Ataarf'avn'nthrw - Zatwierdzone

Punkt składania historii postaci - stale otwarty.
Regulamin forum
Wzór historii postaci pojawi się automatycznie przy zakładaniu nowego tematu. Można go pobrać jednak także ręcznie, z tego tematu.

Bezwzględnie proponujemy także zapoznanie się z tym tematem z największą dokładnością, wliczając w to lekturę Regulaminu.
Awatar użytkownika
Favnn
Posty: 9
Rejestracja: 25 cze 2022, 18:11

Ataarf'avn'nthrw - Zatwierdzone

Post autor: Favnn »

1. Informacje bazowe
a. Imię: Filip
b. Wiek: 26
c. Zainteresowania/Hobby: Głównie sport, jazda rowerem po lasach i górach, ale w piłkę nożną też lubię pograć. Oprócz wysiłku pasjonuje mnie fotografia, której się oddałem podczas kursu :)
d. Kilka zdań o sobie i swoim charakterze: Jestem spokojną osobą, która ceni sobie szczerość przede wszystkim. Zdaje sobie sprawę z tego, że nie pozjadałem wszystkich rozumów świata, więc przyjmowanie krytyki nie jest dla mnie formą jakiejkolwiek obrazy, tylko pomocy przez bardziej doświadczone osoby, pod warunkiem że faktycznie się ktoś zna :D Bardziej stawiam na swój własny spokój, niż na konieczne udawadnianie swojego stanowiska.
e. Nazwa konta Steam: https://steamcommunity.com/profiles/76561199354754946/

2. Scena RP/RP w JK3
a. Formy rozgrywki: Nigdy nie grałem w gry RP z innymi przez internet, jedynie zabawa figurkami z kuzynami :D
b. Organizacje/Grupy: -
c. Staż: -
d. Powód zakończenia gry: -


3. Postać
a. Imię i nazwisko: Ataarf'avn'nthrw
b. Wiek: 27
c. Pochodzenie: Arkania
d. Rasa: Chiss
e. Wygląd: Wysoki mężczyzna, ze smukłą sylwetką. Posiada dosyć kobiecą twarz, wyjątkowo kościstą i szczupłą, wyraźne linie żuchwy oraz lekko szpiczaste kości policzkowe sprawiają, że Chiss wygląda wręcz jak model. Jego oczy są bardzo duże, a mieniące się swą szlachetną czerwonością, można odczuć wrażenie, że spojrzeniem prześwietla swojego rozmówcę na wylot. Dłuższe ciemnogranatowe włosy, zawsze przylizane do tyłu przy pomocy odpowiednik kosmetyków, nadają mu niesamowitej elegancji. Ludzie określają głoś Chissa jako ''przepalony'' i dosyć chropowaty. Uboga mimika twarzy nie pomaga mu w kontaktach z innymi.
f. Historia:

Wpatrując się w jeden punkt na pewno zauważy, że mnie tu nie ma. Grunt, że pozwolił mi zapalić. A gdybym wtedy zareagował inaczej? Spokojniej? Kocham ją. Ta terapia jest tylko i wyłącznie dla Ciebie Veyik... Jak ja sobie bez Ciebie poradzę dziewczyno? Ugh, co? A. Zielona dioda, koniec terapii.
W drodze powrotnej od psychologa zawsze zastanawia mnie po co mu płacę, miałem czuć się lepiej a nie ma żadnej poprawy, te płyny, które mi przypisał tylko tłumią to wszystko. Może o to w tym chodzi? Nie mam czuć się lepiej tylko mam płacić za godzinę siedzenia z kimś i płacić za lekarstwa? Ciekawe czy ma podpisaną umowę z tą firmą. Gdzie to ja mam... Ah papieros się jeszcze ładuje, niech to. Muszę sprzedać ten śmigacz, to był nasz pierwszy zakup. Na co nie spojrzę to mi się z Tobą kojarzy... Veyik. Kiedyś lubiłem latać do muzyki, teraz wolę ciszę. Choć może wmawiam to sobie na siłę... Po prostu wolę nie słuchać muzyki, sam.
Zakupy zrobione, ubranie przygotowane, no dobra to włączę coś na datapadzie i się kładę, jutro od rana do portu po pana Huna i z tego co kojarzę to na kilka spotkań trzeba go będzie zawieźć, w tym do stolicy.
Tylko jeszcze zapalę. Ah, gdzie on jest? Cholera, musiałem zostawić urządzenie w śmigaczu, walić to.

Z panem Hunem ciężko się rozmawia, chociaż bardziej jest to jego monolog o podróżach dyplomatycznych i o kolekcji jego alkoholu, czasami mam wrażenie że ta praca nie polega na byciu jego pilotem, a słuchaczem. Dopóki nie przeszkadza mu moje palenie i się wypłacają to może być. Na początek, później może złapie się czegoś innego... Tylko po co? Wcześniej zbierałem na nasz dom, Veyik... Na nasze dzieci i marzenia, po co mi są teraz kredyty? Nie myśl o tym, nie myśl o tym, nie myśl o tym.

Nie chce mi się. Mam to wszystko gdzieś, po prostu mi się już nie chce... Nawet do głupiego sklepu nie wyjdę, nie bez Ciebie... Odezwij się do mnie, błagam. Zresztą... Mhm, zapale, włączę coś na datapadzie i do spania.

Czy tak to ma wyglądać? Po to rodzice zainwestowali w moje wykształcenie? Ojciec zagwarantował mi tą pracę, miałem się wykazać, ale co ja mogę zrobić skoro mam tylko pilotować prywatny transportowiec pana Huna? Jeszcze dzisiaj ta terapia. Kiedy mi minął ten tydzień? Chwila, dwa tygodnie! Spotykamy się przecież już raz na dwa tygodnie. Monotonność nie bierze jeńców.
Dobra, to zmieńmy coś, pojadę dzisiaj do rodziców po pracy, jeśli wrócą wcześniej z laboratorium to wspólnie coś zjemy, zadzwonię do nich jak odstawię pana Huna na obiad.
Ciekawe czy dalej czują się niezręcznie rozmawiając o moich prawdziwych rodzicach. Mam nadzieję, że daje im odczuć komfort, wszystko już dawno przetrawiłem. Zresztą, też nie była to jakaś powalająca wiedza z ich strony. Ponoć moi prawdziwi rodzice zaginęli podczas prowadzonych badań, a mnie na statku odnalazła właśnie ekspedycja z centrum badawczego laboratorium, w którym pracują moi obecni rodzice. Heh, obecni rodzice... Jak to w ogóle brzmi. Choć jakbym ich nie nazwał są i zawsze byli dla mnie kochani, dali mi dach nad głową, zapewnili wysoką edukację i możliwości.

