Naiiv Luure - Zatwierdzone

Punkt składania historii postaci - stale otwarty.
Regulamin forum
Wzór historii postaci pojawi się automatycznie przy zakładaniu nowego tematu. Można go pobrać jednak także ręcznie, z tego tematu.

Bezwzględnie proponujemy także zapoznanie się z tym tematem z największą dokładnością, wliczając w to lekturę Regulaminu.
Awatar użytkownika
Daesu Park
Rycerz Jedi
Posty: 1329
Rejestracja: 18 wrz 2015, 13:09

Naiiv Luure - Zatwierdzone

Post autor: Daesu Park »

1. Informacje bazowe
a. Imię: Mateusz
b. Wiek: 21
c. Zamieszkanie: Pabianice
d. Zainteresowania/Hobby: Star Wars, fantastyka, fanfastyka naukowa, gry wideo, pisarstwo i literatura,
nauki przyrodnicze (w mniejszym stopniu), astronomia
e. Kilka zdań o sobie i swoim charakterze: Od dziecka interesuję się wszelkimi rodzajami fikcji. Jestem chorobliwie ciekawski, mam potrzebę poznania każdej interesującej informacji (w bardzo wielu dziedzinach). Zawsze miałem zamiłowanie do nauki, spędzając całą masę czasu na rozwijaniu swojej wiedzy. Uwielbiam kontakty z innymi ludźmi, choć nie przepadam za tłumami. Czasami potrafię być zarozumiały, ale nie powiem, że mam nadmiar pewności siebie. Poza tym, uwielbiam zagłębiać się nieco bardziej analitycznie w gry wideo, analizując rozmaite elementy ich historii. Jestem w stanie godzinami gadać, jak uwielbiam fabułę i symbolikę Kotora II, czy Final Fantasy VI. Star Wars znam i uwielbiam niemal całe swoje życie.
f. Kontakt:
- email matijerzykom@op.pl
- steam Formosan

2. Scena RP/RP w JK3
a. Organizacje: brak
b. Staż: W rpg grałem tylko kilka razy w życiu, jakieś dziesięć lat temu. Wiele z tego okresu nie pamiętam. Role-playing'u w JK3 nie uprawiałem.
c. Powód odejścia/usunięcia: -


3. Postać
a. Imię i nazwisko: Naiiv Luure
b. Wiek: 23
c. Pochodzenie: Korelia
d. Rasa: Człowiek
e. Wygląd: Szczupły, jasnoskóry mężczyzna o krótkich, jasnobrązowych włosach. 190 cm wzrostu,
oraz duża blizna w kształcie krzyża na wewnętrznej stronie lewej dłoni. Zwykle ma mocno podkrążone oczy, zupełnie jakby się nie wysypiał. Nie należy do najbardziej umięśnionych mężczyzn na świecie, choć stara się pracować nad swoim ciałem, utrzymując się w jak najlepszej formie. Jego tęczówki są zielonego koloru, a w oczach często widać ciągłą koncentrację. Szczątkowy zarost na brodzie jest częstym widokiem na jego twarzy.

f. Historia:

**Nadprzestrzeń, pokład pasażerskiego transportowca, w drodze na Coruscant**


Jedynym dźwiękiem w promie był szum wentylatorów, które z każdą chwilą dostarczały pasażerom świeżego powietrza. Większość osób spała, oparta o niezbyt wygodne fotele przedziału pasażerskiego. Nie była to co prawda najwyższa klasa, ale dzięki temu była dosyć tania. Naiiv nie chciał w końcu tracić zbyt wielu kredytów. Starał się nie zasnąć, pozwalając sobie jednak na częściowe odpłynięcie. Skóra naciągała się z każdym ruchem dłoni, każdym wyprostowaniem palców. Tkanka z której składała się blizna poruszała się z ruchem ścięgien, do których przyrosła. Naiiv patrzył się ze spokojem w ten hipnotyzujący widok, odpływając myślami w dal. Pomimo faktu, że jego twarz była jak zawsze w pełni spokojna i opanowana, we wnętrzu młodego mężczyzny było pełno niepewności, strachu i żalu. Podjęta decyzja wydawała się odpowiednia, lecz on zawsze miał wątpliwości.
- Co jest tą twoją ręką?! - spytał z niechęcią i niesmakiem siedzący obok pasażer promu, wysoki i umięśniony Twi'lek o zielonej skórze, obserwując poruszającą się w nienaturalny sposób skórę z blizny Naiiva. Młodzieniec bez słowa zmierzył go wzrokiem, powoli wypuszczając powietrze z płuc przez nos. "Nie twój parszywy interes!" warknął w duchu Naiiv. Jednak jego ciało powstrzymało się od uwolnienia zgłębionych emocji.
- Nic wielkiego - stwierdził lekceważąco Naiiv - tkanka z mojej blizny zrosła się ze ścięgnami, tak przynajmniej sądzę. Efekt pospiesznie wykonanej operacji. Drugi pasażer podniósł ze zdziwieniem kawałek skóry, który odpowiadał ludzkim brwiom.
- Dlaczego nie poszedłeś z tym na zabieg korygujący. I dlaczego w ogóle masz bliznę? Z tego co słyszałem, ani kolto, ani bacta nie zostawiają blizn.
Naiiv uśmiechnął się, ponownie obserwując zmęczonymi oczami swoją dłoń.
- Nie byłem leczony bactą, ani kolto. Moja kuracja była nieco bardziej prymitywna - dodał, znów patrząc na ciekawskiego Twi'leka - Miałem ją zszytą.
- Pozwoliłeś sobie na tak ryzykowny zabieg? - spytał zszokowany Twi'lek - Przecież kuracja bactą jest obowiązkowa, w celu uchronienia przed zakażeniem.
Naiiv ponownie się uśmiechnął.
- Nie mam zbytnio problemów z chorobami. Można powiedzieć, że to duża odporność organizmu.
- Ale po co ci taka blizna? Nie rozumiem... - stwierdził z konsternacją Twi'lek. Naiiv przewrócił z niechęcią oczami.
- Nie sądzę, żebyś zrozumiał - mruknął młodzieniec - Musiałbym ci dość długo opowiadać.
Tym razem to pasażer się uśmiechnął opierając się wygodnie o fotel i splatając ręce za głową.
- Mamy mnóstwo czasu. Będziemy na Coruscant dopiero za czterdzieści godzin.
Naiiv spojrzał na Twi'leka z niechęcią. Nie miał zbytnio ochoty dzielić się przeszłością, ale z drugiej strony - nic przez to nie tracił. Jego spojrzenie padło po raz kolejny na bliznę.
- Możesz to nazwać blizną pamiątkową. Trzy lata temu dopuściłem się pewnej głupoty, w wyniku której omal nie straciłem ręki. Stwierdziłem, że zachowanie śladu będzie dobrym przypomnieniem na przyszłość.
- Przypomnieniem o czym? - spytał się Twi'lek.
- O tym, żebym następnym razem myśleć o tym, co robię - wyznał Naiiv, czując niewielką złość na samego siebie.
- A co się niby tak wielkiego stało, że musiałeś zachować tą paskudną szramę?
Naiiv westchnął, zanim odpowiedział, zastanawiając się, jakich słów ma użyć.
- Kiedy byłem na studiach, pracowałem przy jednym projekcie naukowym. Budowaliśmy własnego droida. Ktoś mi powiedział, żebym wyjął kilka śrubek z podtrzymującego mechanizmu. Przekonywał mnie, że wszystko
się utrzyma podczas pracy - Naiiv, westchnął - Nie utrzymało się.
- Jesteś technikiem? - spytał Twi'lek. Naiiv pokręcił głową.
- Inżynierem - odpowiedział chłopak - Specjalistą od budowy i obsługi droidów.
Twi'lek pokiwał ze zrozumieniem głową, analizując wszystko. Po chwili, uświadomił sobie pewien szczegół.
- Zaraz, ktoś ci powiedział, żebyś wyjął śruby z maszyny podczas pracy? A ty go posłuchałeś?! - zdziwił się Twi'lek. Naiiv poczuł, że wzrasta mu ciśnienie. Nie mówił tego Twi'lekowi, żeby ten go oceniał. Poza tym, Naiiv lepiej od kogokolwiek wiedział, jak głupia to była decyzja.
- Nie musisz mi tego tłumaczyć, naprawdę - stwierdził poirytowany Naiiv.
- I co się wtedy stało? - dopytał się pasażer. Naiiv znowu westchnął.
- Robot runął. Jeden z ostrzejszych kawałków metalu rozciął mi rękę. Mało brakowało, bym ją stracił. Twi'lek prychnął pod nosem - Nie wiem co większe, pech, czy głupota.
Naiiv znowu westchnął z irytacją, po czym odpowiedział - Zapewne obydwa.
Twi'lek wzruszył ramionami.
- Swoją drogą, zwróciłem uwagę na twój akcent - dodał, uśmiechając się przez zęby - Jesteś z Korelii, prawda?
Naiiv kiwnął z niechęcią głową.
- Tak. pochodzę z jednego z miast niedaleko Koronet.
Twi'lek gwizdnął z podziwem.
- Łał. Koreliańczyk i inżynier. Z pewnością świetny pilot, nieprawdaż? - spytał uśmiechnięty obcy. Naiiv pokręcił głową w zaprzeczeniu.
- Nie znoszę pilotować. Nawet nie mam licencji - wyznał Naiiv. Twi'lek, jak tylko to usłyszał, zrobił kompletnie zaskoczoną minę.
- Koreliańczyk który nie lubi pilotować? Pierwsze słyszę. Jeszcze mi powiesz, że jesteś przeciwny niezależności Korelii, a sam lubisz słuchać rozkazów?
Naiiv westchnął zirytowanym głosem, po czym odpowiedział znudzonym tonem.
- Nie lubię, gdy ktoś mi rozkazuje, ale lubię porządek więc tak, chciałbym, aby Korelia pozostała zależna. Dlatego byłem przeciwny Insurekcji Koreliańskiej sprzed kilku lat.
Twi'lek pokręcił głową, myśląc nad odpowiedzią.
- Co z ciebie za Koreliańczyk? - spytał zdziwiony pasażer. Naiiv zmrużył z gniewu oczy.
- Taki jak wszyscy. Co najwyżej nieco mądrzejszy - mruknął zirytowany Naiiv. Twi'lek patrzył na niego przez chwilę w ciszy, po czym wstał z siedzenia.
- Dobra, nasłuchałem się dziś naprawdę dziwnych rzeczy. Muszę się pójść odlać - stwierdził obcy.
- Dziękuję za powiadomienie mnie o tym - mruknął sarkastycznie Naiiv. Po chwili odwrócił się w drugą stronę. Słychać było już tylko odgłos ciężkich kroków Twi'leka, oddalającego się w głąb statku.


