1. Informacje bazowe
a. Imię: Szymon
b. Wiek: 17
c. Zainteresowania/Hobby: Muzyka metalowa, gram na gitarze już dziewięć lat, działam w zespole, koncertuje. Oprócz muzyki jak większość młodych chłopaków kopałem w piłkę w paru lokalnych klubach przez ładnych parę lat.
d. Kilka zdań o sobie i swoim charakterze: Jestem skory do wszelkiej pomocy, nie jestem typem osoby, która lubi się kłócić i pozostawać w złych stosunkach z innymi osobami. Pozytywny, lubiący nowe wyzwania. Wciągnięty na maksa w świat roleplayingu, odgrywania losów swoich postaci, z którymi jak najbardziej można się utożsamiać. Tak zwane "better life", pozwalające na ucieczkę od problemów życia codziennego. Jestem osobą, która potrafi się zaangażować, by jak najlepiej prowadzić swoją działalność, swoją postać, która chce, by jej projekt wypadł jak najlepiej. Może nie jestem perfekcjonistą, ale staram się nie powtarzać po innych, wymyślać własne scenariusze czy też rozwiązania. Jestem osobą, która nie raz potrafi narzekać i bluzgać na grę z ludźmi, którzy grają na bardzo niskim poziomie, albo nie znają podstawowych zasad, jednak nigdy nie robię tego publicznie czy też na prywatnych wiadomościach, w końcu to RP, gdzie nie przekładamy stosunków OOC do świata IC.
e. Kontakt:
- email szymonrechziegel@gmail.com
- steam https://steamcommunity.com/profiles/76561198263495980/
2. Scena RP/RP w JK3
a. Formy rozgrywki: Nigdy nie przyszło mi trafić na serwis roleplay w świecie Star Wars, moja rozgrywka opiera się głownie na produkcjach Rockstara, czyli po prostu serwery roleplay gta V czy przez chwilę SAMP. Miałem również nikłą styczność z G2O, lecz tego bym raczej nie zaliczał, bo to było pojedyncze wejście.
b. Organizacje/Grupy: Grałem na serwisach takich jak MSRP na SAMPie, LSVRP na gta V czy DistrictRP również na gta V. Na tym ostatnim spędziłem zdecydowanie najwięcej czasu, jednak nie była to emocjonująca rozgrywka ze względu na brak zainteresowania ze strony społeczności RP. Po prostu ciężko jest fajnie wykreować swoją postać bez graczy. Jeśli chodzi o to gdzie grałem i co najczęściej robiłem na serwisach gta roleplay to postacie kreowałem głównie pod typowego szarego mieszkańca lub szedłem w organizacje porządkowe, gdzie spędziłem chyba najwięcej czasu.
c. Staż: Stażu może zbyt długiego patrząc na zgromadzone tu osoby nie mam, siedzę w tym świecie od roku. Rok gry praktycznie bez przerw, stało się to takim moim małym hobby. Roleplay w uniwersum Star Wars może być nader interesujący, dlatego chciałbym po prostu spróbować swoich sił.
d. Powód zakończenia gry: Nie mogę powiedzieć, że zakończyłem swoją przygodę z roleplayem, obecnie nie mam po prostu gdzie grać, gdyż nie widzi mi się wracanie do rozgrywki w GTA:SA, natomiast tak jak już powiedziałem roleplay u was to będzie na pewno nowe, fajne doświadczenie, bazując na różnych zadaniach czy screenach u was na forum. Przyznam się szczerze - bardzo mi się spodobał zarys rozgrywki.
3. Postać
a. Imię i nazwisko: Violet Suntessi
b. Wiek: 20
c. Pochodzenie: Mirial
d. Rasa: Mirialan
e. Wygląd: Wysoka miralianka, na głowie zawsze nosi kaptur chroniący jej wrażliwe organy, przeciętna sylwetka, waga w normie. Oliwkowa skóra, fioletowe oczy, włosy koloru czarnego. Tatuaże - jeden rozciągający się na twarzy, od prawego ucha do lewego, zaraz pod oczami przechodzący przez przegrodę nosową, pozostałe tatuaże znajdują się na dłoniach kobiety.
f. Historia:
Planeta Mirial - ojczyzna Miralian - położona jest w Zewnętrznych Rubieżach galaktyki, kwadrat Q-4. Planeta niezwykle bogata w minerały, jednak nie posiada ona zbytnio rozwiniętej fauny czy flory, bazuje głównie na bezkresnych, lodowych pustyniach.
10 ABY.
Darwen Suntessi oraz jego małżonka Liberata spodziewają się dziecka. Nie należą do najbogatszych osób - wręcz przeciwnie, nie cierpią rodzimej planety, gdyby tylko nadarzyła się okazja do przeprowadzki na pewno by z niej skorzystali.
Pewnego dnia, który nie należał do najpiękniejszych do jednego z doków przybił statek - typowy frachtowiec, prawdopodobnie podróżniczy, oferujący przewóz osób do różnych części galaktyki. Ze statku wysiadła garstka ludzi, którzy od razu skierowali się do najbliższej kantyny, w celu dość oczywistym jakim była przerwa w podróży na posilenie się oraz uzupełnienie płynów. Fakt faktem nie brakowało na frachtowcu zasobów jedzenia czy picia, jednak nie było ono takiej jakości, jak to serwowane w kantynie.
- Rex, Borch, sprężajcie ruchy, nie chcemy przecież spędzić tu całego dnia. Za 30 minut widzę was przed lokalem. - tym samym kapitan statku Lavar udał się w kierunku wyjścia z kantyny, po drodze dostrzegając siedzącą przy stoliku Liberatę wraz z Darwenem. Spojrzał na nich krótko, wzrok kierując głównie na Liberatę i jej brzuszek ciążowy. Jej mąż zaś siedział zaraz obok niej, przeliczając ostatnie kredyty z grymasem na twarzy.
Lavar nie zastanawiając się dłużej podszedł do stolika przy którym siedziała owa dwójka, położył swoją zmechanizowaną, metalową rękę na blat zaraz przed Darwenem, perfidnie się na niego gapiąc.