Będąc u rodziców zawsze staram się wyglądać przyzwoicie, kładą na to duży nacisk. Pewnie dlatego sam lubię dobrze wyglądać, ale bardziej od wyglądu lubię ich słuchać, dwójka uczonych Arkanian, bardzo ich szanuję za to czego mnie nauczyli i jak to mawiał mój psycholog, że ''dali mi prawdziwą rodzinę''. Kiedyś dużo myślałem nad tym co by było, gdybym trafił na Csillę, jakbym się tam odnalazł, kim bym był. Na Arkanii czuje się dobrze, jestem w porządnym otoczeniu, tylko te miasto... Tak bardzo kojarzy mi się z Tobą, Veyik. Może lepiej będzie się przeprowadzić? Tylko gdzie? Do Adascopolis? W sumie oprócz jednego wieżowca to więcej nie zwiedziliśmy razem. Być może to jest jakiś plan, o... datapad. Veyik?! Odtworzę jak wyjdę. Może chce się spotkać? Pogodzić i wrócić do mnie? Nie mogę wysiedzieć.

Położyłem głowę na kierownicy, co mi więcej pozostało... Nie chcesz mnie znać. Jesteś miłością mojego życia! Nie znajdę już nigdy nikogo takiego, co z tymi wszystkimi planami? Co z dziećmi, z marzeniami by zwiedzić jak najwięcej planet. Pieprze takie życie. PIEPRZE!
Poleciałem do miejsca w którym razem mieszkaliśmy, wjechałem na najwyższe piętro i usiadłem na oknie.
Nogi zwisając momentalnie stały się niesamowicie ciężkie, złapałem się poręczny od okna oraz ogromnej barierki na której usiadłem. Zaczęło mnie ściskać od środka.
Tyle razem przeżyliśmy i co? Zmienie się, otworze, przestane się doszukiwać we wszystkim sensu i analizować po tysiąckroć... Choć dla Ciebie jest już za późno. Zostałem sam. Obiecaliśmy sobie wspaniałe życie... KURWA NIE CHCE ŻYĆ BEZ CIEBIE!
Wpatrując się w dół przeniosłem drugą rękę na barierkę, wystarczy się odepchnąć. Zacząłem głośniej oddychać, moja klatka piersiowa nadymała się jak nigdy, moje serce zaczęło walić jak głośnik w śmigaczu. Nawet papieros smakował inaczej, intensywniej. Wyrzuciłem go. To przez nasze rozstanie zacząłem palić, teraz już mi się nie przyda...
Zamknąłem oczy starając się przypominać sobie te wszystkie wspólne chwile, to co razem przeżyliśmy. Jeśli nie mogę z Tobą spełnić tych wszystkich planów, to straciłem wszystko, nie mam już nic, nikogo kto mnie pokochał tak jak Ty...
Napiąłem mięśnie aby się odepchnać, oczy zacisnąłem tak mocno, że aż czułem jak zaczynają mnie boleć.
Ból, za chwile będzie po wszystkim, za chwile nie będe musiał tkwić w tym świecie pozbawionym sensu.
Zacząłem głośno oddychać, a raczej sapać. Czemu nie mogę się odepchnąć? Ja chcę. Już, już... JUŻ! Co? Odwróciłem głowę za siebie...
Ugh... Jak? Co? Moja głowa. Ahhh...
Musiałem stracić na chwilę przytomność i na moje szczęście odwracając głowę pochyliłem się w stronę pomieszczenia, gdzie po chwili leżałem na ziemi z małym rozcięciem na czole. Co to było? I-i kim była ta kobieta? To nie była Veyik... Miała zbyt drobną twarz, ale... Kto to był? Co to było do cholery? Muszę zapalić, a no tak.
Wstałem po chwili, wyjrzałem tylko przez okno, które miało być moją wyskocznią w strone śmierci. Odetchnąłem z ulgą, choć serce dalej biło jak szalone, a nogi były jak z waty. Poczułem spokój. Zjechałem na sam dół budynku, dookoła mnie była masa ludzi, ale nie mogłem się na nich skupić, wszyscy w pośpiechu szli w swoją stronę, a ja co jakiś czas wpadałem na kogoś. Nie potrafiłem się ogarnąć, otrząsnąć co się stało. Usiadłem w śmigaczu i spędziłem tam kilka godzin, starając się odtworzyć wszystko co się działo. Przy okazji udało mi się odnaleźć wcześniejszego papierosa elektrycznego, założyłem zielony ustnik. Smak dzikiej mięty z Ryloth, bardzo ostry, ale nie czułem nic, moja głowa była zbyt zajęta odtwarzaniem całej sytuacji. Ta kobieta, czy to był jakiś duch? Czemu pojawiła się w mojej głowie i to w takim momencie. Muszę się skupić, może uda mi się dokładniej przypomnieć jej twarz. Nie była Arkanianką z całą pewnością, miała drobną, delikatną twarz, choć była ona w pewnym sensie poszarpana, wybrakowana, brązowe włosy, no dalej, no dalej co tam było jeszcze... O! Czy to było... Tatooine? A może Jakku? Nie, wydawało się zbyt ciemno, cholera sam nie wiem.
Głowa mnie boli, muszę dojść do siebie jak najszybciej i wrócić do domu, do rodziców, ale nie mogę im powiedzieć, będą zadawać za dużo pytań.
Ten wieczór był dla mnie bardzo ciężki jak również przełomowy. Opieka medyczna była u nich momentalnie, zajmując się moim małym rozcięciem.
Dla swojego bezpieczeństwa i bezpieczeństwa pana Huna, musiałem poprosić jutro o zmiennika, zresztą nie tylko to było powodem. Cały czas zastanawiałem się nad tym co się wydarzyło, w HoloNecie było od groma treści na ten temat. Duchy pradawnych Arkanian, czarodzieje rzucający klątwy, Zakon Jedi manipulujący umysłem, a może choroba umysłu związana z przebywaniem poza Csillą? Nie umiem przypomnieć sobie wszystkich tytułów, które miały głupsze nagłówki albo bardziej pogmatwaną logikę, ale nic mnie nie usatysfakcjonowało. Choć cały ten czas nie czułem strachu, wręcz byłem spokojny, miałem czystszą głowę, było mi zadziwiająco lekko...
Jedyną osobą, której o tym opowiedziałem był psycholog, co prawda nie wspomniałem mu, że zdarzyło mi się to przy próbie samobójczej, bardziej że przy zagrożeniu życia. Uznał, że to stres, padłem ze stresu, a ta niewyraźna kobieta to mógł być ktokolwiek kogo widziałem wcześniej, nawet podróżna z którą mogłem się wymienić spojrzeniami. Mylił się... Ja czułem, że znam tą kobietę, wiedziałem kim ona jest. Cholera, popierdolone jest to wszystko... Żałuję, że straciłem czas na tłumaczenie mu tego. Nigdy więcej tu nie wrócę, strata kredytów.

Kolejne miesiące były dosyć ciężkie, te przypadłości pojawiały się raz na tydzień, a jedynym zapalnikiem tego było moje tragiczne samopoczucie. Zauważyłem, że mając straszny mętlik w głowie i silne emocje w sobie zawsze wywoływałem twarz tej kobiety, tej niewyraźnej postaci która była dla mnie mistyczną wręcz zagadką. Dlaczego ona? Kim jest? Po co mi się "pokazuje"? Zacząłem wpadać w małą paranoję, jednak nie to było momentem przełomowym, tylko wypadek...

