George Skywalker - Odrzucone

Punkt składania historii postaci - stale otwarty.
Regulamin forum
Wzór historii postaci pojawi się automatycznie przy zakładaniu nowego tematu. Można go pobrać jednak także ręcznie, z tego tematu.

Bezwzględnie proponujemy także zapoznanie się z tym tematem z największą dokładnością, wliczając w to lekturę Regulaminu.
Anakin123
Posty: 1
Rejestracja: 18 sty 2016, 21:33

George Skywalker - Odrzucone

Post autor: Anakin123 »

1. Informacje bazowe
a. Imię: Grzegorz
b. Wiek: 14
c. Zamieszkanie: Ostrowiec Świętokrzyski
d. Zainteresowania/Hobby: Sport,kosmos,historia,matematyka oraz języki obce.
e. Kilka zdań o sobie i swoim charakterze:Cześć.mam na imię Grzegorz.Marzy mi się dołączenie do zakonu Jedi.Jeśli chodzi o charakter: Jestem miły i otwarty dla każdego. Bardzo szanuję innych i pomagam im jak tylko mogę.Lubię poznawać innych,nigdy nie skłamałem i nigdy tego nie zrobię.
f. Kontakt:
- email grzegorz.dziedzic25@gmail.com
- steam Andrzej1631

2. Scena RP/RP w JK3
a. Organizacje: Nie byłem jeszcze w żadnej.
b. Staż: 1 rok
c. Powód odejścia/usunięcia: -


3. Postać
a. Imię i nazwisko: George Skywalker
b. Wiek: 15
c. Pochodzenie: Coruscant
d. Rasa: Człowiek
e. Wygląd: Dobrze zbudowany,młody,wysoki,ma czarne włosy,zielone oczy,umięśniony chłopak.
f. Historia:

Coruscant, 23 ABY
Samotność to Twój najgorszy wróg…

Ciemne pomieszczenie. Półmrok. Jedyne źródła światła to zniszczona lampa wisząca pod sufitem. Światło pada na stół, przy którym siedzą dwie osoby. Po jednej stronie Nick – jeden ze znanych hazardzistów w tej dzielnicy Coruscant, a po drugiej, jakiś nieznany nikomu zakapturzony chłopak. W rękach trzymają karty do gry, po ich prawej stronie stoją kufle z jakimś mętnym, brązowym trunkiem. Nick wykłada na stół kartę. Tłum dookoła wiwatuje. To już prawie pewne. Nie ma opcji, aby przeciwnik przebił to zagranie. Lecz nagle, ku zdziwieniu wszystkich, młodzieniec wykłada na stół asa pik. Publiczność milknie. Na twarzy Nicka maluje się narastający gniew i zniesmaczenie. Zwycięzca pojedynku w milczeniu odkłada karty, dopija piwo, po czym wstaje od stolika i zmierza do wyjścia. Swoją wygraną zostawia na stole. Nie potrzebuje jej. Nigdy nie potrzebował. Zawsze grywa dla zabawy. Pojedynki, które na początku rozgrywane były tylko dla satysfakcji ze skopania dupy oponentowi, przerodziły się w niewinne gierki o piwo, a ostatecznie wyewoluowały do rozgrywek o całe majątki. Tak… Jakkolwiek dramatycznie to nie brzmi gra w karty stała się dla niego stylem życia. A właściwie całym życiem… Ale paradoksalnie, mimo iż często wygrywał, prawie nigdy nie zabierał wygranej, niezależnie czy stawką były pieniądze czy czyjeś życie. Zawsze grywał anonimowo. Nie potrzebował renomy czy reputacji. Zapytacie, po co w takim razie grać, gdy można tylko stracić? Tak myśli każdy przeciętny człowiek. Ale Vael miał swój cel. Wykorzystywał swój nienaturalny talent do wygrywania w karty, aby pokazać ludziom małą życiową prawdę. Prawdę, której on sam miał okazję nauczyć się lata temu. „Dosłownie wszystko można stracić w ułamku sekundy”. Dom, mieszkanie, pieniądze, miłość… A nawet życie.