- Moglibyśmy Ci w czymś pomóc, nieznajomy? Chyba nie jesteś stąd, prawda? - rzucił spoglądając krótko na Lavara, wzrokiem po chwili wrócił na stolik.
- Pomóc, ta... - syknął przez zęby, swój wzrok kierując na siedzącą obok Liberatę, która trzymała się za brzuch. - To nie ja jestem tym, komu trzeba tutaj pomóc.
- Słuchaj... nie chcemy problemów. Ledwo wiążemy koniec z końcem, sam widzisz, że wiele pieniędzy nam nie zostało, za niedługo będziemy znowu głodować, czekając na tą marną wypłatę. - zrezygnowany Darwen pokręcił głową na boki, wzroku ani na chwilę nie podniósł na Lavara, gapił się cały czas na stolik.
- Widzieliście ten frachtowiec, który przybił do doków? Jesteśmy jednostką przewożącą ludzi w różne miejsca, oczywiście za odpowiednią opłatą. Mogę wam pomóc. - pociągnął nosem, wzrokiem wodząc od Liberaty do Darwena, przejechał drugą dłonią po stoliku, by zaraz po tym schować ją do kieszeni kurtki.
- Ale zaraz... nie wiem czy słyszałeś, ale naprawdę nie mamy pieniędzy, z czego mielibyśmy Ci niby zapłacić? - powiedział zrezygnowanym głosem, unosząc finalnie wzrok i głowę w kierunku Lavara.
- Potraktuj to jako dobry gest nieznajomego, podobno ludzie, którzy czynią dobrze zostają później nagrodzeni. - parsknął śmiechem, chowając drugą rękę do kieszeni. - Ruszamy za jakieś dwadzieścia minut, weźcie najpotrzebniejsze rzeczy, załatwię wam wolny przedział. - powiedział spokojnym, ciepłym głosem, wbijając wzrok w brzuch Liberaty. Po chwili odchrząknął, odbijając się od stolika po czym ruszył w kierunku wyjścia.
Darwen i Liberata zamilkli, nie dowierzając co się właśnie wydarzyło, w ich głowach krążyła jedynie myśl - a co jeśli to pułapka? Nie czekając dłużej zabrali się do spakowania najpotrzebniejszych przedmiotów po czym udali się w kierunku frachtowca. Przed wejściem na platformę zatrzymał ich pewien osobnik rasy Chistori, dzierżący pistolet blasterowy w obydwu rękach, spojrzał na nich wrogo po czym usłyszał przez słuchawkę w uchu następujące słowa:
- Zydar, wpuść ich i zaprowadź do przedziału numer 125. Są ode mnie. - w słuchawce dało się usłyszeć głos Lavara, który najwyraźniej obserwował sytuację na jednej z kamer.
Chistori nie czekając dłużej nieco się odsunął na bok, by Ci mogli wejść na statek, następnie zaprowadził ich do wyznaczonego przedziału, gdzie się z nimi pożegnał, zwykłym skinięciem głowy.
Po dość długiej podróży udało im się dotrzeć na Corelię - planetę znajdującą się w Światach jądra. Ich celem było słynne Coronet City.
Po zadokowaniu frachtowca do miasta, mirialańską parę zatrzymał Lavar.
- Kiedyś mi się odwdzięczycie, wiem, że nie wybraliście tego miasta przypadkowo. Zdradzisz mi swoje imię? - położył metalową dłoń na barku Darwena, spoglądając na niego z wyczuwalnym, sarkastycznym uśmiechem.
- Nazywam się Darwen. Darwen Suntessi. Odwdzięczymy Ci się kiedyś, na pewno! Możesz być tego pewny! - na jego twarzy pojawił się uśmiech, ujął swoją małżonkę za dłoń i opuścił frachtowiec Lavara, spoglądając na kapitana przez ramię.
- Do zobaczenia, Darwen! - krzyknął, obracając się na pięcie. Nie minęło nawet 10 sekund, a kapitan zniknął w czeluściach frachtowca, który po niedługiej chwili odbił od planety, ruszając w dalszą podróż.
29 ABY
Violet Suntessi - rozpoznawalna mirialanka w Coronet City, znana ze swoich "cyrkowych" sztuczek. Violet korzystając ze swoich wrodzonych cech jakimi są niebywała zwinność i gibkość zarabia na ulicach Coronet, głównie fioletowooką mirialankę można było spotkać na Diadem Square, rynku stolicy planety. Dziewczyna zawsze była dość skryta w sobie, zimna i sucha - tak jak ludzie opisują mirialańskie kobiety, porównując je do samej planety. Zależało jej tylko na pieniądzach, mimo, że jej rodzina nie była już tak biedna jak za czasów, gdy Liberata była w ciąży. Darwen dzięki kontaktom wśród przedstawicieli rasy ludzi w Coronet City znalazł dobrze płatną pracę, co pozwalało na nieco więcej przyjemności. Z czasem udało mu się zajść dość wysoko przez jego zaangażowanie, aż w końcu stał się współwłaścicielem jednej z firm produkujących części elektroniczne. Violet cieszyła się sławą, a to co robiła przychodziło jej z łatwością, nie miała z tym żadnych problemów, a robiła niemałe wrażenie. Pewnego przeciętnego dnia, gdy Violet robiła to co do niej należy do Coronet City przybił frachtowiec - ten sam frachtowiec, który zawitał do miasta 19 lat wcześniej z dwójką mirialanów. Fioletowooka była w trakcie swojego występu - popisowy numer, za który zawsze zgarniała masę kredytów, gdy nagle w z tłumu wyłoniła się trójka groźnie wyglądających ludzi, jeden z nich miał metalową protezę na prawej ręce i nie spuszczał wzroku z dziewczyny, natomiast dwójka stojąca kolejno po jego lewej i prawej obserwowała zgromadzenie, zachowując się w dość dziwny sposób, gdyż nie wiedzieli po co tu przyszli. Lavar cierpliwie czekał, aż skończy swoje przedstawienie, dorzucając do tego sporą ilość kredytów. Violet widząc gest Lavara wytrzeszczyła gały ze zdziwienia, podziękowała mu ukłonem po czym skończyła przedstawienie. Złapała za torbę której używała do magazynowania kredytów oraz podręcznych przedmiotów, gdy dostrzegła, że została przy niej jedynie owa trójka. Lavar podszedł powolnym krokiem do dziewczyny, krzyżując swoje ręce na wysokości klatki piersiowej, spojrzał na nią z góry i rzekł:
- Jesteś strasznie podobna do matki, Suntessi. Ojciec w domu? - zagaił pewny siebie, podrzucił ramionami i uniósł jedną brew.