HoloNet buczał od wiadomości na temat wojny z Yuuhzan Vongami, na każdej stacji słychać było statystyki oraz akcje militarne wojsk z różnych układów. Tego dnia obchodziłem również urodziny, chociaż wątpiłem że była to prawdziwa data, przecież moja rodzina zastępcza mogła ją zmienić, ale mniejsza z tym... Dostałem życzenia urodzinowe od Veyik. Kurwa, akurat jak zaczynałem dochodzić do siebie, akurat jak coraz bardziej upewniałem się, że tak musiało być, a teraz ponownie rozbudzone nadzieje, przecież się odezwała i to pierwszy raz od tamtej wiadomości.
Byłem strasznie rozkojarzony, głowa pulsowała mi niemiłosiernie. Zacząłem sobie nakładać do głowy za dużo informacji, za dużo chaosu, za dużo... Stało się. Zasłabłem.
Otworzyłem oczy widząc jedynie uszkodzony przód transportowca i uszkodzenia na frachtowcu przede mną.
Postarałem się jak najszybciej otrząsnąć, ochrona pana Huna jak i on sam sprawdzili mój stan, a później wyszli skonfrontować się z pilotem, z którym się zderzyłem. Masakra... Na moje szczęście koszty naprawy maszyn nie były przytłaczające dla takiego biznesmena jakim był pan Hun, jednak musiałem ponieść konsekwencje... Dał mi kilku tygodniowy, bezpłatny urlop, który później zamienił się w zwolnienie. Cóż, nie ma miejsca na błędy.
Jednak ku mojemu zdziwieniu, moje zmartwienie dotyczyło nowej postaci w moim śnie, wizji, nawiedzeniu i był to Aqualish, podobnie ubrany do tajemniczej kobiety z którą rozmawiał. Niestety nie mogłem ich usłyszeć, ale wiedziałem że rozmawiają pomimo tego że ich twarze były dosyć rozmazane, choć kobiety zdecydowanie mniej niż za pierwszym razem. Mogłem o wiele wyraźniej dostrzec jej zranioną twarz oraz brązowe włosy, spięte w kucyk.
Czułem się w tym wszystkim cholernie samotny, nie mogłem nikomu powiedzieć i nie chodziło mi o wykluczenie, albo że ktoś zacznie mnie oceniać, czułem się tak całe życie wychowując się na Arkanii. Teraz czułem, że straciłbym czas, że oprócz naszej trójki nikt tego nie rozumie. Chwila, naszej trójki? Czy ja już zacząłem uważać swoje urojenia za swoich kompanów? Świetnie...
Okres kiedy zostałem bezrobotny przesiedziałem prawie w rodzinnej biblioteczce lub biegając. Postanowiłem walczyć z tymi "wizjami", postarać się oczyścić moją głowę, mniej myśleć, mniej zadawać pytań i nie szukać odpowiedzi na siłę. Nauka języków oraz czytanie biografii sławnych postaci przynosiło ukojenie, ale to podczas wysiłku fizycznego czułem się całkowicie odcięty od wszystkiego.
Skonstruowałem swojego papierosa elektrycznego, bez konieczności tak częstej wymiany ustnika, dodałem do niego też małą rzecz, a mianowicie po wzięciu bucha mogłem wypuścić dym, który był również uspokojeniem dla moich oczu. Natomiast typową kwadratową ładowarkę, zamieniłem na malutki czip, który za pomocą prawidłowego uruchomienia potrafi naładować moje urządzenie. Co prawda nie była to może broń, która pokonałaby Yuuhzan Vongów, ale czułem dumę, lubiłem coś budować. Czemu wcześniej się tym nie zająłem?

Dzięki pracy nad sobą wizje nie były już tak dokuczliwe, dalej się pojawiały ale chyba udało mi się to wytłumić, przynajmniej tak myślę, ponieważ pojawiały się już tylko podczas snów i to też rzadziej. Natomiast zacząłem dostrzegać coraz więcej osób i to też zawsze z tą kobietą i też rozmawiali chociaż ich nie słyszałem. Zapisywałem sobie ich na swoim datapadzie, był to kel dor, rodianin, chiss, możliwe że to byłem ja, dwie osoby z jakimiś chyba opaskami na twarzach, jedna kobieta z czarnymi włosami i drugi mężczyzna z bujną brodą, był tam też człowiek albo arkanin, chociaż śnieżnobiałe włosy mógł mieć każdy kto je przefarbował. Zawsze stali na pomarańczowym tle, wśród wzgórz, ale nie umiałem sobie powiedzieć jaka to była planeta, to mogła być nawet jakaś fantazja, którą tworzyłem sobie w głowie. Nie umiałem tego logicznie wytłumaczyć oraz połączyć kropki, nie kojarzyłem takiej grupy wśród swoich znajomych czy też przyszłych pracodawców...

Kiedy wojna z Yuuhzan Vongami nasiliła się, a ja trochę opanowałem zgłosiłem się na ochotnika do floty. Dzięki mojemu wykształceniu oraz znajomości rodziców, ominęła mnie sterta badań jak i masa szkoleń.
Brałem udział w kilku bitwach jako pilot myśliwca i z całą pewnością mogę przyznać, że ktoś nade mną czuwał, być może Alia? Tak nazwałem tą kobietę ze swoich snów, czy tam wizji. Udawało mi się wychodzić cało z walki, choć częściej tez byłem przydzielany do eskorty.
Wizje, które pojawiały się podczas okresu wojennego były zmienne, niektórych postaci już nigdy nie zobaczyłem, ale miałem też okazję poczuć radość, pierwszy raz coś poczułem i to było niesamowite. Podczas tej wizji zobaczyłem małe zawiniątko w rękach kobiety z czarną opaską na twarzy, prawdopodobnie to było dziecko jej i tego blondyna, nazwałem ją mała Alia - nigdy nie byłem zbyt kreatywny.
Podczas swojej służby, w wielu garnizonach mówiło się o Jedi, przeróżnych, uznałem że to dobry punkt zaczepny, aby skonfrontować z kimś swoje sny i wizje, psycholog wojskowy od razu by mi kazał wracać na Arkanie i zakończyć służbę, co nie było dla mnie żadną opcją, ale Jedi... Wielcy wojownicy, mędrcy znający każdą odpowiedź, istoty wręcz boskie. Oni muszą wiedzieć co się ze mną dzieje, ponieważ te same wizje są przy mnie przez lata! Zawsze jednak nie miałem okazji spotkać jakiegoś wojownika, a sam też nie miałem tyle czasu aby poszukać jakiegoś, zresztą w środku takiej wojny, myślę że istota odpowiedzialna za ratowanie naszych planet nie będzie w stanie poświęcić mi 5 minut, a co dopiero kilku godzin na moje urojenia.

