Strona 1 z 1

Hope Novastar - Zatwierdzone

: 14 paź 2019, 1:26
autor: Ioghnis
1. Informacje bazowe
a. Imię: Michał
b. Wiek: 21
c. Zainteresowania/Hobby: Czysty roleplay, Krzyżówki, Strategie, RPG i ogólnie pojęta muzyka; czy to w kwestii samego słuchania, czy jej tworzenia; gra na gitarze. Czasami skrobnę coś w Gimpie dla kogoś. Montaż filmowy.
d. Kilka zdań o sobie i swoim charakterze: Ekstrawertyk. Do wszystkiego staram się podchodzić pozytywnie. Podchodzę do siebie z dystansem. Mam tendencje do lenistwa, niekiedy po prostu mam zwyczajny brak chęci do robienia czegokolwiek. Staram się to nadrabiać systematycznością i pracą nad sobą. Obecnie skończyłem psychoterapię.
e. Kontakt:
- email: fransis243@gmail.com
- steam: markus5500

2. Scena RP/RP w JK3
a. Formy rozgrywki: Sesje i ogólnie pojęte RP w Gothic Multiplayer/SAMP/MTA/GMod/JK3/Club Marian/Sherwood MMO//IMVU/PBF-y/
b. Organizacje/Grupy: Zwykle było to koło znajomych, oprócz Szlakiem Jedi
c. Staż: Pierwszy raz z Roleplay spotkałem się koło roku 2009-2010
d. Powód zakończenia gry: Zamykane serwery, rozpad grup sesyjnych, różnice zdań, konflikty wewnętrzne, odrzucenie przez grupę z różnych powodów.


3. Postać
a. Imię i nazwisko: Hope Novastar
b. Wiek: 19
c. Pochodzenie: Stobar
d. Rasa: Kiffar
e. Wygląd: Na pierwszy rzut oka dość chuda, drobna osóbka, na której dosłownie wiszą ubrania. Cięzko przez to od razu ocenić aparycję Hope, dodatkowo maskowaną wieloma warstwami odzienia. Fala jasnych włosów, często skryta pod jakimś nakryciem głowy. Twarz wyjątkowo gładka i nieco pociągła, nos lekko zadarty do góry, a z ciemnoszarych, szeroko otwartych oczu wręcz wylewa się ciekawość otaczajacego świata.
f. Historia:

Kosmos nie był nigdy tak harmonijny; tak spokojny z zewnątrz i tak chaotyczny jak w tunelu nadprzestrzennym, przez który przemierzała "Złota Ważka" - niewielki prom cywilny, przemierzajacy kolejny już raz tą samą trasą. Pilot nie dbał nawet o trzymanie sterów; był zbyt zajęty wspieraniem swojej ciężarnej żony, która właśnie teraz, kilkadziesiąt minut przed lądowaniem na kolejnym przystanku, zaczęła rodzić. Rodzić ich długo wyczekiwane dziecko. Myśli obojga były przepełnione tą chwilą - potomek, lub potomkini, o którą oboje walczyli; wiele lat badań i wiele prób zakończonych niepowodzeniem mało sie w tej chwili odwrócić. Ciężko było matce opanować krzyk, który roznosił się po blaszanej puszce mknącej przez Galaktykę, w której to minął. Nikt w kosmosie nie usłyszał krzyku, dobiegającego z małego - na skalę wielkiej galaktyki - okruszka, pędzącego przez nadświetlną.

Kontrolka informująca o lądowaniu miała mrugnąć już za parę chwil, gdy krzyk ustał. Ciężko było zliczyć czas, który pochłonął wymęczoną matkę i jej partnera życiowego. Cisza nastała tylko przez chwilę, gdy po chwili można było usłyszeć płacz nowo-narodzonego dziecka.
- "To chyba dziewczynka" - wybrzmiał ciepły, niski głos - wydawać by się mogło bardziej wymęczonego niż rodząca - dorosłego mężczyzny. Chłop zlany potem szybko pobiegł do kokpitu i wyskoczył z nadprzestrzeni, by zgrabnie wylądować w porcie kosmicznym Stobar - jednym z przystanków na drodze tej dwójki.
Gdy tylko maszyna wylądowała, mężczyzna momentalnie wezwał pomoc medyczną, która przetransportowała kobietę do szpitala. Na miejscu zajął się nią skromny personel medyczny. Dziecko było zdrowe - a przynajmniej tak powiedział lekarz prowadzący, który przyjął kobietę na oddział na jej fałszywych dokumentach. Takie też personalia przyjęło dziecko, a rodzice wspólnie nadali imię Hope, mając Nadzieję, że nie pójdzie ono ich śladami, gdy tylko dorośnie.