- Eee... znamy się? - tak samo jak on uniosła jedną brew w geście zdziwienia, skrzywiła się nieco przekrzywiajac głowę w bok.
- Ależ oczywiście! Nie pamiętasz wujka Lavara? Niech no ja Cię uściskam! - podszedł nieco bliżej do dziewczyny, wyciągając do niej ręce.
- Wujek Lavar... nigdy mi o Tobie nie wspominali. - złapała za jego ręce na wysokości nadgarstków, opuściła je gwałtownie w dół po czym zarzuciła torbę na ramię. - Masz jakąś sprawę do mojego ojca?
- Dokładnie tak, moja droga. Widzę, że nieźle wam się powodzi! - klepnął w jej torbę, pokręcił głową na boki. - Zaprowadzisz mnie do niego czy sam mam go znaleźć? - wyszczerzył się do dziewczyny.
- Nawet jeśli to nie jest twój interes, człowieku. Jeśli koniecznie chcesz z nim pogadać to mogę Cię do niego zaprowadzić, ale to będzie ostatnia rzecz o jaką będziesz mógł mnie prosić. - powiedziała oschłym głosem, mrużąc nieco oczy. Poprawiła kaptur na głowie po czym udała się w kierunku firmy w której pracuje Darwen, wraz z nią udała się tam również trójka, Lavar, Rex i Borch.
Po dziesięciu minutach podróży w pomieszczeniu służbowym rozległo się pukanie, a wraz z nim znajomy głos Violet. Darwen otworzył drzwi i momentalnie opadła mu szczenka. Dostrzegając Lavara i jego znajomych w towarzystwie swojej córki przełknął głośno ślinę i odchrząknął.
- Lavar? To ty?
- Darweeen! Stary druhu! - przeciągnął imię faceta, wyciągnął do niego ręce.
- Tak... witaj. - tak samo jak wcześniej jego córka opuścił dłonie Lavara, skinął głową na zaplecze i rzekł. - Chodź pogadać na osobności.
Lavar wraz z Darwenem udali się na owe zaplecze, Violet została z Rexem i Borchem, kręcąc głową na boki. Nie minęła chwila, a fioletowooka udała się w kierunku wyjścia. Tymczasem na zapleczu toczyła się rozmowa.
- Widzę, że nieźle się dorobiłeś, Darwen! Chyba w końcu będziesz mógł mi zapłacić, co? Opowiedz mi coś o tej firmie, wygląda nader ciekawie! - powiedział z entuzjazmem, śmiejąc się po chwili.
- No... dzięki znajomościom udało mi się znaleźć pracę, po 19 latach ciężkiej pracy zostałem współwłaścicielem, Lavar. Myślę, że mógłbym Ci dużo zagwarantować w zamian za udzieloną mi pomoc. - przytaknął głową po tych słowach, odchrząknął.
- Współwłaścicielem mówisz! Hoho! Słuchaj Darwen, nie chcę zbyt wiele... wiesz co mi się marzy?
- No słucham? Kredyty? Nowe części? Może nowa proteza? - zerknął na jego metalową rękę, po chwili wrócił wzrokiem na jego twarz.
- Udziały Darwen, udziały w twojej firmie! To jest zdecydowanie najlepsze, co mógłbyś mi załatwić! W końcu gdyby nie ja to by Cię tu nie było, mam rację? - uśmiechnął się sarkastycznie, syknął przez zęby.
- Lavar to... to za dużo. Nie mogę się na to zgodzić. - powiedział stanowczo, kręcąc przecząco głową.
- Hej hej hej! Jak to za dużo? Chcę tylko część udziałów, no wiesz o co chodzi. To przecież moja zasługa Darwen, zastanów się! Gdyby nie ja to dalej byś zdychał z głodu na Mirial! - zaśmiał się krótko.
- Nie no, Lavar... mówię poważnie.
- Ouu... - syknął przez zęby, pokręcił głową na boki. - Skoro nie chcesz odwdzięczyć się staremu druhowi... szkoda. - ze smutkiem na twarzy Lavar opuścił zaplecze, a zaraz po tym całą fabrykę. Siedzieli dość blisko przez resztę dnia, czekając, aż Darwen opuści firmę. Gdy tak się stało podążyli za nim aż do domu w którym urzędował. Po paru minutach od jego wejścia do mieszkania można było usłyszeć głośny huk.
30 ABY.
Minął rok, odkąd rodzina Violet Suntessi została zastraszona przez bandę Lavara. Udziały Darwena w firmie przejął Lavar po "dogadaniu" się z drugim właścicielem. Darwen popadł w alkoholizm po utracie wieloletniej pracy, która zapewniała mu i jego rodzinie życie w dobrobycie, odłożone pieniądze na przyszłość zaczął przepijać w najlepszych kantynach w mieście, stopniowo schodząc z poziomem alkoholu proporcjonalnie do poziomu odwiedzanych miejsc. Media w mieście huczały o skandalu w firmie, który po czasie wyszedł na jaw - ludzie zaczęli widywać coraz bardziej staczającego się Darwena, znanego, byłego współwłaściciela firmy. Violet nie mogąc patrzeć na załamanie nerwowe ojca oraz brak jakiegokolwiek zainteresowania ze strony matki uciekła z domu, błądząc po ulicach wielkiego miasta. Owy brak zainteresowania dziewczyną sprawił, że rodzice nawet nie zorientowali się, gdy ta przestała przychodzić do domu, za swoje zarobione poprzez sztuczki kredyty kupowała sobie najpotrzebniejsze rzeczy, by przetrwać, natomiast jeśli jej ich brakowało - wracała do "biznesu".
Tylko przez jaki czas mogłaby sobie w ten sposób radzić?