Pomysł na moje skontaktowanie się z Jedi zniknął, razem z wojną, która wreszcie dobiegła końca. Ile form życia ucierpiało, ile światów zostało zdewastowanych i zniszczonych, nikt tego nie zliczy, ale ja szczyciłem się tym, że miałem wpływ, cokolwiek nie robiłem było to dla nich wszystkich, dla osób, które nie miały odwagi lub nie mogły stanąć do walki. Czułem się dumny z siebie, wreszcie ja sam zacząłem siebie lubić i doceniać.
Moje wizje również nieco się zmieniły... Tło tych głuchych rozmów było inne, jaśniejsze, dookoła widać było wodę, lasy, góry, a Alia wyglądała znacznie lepiej, jej twarz była piękniejsza i wyraźniejsza, jednak wciąż była to dla mnie obca kobieta, chociaż z drugiej strony ona jedna trwała przy mnie tyle lat razem z jej przyjaciółmi... Chociaż od dłuższego czasu nie widziałem już aqualisha oraz chyba siebie, chissa. Kobieta z dzieckiem również stała mi się bardziej przyjazna, dostrzegłem nowe rzeczy, jak na przykład fakt, że opaskę miała tylko na oczach i była dosyć blada, ciekawie to współgrało z jej czarnymi włosami. Niestety jej męża, też nie widziałem już od dłuższej pory, za to postać mężczyzny ze śnieżnobiałą czupryną oraz zarostem stała się też bardzo wyraźna, nie miałem żadnych wątpliwości że był z Arkanii, tylko teraz narodziło się pytanie - czy ja go znam? Wychowywaliśmy się na tej samej planecie, to może być każdy. Czy o niego od początku chodziło? Arkania... I kim był ostatecznie ten chiss? Czy to byłem ja? A może mój prawdziwy ojciec? Może brat? Znowu zaczęło we mnie narastać mnóstwo pytań, ale na szczęście pomimo zakończenia wojny, było jeszcze sporo rzeczy którymi Galaktyczny Sojusz musiał się zająć.

Podczas eskorty zaopatrzeniowej na planetę Hakassi zostaliśmy zaatakowani przez piratów, była to dosyć silna i bardzo dobrze zorganizowana grupa, ponieważ wiedzieli w kogo i co celować. Nie umiem sobie przypomnieć, co było ze mną dalej, ale obudziłem się na krążowniku w sekcji medycznej, przebudziłem się na moment rozglądając się pół przytomnie, byłem u swoich. Jednak szybko dawka medykamentów zmogła mój kolejny sen...

Była to pierwsza wizja, w której nie widziałem Alii, tylko kobietę z opaską na oczach oraz Arkanina. Znowu rozmawiali, ale tym razem było coś nie tak, nie czułem tego spokoju, który zawsze mi towarzyszył... Teraz czułem zagrożenie, nerwowo odwracałem się a wokół mnie zaczęły pojawiać się inne istoty, znowu kel dor, quarren, znowu aqualish, Alia i wszyscy patrzyli się w moją stronę, wszyscy zwróceni ku mnie.
Więcej nie udało mi się zapamiętać, podobno leżałem nieprzytomny przez dwa dni, dzięki czemu lekarze mieli czas aby się mną zająć.

Po tym jak wróciłem do świata żywych, mój datapad zaczął szalenie wibrować. Oho, wezwanie na mostek. Ciekawe czego chcą. Czyżby wykryli moje sny jak mnie badali?
Nim zgłosiłem się, zapaliłem jeszcze szybko swojego papierosa... Choć znów owładnął mnie dziwny spokój.



4. Informacje dodatkowe
a. Czego szukasz w RP w organizacji i co jest dla Ciebie w grze najważniejsze? Przede wszystkim wspólnej zabawy. Jest to pierwszy raz kiedy zgłaszam się do ekipy grającej Role Play i mam nadzieję, że jeśli uda mi się dostać, to będę mieć możliwość walenia z głupimi pytaniami :D Chociaż zostałem bardzo ciepło przyjęty przez Zosha oraz Fella, za co bardzo dziękuję :)
b. Skąd dowiedziałeś się o organizacji? Z grupek na Facebooku :)
Awatar użytkownika
Magnus Valador
Były członek
Posty: 556
Rejestracja: 11 kwie 2017, 20:26
Nick gracza: Zayne

Re: Zeqr'aiy'uosnn

Post autor: Magnus Valador »

Do dzieła więc :D! Serdecznie witam kolejnego kandydata w naszych progach i cieszę się, że jak z informacji w podaniu wynika, będziemy Twoją mniej, lub bardziej, pierwszą organizacją RP ogółem, a na pewno pierwszą, która zbudowała swoją historię i świat w uniwersum Star Wars.

Zainteresowanie/hobby:
Krótko i na temat, aktywna sportowo osoba, z wieloma zainteresowaniami, co wskazuje, że potrafisz zaangażować się w różnorakie pasje, co mam nadzieję pomoże Ci rozwinąć skrzydła i w naszym hobby.

Kilka zdań o sobie i swoim charakterze:
Wymieniasz cechy charakteru, które moim zdaniem są u nowego i niedoświadczonego gracza zawsze na plus, co tym bardziej sprawia, że jestem spokojny i uważam, że prędko odnajdziesz się w naszej rozgrywce, skoro nie masz problemu z zadawaniem pytań i czerpaniem rad od innych, bardziej doświadczonych graczy. Jak sam wspomniałeś na koniec podania, zostałeś ciepło już przyjęty przez Zosha i Fella i jeśli tylko w przyszłości będziesz potrzebować dodatkowych porad, możesz też śmiało wysyłać PW'u na mój adres i postaram się pomóc. To tak powiedzmy "na przyszłość" ^^.

Scena RP/RP w JK3:
Nie ma za bardzo co komentować. Osobiście cieszę się, że jesteś prawie całkowitym świeżakiem, i to będzie Twoja pierwsza styczność z rozgrywką tego typu, bo takie poznawanie świata na nowo od podstaw, zarówno przez postać IC, jak i gracza OOC, potrafi wykreować bardzo rzetelną fuzję i niespotykane u bardziej doświadczonych graczy, spojrzenie na rozgrywkę.