Gdy tylko ich dziecko nieco dorosło, wykazywało tendencję do zbierania różnych przypadkowych rzeczy, które znalazło w miejscach, w których "Złota Ważka" dokowała, by pozbyć się zawartości ładowni. Najbardziej interesującą z perspektywy takiego brzdąca była "Wielka Kolekcja Kamieni" z różnych planet. Te kawałki skały pozwalały maluchowi poczuć namiastkę własności; było to coś osobistego, własnego i nie należało do nikogo innego poza Hope. Z biegiem lat kolekcja skał stała się mało ważna. Bezwartościowy odpad zrobił miejsce dla rzeczy typowo użytkowych, czy prawdziwie kolekcjonerskich. Wchodząc w wiek nastoletni, Hope udawało się zdobyć od różnych handlarzy, na pierwszy rzut oka totalny szmelc, był to w istocie sprzęt, który był w dobrej kondycji użytkowej - nie był fatalnie zużyty, lecz po prostu przestarzały. Dodatkowo, po zakupie; by przywrócić dawną świetność wizualną, był on przez Hope konserwowany. Nie był natomiast wykorzystywany, co dziwiło rodziców, którzy połączyli dziwne zamiłowanie swojego dziecka do zbieractwa, z wyraźnym brakiem rówieśników, czy przeznaczeniem zmarnowanego dotychczas czasu na naukę elementarną, która omija Hope już drugi rok z rzędu - patrząc oczywiście na klasyczny tok nauczania.

Cała rodzina osiedliła się na Wroonie, na przystanku łączącym dwie popularne trasy handlowe: Rimma i Harrin. By nie wypaść z interesu, ojciec zorganizował tam jeden z kilku punktów przerzutowych. W czasie, gdy ten "prosperował", dla Hope zaczął się nowy czas. Był to szok dla osoby, która zdecydowaną większość swojego życia spędziła na statku. Teraz oddychając prawdziwym powietrzem i stawiając już stale stopę na twardej ziemi, dla Hope zaczął się czas nauki; czas na poznawanie nowych osób, nowych rzeczy, nowych historii... jednak nie było to takie proste. Z racji, że Hope opuściła prawie trzy lata nauki, trzeba było ten czas nadrobić. Wiedza przychodziła z trudem, natomiast kontakt z rówieśnikami był kłopotliwy. W kontakcie z nimi, można było zauważyć widoczną niechęć ze strony Hope. Czas wolny wypełniały wszelkie inne rzeczy niż zabawy z innymi; głównie nauka, czy nawet to chorobliwe zbieractwo - tak właśnie określane przez rodziców - które rozrosło się, wraz z czasem, gdy Hope zaczęła poznawać nowe rzeczy.
Z kolejnymi latami, w życiu Hope pojawiła się wyraźna granica, postawiona przez resztę klasy. Hope stała się obiektem kpin i wyzwisk; wyrzutkiem społecznym - określonym tak, głównie przez ludzką część szkolnej społeczności - u którego pojawił się, czy też właściwie nie pojawił wyraźny rozwój płciowy, co czyniło z Hope dziwadło w oczach ludzi. Oliwy do ognia dodawał fakt, iż nie brała udziału w życiu pozaszkolnym; niemożliwym było znalezienie jej na imprezach czy poszkolnych schadzkach. Hope upatrywała swojej nadziei w tym, w czym przewyższała całą tę bandę - w nauce. Zdeterminowana nie tylko nadrobiła program nauczania, lecz przeskoczyła klasę do przodu.

Sytuacja unormowała się po przejściu Hope do szkoły wyższej. Mając kontakt z bardziej dojrzałymi osobami, które przestały zwracać uwagę na jej dysfunkcje, znalazła sobie paczkę dobrych znajomych. Mimo, że nie była to jakaś wspaniale bawiąca się grupa, łączyła ich jedna pasja - przeszłość. Wszyscy poznali się na kółku historycznym, który prowadzony był przez jednego z najlepszych - zdaniem Hope - nauczycieli w galaktyce, z którym również miała zajęcia dzienne. Kel Dor imieniem Verl Diin pokazywał aspekty historii trochę z innej perspektywy: Nie przedstawiał suchych faktów, nie przedstawiał samych dat; uzupełniały je natomiast obszerne zbiory przedmiotów i oryginalnych zapisków, które dzięki temu nauczycielowi, pojawiły się w szkolnych zbiorach. Był to wyraźny sygnał dla Hope, którego brakowało jej przez te wszystkie lata; znała już bowiem przeznaczenie tych przedmiotów, które z uporem maniaka, zbierała przez ten cały czas. Olśniło ją, że takie rzeczy - mimo że zapomniane i niepotrzebne - należy zbierać i katalogować, by przyszłe pokolenia, miały wyraźniejszy obraz zamierzchłych czasów. Jej przyjaciele z kółka historycznego; rodianin Bonk, trzy Wroonianki; Celia, Pygia i Heali oraz nieco odstający od tej grupy - wręcz do niej nie pasujacy na pierwszy rzut oka - jeden z zawodników szkolnej drużyny, grającej w Limmie - Zabrak Casius, pochłonięci historią, zaczęli sami znosić na zajęcia różne pamiątki ze swoich domów i wspólnie z panem Verlem rozszyfrowywać ich pochodzenie oraz okres, w którym mogły się pojawić na świecie. Dla Hope był to wyraźny niedosyt; chciała wyrwać się ze zbieractwa bądź co bądź odpadów i na poważnie zając się odkrywaniem nieodkrytych jeszcze fragmentów historii.