Bashenal szybkim ruchem otworzył drzwi swojego mieszkania. Alkohol, który wypił kilka chwil temu nadal dawał o sobie znać w jego głowie. Zrzucił z siebie płaszcz i od razu położył się na łóżku. Kolejny wygrany pojedynek. Ale tym razem, pierwszy raz w życiu litry piwa i wygrana nie ukoiły bólu spowodowanego samotnością, która towarzyszyła Vaelowi od kilku lat. Dokładnie od momentu, w którym stracił swoich rodziców - jedyne osoby, które wspierały go w jego mizernym życiu. Miał dość. Poderwał się z łóżka. Wybiegł z mieszkania. Jego nogi pokierowały go w stronę dachu. To był szybki impuls. Wiedział co musi zrobić… Nie minęło parę sekund gdy stał na krawędzi budynku, jakieś 10 metrów nad ziemią. Wiatr uderzał jego ciało raz za razem. Jeden krok… Chwila słabości…. Poczuł jak spada. Zamknął oczy, oddał się tej chwili. Wiedział, że nie potrwa zbyt długo. Uderzenie. Krzyk na ulicy. Ciemność dookoła… Nagły błysk. Wspomnienia, które powracają…

Coruscant, 19 ABY - retrospekcja
Nieuregulowane porachunki…

Do jednej z bocznych uliczek wbiegł młody chłopak, po czym szybko ukrył się za jednym z kontenerów na śmieci. Chwilę potem wbiega kobieta i mężczyzna, a zaraz za nimi grupa 4 uzbrojonych w blastery osiłków.
-Nie ma ucieczki Bashenal! Tak kończą dłużnicy, którzy nie potrafią uregulować płatności za towar. Jeżeli Cię nie stać, nie bierz się za narkotyki.
Strzał. Ciało upada na ziemię. Kobieta krzyczy, zaraz potem milknie, również obrywając laserowym pociskiem.
-Zbieramy się stąd chłopaki. Szybko.
Odgłosy oddalających się kroków. Chłopak, dotychczas ukryty wychodzi na zewnątrz. Podbiega do leżących na ziemi ciał. Na czole kobiety widnieje dość widoczny ślad po pocisku z blastera. To samo u mężczyzny. Dwa precyzyjne i szybkie strzały pozbawiły życia rodziców Vaela w ułamku sekundy. Narkotyki jak się okazuje faktycznie zabijają. Kolejny błysk…

Coruscant, 23 ABY
Odrzucony nawet przez śmierć…

Vael Bashenal obudził się. Leżał na ulicy. Przeżył upadek z takiej wysokości… Czuł się co prawda obolały i posiniaczony ale był żywy. Cóż za mizerność. Człowiek porażka, któremu nawet samobójstwo nie wyszło. Tak w tym momencie czuł się niedoszły samobójca. Podniósł się. Wszystko go bolało, ale mógł chodzić.
-Jak to możliwe… Powinienem umrzeć – powiedział sam do siebie
-Widocznie moc, pozwoliła Ci przeżyć. A jeżeli za nią podążysz odnajdziesz w końcu swój sens życia. – usłyszał głos w swojej głowie.
Rozejrzał się dookoła, ale stał sam. A mimo to ktoś do niego przemówił.
-Co się dzieje do cholery? Kto to mówi? – Dookoła cisza. -Jaka moc?! Co to ma znaczyć?
Nadal cisza. Czyżby ten upadek namieszał mu w głowie na tyle, aby zaczął słyszeć głosy? Coś zdecydowanie było nie tak… Dopiero teraz uświadomił sobie co usłyszał. „Odnajdziesz w końcu swój sens życia…” W jednym momencie wszystko dookoła straciło znaczenie. W jego sercu rozpaliła się żądza. Tego szukał już od dawna… Sensu życia. Mała iskierka nadziei. Ale nie miał na teraz na to wystarczająco sił. Udał się do swojego mieszkania po czym poszedł spać.