Postać i jej historia:
Hmmm, może zacznę wpierw od błędów w historii (nie ma ich moim zdaniem dużo), które wyłapałem, a potem już zakończymy na jej zaletach, by zakończyć ten post w sposób pozytywny.
Być może to nadwrażliwe kręcenie nosem z mojej strony, ale tak jak nie mogę powiedzieć złego słowa o Twoim stylu pisarskim, tak mogę zarzucić Ci pewną niechlujność. Odniosłem miejscami wrażenie, że nie spojrzałeś drugi raz na swoje dzieło, przed wstawieniem podania, bo wypisałem sobie błędy z historii, które może nie tyle rzucają się w oczy, co po prostu gryzą podczas czytania, i autor przy nawet powierzchownej rewizji powinien takie babole poprawiać. Sam nie jestem mistrzem języka polskiego i choćby niedawno drogi Ashtar uświadomił mi z humorem, że często zdarza mi się robić błąd pomiędzy "co raz", a "coraz", co kompletnie umknęło mojej uwadze i dziękowałem mu za wskazanie xD. Ponownie - nie jest to duży zarzut z mojej strony, ale można było łatwo uniknąć takiego problemu poprzez uważne przejrzenie swojego dzieła po jego ukończeniu. Tutaj kilka przykładów z tekstu;
  • Dłuższe ciemnogranatowe włosy, zawsze przylizane do tyłu przy pomocy odpowiednik kosmetyków, nadają mu niesamowitej elegancji. Ludzie określają głoś Chissa jako ''przepalony'' i dosyć chropowaty.
  • Dopóki nie przeszkadza mu moje palenie i się wypłacają to może być. - Choć może tutaj Raiyu odnosi się do firmy pana Huna? Tylko wcześniejsze zdanie nie wspomina o liczbie mnogiej i stąd moje zwrócenie uwagi.
  • tylko te miasto
  • Zdarza Ci się też gubić "ę" w wyrazach podczas opowieści w pierwszej osobie. Nie jestem pewien też czy to kwestia późnej godziny i zmęczonych oczu z mojej strony, ale nasunęła mi się myśl, że pogubiłeś przecinki w ciągu historii. Miejscami też całkiem gramatycznie przebudowałbym zdania, by miały po prostu naturalniejsze brzmienie, ale to w dosłownie paru miejscach.
I to właściwie koniec moich zarzutów, teraz przejdziemy do samego rdzenia podania, czyli historii postaci wobec której mam... bodajże dwie uwagi tylko? Może kłamię i w toku pisania, tudzież rewizji tekstu opowieści wyjdzie coś jeszcze xD.
Jako fan psychologii i psychiatrii zaznaczę, że bardzo historia podania przypadła mi do gustu, wraz z formą narracji, którą obrałeś. W gruncie rzeczy to zabieg dość sprytny, nie jestem pewien czy w pełni zamierzony, bo wszelakie nieścisłości, rozbiegane zdania, czy niedociągnięcia, mogą służyć realizmowi przedstawienia osoby, której zaciera się granica postrzegania rzeczywistości i fantazji. Z początku byłem przerażony, gdy zobaczyłem combo w postaci "Rasa: Chiss, Pochodzenie: Arkania". Pierwsze co tylko przyszło mi do głowy, to że ta postać będzie porytym psychopatą, czerpiącym z najgorszych charakterystyk Chissów oraz Arkanian, co sprawi, że przy porównaniu, nawet postać Besha'laet'aune zaprezentuje się jako osobnik, o umiarkowanych poglądach. Zawiodłem się, ale w pozytywny sposób! Obaliłeś moje oczekiwania czymś, czego na wstępie kompletnie się nie spodziewałem. Mamy do czynienia z Chissem, który po tragedii rodzinnej został adoptowany przez Arkanian, a co więcej, w obecnej chwili cierpi z powodu rozstania z miłością swego życia o imieniu Veyik. Ale po kolei :D!
Zaczynając może od drobnostki, bardzo, ale to bardzo spodobało mi się, że przez cały rozwój historii nie zapomniałeś o papierosie Zeqr'aiy'uosnna, którego można właściwie uznać za prominentną postać drugoplanową, nawet o lepszej ekspozycji od rodziców Raiyu i jego pracodawcy! Ja bardzo doceniam ten szczegół, bo świetnie się zazębia z pogorszonym zdrowiem psychicznym Chissa, który bardzo cierpi ze względu na fakt bycia porzuconym przez ukochaną. To jedynie naturalne, że w takiej sytuacji nawet podświadomie szuka stałości w towarzyszącym mu zawsze przedmiocie i ucieczce w nałóg.
Z początku byłem nieco zdezorientowany i nieprzekonany do tego, że akcja dzieje się prędko i skupia przede wszystkim na postaci i rzadko kiedy narrator pierwszoosobowy opisuje fakty historyczne, czy okoliczności i otoczenie Raiyu. Później jednak zastanowiłem się, że chyba właśnie tak powinien pracować mózg osoby, która cierpi i ciągle jest skupiona na swoim bólu, na przeżywaniu straty nieudanego związku i miłości swego życia. Co prawda mam pewien niedosyt, że tak mało wiemy... a, właściwie to prawie nic nie wiemy o okolicznościach w których Raiyu stracił rodziców i czemu został adoptowany akurat przez Arkanian? Na logikę możemy przypuszczać z historii, że rodzice Raiyu byli powiązani z centrum badań laboratoryjnych, jego późniejszych, przyszywanych rodziców, ale te korelacje w żaden sposób nie zostały wyjaśnione. Moim zdaniem historia zyskałaby na spójności, gdybyś rozwinął bardziej te punkty.
W kolejnych akapitach w realistyczny sposób przedstawiłeś przez co przechodzi pacjent, który trafił zapewne do nieodpowiedniego psychologa, któremu nie udało się złapać odpowiedniej więzi z Raiyu. Możliwe, że nawet nie próbował? Możliwe, że znamy jedynie perspektywę Raiyu i tak naprawdę to sama postać zamknęła się na pomoc ze strony świata zewnętrznego i chodziła na terapię byleby tą godzinkę odbębnić? Uważam, że historia pozwala na jej interpretację pod różnym kątem, w zależności od zdania czytelnika, co jest fajnym zabiegiem. Wątpliwości Raiyu, jego wewnętrzna walka i monologi do samego siebie zostały przedstawione w sposób umiejętny i wedle mej wiedzy realnie, z punktu widzenia pewnej grupy pacjentów. Bo jak niestety wiadomo, psyche jest tak skomplikowaną płaszczyzną o której wciąż wiemy tak niewiele, że właściwie każda interpretacja problemów psychologicznych może być prawdopodobna i realna dla danego pacjenta, z jego własnymi traumatycznymi okolicznościami.
Bardzo dobry jest też zabieg, że była ukochana Raiyu nawraca i ciągle sprawia mu trudności, nigdy nie jest w stanie uwolnić się od niej całkowicie. Udało jej się gdzieś zagnieździć w podświadomości Raiyu i dotkliwie atakować w najmniej odpowiednich momentach, gdy ten już prawie o niej zapomniał. To samo tyczy się opisanej próby samobójczej i tego jak Raiyu jest roztrzęsiony, tudzież niezdecydowany i sam nie potrafi sobie poradzić z targającymi go emocjami. Nie ma tego może wiele i bywa, że jest opisane w sposób chaotyczny przez narratora, ale to właśnie uważam wpływa na fakt poprawnego wykonania. Na pewno opowieść nie ma efektu "super i wow", ale jest dobrze, bez dwóch zdań.

