| Kanał: Sieci wewnętrznej
Sektor: Koros
Planeta: Gillad
Współrzędne planetarne: I-5
Nadawca: Uczeń Jedi Nesanam Kiih
Data wydarzenia: 23.07.24
Typ: wydarzenie wewnętrzne | | |
Kod: Zaznacz cały
Ja, Mistrzyni Vile i Adept Aven odebraliśmy wezwanie służby cesarskiej oznaczone kodem czerwonym (nowy pomysł Padawana Orna). Wezwanie dotyczyło znalezienia ciała w strasznym stanie, do tego stopnia, że jeden z cywili na miejscu zdarzenia ciągle wymiotował. Udaliśmy się na miejsce w takim samym składzie.
Gdy dotarliśmy na działkę numer 21723, naszym oczom okazał się dość wysoki mur. Wystarczyło zawołać i podbiegł bliżej mężczyzna, który nas wezwał - prawdopodobnie. Był pod wpływem jakichś substancji odurzających, chyba alkoholu albo czegoś innego, był także spanikowany. Po ciężkiej rozmowie z mężczyzną, który nie potrafił dobrze złożyć zdania i mówił bardzo chaotycznie, udało nam się ustalić, że przyleciał na działkę, na której ma swój magazyn i znalazł na miejscu nieprzytomnego mężczyznę ubranego w ciuchy anarchisty anty-cesarskiego (tak określił niecodzienny ubiór mężczyzny, który przypominał wybieranie akcesoriów z szafy przy pomocy koła losującego). Facet miał przy sobie "bombę", właściciel działki spanikował i wyrzucił ją do studni, a następnie wezwał służbę cesarską. Nie udzielił pomocy nieprzytomnemu. Dalej sprawę przejęliśmy już my, a właściciel działki czekał przy murze, dając służbie cesarskiej pracować. Mistrzyni i Adept udali się do studni, żeby wyłowić domniemaną bombę, ja natomiast poszłam do magazynu zobaczyć te "obrzydliwie wyglądające zwłoki". Natrafiłam na faceta, człowieka o żółtej karnacji i skośnych oczach. Ubrany był faktycznie, jakby wybierał ciuchy na oślep. Nie miał przy sobie nic ciekawego, poza cyfronotesem i kredytami, nie reagował na nic, miał normalny puls i oddech. Był przytomny, miał otwarte oczy, ale zupełnie nic nie mówił, nic nie robił, jakby był w jakimś dziwnym transie albo usmażyło mu mózg.
Po chwili, Mistrzyni i Adept wyłowili bombę i jak się okazało, był to miecz świetlny. Podwójny, jak rękojeści przystosowane do wariantu Teras Kasi. Dołączyli do mnie, próbując ocucić jakoś tego dziwnie ubranego faceta. Adept Aven stwierdził, że wymontuje magazynek z karabinu i wciśnie mu go do gardła - i podziałało, bo organizm jakby samoistnie wykonał reakcje obronną, a chwilę później facet jakby odzyskiwał panowanie nad mową, nad ciałem.
Przedstawił nam się jako Park Daesu, Rycerz Jedi, pokazał także oficjalne dokumenty z Zakonu. Zabraliśmy go z tego magazynu pod pretekstem przesłuchania i aresztowania, by właściciel działki był zadowolony ze sprawnej pracy służby cesarskiej, a następnie wróciliśmy z nim do nas do wioski. Rycerz Park zatrzymał się w domku numer pięć, jakby ktoś miał do niego jakąś sprawę - z tego co udało nam się dowiedzieć, przyleciał z Umbary, gdzie rzekomo ktoś z nas miał podpisać jakieś ważne dokumenty - przepraszam, ale szczegóły wyleciały mi z głowy, najlepiej będzie porozmawiać o tym z samym Rycerzem.