Obudził się następnego dnia. Po nieudanej próbie samobójczej czuł się okropnie. Wiedział, że jest słaby psychicznie, ale nie podejrzewał, że aż tak. Widocznie alkohol zrobił wczoraj swoje i w połączeniu z silnymi emocjami doprowadził go do ostateczności. Ale dziś wyjątkowo Vaelowi nie towarzyszył ból. Opuściły go wszystkie negatywne emocje. Jego myśli zaprzątnięte były jednym. Tajemniczą „mocą”, która rzekomo pozwoliła mu przeżyć i która ma mu wskazać sens życia. Wiedział co prawda, że istnieje grupa ludzi, którzy zwą siebie Jedi i posługują się Mocą, ale nie interesował się tym tematem za bardzo. Równie dobrze to co usłyszał w swojej głowie mogło być zwykłym złudzeniem. Jednak chłopak wiedział, że musi to sprawdzić, że nie spocznie, dopóki się nie dowie. Pragnienia odnalezienia szczęścia w życiu było zbyt silne… Nie miał nic do stracenia. Skoro coś było na tyle silne, że uchroniło go od śmierci to musi być prawdziwe…

Szybko zjadł śniadanie, po czym założył kurtkę i ruszył na miasto. Postanowił rozpocząć zbieranie informacji od swojego ulubionego baru, w którym zazwyczaj grywał z okolicznymi rzezimieszkami w karty. Jak co dzień w barze było wyjątkowo tłoczno. Vael podszedł do swojego znajomego barmana – Keeshena. Była to żywa skarbnica wiedzy. Bashenal był pewny, że czegoś się od niego dowie.
-Witaj Keeshen. Jak życie? Przychodzę tutaj z pewną sprawą…
-Ach Vael! Witam Cię… Cóż po staremu. Klienci tu, klienci tam. A jakaż to ważna sprawa sprowadza Cię w moje skromne progi? Znowu ograłeś jakiegoś gościa i teraz masz problemy?
-Nie, nie… Chodzi o coś zgoła innego… Słyszałeś może coś o… Mocy?
-Mocy? W sensie, że Jedi i tym podobne? Hmm… Brzmi jakby znajomo. Bywał tutaj taki jeden starszy jegomość, który uwielbiał sobie podpić. Opowiadał nam zawsze po pijaku, że kiedyś odwiedził jakąś planetę i spotkał tylu ludzi zjednoczonych z mocą, że nam się nie śniło. W sensie tych całych Jedi. Oczywiście nic a nic nie wiedzieliśmy o czym on gada i traktowaliśmy to raczej jako pijacki bełkot, więc nikt nie przywiązywał do tego wagi.
-Hmm… Gdzie mogę znaleźć tego starca?
-Podobno zmarł jakiś rok temu.
-Cholera… A wspominał jak nazywała się ta planeta, którą odwiedzał?
-Bodajże… Hmm… Yavin? Chyba tak. Yavin IV o ile mnie pamięć nie myli. Ale nie polecam słuchać tych bredni. On zawsze chodził spity. A przynajmniej na takiego wyglądał.
-Być może była to tylko pijacka gadka, ale muszę to sprawdzić. Dzięki Keesh. Trzymaj się.
-Do usług. A swoją drogą czemu akurat interesuje Cię ten temat?
-Powiedzmy, że po prostu obiło mi się o uszy.
-No cóż. Jak uważasz. Bywaj Vael.
Chłopak postanowił skierować się do biblioteki. Musiał dowiedzieć się czegoś o tajemniczej planecie. Usiadł do jednego z komputerów i zaczął przeszukiwać bazę danych. Na ekranie wyskoczyły mu informacje:

"Yavin 4 to jeden z księżyców gazowego giganta o nazwie Yavin. Leży on w układzie Yavin w Zewnętrznych Rubieżach, przy odcinku Gordiańskim. Jądro tego księżyca składa się ze stopionego metalu. Na Yavinie 4 dominuje głównie tropikalny krajobraz, pełen puszczy, rzek, wulkanicznych gór."