Kocham mistycyzm Mocy (a kto nie lubi?!) i wizje z tym związane, ale nie jestem fanem ich nadużywania i wykorzystywania jako dość "taniego" narzędzia do pchnięcia fabuły do przodu. W opowieści nie doszukałem się najmniejszego powodu, dla którego Jedi z grupy pod wodzą Mistrzyni Vile mieliby się Raiyu objawiać i w jakiś sposób wpływać na jego procesy myślowe. W historii nie zostało przedstawione jego zainteresowanie Zakonem Jedi, jedynie psycholog daje nam niezbyt zjadliwe wyjaśnienie, że to mogą być zaledwie osoby, które Chiss niegdyś minął na ulicy. Chwała Ci, że w samej historii Raiyu nie jest świadomy, że obserwuje postacie Jedi i po prostu ciekawi go, kim mogą być nieznajomi, którzy nawiedzają go w snach, lub wtedy gdy urywa mu się film pod wpływem bodźców emocjonalnych i traumatycznych doznań. Przyznam jednak szczerze, że jest coś spokojnego i odświeżającego w takim formacie "wizji Mocy", która jest niczym więcej jak obrazem, który nie wydaje się samego Raiyu nigdzie wzywać. Postać po prostu rozgryza, czy to zaledwie nic nieznaczące omamy, czy jednak ktoś może za nimi stać? Jego żywot trwa dalej, bierze nawet udział konflikcie z Yuuzhan Vongami jako pilot, co też nie zostało opisane w jakiś bardzo rozbudowany sposób, ale to jak już ustaliliśmy u góry, nie jest zbyt problematyczne, bo to Chiss i jego problemy grają pierwsze skrzypce w jego umyśle i na tym czytelnik ma się skupiać :D. Dodatki do osiągnięcia głównego celu.
Na pewno jednak zyskujesz u mnie dodatkowe punkty, że wczytałeś się nawet w personalia dawnych postaci, których już z nami nie ma i których żywot przypadał na konkretny czas w biegu historii galaktyki, a potem niestety w wyniku epickich wydarzeń wojennych tracili życie, lub musieli porzucić bycie Jedi, przez co ich sylwetki znikały z kolejnych "widzeń" Raiyu. Tu pewnie można słać pokłony do Zosha i Fella, że pomogli Ci z merytoryką takich opisów i które postacie były w konkretnych okresach żywota Chissa, ważną częścią Szlaku. Jeśli jednak samodzielnie wczytałeś się w owe informacje, bez wsparcia od wymienionych, to masz ode mnie dodatkową okejkę ^^. Ponownie - nie jestem fanem tak dużego wykorzystania cliché wizji Mocy, ale Tobie udało się przynajmniej zrobić z tego coś świeżego.
Moje dwa zarzuty co do historii. Raiyu rozważa gdzie owe nawiedzające go duchy mogą przebywać i pada nazwa planety Jakku. To tylko wspomnę, że Jakku istnieje wyłącznie w kanonie star wars od Disney'a (z którym mam personalną kosę i nie cierpię ich tworów :knife:), w Star Wars EU (czyli Expanded Universe) którym to posiłkuje się Szlakiem Jedi, taka planeta jak Jakku nie istnieje. Drobny błąd, do wymienienia po prostu nazwy tej planety na coś innego, easy.

"Kiedy wojna z Yuuhzan Vongami nasiliła się, a ja trochę opanowałem zgłosiłem się na ochotnika do floty. Dzięki mojemu wykształceniu oraz znajomości rodziców, ominęła mnie sterta badań jak i masa szkoleń." - nein, nein, nein, neeeein! Do tego fragmentu z mojej strony kategoryczne nie! Podczas rzezi wojny z Yuuzhan Vongami piloci byli na wagę złota (może nieco hiperbolizuję), a już na pewno piloci myśliwców. Żaden szanujący się oficer w dowództwie nie wsadziłby za stery myśliwca nieprzeszkolonego żółtodzioba, który mógłby przez swój brak przeszkolenia takową maszynę rozbić, lub co gorsza narazić pozostałych członków eskadry. Rodzice Raiyu musieliby zajmować naprawdę wysokie stanowiska, by coś takiego mogło przejść. Uważam, że ten fragment musi zostać w historii poprawiony, ale to jeszcze przekonamy się jak inni przy swoich ocenach do tego podejdą, może się okaże, że jestem w mniejszości :D.

I to chyba tyle z mojej strony? Notatki mi podpowiadają, że poruszyłem wszystko, o czym chciałem z Tobą porozmawiać. Oddaję oczywiście głos POZYTYWNY, bo błędów nie jest dużo, głównie miałem problem z interpunkcją i gramatyką. Dziur fabularnych, które miałyby stanąć na przeszkodzie owej historii, z żadnej strony się nie doszukałem. Opowieść Raiyu bardzo mi przypadła do gustu swoją świeżością, formą, oraz realnością przedstawienia tego, co dzieje się w głowie pacjenta przeżywającego bolesne zerwanie. Jeśli tylko przed wprowadzeniem zostaną naniesione te drobne poprawki, to wszystko winno być w porządku i niebawem mam nadzieję zobaczymy się na serwerze i będziemy mogli wspólnie bawić się na Twoim pierwszym rp!
Obrazek
Awatar użytkownika
Favnn
Posty: 9
Rejestracja: 25 cze 2022, 18:11

Re: Zeqr'aiy'uosnn

Post autor: Favnn »

Hej, dziękuję za ocenę mojego podania oraz wskazówki, pozwolę sobie odnieść się do niektórych wypowiedzi. :D

Co do czerwonych literówek jak i tych nie umieszczonych w komentarzu, to faktycznie jest to moje niedopatrzenie. Tekst oczywiście czytałem kilka razy podczas jego tworzenia jak i po finalnej kropce, najchętniej zrzuciłbym to na zapracowany dzień. Nie umiem tego inaczej wytłumaczyć.

Co do kwestii przerywanych zdań oraz gubieniu głównych wątków na rzecz tych myśli o sensie i porzuceniu to jak najbardziej celowy zabieg. Interesując się również tematem psychologii i czytając pisma na ten temat, bardzo dużo odnośników opisuje właśnie brak ciągłego myślenia, skupienia się, wręcz nawracająca batalia w głowie, raz jest zimno, raz jest ciepło - wytrącanie się z tego co dzieje się tu i teraz, powodując chaos i mętlik zmieszany z różnymi odczuciami. Chciałem tam przedstawić głowę swojego Chissa, pokazując zagubienie i potrzebę *czegoś* by przenieść swoje myśli i lekką obsesyjność.