Stanęło na decyzji o studiach. Historycznych. Rodzice mimo ogromnej miłości do swojej córki byli wyraźnie przeciwni takiemu obrotowi zdarzeń. Chcieli jak najbardziej, by ich dziecko było wykształcone, natomiast nieskutecznie próbowali przekonać Hope, by skupiła się na tym, by zapewnić sobie wiedzą godne życie. Niestety; pasja i utopijna wizja "katalogowania" wszechświata były w niej zbyt mocne. Stąd krótko po oznajmieniu o pociągnięciu swojej przyszłości do przodu, Hope obrała sobie za cel prestiżową uczelnię na Corelli, by zaspokoić głód posiadania większej wiedzy. W tym wszystkim, obudziła się jednak skutecznie tłumiona przez rodziców myśl: Tak bardzo skupiła się na życiu i przeszłości innych ludzi, że zupełnie zapomniała o sobie samej. Przed wyjazdem na studia, postanowiła zbywany temat ugryźć ponownie- bezskutecznie jednak. Łaknienie było jednak zbyt mocne. Wciąż nie mogła odeprzeć myśli, że jedyną rodziną są dla niej sami rodzice - dziwnie podejrzani i nieszczerzy z córką.

Tego samego dnia, późnym wieczorem, z pomocą Bonka, który bieglej posługiwał się komputerem, włamała się i przeszukała komputer ojca, który okazał się pechowym strzałem... ale nie do końca. Nie do końca dobrze zaszyfrowane wiadomości i konwersacje prowadzone przez jej ojca, zdradziły tajemnicę, której przez cały ten czas Hope nie była świadoma. Jak się okazało - ojciec jak i matka, byli szmuglerami, na trasie Harrin. Łącząc oczywiste fakty, Hope zdała sobie sprawę o ciemnej stronie swoich rodziców, którzy w istocie, chcąc zatroszczyć się o swoje dziecko, chcieli zbudować wystarczający kapitał, by zapewnić mu dobre wychowanie.
W korespondencji nie było natomiast żadnych śladów o przeszłości rodziców, poza ich planetą rdzenną i rasą wpisaną w dokumenty, co do których wiarygodności nie miała stuprocentowej pewności.
Wyłożyła więc Caf na ławę następnego dnia. Mimo, że ich bardzo kochała i byli dla niej jedynym światem - jedyną rodziną, którą miała - nie mogła pozwolić na to, by zatarli oni skutecznie swoja prawdziwą tożsamość. Wtedy właśnie w życiu Hope pojawił się pierwszy ślad - Kiffu. Rodzice z miłości do córki, widząc jej wyraźną determinację, zwyczajnie potwierdzili wiarygodność tych znalezisk. Jednocześnie zgodzili się, by ich córka ruszyła ścieżką, którą tak bardzo chciała ruszyć - chociaż wcale nie potrzebowała tej zgody; była już w zasadzie dorosła.


Wreszcie wymarzone studia: Czas, który dla Hope był bardzo owocny. Nowi ludzie - nowe środowisko i niemal nieskończone pokłady wiedzy w akademickich bibliotekach. Mimo ogromu Corelli - literalnego masywu, który był bardzo przytłaczający, a jednocześnie bardzo ciekawy - Hope zdobyła nie tylko potrzebną wiedzę, którą mogła przełożyć na archeologię czy inne sfery tej dziedziny, co zwyczajnie zaczęła bardziej zwracać uwagę na siebie samą: Wolny czas, którego miała teraz dużo więcej, przełożyła na treningi fizyczne, które poprawiły jej komfort nie tylko fizyczny - przy totalnie błahych sprawach jak radzenie sobie z większym ciężarem przedmiotów - ale i psychiczny. Nareszcie czuła, że jest kimś... mocnym, pewnym siebie. Studia na tym konkretnym wydziale archeologii otworzyły studentom pewną innowacyjność. Nie można też nazwać tej konkretnej uczelni przeciętnymi studiami. Uczelnia ta miała za zadanie stworzyć samowystarczalne grupy i jednostki archeologiczne, które miałyby eksplorować Galatykę w poszukiwaniu różnego rodzaju reliktów przeszłości. Hope nie udało się w pełni ukończyć tej uczelni. Pojawił się inny problem - problem teraźniejszy.