Bashenal podjął decyzję. Musi się tam udać. Nieważne czy coś tam znajdzie czy nie. Po prostu musi spróbować. Musi spróbować odnaleźć swoje szczęście, którego tak bardzo mu w życiu brakuje. W końcu nie ma nic do stracenia, może tylko zyskać. Pojawił się tylko jeden problem. Było to bardzo daleko, a sam Vael nie potrafił pilotować a tym bardziej nie miał żadnego myśliwca, którym mógłby tam dolecieć. Ale chłopak miał już w głowie pewien plan… Plan, który był wbrew jego własnym zasadom, ale który był w tym momencie jedyną deską ratunku.

Coruscant 24 ABY
Gdy nawet as w rękawie to za mało.

Vael żwawym krokiem wszedł do kantyny. Nigdy nie był w tej dzielnicy Coruscant, ale tutaj skierowali go jego informatorzy. To tutaj miał znajdować się jego cel. Bashenal podszedł do jednego ze stolików, przy którym siedział już jakiś Zabrak.
-Przepraszam. Ty jesteś Eerk As’Zhara, ten który podobno jest najlepszym pilotem w tej dzielnicy Coruscant? – chłopak odezwał się w stronę Zabraka.
-Zależy kto pyta szczeniaku. – odparł mu pogardliwie As’Zhara
-Ktoś kto ma do Ciebie biznes. – rzucił arogancko chłopak.
-Biznes? A co taki szczyl jak Ty może mieć za biznes do MNIE? – burknął Eerk akcentując ostatnie słowo.
-Potrzebuję transportu na Yavin IV. A słyszałem, że TY wiesz jak tam dolecieć i na dodatek masz CZYM tam dolecieć.
-Yavin IV? Taka podróż kosztuje… Niemałe pieniądze. – sapnął chłodno As’Zhara
-Ile? – mężczyzna zmarszczył brwi
-Jak dla Ciebie... 10 tysięcy. – zaśmiał się Zabrak
-To nieuczciwa cena. – odparł ze zdziwieniem chłopak.
-Życie nie jest uczciwe chłopcze. Płacisz albo wypadasz z gry.
-W takim razie zróbmy to inaczej. Co powiesz na partię w karty?
-Podaj stawkę.
-Jeżeli wygram zawozisz mnie na Yavin. Jeżeli przegram oddaję Ci w zamian moją kolekcjonerską talię kart. – chłopak przełknął ślinę.
Położył na stole swoją wyjątkową talię.
-Jedyna w swoim rodzaju. Jeden egzemplarz na całym świecie. Warta grubo ponad 10 tysięcy. Unikat. Gratka dla kolekcjonerów. Pozłacane karty, ręcznie zdobione. – Vael postawił na szali jeden z najbardziej wartościowych przedmiotów w swoim życiu. Zdawał sobie sprawę, że jeżeli ją straci to będzie to nieodżałowana strata. Ale wielkie stawki wymagają poświęceń. Musiał dostać się na Yavin za wszelką cenę. Poza tym… Przecież on nigdy nie przegrał w walce o tak wielką stawkę. Nigdy.
-Wchodzę. – odparł As’Zhara zacierając dłonie po czym wyciągnął swoją talię.
Rozpoczęła się gra. Od samego początku pojedynek był bardzo wyrównany. Karty leciały na stół jedna po drugiej. Aż w pewnym momencie Zabrak zdobył przewagę na polu gry. Vael znalazł się pod ścianą. Takie sytuacje zdarzały się bardo często, ale zawsze z opresji potrafił uratować go jego ulubiony as pik. Chłopak dobrał kartę z nadzieją, że ujrzy tam swoją wymarzoną figurę.
-Dziewiątka karo… Przegrałem. – wykrztusił z siebie Bashenal, po czym z impetem rzucił kartą na stół.
-Przegrałeś dzieciaku… Talia jest moja. – zaśmiał się oponent.
Vael opuścił kantynę załamany. Jego marzenia o transporcie na Yavin IV i znalezieniu Jedi prysły tak szybko jak się pojawiły. Ponadto stracił swoją ukochaną talię. Wiedział, że ta porażka jest ostatnią w jego życiu. Wiedział, że nie zagra już więcej w karty. Usiadł na chodniku i schował głowę w dłoniach. Nagle ktoś poruszył go za ramię.
-Słyszałem, że szukasz transportu na Yavin IV. Grałeś o to z tym Zabrakiem w kantynie. Tak się składa, że sam się tam wybieram. Masz dziś szczęście synu. – nad Vaelem stał jakiś starszy mężczyzna. Ubrany był w białą szatę. – No! Ruszaj się. Lecimy zaraz.
-Dlaczego? Dlaczego mnie tam zabierzesz? – wyszeptał Bashenal.
-Ponieważ skoro chcesz się tam wybrać widocznie masz jakiś ważny cel. Nikt nie wybiera się na Yavin IV bez konkretnego celu. Poza tym… Lubię pomagać ludziom. No już. Chodź za mną. – uśmiechnął się starzec.
-Dziękuję…