Papieros dla bohatera był zamiennikiem swojej miłości, był czymś co podmieniło jego codzienne spotkania z ukochaną, na codzienne palenie, ucieczka z nałogu w nałóg. To też dla mnie był mój mały smaczek, ponieważ stety niestety sam palę iqosa :D

Kwestię utraty rodziców oraz zaadaptowania przez Arkanian pozostawiłem finalnie tajemniczą i dla mojej postaci. Wynika to z moich kilku pomysłów, których nijak nie potrafiłem połączyć lub wybrać, jedne wydawały mi się zbyt naciągane i nachalne, drugie zaś zbyt płaskie, nie potrafiłem utrzymać balansu w tej kwestii stąd decyzja, żeby zostawić to. Temat dla Chissa również jest tajemnicą, zagadką. To nie jest tak, że on ma tylko inny kolor oczu, jest totalnie inny ale kwestię pozostawiłem trochę domysłowi - wychowywali go wybitni naukowcy, byli dla niego dobrymi rodzicami, podczas swojej edukacji obracał się jak to często w "wyższych" sferach bywa wśród młodzieży, która nie wykluczyła go za swoją inność. Rozumie to, ale do tej pory jego uwagę odwracał związek, a po związku brak sensu dłubania w tym temacie. Jego zainteresowanie jednak wróciło w momencie kiedy przy wizjach pojawił się inny chiss.

Jeśli chodzi o postacie podczas wizji to faktycznie wizje same w sobie skonsultowałem z Zoshem, natomiast by lepiej poznać "obiekt" wizji sam chciałem dojść do niektórych postaci, spędziłem kilka godzin wczytując się w sprawozdania oraz sieć wewnętrzną. Mój wybór padł na wręcz legendarną postać Mistrzyni Vile i stąd zainteresowanie jej otoczeniem, mniej lub bardziej dokładnym.

Co do Jakku to jak najbardziej rozumiem, to była kwestia którą mogłem na spokojnie poruszyć z chłopakami, jednak koniec końców wylądowało to w historii i jak najbardziej nie zaprzeczam - do poprawy.

Jeśli chodzi o wkręcenie się do armii to czytałem kilka artykułów jak i również podania, w których wcielenie się do wojska nie było aż nadto wielkim wyczynem, moja logika podpowiedziała mi, że wykorzystując wysoko postawionych rodziców oraz wykształcenie ku pilotażowi, uda mi się ten fragment pominąć. Dać do zrozumienia, że jest to wojna o totalnie innej skali niż pozostałe i tutaj trzeba po prostu ludzi, albo nawet i mięsa armatniego. Oczywiście, zgadzam się że mogło to wypaść jako ogromne niedociągnięcie i trzeba to zmienić.

Jeszcze raz bardzo dziękuję i mam nadzieję, że nieco rozwiałem też kilka wątpliwości :D
Awatar użytkownika
Fell Mohrgan
Rycerz Jedi
Posty: 273
Rejestracja: 24 kwie 2018, 21:33

Re: Zeqr'aiy'uosnn

Post autor: Fell Mohrgan »

Język to oczywiście pierdoła. Jedyne, czego większość z nas chce, to aby człowiek pisał w sposób, który nie wywołuje bólu oczu i umiał sprawnie opisywać rzeczy. Ciężko, by RP tekstowe tego nie wymagało. :D Ty spełniasz nie tylko to minimum, ale i po prostu fajnie piszesz. Widać, że starasz się tekstem oddawać myślenie postaci. Tekst pierwszoosobowy, w którym widać, że to coś z oczu postaci, nie bezpłciowy, jałowy pamiętnik ze szkoły, to strasznie ogromna jakość. Co by nie mówić, może nie trzeba tego by ogólnie dawać radę w grze, ale oddawanie emocji i wrażeń poprzez to jak piszemy, to niesamowicie przydatna rzecz, którą zdecydowanie masz. Drobne babole tu i tam, bez znaczenia, jakbyś w RP na żywo dawał podobnie malutką ilość, byłbym zachwycony. :D

Dalej jest równie dobrze. Kreacja postaci ma to, czego trzeba. To konkretna postać, z konkretnym życiorysem, prawdziwa osoba, na którą masz ewidentny pomysł. Absolutnie łapiesz też logikę wydarzeń, przebieg wszystkiego w pełni ma sens. Odnośnie tego co poruszył Rylanor względem przyjęcia na pilota, zazwyczaj bym się zgodził, ale tutaj mówimy jednak o postaci, która już wcześniej była pilotem, choć nie myśliwców. U postaci, która już z pilotażem miała wprawę, która jak statystyczny Force Sensitive radzi sobie za sterami myśliwca sprawniej i szybciej się uczy, która do tego miała wtyki, absolutnie mogę sobie wyobrazic, że po przyspieszonym kursie taki delikwencik mógł w jakieś, nie wiem, 2 miesiące zostać posłanym do roboty. Poprawka, która tu styknie, to raptem wymienić: "Dzięki mojemu wykształceniu oraz znajomości rodziców, ominęła mnie sterta badań jak i masa szkoleń." na "Dzięki mojemu wykształceniu oraz znajomościom rodziców, wystarczyły 2 miesiące szybkich szkoleń i testów bez formalności, po których trafiłem do roboty". Ale ode mnie duży plus za Twoją odpowiedź, widać, że myślisz w tych kategoriach co my, tylko po prostu eskadry myśliwskie to elita elit i gigantyczny rygor, przy właściwie jakimkolwiek innym fachu wyglądałoby to tak jak piszesz :D Adekwatnie jak z tym Jakku. Same pierdoły, których w żadnym razie nikt nie uzna za minus.

Motyw wizji również ogromnie mi się spodobał. Jest świetny, bo idealnie wyważony. Nie ma tu żadnego prowadzenia do przeznaczenia i żadnych wielkich cudów i jakichś nienaturalnych wymowności ze strony Mocy, te wizje są na swój sposób... losowe i to w nich świetne. To jedno z kreatywniejszych zastosowań tego motywu, przez samo to, że po prostu poszedłeś w losowość i oszczędność. I przy okazji, fajnie widzieć, że wciągnęły Cię nasze teksty, od razu widać potencjał i zapał, sam ten fakt cieszy.

Absolutnie oczywisty pozytyw!
Awatar użytkownika
Favnn
Posty: 9
Rejestracja: 25 cze 2022, 18:11

Re: Zeqr'aiy'uosnn

Post autor: Favnn »

Chciałbym zapytać o możliwość zmiany imienia swojej postaci, póki jeszcze nie zagościła w fabule. Biłem się długo z myślami i błędnie wybrałem nazewnictwo dla swojego Chissa.
Chciałbym aktualne imię zamienić na: Ataarf'avn'nthrw - Favnn.
Mam nadzieję, że nie jest późno na ten zabieg i przepraszam za wprowadzenie lekkiego chaosu do historii.
Awatar użytkownika
Nesanam Kiih
Uczeń Jedi
Posty: 650
Rejestracja: 11 cze 2019, 16:39
Nick gracza: Khad
Lokalizacja: Polska :<

Re: Zeqr'aiy'uosnn

Post autor: Nesanam Kiih »

Myślę, że zmiana imienia postaci zanim właśnie wejdziesz w nas świat jest, jak najbardziej możliwa. Czasem zdarzają się w historii (nie Twojej) babole w postaci osadzenia bohatera na planecie, która została totalnie skolonizowana i podbita przez Vongów w czasie zbiegającym się z historią owej postaci, i zwykle takie historie są normalnie poprawiane zanim wprowadzimy Twoją postać do fabuły. Także bez problemu myślę :)

Przechodząc jednak do samego podania - jestem pod wrażeniem. Piszesz naprawdę świetnie, historia wciągnęła mnie bardzo mocno i chciałbym poczytać więcej o Favnnie. Polubiłem gościa, jego problemy były bardzo życiowe i nienaciągane, a postać barwna i ciekawa. Bohater konkretny, z konkretnymi problemami. Moi przedmówcy poruszyli tutaj już aspekty, które są zwykłymi niedopowiedzeniami i mogą się jakoś gryźć, stąd nie będę ich nawet przytaczał.