Oto Yuuzhan Vongowie, pojawiający się na horyzoncie. Potężna inwazja zza granic Galaktyki uderzyła na jej mieszkańców, siejąc śmierć i zniszczenie. Uczelnia postawiła więc na jeszcze jeden dodatkowy cel: oprócz ratowania tego, co zapomniane leży setki i tysiące lat z dala od zasięgu wzroku, studenci-archeologowie mieli ratować pamięć o tej inwazji. Było to dość absurdalny, aczkolwiek w pełni zrozumiały ruch; uświadomić zwykłych ludzi o wadze problemu. Był to dla Hope ogromny cios. Bała się o życie swoich rodziców i wszystkich ludzi, których poznała, a którzy byli jej przychylni i przyjaźnie do niej nastawieni - a było ich niewielu.
Mimo tego, musiała zderzyć się z rzeczywistością. Pasja przezwyciężyła wartości dotychczasowe. Trzeba więc było ratować dorobek kulturowy.
Uczelnia przyśpieszyła proces szkolenia przyszłych naukowców, wsparta przez wojska Nowej Republiki, które szkoliły studentów w zakresie pirotechniki; budowy ładunków wybuchowych i głównie demontażu nie zdetonowanych ładunków, a także podstawowego obycia z bronią palną. To drugie miało pomóc uczniom radzić sobie w warunkach zagrożenia życia.

Inwazja trwała. Wojska Vongów były w przestoju. Udało im się uderzyć w stolicę Nowej Republiki; Coruscant. Hope jednak została wysłana z małą grupą na ostatnie linie oporu. Nie było to bezpieczne, ze względu na rozproszone na okupowanym obszarze jednostki przeciwnika. Mimo tego, grupa, w której była Hope, miała bardzo dużo szczęścia. Jednak do czasu.
Prawdziwym nieszczęściem, jakie spotkało tę grupę, było to, co zostało z wojsk po prowadzonych z Vongami bataliach. Widok zniszczonych całkowicie okrętów wojskowych, mniejszych statków i trupy - dosłownie pola trupów na okolicznych planetach.
Cel grupy był prosty: wylądować, sprawdzić stan zniszczeń i wycofać się, by odlecieć z pobojowiska w bezpieczną przestrzeń. Gdy tylko wylądowali na dosłownie spalonej, zniszczonej, przetrawionej przez ogień ziemi, która wraz z krwią rozszarpanych humanoidalnych zwłok stworzyła grudowatą breję, a w której brodziły ciała zabitych żołnierzy - zamarli. Widok był przerażający, okrutny, niszczycielski. Odbił się on bardzo mocno na tych młodych osobach, które ledwo opuściły szkolną ławę. W tym także na Hope. Istny Armagedon tylko zdołował grupę archeologów. Kiffarka ruszyła naprzód, mijając zmasakrowanych żołnierzy, nim trafiła na jedno najbardziej zachowane w całości ciało Noworepublikańskiego żołnierza. Nachylając się nad nim, zauważyła gasnący, wręcz sztywniejący strach. "Przerażenie" było słowem, które nie oddałoby w pełni emocji na zastygłej twarzy mężczyzny. Liczne rany, wydrążone przez pancerz bliżej nieokreślonym narzędziem, były już w pełni zastygłymi, zasklepionymi przez zaschniętą krew bryłami. Hope mimo wyraźnego strachu i niepokojącej ciszy, z której wyodrębniał się tylko wiatr, odważyła się dotknąć truchło.
I tutaj stało się coś, co nie jest do końca znane badaczom i ciężkie do jednoznacznej oceny. Obraz, jaki miała Hope przed oczami był jeszcze bardziej okrutny niż pobojowisko, na którym się znajdowała. Wraz z dotknięciem zwłok mężczyzny, przed jej oczami pojawiły się jego... ostatnie chwile. Nie trwało to długo, ponieważ ostatnim widokiem mężczyzny było... lico Vonga. Vonga, który za pomocą bliżej nieokreślonego rodzaju broni rozszarpał najpierw jednego z towarzyszy - leżącego parę metrów dalej - a potem samego żołnierza.
Wizja była na tyle realistyczna, że Hope krzyknęła, gdy cios Vonga przeszył pierś żołnierza - jakby z bólu. Krzyk rozniósł się echem po pobojowisku, a grupa zaczęła uciekać do swojego środka transportu, by zniknąć stamtąd jak najszybciej. Studenci naturalnie bali się o swoje życie.

