandytami, jak pan Valador, i zaraz pojawia się jakiś wariat.
Czy ten wariat powiedział choć słowo prawdy o planach tego napadu, czy droidy były prawdziwymi uczestnikami rewolucji? Nie wiemy.
Czy pan Magnus Valador mówi prawdę o tym, że nie zna tego Chissa, że to tylko zbieżność i spisek wroga? Nie wiemy.
Wnioski zostawiamy widzom.
Oczywiście z jednej strony redakcja ASF Dremulae mówi prawdę. To celne argumenty i co do tego nie ma wątpliwości. Jedi łatwo po prostu udawać, że któryś z rzędu psychopatyczny zbrodniarz Jedi to wcale nie jest Jedi. Lecz z drugiej strony, czy to nie otwiera drogi do stanu, w którym przy byle sytuacji tego rodzaju ktoś może podszywać się pod Jedi? Przypadek rodzaju "Besha Alaeta Aune" oczywiście wszędzie pozostawia źdźbło niepewności, lecz tutaj musimy zwrócić uwagę, że Chiss który dokonał ataku terrorystycznego na negocjacje na Kalist nie był nigdy widziany, jest całkowicie anonimowy. W przeciwieństwie do postaci Namona Accara z tajemniczego Prakith, "Besha Alaeta Aune", to wszystko historie związane z potwierdzonymi Jedi.
Niedawno powstała niszowa stacja operująca w sieci, "Realna Polityka" operująca na Kalist VI także przedstawiła swoje materiały. Mogli widzieć państwo ten materiał wczoraj na naszej wizji.
Realna Polityka pisze:- Przenosimy się do korespondenta Realnej Polityki na Kalist, Leona Bronsteina.
- Dziękuję Ramon. Sytuacja na planecie jest bardzo niestabilna. Ludzie są przerażeni i straumatyzowani całą sytuacją. To już kolejny atak terrorystyczny, w który zamieszani są Jedi. U niektórych osób widać zmęczenie działalnością i bezkarnością Zakonu.
- Mówisz o Jedi, ale czy śledztwo już wskazało ich jako winnych?
- Śledztwo nadal trwa, ale nie rozmawiałem z osobą, która spodziewałaby się innego wyroku. Pozostaje tylko liczyć, że organizatorzy tym razem zostaną pociągnięci do odpowiedzialności karnej.
- Pojawiają się głosy krytyczne ze strony totalitarnej dyktatury Hakassi, z których polityką Jedi są silnie związani. Mówi się, że to absolutnie niemożliwe, by dwie wrogie frakcje Jedi ze sobą tak konkurowały. Co powiesz naszym widzom?
- Ramon, a czy to pierwsza taka sytuacja? Pierwsze pojawienie się Jedi na Kalist wiązało się z polowaniem na innego Jedi imieniem Azatu, konflikty pojawiają się na każdym kroku.
- Jedi zaprzeczali, jakoby Azatu był jednym z nich.
- No oczywiście, że zaprzeczają, ale ja jestem prostym człowiekiem. Korzystał z miecza świetlnego, znał ich osobiście, korzystał z tych samych czarów, wpisywał się w schemat innych Ciemnych Jedi. Do tego dochodzi jeszcze niedawny przypadek, gdy Jedi Rhenawedd Alna przyznała się, że chissański Jedi, podobny do tego z nagrania, był główną inspiracją dla ataku terrorystów na stację ISK i bestialskiego wymordowania jej członków. Jak dla mnie po prostu jedna ręka Jedi nie wie, co robi druga. Być może mamy do czynienia z jakąś wojną domową. Boli jedynie serce, że kolejny raz cierpią przez to postronni.
- Rozumiem. Dziękuję Leonie. A teraz przenosimy się na Dremulae, pod budynek parlamentu...
Co więc tu mamy? Chaos. Niemożliwe do potwierdzenia ani zaprzeczenia zarzuty. Szczęśliwie sami Jedi błyskawicznie zareagowali. Prezes specjalnego społecznego bloku Stoczni Hakassańskich, Padawan Jedi Noam Panvo, odpowiedział na pytania mediów natychmiast.