4. Informacje dodatkowe
a. Czego szukasz w RP w organizacji i co jest dla Ciebie w grze najważniejsze? Najważniejszym dla mnie czynnikiem w grze jest aktywność, ciekawe kreowanie swoich postaci oraz niepowtarzalny klimat bazujący na podstawie gry, realiów i obeznaniu w kwestiach związanych z lore. Może nie jestem jakimś znawcą star warsów, rzekłbym nawet, że wiem dość mało o uniwersum, jednak wydaje mi się, że posiadam wystarczającą wiedzę by nie spierdzielić nikomu rozgrywki.
b. Skąd dowiedziałeś się o organizacji? O organizacji dowiedziałem się podczas poszukiwań jakiejś alternatywy dla RP - wraz z @CoolNickname trafiliśmy na forum waszej organizacji, ja jednak potrzebowałem trochę więcej czasu, by zebrać się na wymyślenie ciekawej postaci oraz historii.
Violet Suntessi - Zatwierdzone
Regulamin forum
Wzór historii postaci pojawi się automatycznie przy zakładaniu nowego tematu. Można go pobrać jednak także ręcznie, z tego tematu.
Bezwzględnie proponujemy także zapoznanie się z tym tematem z największą dokładnością, wliczając w to lekturę Regulaminu.
Wzór historii postaci pojawi się automatycznie przy zakładaniu nowego tematu. Można go pobrać jednak także ręcznie, z tego tematu.
Bezwzględnie proponujemy także zapoznanie się z tym tematem z największą dokładnością, wliczając w to lekturę Regulaminu.
- Nesanam Kiih
- Uczeń Jedi
- Posty: 678
- Rejestracja: 11 cze 2019, 16:39
- Nick gracza: Khad
- Lokalizacja: Polska :<
Violet Suntessi - Zatwierdzone
Re: Violet Suntessi
Zarys Twojej historii wygląda tak: biedna rodzina trafia na kogoś, kto jej pomaga, jednocześnie gdzieś tam pojawia się córka-gimnastyczka, a potem wszystko się rozpada, bo ten, kto pomógł, wrócił odebrać długi. Motywy są w porządku, ich ciąg też, ale brakuje detali, które zrobiłyby z tego logiczną całość.
Pokazujesz nam zachowanie swoich postaci, ale kompletnie nie wyjaśniasz żadnych ich motywów, przez co odniosłam wrażenie, że po prostu robią losowe rzeczy bez większej przyczyny. Kiedy Lavar zabrał dwóch bankrutów na statek i zawiózł ich gdzieś, gdzie sam nie miał interesu... to brzmiało jak kompletny, a do tego kosztowny, kaprys. Darwen i Liberata nawet nie pomyśleli, że w tym nowym miejscu nie będą mieli NIC - nawet noclegu. Jak udało im się osiągnąć cokolwiek? Czy Darwen był w czymś po prostu dobry? Jak Lavar odnalazł go później, po parunastu latach, skąd miał pewność, że to ten sam człowiek, w końcu nie znał nawet nazwiska? I czemu przez całą podróż Lavar nie zapytał swoich pasażerów o imiona, ale tak dokładnie zapamiętał Liberatę, że skojarzył po niej Violet? Czemu Violet była tak nieuprzejma, skąd w ogóle to stwierdzenie: "mogę Cię do niego zaprowadzić, ale to będzie ostatnia rzecz o jaką będziesz mógł mnie prosić"? Czemu ostatnia rzecz? Violet widziała tego człowieka po raz pierwszy i był grzeczny, ba, nawet dał jej dużo pieniędzy, za co wcześniej podziękowała. Z jednej strony daje mu do zrozumienia, że mu nie ufa, z drugiej prowadzi go do ojca, z jego uzbrojonymi kolegami, i po prostu zostawia ich tam bez żadnego niepokoju... Czemu Darwen nie chce podzielić się udziałami, nawet nie zapytał ile tych udziałów, może to 1%? Może Lavar też potrzebował pomocy? Czemu Lavar nie powiedział nic więcej, tylko od razu poszedł do domu Darwena go zastraszać? Czym właściwie zastraszać? Czemu Darwen nie zgłosił wszystkiego na policję i nie wynajął ochrony, tylko przepisał wszystko i zaczął pić? Dlaczego Violet uciekła z domu? Nie kochała rodziców? A co z matką?
Pomijając historię, o Twojej postaci też nie wiemy w zasadzie niczego. Jej rodzice podejmowali różne losowe decyzje, tyle wiemy, ale jej postać jest jakby kompletnie poza całą tą historią, jakby dramat jej rodziny kompletnie jej nie dotyczył, bo na końcu po prostu zabrała swoje rzeczy i zaczęła nowe życie.
Dam tu głos neutralny, bo im dłużej o tym myślę, tym bardziej ta historia się rozpada.
Wydajesz się sympatyczną osobą, piszesz w porządku (jedyne, co mnie zabiło, to "szczenka"), ale dla mnie to takie absolutne minimum. Chętnie zobaczyłabym poprawioną, fabularnie dopracowaną wersję tej historii, w której poznamy Violet trochę lepiej jako osobę, nie tylko gibką gimnastyczkę.
Pokazujesz nam zachowanie swoich postaci, ale kompletnie nie wyjaśniasz żadnych ich motywów, przez co odniosłam wrażenie, że po prostu robią losowe rzeczy bez większej przyczyny. Kiedy Lavar zabrał dwóch bankrutów na statek i zawiózł ich gdzieś, gdzie sam nie miał interesu... to brzmiało jak kompletny, a do tego kosztowny, kaprys. Darwen i Liberata nawet nie pomyśleli, że w tym nowym miejscu nie będą mieli NIC - nawet noclegu. Jak udało im się osiągnąć cokolwiek? Czy Darwen był w czymś po prostu dobry? Jak Lavar odnalazł go później, po parunastu latach, skąd miał pewność, że to ten sam człowiek, w końcu nie znał nawet nazwiska? I czemu przez całą podróż Lavar nie zapytał swoich pasażerów o imiona, ale tak dokładnie zapamiętał Liberatę, że skojarzył po niej Violet? Czemu Violet była tak nieuprzejma, skąd w ogóle to stwierdzenie: "mogę Cię do niego zaprowadzić, ale to będzie ostatnia rzecz o jaką będziesz mógł mnie prosić"? Czemu ostatnia rzecz? Violet widziała tego człowieka po raz pierwszy i był grzeczny, ba, nawet dał jej dużo pieniędzy, za co wcześniej podziękowała. Z jednej strony daje mu do zrozumienia, że mu nie ufa, z drugiej prowadzi go do ojca, z jego uzbrojonymi kolegami, i po prostu zostawia ich tam bez żadnego niepokoju... Czemu Darwen nie chce podzielić się udziałami, nawet nie zapytał ile tych udziałów, może to 1%? Może Lavar też potrzebował pomocy? Czemu Lavar nie powiedział nic więcej, tylko od razu poszedł do domu Darwena go zastraszać? Czym właściwie zastraszać? Czemu Darwen nie zgłosił wszystkiego na policję i nie wynajął ochrony, tylko przepisał wszystko i zaczął pić? Dlaczego Violet uciekła z domu? Nie kochała rodziców? A co z matką?