**Pół godziny później**


Czas na statku nie leciał szybko. Naiiv nie mógł usnąć, bo bał się rabunku, ale myśl o tym, że miałby lecieć jeszcze prawie dwa dni go przeraziła. Sądził, że zwariuje ze znudzenia. Zaczynał żałować, że nie wziął dodatkowego źródła rozrywki. Miał przy sobie trochę elektroniki w plecaku, lecz wolał nie zużywać energii już teraz. Mogła mu się przydać na Coruscant. Nagle, w jego oczach pojawił się charakterystyczny błysk. Naiiv złapał prawą ręką bródkę. Wpadł na całkiem dobry pomysł na krótkie zużycie dodatkowego czasu. Wstał z miejsca i sięgnął po znajdujący się nad nim na półce plecak. Ściągnął go na dół, a po ponownym zajęciu miejsca, otworzył go i zaczął przeglądać zawartość. Chciał sprawdzić, czy wszystko jest na swoim miejscu. Nie był to znowu aż tak genialny sposób spędzania czasu, ale w wykonaniu tak dokładnej osoby, mogło to zająć przynajmniej kolejne pół godziny.
- Zawsze coś - mruknął z lekkim uśmiechem Naiiv. W myślach, zaczął wyliczać wszystkie posiadane przedmiotu.
- Datapad jest, arkusze flimsi są, komunikator jest, narzędzia są...
Nagle uświadomił sobie, że słyszy zbliżające się kroki. Od razu przyszło mu do głowy, że to ten Twi'lek, jednak zwrócił uwagę na sam odgłos kroków - kroki przybysza były znacznie bardziej spokojne, powolne. Brakowało im tego ciężaru. Naiiv natychmiast się zwrócił twarzą w tamtą stronę. Jego oczom po chwili ukazał się wysoki, obdarzony skromną siwizną mężczyzna w średnim wieku, noszący lekką, czarną, koreliańską tunikę. Jego twarz zbytnio nie wyrażała emocji, ale w oczach widać było pewien błysk zainteresowania. Trudno było to jednak dostrzec, bo mężczyzna nosił zielone soczewki, ukrywając prawdziwy kolor tęczówek.
- Nie mogę się nadziwić na myśl, że lecisz trzecią klasą, Naiiv - stwierdził ze spokojem mężczyzna. Chłopak zmrużył z niechęcią oczy. Nie cieszyłby się na widok Twi'leka, ale jeszcze bardziej zniechęcił go widok jednego z działaczy politycznych Korelii.
- Pan Iustun? Co pan tu robi? - spytał zaskoczony Naiiv, w ostatniej chwili przypominając sobie o etykiecie.
- Cieszy mnie fakt, że nadal umiesz zwracać się do mnie w odpowiedni sposób - stwierdził pewnym siebie głosem lord. Naiiv westchnął zirytowany. Nie znosił dumnych ludzi. Erus Iustun był jednym z nich.
- Mogę czasami zachowywać się głupio, ale staram się tego unikać - mruknął chłopak. Iustun usiadł obok Naiiva, zajmując miejsce Twi'leka.
- Zajął pan komuś miejsce - zauważył ostrożnym tonem Naiiv. Iustun delikatnie się uśmiechnął.
- Nie martw się chłopcze, jestem pewien, że twój towarzysz nie wróci prędko.
- To nie jest mój towarzysz, lordzie - mruknął Naiiv - Po prostu nie chcę, by doszło do nieprzyjemnej sytuacji, gdy wróci.
- Zapewniam cię, nie dojdzie - odpowiedział Koreliańczyk. Naiiv westchnął lekko zdenerwowany. Nie czuł się zbytnio swobodnie w towarzystwie lorda.
- Co pan tu robi? Jak mnie pan znalazł? - spytał Naiiv. Iustun spojrzał na niego ze spokojem.
- Całkowicie przypadkiem. Znużył mnie lot, więc stwierdziłem, że może zobaczę coś ciekawego, przechadzając się po statku. Chyba rozumiesz.
Naiiv ponownie westchnął, patrząc z niechęcią na podłogę. Iustun miał rację - jeśli nie miałby nic do roboty, Naiiv najpewniej przeszedłby się po statku. Nie musiał mieć do tego żadnego powodu. Z czystej ciekawości mógłby obejść cały statek, by zobaczyć wszystkich pasażerów i rozmaite urządzenia, oraz sam wystrój wnętrza transportowca. Nie chciał jednak zostawiać ani swojego plecaka, ani miejsca. Bał się trochę, że ktoś je zajmie.
Wyjaśnienie Iustuna zatem mu musiało wystarczyć. Z drugiej strony, tak czy siak pozostała jedna kwestia.
- Po co właściwie leci pan tym statkiem. Przecież to nie okręt dyplomatyczny - zauważył podejrzliwym tonem Naiiv.
- Nie jest to pojazd dyplomatyczny, masz rację. Wynika to z tego, iż nie kieruję się na Coruscant w celach dyplomatycznych. Mam tam nieco inne sprawy do załatwienia - odpowiedział lord. Naiiv poczuł nagle palącą ciekawość. Na nic nie miało mu się to przydać, ale nie mógł się powstrzymać.
- A, jeśli mogę spytać, co konkretnie kieruje pana do Galaktycznego Miasta? - spytał ostrożnie Naiiv, zaspokajając swoją palącą ciekawość. Iustun spojrzał ze spokojem na młodzieńca.
- Są to interesy natury finansowej i technicznej. Potrzebuję zakupić dodatkowy sprzęt do prac wykopaliskowych. Niestety, ale część urządzeń i droidów można dostać tylko na Coruscant. Poza tym, chcę się spotkać z kilkoma potencjalnymi pracownikami, mającymi się zająć obsługą bardziej zaawansowanych maszyn. Potrzebuję kogoś na to miejsce - stwierdził spokojnym tonem Koreliańczyk. Naiiv poczuł się ponownie poirytowany i ukłuty wspomnieniem Iustuna o pracy przy maszynach wykopaliskowych.
- Nie musi mi pan wypominać, że odrzuciłem pańską ofertę - stwierdził z wyrzutem Naiiv. Iustun spojrzał z lekkim zaskoczeniem na chłopaka.