Padawan Noam Panvo pisze:To jest, szanowni państwo, jakiś żart. Chiss, który zaatakował to spotkanie, to osoba, której nie widziałem nigdy na swoje oczy. Z radością poddam się publicznie badaniu wariografem w tym temacie, z radością zrobię to z innymi członkami naszej komórki zakonnej. Proszę poddać takim badaniom naszych współpracowników cywilnych. Nikt nigdy nie widział tej osoby. Nie chcę nawet wspominać, że ten opętaniec wrzeszczał do naszego ucznia, Magnusa Valadora, hasła sugerujące, że to był zaplanowany atak. Nie chcę, bo naprawdę nie chcę sugerować, że wśród widzów tego żałosnego spektaklu jest ktoś, kto uwierzyłby w te bzdury. Proszę państwa. Żyjemy w świętym domu, tworzonym na dziedzictwie takich osób jak Elia Vile i Naiiv Luure, ratujący imperialnych wygnańców z Christophsis w dniu potrzeby, takich osób jak Elia Vile, Fenderus i Tanna Saarai podpisujący porozumienie pokojowe nawet z Yuuzhan Vong w legendarnym oblężeniu Odika II. Czy ktoś jest w stanie uwierzyć, że w takim miejscu przebywałyby osoby planujące zamach na negocjatorów? Zamach z zimną krwią? Zaplanowany przed wylotem? W tym domu? Nie chcę tego rozpatrywać, bo gdy pomyślę o tych osobach, które wylały litry krwi w obronie tysięcy niewinnych, w zamian dostając bactę i bandażę, serce mi pęka. Proszę po prostu, by każdy wierzący w te bzdury spojrzał w lustro. Dziękuję. W historie o idiotach przegrańcach, którzy w amoku dokonali zbrodni, proszę sobie wierzyć, to przynajmniej nie pluje na litry krwi wylane przez osoby, którym zawdzięczamy, że w Głębokim Jądrze jest jeszcze życie. Dziękuję raz jeszcze za wysłuchanie.
Oczywiście nieodmiennie, w tempie natychmiastowym do wydarzeń ustosunkowała się stacja HV-1 z Hakassi i jej niezastąpiony redaktor naczelny Repsen Vaius. Niezastąpiony z pewnością dla Jedi. Cytujemy redaktora Vaiusa już osiemnasty raz na naszej wizji, znów w roli rzecznika Jedi.
Repsen Vaius pisze:Proszę państwa, tego nagrania nie da się skomentować inaczej, niż mianem farsy. Zupełnie nic w tym ataku nie przedstawia podstawowej logiki, sugerując oczywistą próbę wrobienia Jedi. Jedi Magnus Valador rzeczywiście, można powiedzieć, przegrał rozmowy, choć pomińmy, że nagranie zawiera jawnie tylko małe fragmenty z lapsusami, zamiast całokształtu. Ale naszym widzom, szczęśliwie bardziej świadomym niż średnia galaktyczna, radzę zastanowić się, co mogliby Jedi zyskać poprzez atak na wszystkich uczestników i, dajmy na to, zbiorowe morderstwo dyplomatów. Decyzje były ustalone, co zmieniłoby się w efekcie tej rzezi, na rzecz Jedi, na rzecz kogokolwiek? Co, proszę państwa.
Wszystkim, którzy dają wiarę w tak głęboki konflikt wewnętrzny Jedi, że jakiś zbuntowany odłam pojawiłby się na Kalist sabotować pana Valadora, powtarzając przypadek zdrajców w rodzaju Accara i tym podobnych, powiem tylko, że proszę chwilę się zastanowić. Na spokojnie.
Dobrze - powiedzmy, że wśród Jedi mamy wewnętrzne konflikty. Wśród Jedi naprawdę żyją idioci w rodzaju tego Chissa komedianta. Dobrze. Czy ktoś chce sugerować, że ktoś tego Chissa wysłałby na negocjacje z panem Valadorem? Dał mu informacje o miejscu spotkania? A może pan Valador sam zabrałby go ze sobą, gdy, jak już wiemy, panu Valadorowi nie po drodze było ze strzelaniną na negocjacjach? A może ten Chiss trafiłby idealnie w miejsce negocjacji dzięki wspaniałemu szpiegostwu albo szczęściu? Nawet jeśli ktoś wierzy, że Jedi są fabryką Namonów Accarów, to ktoś uważa, że ktoś wysłałby następnego Accara prosto na te negocjacje? Czy autorzy tych insynuacji postradali rozum? Negocjator, nawet najbardziej niekompetentny, zabierałby ze sobą niedoszłego mordercę innych dyplomatów, mimo że plan strzelaniny mu się, hah-hah, nie podoba? Naprawdę?