Pomijając historię, o Twojej postaci też nie wiemy w zasadzie niczego. Jej rodzice podejmowali różne losowe decyzje, tyle wiemy, ale jej postać jest jakby kompletnie poza całą tą historią, jakby dramat jej rodziny kompletnie jej nie dotyczył, bo na końcu po prostu zabrała swoje rzeczy i zaczęła nowe życie.
Dam tu głos neutralny, bo im dłużej o tym myślę, tym bardziej ta historia się rozpada.
Wydajesz się sympatyczną osobą, piszesz w porządku (jedyne, co mnie zabiło, to "szczenka"), ale dla mnie to takie absolutne minimum. Chętnie zobaczyłabym poprawioną, fabularnie dopracowaną wersję tej historii, w której poznamy Violet trochę lepiej jako osobę, nie tylko gibką gimnastyczkę.
- Tanna Saarai
- Były członek
- Posty: 1135
- Rejestracja: 08 kwie 2010, 10:47
- Nick gracza: Binol
- Kontakt:
Re: Violet Suntessi
Podpiszę się pod wszystkim co napisała Elia, poza jedną rzeczą. Jestem przeciw. Po pierwsze dlatego, że nie uznaję wycofywania się z decyzji i zostawiania jej innym, a tym dla mnie jest neutral, a po drugie dlatego, że kolejne podanie, z oczywiście poprawioną historią, pozwoli nam zobaczyć, czy rozumiesz co się do ciebie mówi, potrafisz wyciągać wnioski z błędów i je naprawiać.
Ode mnie życzenia powodzenia przy kolejnej próbie z nadzieją, że się na nią zdecydujesz :')
Ode mnie życzenia powodzenia przy kolejnej próbie z nadzieją, że się na nią zdecydujesz :')
- Nesanam Kiih
- Uczeń Jedi
- Posty: 678
- Rejestracja: 11 cze 2019, 16:39
- Nick gracza: Khad
- Lokalizacja: Polska :<
Re: Violet Suntessi
Witam ponownie! Zacznijmy od tego, że chciałbym odpowiedzieć na zadane mi przez Elię pytania, pod którymi niejako podpisała się również Tanna. Prawda jest taka, że niemal połowę odpowiedzi na te pytania odnajdziecie w tekście. Poniżej zamieszczam "dopowiedzenie", czyli tak jakby sprostowanie całej historii, którą napisałem. Postaram się wam wytłumaczyć w jakim jest ona zamyśle - tym samym odpowiadając na zadane powyżej pytania.
Możecie traktować to jako wytłumaczenie/sprostowanie historii. Mam nadzieję, że rozwiałem tym większość waszych wątpliwości i będziecie mogli spojrzeć na historię Violet z trochę innej perspektywy. Co do "szczenki" - to po prostu błąd językowy, każdy się może pomylić, a ja mogę się usprawiedliwić późną godziną pisania podania. Wiem, że może nie jestem mistrzem pisania historii i mogą wkraść się do niej pewne niedopowiedzenia, albo też elementy nieco naciągane, ale zapewniam was, że nijak ma się to do mojego poziomu gry i wczucia się w postać we właściwej rozgrywce. Możecie mi wierzyć, że bardzo przyłożyłem się do podania. Zrobiłem sporo researchu - tym bardziej zważywszy na to, że nie jestem jakimś ekspertem jeżeli chodzi o lore SW, a już na pewno nie samych legend. Na ten przykład Miralianie byli dla mnie praktycznie nową rasą, a jeżeli już o nich mowa to nie doszukałem się na ich temat jakoś specjalnie wielu informacji na internecie. Bardzo poważnie potraktowałem też sprawę historii - myślałem nad nią dość sporo i ostatecznie byłem z niej naprawdę zadowolony, chociaż teraz zauważam parę mankamentów. Tak, czy inaczej - mam nadzieję, że biorąc pod uwagę moje starania, a także całokształt całej wypowiedzi spojrzycie na moje podanie trochę bardziej przychylnym okiem - naprawdę bardzo mi na tym zależy.
Pozdrawiam.
To nie tak, że postać jest prostoliniowa i nijaka, parę zdań o niej można przeczytać, dodatkowo można też to wywnioskować z tego, jak się zachowuje.Kiedy Lavar zabrał dwóch bankrutów na statek i zawiózł ich gdzieś, gdzie sam nie miał interesu... to brzmiało jak kompletny, a do tego kosztowny, kaprys. Darwen i Liberata nawet nie pomyśleli, że w tym nowym miejscu nie będą mieli NIC - nawet noclegu. Jak udało im się osiągnąć cokolwiek? Osiągnęli cokolwiek właśnie dzięki Darwenowi, który przez całe życie bardzo ciężko pracował, żeyby zapewnić dobrobyt swojej rodzinie. "Darwen dzięki kontaktom wśród przedstawicieli rasy ludzi w Coronet City znalazł dobrze płatną pracę, co pozwalało na nieco więcej przyjemności." W cytacie tym znajduje się także odpowiedź na to, dlaczego rodzina zdecydowała się zostać właśnie na Corelii. Odnosząc się jeszcze do samego początku pytania - mogli po prostu mieć Corelię na trasie ich podróży. Nigdy nie sprecyzowałem, ile ona trwała - mogli spędzić tam dość spory kawałek czasu.