- Wypominać? W żadnym stopniu niczego ci nie wypominam. Twoje stanowisko zostało już zastąpione - sprostował Koreliańczyk - Przyznam, że nadal żałuję, że nie zdecydowałeś się podjąć zatrudnienia u mnie.
Naiiv westchnął, przewracając przy tym oczami.
- Nie chciałem brać pracy, załatwionej mi przez rodzinę - mruknął chłopak, po raz kolejny wyjaśniając tą samą kwestię. Doprowadzało go powoli do szału, że ciągle musiał się z tego tłumaczyć. Zanim wyjechał, rodzice nie dawali mu o to spokoju.
- Nie miałem zamiaru cię zatrudnić z tego powodu, że twój ojciec jest moim lekarzem. Zrobiłbym to, ponieważ masz w sobie dużo talentu i potencjału. Poza tym, lubisz historię. Mógłbyś się tam wiele nauczyć.
Naiiv wypuścił nosem pełne emocji powietrze.
- Najpierw - stwierdził stanowczo chłopak - chcę się doszkolić na Coruscant. Potrzebuję znacznie większej wiedzy, by cokolwiek robić. Poza tym, wszyscy moi przyjaciele są w światach Jądra. Nie mam co robić w Koronecie - wyznał Naiiv.
- Zdaję sobie sprawę, że wiele cię na Korelii nie trzyma. Nie zamierzałem cię nakłaniać, do pogodzenia się z ojcem. Już raczej zadziałałbym w drugą stronę, skłaniając jego do poprawy. Poza tym i tak prace na Dxun kończą się w ciągu tygodnia.
- Co ma pan na myśli? Przebadaliście już całe ruiny mandaloriańskie z czasów wielkiej wojny Sithów? - spytał zainteresowany Naiiv. Iustun od razu się uśmiechnął, dostrzegając rządzę wiedzy u chłopaka.
- Jeszcze nie, ale wkrótce zakończymy prace. Pracuję tam już od ponad roku. Nie sądzę, byśmy znaleźli coś więcej - wyznał lord. Naiiv się uśmiechnął.
- Wie pan, że wiele osób dziwi, że kieruje pan tymi pracami archeologicznymi? W końcu miał pan ogromny wpływ na monarchię - stwierdził Luure.
- Jestem historykiem na pierwszym miejscu. Polityczne gierki Korelii też mnie aż tak nie interesują. Nie mam zamiaru starać się zmienić świata na lepsze w tak toporny sposób jak niekompetentni głupcy pokroju Thrackana Sal-Solo. Wolę go polepszać na nieco bardziej osobistą skalę - wyznał lord.
- To znaczy? - spytał z zaciekawieniem Naiiv, zastanawiając się, co też może siedzieć w głowie Koreliańczyka.
- Na przykład - stwierdził Iustun - skłoniłem twojego ojca do pogodzenia się z matką. Kto wie, może po czterech latach wyjdą w końcu z separacji.
Naiiv prychnął z nieskrywaną niechęcią.
- Połączył ich gniew na moją decyzję o wyjechaniu, jak romantycznie - mruknął z sarkazmem Naiiv. Iustun spojrzał z zaciekawieniem na chłopaka.
- Masz w sobie wiele gniewu na nich.
- Zawsze mieliśmy konflikty. Za bardzo się od nich różnię. A poza tym, nie chciałem zostawać na Koronet bez przyjaciół. Na nich, zależy mi nieco bardziej, jeśli mam być szczery - wyznał Naiiv - Nie po to tworzyłem w końcu te relacje przez dziesięć lat, by teraz je zerwać.
- Więzi nawiązane ponad więziami nadanymi?
- Otóż to - przyznał energicznie Naiiv. Iustun lekko się uśmiechnął.
- Stwierdzili, że decyzja o opuszczeniu Korelii była niedojrzała. Ty zawsze starałeś się zachowywać jak najdojrzalej i opanowanie.
- Ale pomimo tego nadal mam problemy z kontrolowaniem emocji i zachowywaniem się z najmniejszą dozą inteligencji - stwierdził Naiiv, wskazując na swoją bliznę. Po chwili westchnął i dodał - Czasami trzeba wiedzieć, kiedy zachować się niedojrzale. Poza tym, nie chciałem, żeby ktoś mnie ograniczał.
Iustum uśmiechnął się i cicho zaśmiał, słysząc te słowa.
- Zdziwiłbyś się, jak wiele osób ogranicza rozwój w centrum Nowej Republiki.
- Chyba pan przesadza - stwierdził Naiiv. Iustun wstał tymczasem z siedzenia.
- Zobaczysz na własne oczy - mruknął lord, odwracając się i kierując z powrotem do pierwszej klasy. Nie wydawał się chętny kontynuować zwiedzanie.
- Jeśli uznasz, że chcesz się nieco bardziej rozwinąć, skontaktuj się ze mną. Do usłyszenia - powiedział na pożegnanie Iustun. Gdy mężczyzna opuszczał przedział, akurat do środka wrócił też tamten Twi'lek. Naiiv pokręcił z westchnieniem głową. Nie miał pewności, czy Iustun mówił w stu procentach prawdę, ale nie do końca miało to chyba znaczenie. Naiiv nadal miał wątpliwości, czy podjął słuszną decyzję, ale sądził, że tak. Nie mógł do końca życia bać się wyjść z gniazda. Liczył, że nauczy się tylu nowych rzeczy. Wiedział, że nie będzie zbyt często widywał przyjaciół, ale z drugiej strony - lepsze to, niż walka z męczenie się z rodziną. Poza tym, nigdy nie czuł się aż tak związany z Korelią. Może i popełnił głupstwo odrzucając ofertę Iustuna, ale jeśli mu się powiedzie, nikt nie będzie mógł mu powiedzieć, że zwycięstwo nie było jego - co ojciec robił przez dużą część jego życia. A gdy mu się uda odnieść sukces sam będzie mógł zaśmiać się im wszystkim w oczy i w najbardziej niedojrzały sposób wrzasnąć "WYGRAŁEM!!!". Z uśmiechem wyjął datapad z torby i nie przejmując się tym razem stratą prądu, wziął się do czytania.