Jeszcze przez kilka ostatnich lat, po głowie Hope krążyły myśli o wydarzeniu na pobojowisku, na którym doświadczyła tej dziwnej sytuacji. Szukając wiedzy na ten temat, udało jej się sięgnąć do bardzo dla niej znajomego źródła, a którego przez ten cały czas nie miała okazji zgłębić tak dokładnie. Przeszukując dostępne dane na temat Kiffu, natrafiła na znanych jej Kiffarów, których zapiski mówiły o osobach wykazujących tendencję do odtwarzania wspomnień poprzez kontakt fizyczny z przedmiotami i osobami. Było to dla niej na tyle ciekawe, że już następnego dnia próbowała potwierdzić autentyczność zdobytej wiedzy. Zamknęła się więc w swoim akademickim pokoju i przysunęła bliżej siebie skrzynkę; dobrze sobie znaną skrzynkę, która była istnym motorem napędowym jej pasji. W skupieniu wydobyła z niej jeden z kamieni. Nie pamiętała już dokładnie, skąd był, jednak odpowiedź przyszła bardzo szybko, gdy Hope ujrzała... siebie podnoszącą ów fragment skały zdobyty na Jurzan. Za chwilę chwyciła za kolejny i kolejny. Kolejne wizje, dość mgliste, pojawiały się przed jej oczami, na bardzo krótki moment. Kolejne nazwy planet w jej głowie pojawiały się, wraz z chwyconym kolejnym kamieniem. Nie miała żadnych wątpliwości, jednak niedosyt wiedzy skłonił ją do kolejnych poszukiwań.

Było to na krótko przed bitwą o Odik II. Hope, będąc na jednej z wypraw, by zebrać więcej materiałów, które pozostawiły po sobie siły inwazyjne, które zaczęły się koncentrować w innych częściach galaktyki, miała już wybrany cel swojej osobistej podróży. Chcąc uzupełnić lukę w swojej Kiffarskiej tożsamości, wykonała tatuaż - zupełnie wymyślony - tak by mieć chociaż namiastkę tego, co miałaby normalnie. Wykorzystując posiadane informacje na temat swojej nie do końca zrozumiałej i opanowanej umiejętności - gdyż przestała ona objawiać się tak bardzo regularnie, jak gdy się objawiła - oraz na drodze dedukcji, w której połączyła informacje na temat Kiffarów posiadających tę umiejętność, natrafiła na niedokładnie usunięte dane o Quinlan Vosie, który był jednym z Rycerzy Jedi, a który również miał tę dziwną umiejętność. Pomyślała więc o Jedi, którzy mogliby mieć w swoich bibliotekach więcej informacji na ten temat, jednak przez zawieruchę inwazji, ciężko było natrafić na choćby jednego z nich. Hope nie posiadła tej wiedzy aż do wymienionej bitwy, w której zwracano uwagę na biorących w niej udział członkach Zakonu Jedi. Była to wystarczająca informacja dla Hope, która czekała na zielone światło ze strony uczelni - bo pomagając archiwistom na uczelni, nie mogła bez powodu jej opuszczać. Dziewczyna jednak nie dała rady wyczekać. Nie teraz, gdy taka sytuacja pojawiła się na horyzoncie. Spakowała więc swoje rzeczy i pod osłoną nocy, przemknęła do portu lotniczego na obrzeżach Coronet, gdzie wkradła się na jeden ze statków zmierzających do Głębokiego Jądra. Teraz jedynym celem było odnaleźć Jedi, licząc na to, że pomogą oni Hope dowiedzieć się czegoś więcej o niej samej, niż można to wyczytać z ksiąg.


4. Informacje dodatkowe
a. Czego szukasz w RP w organizacji i co jest dla Ciebie w grze najważniejsze?

Przede wszystkim stawiam na dobrą zabawę i kameralne grono. Masowa gra wśród wielu graczy staje się męcząca, a nie o to chodzi by się męczyć. Chciałbym, by gra była dla mnie czymś w rodzaju odprężenia i odcięcia od rzeczywistości, na rzecz ciekawych przygód i zanurzenia się w świecie fantazji.

b. Skąd dowiedziałeś się o organizacji?

Grałem tutaj prawie 5 lat. Nic się w tej materii nie zmieniło.


Re: Hope Novastar

: 14 paź 2019, 20:38
autor: Fell Mohrgan
Doświadczenia z faktycznego RP bardzo przewyższają w ilości podkładki pod opiniowanie wszystko, co może dać podanie, z czym na pewno każdy się ze mną zgodzi. W tym znaczeniu trzeba przyznać, że Fransis miał wiele wahań w poziomie. Gra za czasów Brostalta była bezapelacyjną porażką, a o postaci tej szło powiedzieć tylko “dobrze, że zdech”. Autor podania nie uczęszczał na prawie żadne misje i przesiadywał je nad innymi grami, grając niemiłosierny beton. Gdy Brostalt został spuszczony w klozecie, Fransis powrócił do gry NPC, w której zdecydowanie brylował i trzymał najwyższy poziom, jakiego można oczekiwać od Szlakowicza. Gra z Fransisem stała się wtedy prawdziwą przyjemnością i dowodem, że człowiek grać RP potrafi. Następna postać była jednak porażką nieopisaną i graniem na siłę debila.