Czy Darwen był w czymś po prostu dobry? Może nie tyle "dobry", co kompletnie oddany sprawie. Dziewiętnaście lat ciężkiej pracy w jednej firmie, bo to było ich jedyne utrzymanie, mówi samo za siebie. W pewnym momencie rodzina Suntessi, dzięki poświęceniu Darwena, zaczęła żyć na bardzo przyzwoitym poziomie. Ponadto, sama Violet stała się samowystarczalna i mogła wspierać rodziców w kwestii pieniędzy, jednak w żadnym wypadku nie było takiej potrzeby.
Jak Lavar odnalazł go później, po parunastu latach, skąd miał pewność, że to ten sam człowiek, w końcu nie znał nawet nazwiska? - "Nazywam się Darwen. Darwen Suntessi." Poza tym wiedział, gdzie ma szukać - Cornet City. Jako współwłaściciel firmy produkującej części elektroniczne, Darwen stał się wystarczająco rozpoznawalną osobą, żeby osoba taka jak Lavar mogła bez większego problemu go namierzyć.
I czemu przez całą podróż Lavar nie zapytał swoich pasażerów o imiona, ale tak dokładnie zapamiętał Liberatę, że skojarzył po niej Violet? Podczas ich spotkania w kantynie dokładnie przyglądał się ciężarnej, co kilkukrotnie starałem się zaakcentować w samej historii. Skojarzył fakty - kobieta była wtedy w ciąży, więc teraz ma dziecko, co mogło go spokojnie nakierować. Mieli takie same tatuaże, bo w końcu są z tej samej rodziny, co dodatkowo tylko ułatwiło mu sprawę. Ponadto - znał ich nazwisko, a Violet była wyjątkowo dobra w tym co robi, co równocześnie czyniło z niej osobę rozpoznawalną. Jeżeli Lavar, chcąc w przyszłości wyciągnąć jakieś korzyści z tego, że niegdyś pomógł biednej rodzinie Mirialan nie upewniłby się w żaden sposób, że będzie w stanie ich znaleźć to byłoby to trochę głupie posunięcie jak na takiego człowieka jak on - pomyślałem o tym.
Czemu Violet była tak nieuprzejma, skąd w ogóle to stwierdzenie: "mogę Cię do niego zaprowadzić, ale to będzie ostatnia rzecz o jaką będziesz mógł mnie prosić"? Czemu ostatnia rzecz? Violet widziała tego człowieka po raz pierwszy i był grzeczny, ba, nawet dał jej dużo pieniędzy, za co wcześniej podziękowała. Z jednej strony daje mu do zrozumienia, że mu nie ufa, z drugiej prowadzi go do ojca, z jego uzbrojonymi kolegami, i po prostu zostawia ich tam bez żadnego niepokoju... - Ostatnia rzecz - bo był dla niej nieznajomym, mającym tylko interes do jej ojca. Nazwał się "wujkiem Lavarem", a ponadto wydawał się dość miłym gościem, dlatego nie miała problemów z tym, żeby go zaprowadzić. Była nieuprzejma, bo po prostu taki ma charakter - nie można jej za to winić - jest to właśnie część kreacji mojej postaci. Poza tym sprawy firmowe ojca nigdy jej nie interesowały, no ale skoro ktoś rzeczywiście miał do niego sprawę, to dlaczego miałaby mu odmówić? Niechętnie, ale jednak ostatecznie postanowiła mu pomóc. Oczywiście w samej firmie było znacznie więcej osób, aniżeli sam Darwen, więc normalnym jest, że nie miała jakichś wielkich powodów do obaw, dorzucając jeszcze do tego jej wyjątkową beztroskość i ignorancję na rzeczy tego typu - właśnie dlatego Violet po chwili po prostu sobie poszła. No i nigdzie nie napisałem, że Lavar i jego ludzie byli uzbrojeni.
Czemu Darwen nie chce podzielić się udziałami, nawet nie zapytał ile tych udziałów, może to 1%? Darwen nie chciał się podzielić udziałami, bo było to dla niego po prostu niewygodne. To była w połowie, ale tylko w połowie jego firma, więc musiałby się dogadywać z drugim właścicielem, który w końcu prowadził ją znacznie dłużej.
Może Lavar też potrzebował pomocy? Darwen zaoferowałby mu każdą pomoc, jaką ten mógłby sobie wymarzyć, ale Lavar poprosił o udziały w firmie, których Mirialan po prostu nie chciał mu dawać - byłoby mu to bardzo nie na rękę. Jak napisałem w historii - w grę wchodziły także kredyty, więc nie była to tak zupełnie kwestia pieniędzy. Byłyby to dla niego na dłuższą metę zarówno zbyt duże straty, jak i sama nieprzyjemna świadomość "związania się" z człowiekiem o dość wątpliwej reputacji. Lavar z biegiem czasu mógłby chcieć przecież coraz więcej i więcej, co Darwen z całą pewnością uwzględnił w podejmowaniu swojej decyzji. Wydaje mi się, że bez problemu można wywnioskować, że nie chodzi tutaj o 1% udziałów, tylko o znacznie większą ich część.
Czemu Lavar nie powiedział nic więcej, tylko od razu poszedł do domu Darwena go zastraszać? Ponieważ nie był on miłym gościem - ta sztuczna uprzejmość, sarkastyczne uśmieszki i miły ton, to zawsze była tylko przykrywka. Lavar to stanowczy człowiek i NIE przyjmuje żadnego sprzeciwu. Miałem nadzieję, że będzie można to wywnioskować z samej historii.
Czym właściwie zastraszać? Nie uwzględniłem tego w historii, ale zapewne skoro włamali mu się do domu to zbytnio dobrze go nie potraktowali. Jest wiele sposobów - mogli użyć noży, blasterów, albo po prostu siły fizycznej.
Czemu Darwen nie zgłosił wszystkiego na policję i nie wynajął ochrony, tylko przepisał wszystko i zaczął pić? Ponieważ nie chciał sobie robić jeszcze większych problemów. Praca była dla niego wszystkim - mógł albo przepisać swoje udziały albo zostać zamordowany, a sama firma np. zniszczona. Zawiadomienie o tym policji czy wynajęcie ochrony tylko podburzyłoby Lavara do działania, jeśli ten wcześniej nie zabiłby Darwena podczas "rozmowy". Człowiek taki jak Lavar z pewnością ma całą masę znajomości w galaktyce, a sam chodzi z prywatną ochroną, która nie odstępuje od niego nawet na krok.