**Port kosmiczny Galaktycznego Miasta, Dzielnica Senacka**


Wychodząc z ogromnego portu, Naiiv czuł się przytłoczony ogromem planety. Zapamiętał Izis jako ogromne miasto, lecz nie było to porównywalne z monstrum, jakim było Galaktyczne Miasto. Młody inżynier przełknął ślinę, obserwując tysiące istot różnych ras, kręcące się we wszystkie strony. Wszędzie panował ogromny ruch i hałas. Pierwsza myśl, jaka przyszła Luure do głowy, to że nie był to zdecydowanie raj w galaktyce. Chłopak kiwnął kilka razy głową, pozwalając sobie na przyswojenie całej masy istot na planecie. Ogrom ich obecności go przytłaczał. Chłopak poprawił swój plecak i ruszył spokojnym krokiem przed siebie. Nigdzie nie dostrzegł Iustuna, wnioskował zatem, że mężczyzna mu odpuścił. Spokojnym krokiem, młodzieniec skierował się w stronę jednego z promów, prowadzących do sięgających chmur apartamentowców. Naiiv miał już zakupione mieszkanie - pomogli mu w tym przyjaciele, zanim opuścił ojczyznę. Tak wiele formalności było nareszcie z głowy. Naiiv zastanawiał się, co zrobi, gdy już dotrze na miejsce. Zawsze uwielbiał szykować sobie swój własny kąt tak, jak mu się żywnie podobało. Cieszyła go perspektywa, że w końcu, będzie w pewnym stopniu niezależny. Obserwując ogromne wieżowce podczas lotu, Naiiv zastanawiał się, jakich technologii użyto, podczas ich konstrukcji. W końcu, mało było prawdopodobne, aby ważące tysiące ton wieżowce, mogły utrzymać się kilometry w górę, pomimo dość wąskiej konstrukcji. Nie był budowniczym, ale to wydało mu się w miarę logiczne. Wszędzie przelatywały ogromne sznury pojazdów. Brakowało tu jadących z ogromną prędkością pociągów, jakie były powszechnym widokiem w Koronecie, lecz Naiiv zdawał sobie sprawę, że ich tu nie zastanie. Zanim wyruszył w podróż, przejrzał wiele informacji o Coruscant. W końcu to tutaj swoją siedzibę miał rząd Nowej Republiki. To tutaj także górowała potężna Świątynia Jedi. Oczywiście nie wszystko można było dostrzec, lecz Naiiv nie miał zbytnio ochot zwiedzać zabytków, dopóki jego przyjaciele nie przylecą w odwiedziny. Chcieli wspólnie rozpocząć zwiedzanie, gdy ostatnie dwie osoby przylecą z Talusa. Po drodze chcieli zahaczyć o Selonię. Naiiv nie wiedział czemu, ale miał zamiar ich spytać, gdy tylko przyjadą. Naiiv musiał przyznać, że trochę będzie mu brakowało Korelii. Może i jego ojczyzna była pełna twardogłowych nacjonalistów, ale dom, to dom. Wiedział, że kiedyś tam wróci - i liczył, że w końcu pozna sekrety Stacji Centerpoint, co było jego marzeniem od dziecka, nie tylko od momentu, gdy odkryto prawdziwą naturę stacji. Naiiv był trochę zdziwiony, że Iustun nie przejmował się zbytnio sekretami systemu koreliańskiego, ciągle przeszukując lokacje związane z wielką wojną Sithów i wojną domową Jedi. Było to co najmniej dziwne.
- Cóż, każdy ma jakieś hobby - mruknął pod nosem Naiiv.