Yavin IV 24 ABY
Marzenia się spełniają…

-Jesteśmy na miejscu. – powiedział starzec, lądując statkiem na polanie w środku jednego z lasów na Yavinie IV.
-Pięknie tutaj… - rzekł Vael.
Powoli wyszli ze statku i rozejrzeli się po okolicy.
-Dziękuję Ci za wszystko… Gdyby nie Ty nigdy bym się tutaj nie znalazł. Czuję, że odnajdę tutaj swoje szczęście.
-Na pewno je odnajdziesz. Nieprzypadkowo wylądowaliśmy akurat tutaj. Jeżeli pójdziesz teraz przed siebie istnieje bardzo duża możliwość, że spotkasz osoby, które pomogą Ci to zaginione szczęście odnaleźć. Ja niestety wyruszam w dalszą drogę. Wierzę, że sobie poradzisz. – mrugnął mu okiem. -Niech Moc będzie z Tobą. A przy okazji. Niezależnie od tego co opowiedział Ci Keeshen, wcale nie umarłem. Po prostu odbyłem jakby to powiedzieć… Swoją podróż życia po galaktyce. Pozdrowię go od Ciebie gdy już wrócę na Coruscant. Myślę, że się ucieszy. – starzec uśmiechnął się po raz ostatni i wsiadł do swojego myśliwca.
Vael pożegnał go skinieniem głowy, po czym ruszył przed siebie. Przeszedł obok paru drzew a jego oczom natychmiast ukazał się wielki budynek. Poczuł, że właśnie rozpoczęła się jego droga do odnalezienia swojego sensu życia…

4. Informacje dodatkowe
a. Czego szukasz w RP w organizacji i co jest dla Ciebie w grze najważniejsze?Szukam dobrej rozgrywki.
b. Skąd dowiedziałeś się o organizacji? Przypadkowo gdy szukałem serwerów do Jedi Academy
Awatar użytkownika
Rada Jedi
Posty: 471
Rejestracja: 08 kwie 2010, 10:47

Re: George Skywalker

Post autor: Rada Jedi »

Podanie nie jest tekstem autorstwa samego kandydata - historia została w całości ukradziona z innego portalu. Aplikacja zostaje odrzucona.
Obrazek
Zablokowany