Dlaczego Violet uciekła z domu? Nie kochała rodziców? A co z matką? Violet uciekła w domu, bo nie mogła patrzeć na to co się tam dzieje. Matka nie robiła nic, zawsze siedziała w domu, była tak jakby nieobecna - po prostu była i egzystowała, ale ta "egzystencja" może zostać bardzo trafnie opisana, jako "wegetacja". Jak prawie każda rozumna istota, Violet kochała swoich rodziców, dlaczego miałaby ich nie kochać? Widząc, że się nią nie przejmują, bo ta potrafi na siebie zarobić i usamodzielniła się jakiś czas temu, po prostu zdecydowała się uciec, gdyż rodzina ani jej nie wspiera ani się nią zbytnio nie interesuje.
Podsumowując, charakter Violet jest naturalny dla kobiet tej rasy. Dziewczyna jest po prostu skrytą w sobie osobą, która jest też dosyć nieufna, a dodatkowo potrafi być wredna i często wybucha. Nie lubi natrętnych osób i jasno daje im to do zrozumienia. Niestety przez to, jak bardzo jest skryta, ciężko poznać jej charakter po samej historii. Właśnie dlatego mam szczerą nadzieję, że dane będzie mi z wami zagrać i wejść w interakcję z niejedną z waszych postaci, które to będą mogły trochę lepiej poznać moją fioletowooką Mirialankę."Dziewczyna zawsze była dość skryta w sobie, zimna i sucha" - tak jak ludzie opisują mirialańskie kobiety, porównując je do samej planety. Zależało jej tylko na pieniądzach, mimo, że jej rodzina nie była już tak biedna jak za czasów, gdy Liberata była w ciąży.";
"Violet widząc gest Lavara wytrzeszczyła gały ze zdziwienia, podziękowała mu ukłonem po czym skończyła przedstawienie.";
"Violet została z Rexem i Borchem, kręcąc głową na boki. Nie minęła chwila, a fioletowooka udała się w kierunku wyjścia.";
"Violet nie mogąc patrzeć na załamanie nerwowe ojca oraz brak jakiegokolwiek zainteresowania ze strony matki uciekła z domu, błądząc po ulicach wielkiego miasta. Owy brak zainteresowania dziewczyną sprawił, że rodzice nawet nie zorientowali się, gdy ta przestała przychodzić do domu, za swoje zarobione poprzez sztuczki kredyty kupowała sobie najpotrzebniejsze rzeczy, by przetrwać, natomiast jeśli jej ich brakowało - wracała do "biznesu"."
Możecie traktować to jako wytłumaczenie/sprostowanie historii. Mam nadzieję, że rozwiałem tym większość waszych wątpliwości i będziecie mogli spojrzeć na historię Violet z trochę innej perspektywy. Co do "szczenki" - to po prostu błąd językowy, każdy się może pomylić, a ja mogę się usprawiedliwić późną godziną pisania podania. Wiem, że może nie jestem mistrzem pisania historii i mogą wkraść się do niej pewne niedopowiedzenia, albo też elementy nieco naciągane, ale zapewniam was, że nijak ma się to do mojego poziomu gry i wczucia się w postać we właściwej rozgrywce. Możecie mi wierzyć, że bardzo przyłożyłem się do podania. Zrobiłem sporo researchu - tym bardziej zważywszy na to, że nie jestem jakimś ekspertem jeżeli chodzi o lore SW, a już na pewno nie samych legend. Na ten przykład Miralianie byli dla mnie praktycznie nową rasą, a jeżeli już o nich mowa to nie doszukałem się na ich temat jakoś specjalnie wielu informacji na internecie. Bardzo poważnie potraktowałem też sprawę historii - myślałem nad nią dość sporo i ostatecznie byłem z niej naprawdę zadowolony, chociaż teraz zauważam parę mankamentów. Tak, czy inaczej - mam nadzieję, że biorąc pod uwagę moje starania, a także całokształt całej wypowiedzi spojrzycie na moje podanie trochę bardziej przychylnym okiem - naprawdę bardzo mi na tym zależy.
Pozdrawiam.
- Zosh Slorkan
- Rycerz Jedi
- Posty: 582
- Rejestracja: 16 wrz 2013, 21:33
Re: Violet Suntessi
Ogólnie to mogę się podpisać pod Elią w prawie wszystkim. Są różne małe babole językowe, ale takie z tradycyjnej serii jakiś tam zjedzonych słów, czasem jakieś gorsze (ta "szczenka", "za niedługo" i takie tam), ale oczywiście totalnie miliony ponad poziomem niezbędnym (i jak zawsze u sensownego rekruta także miliony nad moim XD).
Co do całej reszty, to dokładnie tak jak napisała Elia, mnóstwo motywów jest po prostu źle sklejonych. Fajnie, że zostawiłeś tego posta, bo na pewno widać po nim, że to coś co masz w głowie i o ile dla mnie rzadko takie posty mają znaczenie, to tu pokazałeś, że wiesz o co chodzi, że miałeś jakąś wizję itd. Po prostu nie wyszło za bardzo z przelaniem tego na tekst. Jest fajnie, jak jest sporo rzeczy co trzeba samemu wywnioskować, albo co jest mocno między wierszami w tekście, ale problem w tym, że to musi być proporcjonalne do ilości rzeczy ściślejszych. Jak tego jest za wiele, jak całość jest zbyt ogólnikowa i mętna, to wtedy dużo większą jest zagadką, na ile autor naprawdę to przemyślał i dochodzi się do myślenia, że tak naprawdę to nic nie wiadomo i diabeł jeden wie, ile za czymś stało przemyślanego poprowadzenia tekstu. Musi być określona ilość gruntu, żeby się w to bawić, ewentualnie na takie rzeczy można sobie pozwolić po prostu w kilkurozdziałowych opowiadaniach co najmniej, albo trzeba umieć w subtelny sposób zaznaczyć spoiwa logiczne na tyle, by było widać, że autor miał jakąś myśl. Właśnie tutaj ta proporcja poszła w złą stronę i miałem identyczne odczucia jak Elia względem fabuły i mógłbym 90 % tego co ona przepisać.