**Dzień później, apartament Naiiva**


Wszystko było na swoim miejscu - rzeczy rozpakowane, ułożone, uporządkowane. Nic tak nie polepszało humoru, jak ład we własnym domu. Naiiv cieszył się, że mógł spokojnie pójść spać. Musiał przyznać, że dziwnie się leżało w łóżku, mając pełną świadomość, że jest całkiem sam. Naiiv wiedział, że będzie musiał się czymś zająć, by się utrzymać. Mieszkanie może i nie było kolosalnie drogie - w końcu znajdowało się w dolnej części wieżowca, tak, by widać było nadal światło słońca - ale fundusze Naiiva mogły wystarczyć zaledwie na kilka miesięcy. Nie miał ochoty zbytnio zasypiać - bo zwykle wystarczało mu zaledwie kilka godzin snu, choć przez to był zmęczony w ciągu dnia - więc wziął do ręki podręczny komputer, po czym zaczął przeglądać informacje w Holonecie. Wszystkie kanały informacyjne zalane były nowościami związanymi z działalnością rasy najeźdźców, którą zwano Yuuzhan Vongami. Cała masa planet była ewakuowana. Naiiv nie mógł znaleźć zbyt dużej ilości nagrań, przedstawiających działanie Vongów. Najpewniej wszyscy, którzy uciekli, nie potrafili byli wstanie niczego zamieścić. Niezbyt mu się to podobało. Chciał dokładnie wiedzieć, co się tam działo. Zawiedziony brakiem interesujących rzeczy, młody Koreliańczyk odłożył komputer i ułożył się do spania. Miał już przymknąć oczy, kiedy nagle usłyszał coś dziwnego - hałas uderzenia w drzwi. Natychmiast ponownie otworzył oczy i zerwał się najciszej jak mógł z łóżka. Nie miał zbytniego wyszkolenia wojskowego, ale zawsze starał się poruszać cicho jak mysz. Nie wychodziło mu to wcale źle. Jego twarz zastygła w wyrazie wyrażającym ciekawość, ale też niepokój - jego brwi były ściągnięte, spojrzenie skoncentrowane. Miał złe przeczucia, co do otoczenia. Naiiv nałożył na siebie koszulkę i założył buty, po czym podszedł do drzwi i zaczął nasłuchiwać. Wydawało mu się, że ktoś coś mówił na zewnątrz. Jeden z głosów wydał mu się znajomy. W zastanowieniu, Naiiv złapał się za bródkę. Nagle, usłyszał krzyk i strzał z blastera. Jego oczy i zamknięte dotąd usta rozszerzyły się w szoku. Ktoś umarł. Naiiv nie wiedział skąd zdał sobie z tego sprawę. Zanim jednak do jego uszu doszedł odgłos upadającego ciała, on już wiedział, co się stało. Naiiv zaczął zastanawiać się, co ma robić.
- Broń, broń, potrzebuję broni - szeptał do siebie chłopak. Nagle, przypomniał sobie o swoich narzędziach, jakie zabrał z Korelii. Natychmiast chwycił dość duży klucz w jedną rękę. Po chwili sięgnął po komunikator i skontaktował się z służbami bezpieczeństwa. Kazał im się spieszyć, z powodu trójki napastników. Powiedzieli, by został w środku. Gdy jednak za jego plecami, z korytarza, dało się słyszeć kolejny wystrzał, Naiiv zrozumiał, że to nie będzie takie łatwe. Odkładając komunikator, Naiiv czuł, że bije się z myślami. Nikt nie zginął, ale mógł za chwilę. Naiiv poczuł delikatne drżenie swojej szczęki. Bał się wyjść. Wolał siedzieć w zamknięciu, bezpieczny. Jednak nie mógł tego zrobić. Zacisnął z całej siły klucz trzymany w dłoni, jednocześnie patrząc na swoją bliznę. Nie mógł pozwolić niewinnym osobom zginąć. Starając się ze wszystkich sił opanować drżenie szczęki i przyspieszony oddech, Naiiv podszedł do drzwi i wziął głęboki oddech.
- Nie mogę ciągle zachowywać się dojrzale - mruknął Naiiv, otwierając drzwi. Poczuł, jak zimne powietrze owiewa mu twarz. Wiedział, że ktoś zwrócił na niego uwagę.
- Nie ruszaj się, bo odstrzelę ci łeb! - wrzasnął jakiś głos. Naiiv poczuł dziwną determinację. Jeszcze mocniej ściągnął brwi. Nadal się bał, lecz jego oczy wyrażały teraz tylko skupienie i gniew. Usłyszał, jak ktoś podchodzi do jego drzwi. Naiiv naszykował klucz do uderzenia. Nagle, jego oczom ukazał się znajomy widok. Był to Twi'lek, z którym podróżował. W jego rękach spoczywał ogromny blaster.
- Inżynier?! - zdziwił się obcy. Na jego twarzy nagle pojawił się uśmiech - Dobrze, że jesteś, przydasz się.
Po chwili Twi'lek złapał Naiiva za koszulkę i pociągnął za sobą. Koreliańczyk wolał nie atakować go teraz. Wiedział, że oprócz Twi'leka są tam jeszcze dwie osoby - jeśli by ich teraz zaatakował, zginąłby, nikogo nie ratując. Musiał przemyśleć, co zrobi. Chciał opóźnić działanie bandziorów, do przybycia służb. Ostrożnie opuścił klucz, licząc, że nie zwrócą na niego uwagi. Niestety, wysoki, rudy mężczyzna noszący prowizoryczny pancerz wycelował w niego z karabinku blasterowego.
- Rzuć to! - warknął rudzielec. Naiiv spojrzał na niego gniewnym wzrokiem, lecz wypuścił z rąk klucz, pozwalając by upadł obok jego nogi. Po obydwu stronach długiego korytarza znajdował się rząd drzwi. Przy jednych z nich - wyraźnie mocniejszych - stał wyposażony w wibrostrze Aqualish. Pod jego nogami leżały zwłoki z wypaloną dziurą w piersi. Naiiv poczuł odruch wymiotny czując swąd spalonego mięsa, lecz powstrzymał go przełykając ślinę. "Weź się w garść" warknął w duchu do siebie. Twi'lek podciągnął chłopaka pod drzwi i wskazał na nie palcem.
- Otworzysz nam te drzwi - rozkazał mu bandzior. Naiiv spojrzał na niego zaskoczony.
- Słucham?! - spytał zszokowany Koreliańczyk, wybałuszając oczy ze zdumienia.
- Powiedziałem, że otworzysz nam te drzwi. Nasz technik nie żyje. Ktoś musi go zastąpić - mruknął Twi'lek. Naiiv dopiero teraz zdał sobie sprawę w jakiej sytuacji się znalazł. Musiał pomóc im włamać się do jednego z mieszkań. Miał wybór między tym, a śmiercią - niezbyt komfortowe opcje.
- Ale, ja umiem budować roboty, nie niszczyć zamki w drzwiach - zarzekał się Naiiv. Jego odpowiedź nie zadowoliła Twi'leka. Obcy przycisnął mu lufę blastera do piersi. Naiiv wstrzymał oddech.
- Jeśli tego nie zrobisz, to ja wywarzę te drzwi twoją głową!!! - warknął bandyta. Naiiv spojrzał na dwóch innych bandziorów. Nie kwestionowali działania Twi'leka, więc najpewniej to on był przywódcą grupy. Naiiv zrozumiał, że nie miał de facto wyboru. Musiał im pomóc, jednocześnie spowalniając ich jak tylko mógł. Nie chciał, by uciekli CSB.
- Dobra, dobra - odpowiedział szybko Naiiv - Już to robię.