Liczę, że autor podania wyciągnął wniosek, by nie bawić się już w tworzenie postaci mądrych i głupich. Postać jest taka, jaka Ci wyjdzie. Brostalt nigdzie nie był “za mądry na odgrywanie przeze mnie” czy jak to tam szło, bo tak się nie da, postać jest taka, jak gra ją człowiek. Z całego serca liczę, że postac będzie walczyć o swoje i się starać. Ponieważ czy odgrywamy epickie taktyczne szachy 4D legendarnej Elii IQ 150, czy gramy przypał normika, który na wyprawie na zakupy wpadł w smród i musi się wyłgać na policji, wszystko jest fajne, póki każdy stara się na swoją miarę grać jak najmądrzej i jak najpomysłowiej.Przysięgam, że jeśli jeszcze raz zobaczę kapitulację i kładzenie głowy na pniu w pierwszych 10 minutach smrodu na evencie, sam walnę łbem o klawiaturę. Odjąć to, dodać postać zaangażowaną w swoje życie, z którą gracz wchodzi na serwer z myślą “zdziałam coś” i będzie cudownie. Nawet jeśli to będzie “muszę powbijać karmić węże i spróbuję zostać najlepszym kumplem węży” czy zostanie naczelnym czyścioszkiem i granie polerowania śmigaczy tak by świeciły na cały parking. Głęboko liczę, że nowa postać będzie taka, jak Twoje postacie poboczne na eventach i misjach i jak najdalej od Brostalta się da.

Kreacja postaci wydaje mi się dobrym wyborem dla gracza. Ma związki z Vongami, chce poznawać vongijskie rzeczy, chce poznawać o co chodzi z jej Force Sensitivizmem. Wydaje mi się, że to postać dobrze skrojona pod granie jej wśród Jedi. Ciekawa historii, której u Jedi pojawia się pełno. Ciekawa siebie i swoich zdolności. Czysta karta, ale taka w dobrym pod Jedi stylu. Poszukiwacz “czegoś” w życiu, rozwiązania własnego auto-sekretu, poznania zagadki ze swojego życia. To coś, od czego w sumie wg podań zaczynało się wiele postaci.

W poprzednich podaniach robiłeś postacie o wielu fajnych profilach zawodowych i hobbystycznych, które w teorii dawałyby świetne opcje (Loc mógł próbować zwędzać materiały w różnych sprawach Jedi, dowody, etc, Brostalt mógł wykorzystywać bogate przejażdżki po Prakith do prób tworzenia map terenów na których mógł widywać przez lata zwierzaki Kultu, itd xD) ale niespecjalnie wychodziło to potem wdrożyć. Tutaj powinno pójść Ci szybko i łatwo. Postać ma zainteresowania archeologiczne i skille grzebania w terenie i ruinach, co u Jedich potrafi przydać się właściwie wszędzie. Już samo przeszukiwanie miejsca w którym np. odrąbano łeb Ulfura, świątyń Kultu, whateva, we wszystkim takim możesz szybko podłapać mindset osoby “badającej lokację” i zbierającej różnego rodzaju materiały. Oczywiście bardzo streszczając, czemu uważam, że to fajne, to kiepskie miejsce na rozwodzenie się na 2 strony, co i jak możesz grać. xD

Konstrukcja historii mi się podoba, to postać o dobrze opisanych korzeniach, ambicjach, zmianach w miarę życia. Jest jak trzeba, opisany jest dobry i zachęcający szkic, dobry przebieg przez cały życiorys postaci. Sporo opowiadasz o tym, co i jak ją kształtowało, a także w jakim kierunku, ale nie ma tutaj uderzającego obrazu, który z góry mówi mi co i jak będziesz grać. Myślę, że to tekst dobrze wyważony między zebraniem pomysłu na papier vs. zdradzeniem za dużo naraz.

W trakcie lektury zauważyłem kilka błędów stylistycznych, ale w większości na następny dzień szybko o nich zapomniałem, nic szczególnego na tym polu nie ma. xd Piszesz dobrze i wszyscy to wiemy, nie ma się tu nad czym rozklejać. Masz natomiast irytującą tendencję do pisania losowych wyrazów z wielkiej litery, np. “Caf” xD Nie pamiętam, czy więcej jest w podaniu, ale masz taką tendencję na żywo i warto o tym pamiętać.

Jest pewien fragment, który wymagałby sprecyzowania ze strony autora. Mianowicie kiedy wyprawa grupy na Coruscant miała miejsce. Jeśli przed odbiciem Coruscant w wielkiej Grande Finale Battalia, to imo zdecydowanie zmień planetę na COKOLWIEK innego. Na Coruscant po prostu nie dało się dostać, period, fin. Zostało w całości zdominowane przez Vongów i żadne siły NR/Sojuszu nie miały cienia szans się tam dostać, to było niemożliwe. Jeśli zaś po finałowej bitwie, to wtedy już żadnych linii oporu nie było, tylko syf, rozpierducha i zgliszcza powoli opanowywane przez Sojusz, co i tak wymaga wtedy poprawki w tej części.