No ale, wygląda na to, że to właśnie bardziej kwestia tego, że nie wyszło z przelaniem tego na tekst, a nie braku własnego sensownego podejścia. Pewnie i tak dałbym pozytyw, bo nawet z tymi dziurami nie widzę tu niczego dyskwalifikującego, ale po Twoim poście to już daję go z totalnym przekonaniem x) Za.
Co do całej reszty, to dokładnie tak jak napisała Elia, mnóstwo motywów jest po prostu źle sklejonych. Fajnie, że zostawiłeś tego posta, bo na pewno widać po nim, że to coś co masz w głowie i o ile dla mnie rzadko takie posty mają znaczenie, to tu pokazałeś, że wiesz o co chodzi, że miałeś jakąś wizję itd. Po prostu nie wyszło za bardzo z przelaniem tego na tekst. Jest fajnie, jak jest sporo rzeczy co trzeba samemu wywnioskować, albo co jest mocno między wierszami w tekście, ale problem w tym, że to musi być proporcjonalne do ilości rzeczy ściślejszych. Jak tego jest za wiele, jak całość jest zbyt ogólnikowa i mętna, to wtedy dużo większą jest zagadką, na ile autor naprawdę to przemyślał i dochodzi się do myślenia, że tak naprawdę to nic nie wiadomo i diabeł jeden wie, ile za czymś stało przemyślanego poprowadzenia tekstu. Musi być określona ilość gruntu, żeby się w to bawić, ewentualnie na takie rzeczy można sobie pozwolić po prostu w kilkurozdziałowych opowiadaniach co najmniej, albo trzeba umieć w subtelny sposób zaznaczyć spoiwa logiczne na tyle, by było widać, że autor miał jakąś myśl. Właśnie tutaj ta proporcja poszła w złą stronę i miałem identyczne odczucia jak Elia względem fabuły i mógłbym 90 % tego co ona przepisać.
No ale, wygląda na to, że to właśnie bardziej kwestia tego, że nie wyszło z przelaniem tego na tekst, a nie braku własnego sensownego podejścia. Pewnie i tak dałbym pozytyw, bo nawet z tymi dziurami nie widzę tu niczego dyskwalifikującego, ale po Twoim poście to już daję go z totalnym przekonaniem x) Za.
- Daesu Park
- Rycerz Jedi
- Posty: 1329
- Rejestracja: 18 wrz 2015, 13:09
Re: Violet Suntessi
Jestem ZA. Historia nie jest może i napisana jakimś ciekawym językiem, oraz brakuje jej sporo materii spajającej - chociaż nie było to dla mnie wielkim problemem, rzeczywiście w wielu miejscach brakowało spoiwa. Przykładowo, ukradkowe zerknięcia Lavara na Liberatę nasuwały mi skojarzenie, że będzie on w jakiś sposób chciał wykorzystać ich dziecko, nic jednak z tego nie wynikło. Niemniej jednak, miałem wrażenie - po twoim poście widać, że słuszne - że wiesz o czym piszesz i zwyczajnie brakuje ci doszlifowania wszystkiego. Z tego względu ostatecznie jest gotowy zaakceptować to podanie - zobaczymy, jak pójdzie ci w praktyce.
- Tanna Saarai
- Były członek
- Posty: 1135
- Rejestracja: 08 kwie 2010, 10:47
- Nick gracza: Binol
- Kontakt:
Re: Violet Suntessi
Po samej historii, która w wielu miejscach wydawała się być zwyczajnie płytka i słabo przemyślana miałem obawy. Choć one oczywiście nie zniknęły względem samej historii to twój post uświadomił mi, że to czego oczekujemy od kandydatów posiadasz - umiejętność spójnego i logicznego kreowania postaci i relacji między nimi. Jak sam piszesz jest to w historii, ale jest to przed czytelnikiem ukryte, ledwo zaznaczone niekiedy tylko. I ciężko z historii wydedukować, czy pomyślałeś o danym motywie i jedynie tak szczątkowo go opisałeś, czy bezrefleksyjnie przelałeś coś na papier nie zastanawiając się nad ciągiem przyczynowo skutkowym. To co tobie wydaje się oczywiste dla czytelnika nie jest, bo nie siedzi w twojej głowie, nie wie co sobie myślałeś, nie zna tych postaci, tej historii, nie zna autora. On potrzebuje poszlak przynajmniej, by móc stwierdzić "Ok... On zrobił tak, bo wcześniej był taki i zrobił to, a później jeszcze to. Dobra to ma sens". I tobie może wystarczyć jedno zdanie i może ci się wydawać, że przecież to jest logiczne i każdy tak zrobi... No ale właśnie nie do końca. Bo my musimy zobaczyć, że potrafisz tak myśleć i tak kombinować. Twój post uzupełniający udowadnia, że potrafisz i nie mam problemu z tym, że nie potrafisz odpowiednio przelać tego na papier w historii. To nie jest niezbędne do rozgrywki. Ważne byś potrafił kreować spójne ze sobą motywy.
Zmieniam swój głos na pozytywny.
Zmieniam swój głos na pozytywny.
- Ashtar Tey
- Mistrz Jedi
- Posty: 2228
- Rejestracja: 08 kwie 2010, 10:47
- Nick gracza: Gluppor
- Kontakt:
Re: Violet Suntessi
Z początku miałem duże problemy z oceną podania z tych samych powodów, co Elia i Binol. Na szczęście odłożenie głosu do przemyślenia wyszło na dobre, bo swoim dodatkowym postem sporo rozjaśniłeś i wyjaśniłeś. Nadal nie jest to historia idealna, bo pomijając luki fabularne, o Twojej postaci nie dowiadujemy się za dużo, lecz w połączeniu wystarcza mi to, by zagłosować za.
Re: Violet Suntessi
Podanie otrzymało 4 głosy pozytywne i 1 neutralny - aplikacja zostaje zaakceptowana. Szczegóły zostaną przekazane kandydatowi poprzez PW.