Twi'lek odsunął lufę swojej broni od piersi Koreliańczyka. Naiiv przez chwilę zastanawiał się, co ma zrobić. Nagle, wpadł mu do głowy pewien pomysł. Twi'lek wspomniał, że mieli ze sobą technika. Oznaczało to, że nie mieli do czynienia ze zwykłym zamkiem, a czymś innym. Naiiv zwrócił uwagę, że kawałek ściany przy drzwiach był oderwany. Same drzwi znacznie różniły się od pozostałych - zbudowano je z wzmocnionej durastali. Spoglądając na dziurę w ścianie, Naiiv dostrzegł, że tam znajdowała się wykonana z nieco słabszego materiału skrzynka. To ona musiała obsługiwać ruch drzwi. Podobnie jak same drzwi, wydawała się ona zainstalowana amatorsko, jakby ktoś robił to na własną rękę, po zakupieniu mieszkania. Naiiv spojrzał na sprzęt technika. Obok jego dłoni spoczywał blaster, a także palnik plazmowy. Oprócz tego, facet miał też specjalny miernik prądu, rękawice i gogle ochronne, a także ceramiczne ostrze do cięcia kabli. Naiiv spojrzał na skrzynkę, a potem na technika. Do niezwykłego zamka wzięto ze sobą stricte sprzęt z warsztatu. Technik nie miał przy sobie zbyt wielu innych narzędzi, więc pewnie wziął dokładnie to, czego potrzebował. Naiiv zastanawiał się, czy wiedzieli dokładnie ile tam jest osób i jak się tam dostać. On miał wrażenie, że jest tam czworo ludzi.
- Pospiesz się! - warknął Twi'lek, wyrzucając Naiiva z zadumy. Koreliańczyk podszedł do ciała technika i zabrał mu wszystkie narzędzia, zakładając sobie okulary i rękawice. Powoli zaczynał zastanawiać się, czy nie popełnił głupstwa, wychodząc na zewnątrz. Jeśli ci dranie nie mogli wejść do środka, to może siedzieli by na zewnątrz kombinując, aż to przybycia CSB. Z drugiej strony, mogli uciec, a potem wrócić ze zdwojoną siłą. Naiiv nie znał odpowiedzi. Chłopak naszykował palnik do cięcia i po chwili zaczął wycinać w skrzynce dużą dziurę. Na wszystkie strony posypał się słup iskier, a bandyci odwrócili wzrok. Naiiv miał nadzieję, że pomaganie im nie było aż takim złym pomysłem. W ten sposób, malała szansa, że uciekną, albo zaatakują kogoś innego. A on był w na tyle dobrej pozycji, by ich opóźnić. Drżenie rąk praktycznie mu już zmalało, a na twarzy widniała teraz wyłącznie chłodna koncentracja. Gdy skończył wycinać dziurę, Naiiv zdjął kawałek metalu, odsłaniając kryjącą się w skrzynce elektronikę. To w całości przekonało go, że ma do czynienia z ręcznie zaprojektowaną aparaturą. Całe drzwi były obsługiwane przez bardzo prostu procesor. Kable wychodzące z procesora do góry były podzielone na dwie grupy. Kable wychodzące do dołu były jednym, przemieszanym sznurem. Któraś z grup musiała obsługiwać drzwi. Naiiv wziął do ręki narzędzie do przycinania kabli, oraz wykorzystał je, by z maksymalną ostrożnością zedrzeć z nich izolację. Nie było ich wcale dużo. Prostota aparatury coraz bardziej skłaniała go do myślenia, że ma do czynienia z kimś niezbyt rozeznanym w elektronice i zabezpieczeniach. Tym bardziej utwierdziło go w tym przekonaniu to, że taka osoba zdecydowała się wprowadzić specjalne, wzmocnione drzwi i własną aparaturę, w cywilnym mieszkaniu w apartamencie. To tak jakby wydać fortunę na strój gwarantujący zdolność maskowania w buszu, a później wykorzystanie go w środku miasta.
- Ktoś tu nie jest zbyt inteligentny i zaradny - pomyślał Naiiv, podczepiając końce miernika prądu do pozbawionych izolacji kabli. Drzwi musiały być otwierane przez te kable, w których aktualnie prąd nie płynął. Naiiv musiał po prostu to zmienić. Miał wyrzuty sumienia, że niszczył czyjąś aparaturę. Jednak wolał później to odkupić, niż umrzeć. Poza tym, miał wrażenie, że funkcjonariusze się zbliżają. Adrenalina nadal płynęła mu we krwi, a serce waliło mu w piersi ze stresu. Z punktu widzenia funkcjonariuszy CSB, mógł równie dobrze być jednym z bandziorów. "Stang!" zaklął w duchu Koreliańczyk. Znowu nie przemyślał decyzji. Nie mógł jednak teraz nagle przerwać roboty. Musiał kontynuować, bo ryzykował strzałem w plecy. Naiiv przeciął po kolei kable. Po chwili, złapał tą część idącą w dół i jedną z tych idących w górę, po czym zetknął końce. Światła w korytarzu zgasły. Naiiv rozszerzył oczy ze zdumienia.
- Tak to jest, jak się styka nieznane kable na ślepo - warknął pod nosem chłopak. Tymczasem rudzielec złapał blaster technika i podszedł do Naiiva.
- Co to niby ma znaczyć? Co ty zrobiłeś?! - wrzasnął wściekły bandzior celując w Koreliańczyka z broni. Naiiv poczuł przyspieszenie tętna, lecz nagle uświadomił sobie, że nie jest sam na korytarzu. Nagle, światła ponownie się zapaliły, a Twi'lek spojrzał przed siebie zszokowany.
- To gliny! - krzyknął bandzior, celując w funkcjonariuszy z broni.
- Stać!!! Rzućcie broń!!! Tu CSB!!! - krzyczeli funkcjonariusze, przywierając do ścian. Natychmiast również otworzyli ogień. Rudzielec oberwał w głowę, upadając obok Naiiva. Koreliańczyk ponownie poczuł się niezbyt dobrze, uświadamiając sobie kolejną śmierć. Trzymał ręce z daleko od aparatury, aby CSB nie uznało go za wroga.
- Bierz chłopaka! - krzyknął Twi'lek do Aqualisha. Obcy skierował się do Naiiva. Koreliańczyk zrozumiał że zaraz stanie się zakładnikiem. Nie miał zamiaru na to pozwolić. Natychmiast wyciągnął rękę po blaster rudzielca, łapiąc go w ręce. Aqualish wycelował w Naiiva z blastera, lecz chłopak już celował w pierś obcego. Nacisnął spust. Strumień plazmy wyleciał z lufy broni, trafiając Aqualisha w szyję. Naiiv poczuł, jak ręce mu drżą, a oczy rozszerzają się w szoku. "Zabiłem go" pomyślał ze zgrozą, czując ulatujące życie, jakby było jego własnym. Twi'lek uświadomił sobie, co się stało zbyt późno. Obejrzał się w stronę Naiiva, lecz po chwili blasterowa błyskawica trafiła go w rękę, a kolejna w nogę. Obcy wrzasnął i upadł rozbrojony na ziemię. "Zabiłem go" powtarzał w myślach Naiiv, uświadamiając sobie, co naprawdę zrobił. Szybko jednak przypomniał sobie, że z punktu widzenia CSB, może być przestępcą.
- Poddaję się! - krzyknął, unosząc ręce w górę, upuszczając broń. Funkcjonariusze zabrali i jego i Twi'leka.