EDIT: Jest jeszcze jedna barzdo cenna rzecz, podziękowania dla @Arelle za zwrócenie uwagi, bo nie spojrzałem xD Jeśli postać ma 19 lat, a inwazja wybuchła w trakcie jej podróży na studbazę, to... poleciała na studbazę mając 13 lat xD Wiek postaci musisz tłusto podbić o co najmniej 5 do góry, a najlepiej 6-7. 31 ABY-25 ABY = 6 lat; 19 lat-6 lat=13 xD Po prostu się timeline wypitolił z rowerka grubo. xD

Głos pozytywny.

Re: Hope Novastar

: 14 paź 2019, 20:51
autor: Ioghnis
Fell Mohrgan pisze: Jest pewien fragment, który wymagałby sprecyzowania ze strony autora. Mianowicie kiedy wyprawa grupy na Coruscant miała miejsce. Jeśli przed odbiciem Coruscant w wielkiej Grande Finale Battalia, to imo zdecydowanie zmień planetę na COKOLWIEK innego. Na Coruscant po prostu nie dało się dostać, period, fin.
Wyraźnie, zgadzam się, jest to trochę źle opisane - błąd z mojej strony - ale chodziło bardziej o określenie ram czasowych dla wydarzeń - w głowie miałem zupełnie inne miejsce, sąsiadujące obszarowo z Coruscant, ale umknęło mi wplecenie o tym słowa. Tu z miejsca przepraszam.

EDIT12:

Definitywny błąd z mojej strony. Zmyliły mnie fest lata rzeczywiste. Za pozwoleniem - poprawię ten błąd.

Re: Hope Novastar

: 14 paź 2019, 23:51
autor: Thang Glauru
Jak w przypadku Fella - jako gracza znam cię doskonale. Wiem, jaki poziom potrafisz sobą reprezentować i jakie postacie umiesz pisać. Sporo razy już przerabialiśmy temat twojej gry, stąd nie chcę się powtarzać i bez sensu wtórować innym wypowiedziom, także swoim. Liczę, że podejdziesz do rozgrywki w pełni na luzie, bez przejmowania się jakimikolwiek porażkami, bez poddawania się nimi. Żebyś jednak miał tą kwestię porażek i sukces w RP pokazaną na dobrym przykładzie - moja obecna postać jest po wystarczającej ilości klęsk, porównywalnej z Naiivem i Liannem. Dopiero na misji Zszargane Relacje po raz pierwszy, po trzech i pół roku rozgrywki udało mi się zakończyć samodzielną misję z powodzeniem. Niedawno, dopiero po dwóch latach udało mi się zaliczyć Atak II. Jeszcze nie jestem na poziomie Angara z protezami, ale trochę już zyskałem :D Jak znowu gdzieś ci się nie uda na jakiejś misji lub evencie, oberwiesz zanadto, nie przejmuj się, wiele razy już się wylizaliśmy ze wszelkich klęsk. A gorzej, niż słynna klęska u Sanarisa, to raczej nie będzie :P

Grasz świetnie, jak się zanadto nie przejmujesz rezultatem, a robisz sztukę dla sztuki. I tak trzymaj, a jestem pewien, że wyjdzie ci naprawdę fajnie. Nie raz chwaliłem twoje postacie i z chęcią zrobię to znowu. Jest niezaprzeczalnie co chwalić - potrafiłeś stworzyć postacie autentyczne i naturalne. I to się liczy przede wszystkim, ja sam mam na to nadzieję.

Historia jest fajna, dobrze wprowadza postać Hope i potrafi nią zaciekawić na tyle, by chcieć poznać ją bliżej i zobaczyć jej dalsze losy. Nie jest nader skomplikowana, ale i nie musi być. Dobranie rasy oraz osobowości pasuje. Mamy dobrze przemyślane tło, mamy ciekawą motywację postaci oraz nakreślenie jej osobowości i ambicji. Archeologia, kolekcjonowanie przedmiotów, przekazywanie pewnego dziedzictwa i poznawanie własnej historii - te elementy składają się na świetny fundament, dzięki któremu Hope może sporo wnieść do rozgrywki. Jednocześnie, jest ona zaledwie nakreślona, więc możesz ją w grze rozwinąć i ucharakteryzować na wiele sposobów, które same w sobie wykraczałyby poza treść zawartą w opowiadaniu.

Pięć lat spędziliśmy na Prakith, pełne grobowców, świątyń i artefaktów, na swojej drodze cały czas natrafiamy na kolejne budowle, kultury i planety obdarzone własną historią, której twoja postać będzie mogła się uczyć i która to może ją napędzać. Jednocześnie, ma zainteresowanie Jedi, które samo w sobie może stać się jakimś źródłem ambicji na skutek losów postaci. Jest naprawdę sporo scenariuszy, jakimi może to pójść i trzymam kciuki, że dobierzesz najbardziej tobie pasujący.

Podaniu daję ZA.