Język jest naprawdę w porządku, każdemu zdarzają się jakieś babole i to normalna sprawa, nie przyczepiałbym się tutaj o to, bo to naprawdę malutkie sprawy :)

Dla mnie zdecydowany pozytyw.
Obrazek
Awatar użytkownika
Thang Glauru
Uczeń Jedi
Posty: 1291
Rejestracja: 18 wrz 2015, 13:09

Re: Ataarf'avn'nthrw

Post autor: Thang Glauru »

Podanie mi się spodobało. Na początku styl wydał mi się nieco chaotyczny, natomiast prędko się do niego przyzwyczaiłem. Osobowość Twojej postaci, jej wewnętrzne przeżycia, podejmowane decyzje - wszystko tworzy pewną spójną, wiarygodną całość. Wykorzystujesz wybraną przez siebie narrację, aby przesycić tekst swoim bohaterem. Szkoda trochę, że nie uchwyciłeś więcej z samego otoczenia, w jakim się wychował, jego stosunku do dość osobliwej kultury arkańskiej... ale to już raczej krytyka tekstu jako opowiadania samego w sobie, a nie historii w podaniu.

Sprawiasz wrażenie naprawdę fajnej osoby i wysiłek włożony przez Ciebie w odpowiadanie na poszczególne uwagi jest zarówno godny poszanowania, ale również nie zdradza jakiejś urażonej dumy. Ot sensowne, zdrowe odpowiedzenie na krytykę, co na starcie jest bardzo dobrym znakiem. Przy tym pokazałeś swoją odpowiedzią, że myślisz głębiej na temat poruszanych motywów i nie stanowią tylko rozrzuconych, przypadkowych pomysłów, a łączą się według pewnego zamysłu.

Wszystko to przekonuje mnie, że z pewnością zasługujesz na szansę sprawdzenia się w ramach Wprowadzenia. Za.
Obrazek
Awatar użytkownika
Ashtar Tey
Rycerz Jedi
Posty: 2167
Rejestracja: 08 kwie 2010, 10:47
Nick gracza: Gluppor
Kontakt:

Re: Ataarf'avn'nthrw

Post autor: Ashtar Tey »

Historia bardzo mi się spodobała już na starcie ze względu na bardzo naturalny sposób przedstawienia biegu myśli Favnna. Tego typu narracja nierzadko wychodzi na mocno przerysowaną albo niewiele ma wspólnego z tym, co autor chce pokazać. Tobie zdecydowanie udało się pokazać stopień rozbicia i zamieszania w psychice swojej postaci i jednocześnie od razu pokazałeś, że umiesz świetnie pisać. Bardzo podoba mi się też pomysł na tło postaci, Chiss wychowujący się na Arkanii to wybuchowa mieszanka dwóch ekstremalnych kultur, co daje Ci olbrzymie pole do popisu by stworzyć unikatową i szalenie ciekawą kreację. Powiedziałbym, że to największa zaleta Favnna i mam nadzieję, że fajnie to będzie wychodzić w zderzeniu z innymi postaciami. Wydaje mi się, że tutaj jedynie musnąłeś powierzchnię całego oceanu możliwości i miałem odrobinę niedosyt, chcąc dowiedzieć się więcej jak Chiss odnajduje się na tej planecie, jak traktują go inni, jak sam się z tym czuje itp.

Pomysł z wizjami Mocy i stworzenie jakiegoś powiązania z Jedi i konkretnie naszą grupą jest spoko. W moim odczuciu trochę tu przesadziłeś z intensywnością, szczegółowością i częstotliwością tych "spotkań", zabrakło tu dla mnie jakiegoś lepszego wytłumaczenia i powiązania. Można to wyjaśniać stanem psychicznym postaci, ale nie do końca mi to pasuje - wtedy można sobie zadać pytanie na ile to urojenia, a na ile coś prawdziwego. Wystarczyłoby dodać jakieś przypadkowe spotkanie z którymś z Jedi, Favnn jako pilot wojskowy podczas wojny mógł w którymś momencie mieć taki pobieżny kontakt, który w połączeniu z wrażliwością na Moc sprowokowałby te wizje. To nie jest jednak żaden wielki błąd czy zły pomysł, ot, zabrakło mi tutaj jakiegoś spajającego elementu.

Całościowo historia jest świetna i jestem jak najbardziej za!

PS
To też dla mnie był mój mały smaczek, ponieważ stety niestety sam palę iqosa :D
Od razu mi się tak skojarzyło, czytając o czekaniu na naładowanie papierosa :D
Awatar użytkownika
Favnn
Posty: 9
Rejestracja: 25 cze 2022, 18:11

Re: Ataarf'avn'nthrw

Post autor: Favnn »

Chciałem podziękować za oddane głosy oraz ocenę mojego podania.
Faktycznie teraz to widzę i wiem, że wątek *czemu akurat Jedi z Hakassi* objawiają mi się, mógł zostać lepiej dopracowany i rozbudowany. Super tutaj pomysł mi Ashtar podrzuciłem z nawet jakimś minięciem się w jakiejś placówce czy wyczytaniu powiedzmy z raportów. Sam też czuję z tego tytułu lekki niedosyt, przyznaje :D
Awatar użytkownika
Farhir Carr
Padawan
Posty: 81
Rejestracja: 22 paź 2020, 16:56

Re: Ataarf'avn'nthrw

Post autor: Farhir Carr »

Myślę, że nie po to moi poprzednicy ciężko pracowali nad pięknymi komentarzami i wyczerpaniem tematu, bym na siłę wynajdywał po nich koło na nowo:) Ich aprobata jest w pełni zasłużona i ją podzielam, a mnie najbardziej urzekły dwie kwestie: silna i barwna ekspresja, która jest bezcenna w tej zabawie i nawał referencji nie tylko do poszczególnych postaci, ale ich historii wizualnej (okaleczenie Mistyk Vile, berbeć Rycerz Valo:) ). Za!
Awatar użytkownika
Rada Jedi
Posty: 471
Rejestracja: 08 kwie 2010, 10:47

Re: Ataarf'avn'nthrw

Post autor: Rada Jedi »

Podanie otrzymało 6 głosów pozytywnych, w efekcie czego zostaje zaakceptowane. Dalsze informacje zostaną przekazane kandydatowi za pośrednictwem prywatnej wiadomości.
Obrazek
Zablokowany