**Trzy godziny później, kwatera lokalna CSB**

- Potwierdziliśmy, że to ty nas powiadomiłeś - mówił funkcjonariusz, siedzący w sali przesłuchań z Naiivem - Lecz, dlaczego krzyczałeś "Poddaję się"? Przecież nie walczyłeś z nami.
Naiiv spojrzał na niego ciężkim wzrokiem.
- "Poddaję się" jest nieco krótsze, niż "Nie strzelajcie, jestem cywilem, to nie ja" - mruknął sarkastycznie Koreliańczyk.
- Cóż, ale muszę przyznać, nieźle sobie poradziłeś. Masz niezły refleks chłopcze - stwierdził z uznaniem oficer, podnosząc przy tym brwi. Naiiv prychnął.
- Czasami tak mam pod wpływem stresu. Teraz, jest inaczej… - stwierdził z żalem Naiiv, patrząc na swoje ręce. Funkcjonariusz szybko domyślił się, o co chodziło.
- Nigdy wcześniej nie zabiłeś nikogo, prawda? - spytał z wyraźnym współczuciem oficer. Widać było, że wiedział, z jakimi uczuciami może się to wiązać.
- Nie - przyznał Naiiv - Nawet moje doświadczenie z bronią ograniczało się do gier wojennych z przyjaciółmi. Nigdy nie używałem broni o tak dużej mocy. Czuję się okropnie.
- To była obrona konieczna. Można to usprawiedliwić - stwierdził oficer ze spokojem. Naiiv niechętnie się uśmiechnął, patrząc w bok. Po chwili spojrzał z powrotem na oficera.
- Dla mnie, nie można. Wiem, że to może i było konieczne, ale… - westchnął Naiiv, starając się znaleźć odpowiednie słowa - to nie zmienia faktu, że ten facet nie żyje. Wolałbym tego uniknąć.
- Bardzo cię dotknęły te śmierci? - spytał z zaciekawieniem oficer.
- Oczywiście że tak. Może i ich nie znałem i byli draniami, ale i tak te śmierci były, jakby ktoś rozerwał kawałek wszechświata.
Oficer zawiesił swój wzrok na Naiivie, jakby coś w jego słowach zwróciło jego uwagę.
- Skąd wiedziałeś, ile było osób w tamtym mieszkaniu? - spytał zaciekawiony oficer. Naiiv wzruszył ramionami.
- Miałem takie przeczucie. Może ich usłyszałem? - zastanawiał się Koreliańczyk. Oficer się uśmiechnął.
- Drzwi były dźwiękoszczelne. Oni sami również byli z dźwiękoszczelnym pomieszczeniu. W tym apartamencie robili narkotyki. Przyłapałeś konkurencję na próbie ataku.
Tym razem to Naiiv pozwolił sobie na gorzki uśmiech.
- Czyli pomogłem w schwytaniu sporej grupki bandziorów. Chociaż tyle mogłem zrobić - mruknął Koreliańczyk sarkastycznym tonem. Jednak oficer chciał kontynuował swój wywód.
- Wiedziałeś też ilu było samych napastników, oraz ile nas przybyło tak? - spytał ponownie.
- No tak - przyznał Naiiv, zaczynając się zastanawiać, o co chodzi funkcjonariuszowi.
- Ile jest osób na posterunku? - spytał oficer pospiesznie. Naiiv spojrzał w bok, zastanawiając się.
- Wydaje mi się, że siedemnaście.
- Bingo! - krzyknął oficer, uśmiechając się. Naiiv spojrzał na niego z boku, lekko zbity z tropu. Oficer wstał i wychylił głowę z pomieszczenia, wołając kogoś. Po chwili do sali wszedł ubrany w podłużną szatę mężczyzna. "Jedi" pomyślał Naiiv.
- Wspomniałeś, że wyczułeś coś szczególnego - stwierdził funkcjonariusz kierując swoje słowa do Jedi.
- Tak. To może być on - stwierdził odziany w szaty mężczyzna, kierując swój wzrok na Naiiva. Jedi zamyślił się, przymykając oczy.
- Tak, czuję w nim coś - przyznał, otwierając oczy. Naiiv popatrzył na dwóch facetów, lekko zbity z tropu.
- Nie chcę wam zbytnio przeszkadzać, ale moglibyście mi powiedzieć, o co chodzi? - spytał niepewnym, ale zaciekawionym tonem Naiiv.
- Ten Jedi przyszedł przed godziną, pytając o jakąś obecność, jaką wyczuł w pobliżu. Akurat przyszło mi to do głowy, jak usłyszałem, że dokładnie wiedziałeś, ile osób gdzie się znajduje. Raz, czy dwa, jeszcze bym zrozumiał, ale cztery? To nie mógł być przypadek - stwierdził oficer.
- Masz w sobie pewien potencjał chłopcze, tego jestem pewien. Ale nie ciebie wtedy wyczułem - stwierdził Jedi. Zarówno oficer i Naiiv spojrzeli na niego zdziwieni.
- Co masz na myśli? - spytał funkcjonariusz.
- Wtedy wyczułem siłę znacznie większą, bardziej ukształtowaną - odpowiedział Jedi, po czym zwrócił się do Naiiva - Twoja moc, jest praktycznie nie ruszona.
Naiiv w końcu zrozumiał, co Jedi chce mu powiedzieć.
- Mówisz, że mam w sobie Moc? - spytał Koreliańczyk. Poczuł, jak buzuje w nim cała masa emocji - zaskoczenie, żal, wyrzuty sumienia, ale też podekscytowanie.
- Mam takie przeczucie… - przyznał Jedi. Naiiv rozszerzył oczy ze zdumienia, zastanawiając się, co ma o tym myśleć. Czyżby jeden dzień, miał zmienić wszystko? Takiego obrotu spraw, to nawet on się nie spodziewał, gdy opuszczał Korelię.
- To co z tym, czego szukasz? - spytał zaciekawiony oficer.
- Możliwe, że się pomyliłem w ocenie tamtej obecności. Ilość życia na Coruscant potrafi zakłócić zmysł Jedi - stwierdził mężczyzna, cały czas mówiąc tym samym, spokojnym tonem.
- Ale jak mnie znalazłeś? - spytał Naiiv. Uznał, że to zabawne, że po raz kolejny zadaje to pytanie.
- Wczoraj w porcie wyczułem potężną obecność w Mocy. Zaciekawiła mnie na tyle, że podążyłem za nią w ten region miasta. Powiedziałem funkcjonariuszom, by zwrócili uwagę na jakieś wyjątkowe rzeczy. Gdy załatwiłem swoje sprawy na Coruscant, wróciłem tu, by jeszcze raz sprawdzić swoje podejrzenia.
- To jest naprawdę niesamowity zbieg okoliczności - stwierdził Naiiv. W końcu, takie rzeczy nie zdarzały się normalnie.
- Nie sądzę, że to zbieg okoliczności - wyznał Jedi - Możliwe, że to wola Mocy. Będę musiał to przedyskutować, gdy dotrzemy do siedziby Zakonu.
Naiiv rozszerzył oczy ze zdumienia. Uświadomił sobie, co tym razem sugeruje rycerz.
- Chcesz mnie zabrać do waszej siedziby, bym szkolił się na Jedi - stwierdził Naiiv. W jego głosie panował kruchy balans między niepewnością a spokojnym zrozumieniem sytuacji.
- To, czy będziesz się szkolił, zależy od zdań reszty Jedi. Rada wspólnie zdecyduje, czy będziemy cię uczyć. Pytanie brzmi, czy chcesz ruszyć z nami - powiedział Jedi. Naiiv spojrzał mu w oczy, zastanawiając się nad odpowiedzią. Propozycja była niesamowita. Kiedy był mały, uwielbiał historię Jedi. Perspektywa zostania jednym z nich była aż zbyt piękna, by była prawdziwa. Z drugiej strony, miał tyle pytań.
- Ale co ze śledztwem. Przecież zabiłem tego Aqualisha - przypomniał Naiiv, ponownie odczuwając falę wyrzutów sumienia. "Zabiłem go" powtórzył sobie ze zgrozą w sercu.
- Funkcjonariusze widzieli, że działałeś w samoobronie. Nie zostaniesz pociągnięty do odpowiedzialności karnej - stwierdził oficer. Naiiv nie czuł się przez to ani trochę mniej winny.
- Jak to będzie wyglądać? Czego mnie nauczycie? - spytał Naiiv.
- Nie mogę teraz udzielić ci pełnej odpowiedzi. Nauczymy cię jednak panować nad swoimi zdolnościami - odpowiedział ze spokojem Jedi. Naiivowi jednak to nie wystarczało.
- To kompletnie zmienia wszystko. Nie wiem, co mam odpowiedzieć - stwierdził Koreliańczyk, czując ogromną presję. Nie miał pojęcia, jaką decyzję miał podjąć.
- To zależy w pełni od ciebie. Twoje życie się zmieni, lecz nie będziesz w całości odcięty od świata - stwierdził Jedi. Naiiv się uśmiechnął.
- Wiem, że to zabrzmi dziecinnie, ale w takim wypadku będę mógł się widywać z bliskimi? Dobrze zrozumiałem? - spytał Naiiv, z dużą nadzieją. W końcu, nie po to opuszczał Korelię, by stracić kontakt z przyjaciółmi. Jedi westchnął z żalem.
- Nie będę cię okłamywał. Jesteśmy w koszmarnym niebezpieczeństwie. Yuuzhan Vongowie atakują kolejne planety i Jedi muszą walczyć w obronie niewinnych.
Naiiv spoważniał na te słowa. Zrozumiał, że niosły ze sobą widmo zabijania niezliczonej ilości istot. Nie podobała mu się taka perspektywa. Z drugiej strony jednak…
- Oni prą i prą przed siebie, prawda? - spytał gorzko Naiiv.
- Nowa Republika ma problem, by ich powstrzymać - przyznał Jedi. Naiiv zmrużył oczy, a na jego twarzy pojawił się wyraz determinacji. Czuł, że Vongowie mogą w końcu stanowić groźbę dla tych, na których Naiivowi zależało. Jeśli miał w sobie Moc, to chciał umieć z niej korzystać, by bronić swoich bliskich. Koreliańczyk spojrzał na swoją bliznę.
- Głupi wybór, mądry wybór, a może oba naraz? - spytał sam siebie chłopak.
- Co powiedziałeś? - spytał Jedi, podchodząc bliżej Naiiva.
- Nie zamierzam zmarnować tego daru, jeśli go mam. Boję się tego, ale czuję, że to słuszna decyzja - powiedział Naiiv, czując w sobie pewność siebie. Po chwili oderwał wzrok od swojej blizny i spojrzał w oczy Jedi. Po chwili, odezwał się, brzmiąc bardziej zdecydowanie, niż kiedykolwiek w życiu - Lecę z tobą.