Z tego samego adresu mamy dla państwa jeszcze cytat od hakassańskiego Ministra Technologii i Rozwoju, który wydawał aprobatę na działalność Magnusa Valadora na Kalist. Z krótkiego wystąpienia Ministra Sherbena:
Carant Sherben pisze:Całkowicie zaprzeczamy, jakoby osoba rasy Chiss podająca się za Jedi miała z nami jakiekolwiek powiązania. Osoba ta jest jawnym sabotażystą wspólnego wroga Kalist i Hakassi. Ufamy, że wspólnymi siłami dołożymy wszelkich starań, by ujawnić prawdziwych hochsztaplerów i zdementujemy te bezpodstawne oskarżenia.
Co więc możemy o tym myśleć? Oczywiście poparcie Hakassi dla grupy Jedi jest naturalne i oczywiste. Nie dość, że Magnus Valador występował tam w roli pewnego pośrednika między Kalist VI a Hakassi, to rząd Hakassi i jego media są jawnymi i wielkimi przyjaciółmi Jedi; należy przyznać, że kompetentnymi i bardzo rzadko idącymi w prostą demagogię czy spekulacje. Jak zawsze, media hakassańskie operują precyzyjną i celną retoryką i gdzie mogą, także twardymi danymi. Myślę, że nie należy dyskredytować słów Hakassi, "bo przecież to przyjaciele Jedi" - odejmijmy to i skupmy się na faktach i jakości retoryki. Tu jednak, rzeczywiście, Hakassi w przeciwieństwie do poprzednich momentów nie dysponuje twardymi dowodami, a tylko niezachwianie celną retoryką Repsena Vaiusa.
Sądzę, że należy spojrzeć na tą sytuację z nieco innej perspektywy - po pierwsze, mamy do czynienia z Jedi robiącym za tajemniczego pośrednika między rządem Hakassi, a... kim, właśnie? Czemu prowadzi negocjacje z wojskowymi Kalist, zamiast otwarcie z rządem? Czemu zabiega o poparcie od strony zaplecza? To pytanie, na które próbowaliśmy uzyskać odpowiedź, lecz Kalist VI nie ustosunkowało się do pytań. Oczywiście można to łatwo wytłumaczyć - rząd Kalist jest słaby, jego poparcie społeczne jest niskie, realnie instytucje publiczne trzymają się na stabilności post-imperialnych sił bezpieczeństwa, które dyktują na planecie warunki. Mamy jednakże też drugie pytanie. Jeśli za atak odpowiadają wrabiający Jedi wrogowie, to czemu idzie im tak znakomicie? Co prawda Jedi Valador zdołał wyjść z tej walki obronną ręką, ale należy zwrócić uwagę, że przetrwanie pozostali zawdzięczają raczej obecności droidów wystawionych na poświęcenie i skoordynowanej ucieczce wojskowych z redaktorem Iz'Died.
Nie mamy żadnej drogi uzyskania pewności, kim był napastnik. Poszlaki nie wskazują na żadną konkretną grupę. W świetle historii Besha Alaeta Aune, obecność następnego psychopaty w szeregach jest absolutnie wiarygodna. Równie wiarygodne jest przekonanie, że Magnus Valador to oddany Jedi zaskoczony przez napaść nieznanego sobie Chissa, co dobry Jedi, który dla dobra sprawy tylko udawał, że go nie zna. Równie dobrze, robił to tylko ze względu na świadomość, że ktoś może nagrywać to wydarzenie. Tutaj niestety wszystko jest możliwe. W tym świetle nie dziwi, że poparcie dla ustawy "Kontrola Mocy" w świetle tak wielu zagadek rośnie.