Re: Hope Novastar

: 15 paź 2019, 1:33
autor: Zosh Slorkan
Szczerze, to ja chyba nic nowego nie dodam względem Twojego RP i tego co Ci problemy sprawiało po poprzednich podaniach. Tona ludzi rozpisywała się o tym na wiele długości, albo na forum, albo do Ciebie prywatnie, więc po prostu zostaje Ci najwyżej przeczytać to drugi raz.

Postać wygląda okej, wszystko trzyma się kupy poza timelinem opisanym przez Fella/Arelle i dopisaniem na jaką konkretnie planetę lecieli po inwazji na Coruscant. Tekścik jest bardzo fajny, konkretny, a co dokładnie jest w nim fajne, to tak ładnie opisali Fell i Edgar, że nie ma powodu, żebym dublował po nich. Podanie jest po prostu fajne i przemyślane.

Może tylko sobie pozwolę na taką dygresję... Szczerze to nie jestem pewien czy granie kobiety jest czymś sensownym dla Ciebie. Ty masz genialny dryg do grania postaci z najróżniejszych kręgów kulturowych i fachów, najemników, policjantów, gryzipiórków, ćpunów, pilotów, techników i w tym jesteś ponadprzeciętnie rewelacyjny, a za to średnio Ci idzie z graniem postaci o innych korzeniach istoty niż człowiek z którym idzie się utożsamiać łatwo. Kobieta rasy bardzo Near-Human to niby względem faceta-człowieka malutka różnica względem porównania facet-człowiek vs. facet-Bothanin... Ale właśnie to nigdy nie była Twoja para kaloszy. No ale się przekonamy. Fell ładnie opisał, czemu to postać nieźle skrojona pod Jedi i dużo mocniej nakierowana niż Twoje poprzednie kreacje, co nie wyszły.

Za, powodzenia, obyś grał jak za Angara i Erise z celem i kierunkiem x)

Re: Hope Novastar

: 16 paź 2019, 0:45
autor: Siad Avidhal
Mimo, że po "To chyba dziewczynka" - wybrzmiał ciepły, niski głos" musiałem zrobić sobie trzy dni przerwy, to po wróceniu do podania historia naprawdę mi się spodobała.

Podoba mi się takie trochę takie... specyficzne, symboliczne powiązanie zamiłowań postaci do przeszłości szeroko pojętej ze "specyfiką" Mocy niektórych kiffarów. Choć może to wynik mojego jakiegoś pokrętnego nadanalizowania.

Nie podobało mi się zbytnio to, że cały czas przyszło mi czytać o jakiś mistycznych "sprzętach" kolekcjonerskich bez nawet jednozdaniowego przykładu. Jestem dość leniwy i nie lubię się domyślać co autor miał na myśli, jeśli nie tkwi w tym głębszy sens. Analogicznie więc wodziłem myślami od sprośnej protetyki i zabawek erotycznych, aż do starych kart graficznych czy innego tego typu sortu elektroniki. I normalnie nie zwróciłbym na to uwagi, bo to chyba nie jest istotna rzecz... Ale jednak - jak na ironię - byłeś w stanie opisywać te "sprzęty" na kilka zdań czym one są - jednocześnie nie tłumacząc czym one są nawet słowem. Zwróciłeś więc moją uwagę, stworzyłeś obraz, że to coś istotnego nadmiarem tekstu i zostawiłeś specyficzny niedosyt. Gdybyś zrobił to na jedno, dwa zdania - szczerze byłoby w pełni dla mnie zrozumiałe. Tymczasem po co rozwijać się w temacie czegoś, z czego nic nie wynika? To skrajna pierdoła i nie biorę jej jako minus taki fest, a jako po prostu moje odczucie przy czytaniu tego. W całości nie przekreśla to niczego, ale jednak na przyszłość warto pamiętać, że za laniem wody też coś się kryć musi. Inaczej po prostu robimy opisy Mocy na 20 linijek, z czego całość sensu idzie zawrzeć tak naprawdę w jednej z nich, bo pozostałe 19 nie znaczą kompletnie nic.

To tak naprawdę tyle - czyli niewiele. Bez sensu powtarzać się po pozostałych, z którymi się w pełni zgodzę.

Oczywiście głos pozytywny.

Re: Hope Novastar

: 18 paź 2019, 10:55
autor: Ashtar Tey
Jestem za. Twojego doświadczenia czy poziomu RP nie da się podważyć, tak samo jak umiejętności pisania historii, problemy zawsze leżały w innych kwestiach. Jeśli weźmiesz sobie otrzymane tu rady do serca, to jestem pewny, że uda Ci się wejść nową postacią na poziom ze swoich najlepszych czasów. Powodzenia!

Re: Hope Novastar

: 21 paź 2019, 3:03
autor: Rada Jedi
Podanie otrzymało 5 głosów pozytywnych i zostało zaakceptowane. Temat zostaje zamknięty, a kandydat otrzyma dla przypomnienia dalsze instrukcje za pośrednictwem prywatnej wiadomości na forum.