4. Informacje dodatkowe
a. Czego szukasz w RP w organizacji i co jest dla Ciebie w grze najważniejsze?
Szukam dobrej zabawy i ciekawych historii. Wiele spośród moich ulubionych pisarzy rpg zaczynało swoją przygodę właśnie podczas wspólnych zabaw ze znajomymi. Liczę, że przeżyję wiele niezapomnianych historii, poznając wiele fajnych postaci i osób nimi kierujących. Ja nigdy nie miałem wielkiej okazji uczestniczyć w organizacjach rpg i teraz liczę nadrobić zaległości, szczególnie, że mówimy o Star Wars.
b. Skąd dowiedziałeś się o organizacji?
Znam jej członka z forum kotor2.pl. Polecił mi on waszą działalność.
c. Jakie zdolności możesz zaoferować organizacji?
Mam skromne doświadczenie w pisaniu historii i postaci - przez ostatnie dwa lata pisałem fan fiction na forum portalu kotor2.pl
Poza tym potrafię korzystać z AutoCad'a 2D, choć nie sądzę, żeby się przydał.
Pozostałe rzeczy najpewniej wyjdą w praniu. Trudno powiedzieć.
Obrazek
Awatar użytkownika
Bart
Mistrz Jedi
Posty: 694
Rejestracja: 08 kwie 2010, 10:47

Re: Naiiv Luure

Post autor: Bart »

Podanie zwyczajnie broni się samo - pomijając garstkę błędów zupełnie pozbawionych znaczenia ("Izis" zamiast "Iziz", popularne błędy pokroju "patrzył się", sporadyczne literówki) trudno się tu czegoś czepiać. Ilość pracy włożonej w tekst nie wymaga żadnego komentarza.

Tekst przekonuje przede wszystkim bogatym podłożem i utkaniem wieloelementowej, ciekawej sieci pochodzenia bohatera, jego fachu, jego historii. Mimo budowy tekstu w formie klasycznego opowiadania skupionego na konkretnym wycinku, pojedynczym wydarzeniu, historia wtrąca różnorakie cechy Naiiva, pokazuje, że przemyślanych jest bardzo wiele aspektów jego osobowości, ich powiązania z kształtowaniem bohatera przez jego przeszłość, bez zbyt szczegółowego jej wykładania. Pod kątem demonstracji postaci to bardzo wysoka półka - tekst wyraźnie pokazuje, że postać ma osobiste drogi myślenia, swoje wspomnienia, wyrobione podejście, całość swojego usposobienia i zaznacza, że wszystkie te cechy skądś pochodzą. Odwołania, które do tego służą, są subtelne, ale wystarczające, aby wiedzieć, że coś takiego twórca postaci uwzględnił. Żaden z takich elementów nie jest wyłożony łopatologiczną demonstracją konkretnych związków, a wszystko wynika w bieżącym toku fabuły, co szczególnie zdobywa uznanie. Opowiadanie jest wręcz przesycone osobą swojego protagonisty, co można skomentować wyłącznie w superlatywach - jest tu wszystko, czego można chcieć od tekstu pokazującego potencjał do RP i dobrą, przemyślaną postać.

Niespecjalnie podoba mi się motyw otwartej rekrutacji do Jedi, zwłaszcza gdy nasza grupa stanowi oderwaną, niezależną komórkę działającą na własną rękę - to trochę zawęża opcje na wprowadzenie i zostawia małe pole do popisu w tym zakresie, ale trudno dopatrywać się tutaj większych wad fabularnych.

Oby Naiiv z takim samym rozgarnięciem radził sobie na żywo. Historia nie zostawia najdrobniejszych wątpliwości, jestem za.
Awatar użytkownika
Zosh Slorkan
Rycerz Jedi
Posty: 582
Rejestracja: 16 wrz 2013, 21:33

Re: Naiiv Luure

Post autor: Zosh Slorkan »

Poza tym, uwielbiam zagłębiać się nieco bardziej analitycznie w gry wideo, analizując rozmaite elementy ich historii. Jestem w stanie godzinami gadać, jak uwielbiam fabułę i symbolikę Kotora II, czy Final Fantasy VI. Star Wars znam i uwielbiam niemal całe swoje życie.
Z tego cytatu widać, że na pewno jesteś człowiekiem, co się do tej zabawy nadaje. x)

Ogólnie to historia jest taka dobra, że mam mało do komentowania. Gratuluję, historia z każdą zaletą na jaką zwracamy uwagę i prawie bez żadnych wad. Paroma wydarzeniami udowodniłeś, że masz dobrze wymyśloną i osobistą postać... Nie będę się powtarzał po Barcie, bo opowiedział o tym wszystko. Od historii uderza postacią z krwi i kości. Dużo pomaga to, że mimo "akcji" w fabule i mocnych wydarzeń wszystkie rzeczy są realistyczne jak z rp wzięte, bez takiej... "fantastyki w fantastyce". Na całą historię nie podoba mi się tylko to, że "blizna zachowana jako odwieczne przypomnienie o czymś" to trochę nudny motyw.

Dla mnie ta historia to jest wzór tego, na czym nam zależy. Pozytyw.
Obrazek
Awatar użytkownika
Elia
Mistrz Jedi
Posty: 2735
Rejestracja: 03 lip 2011, 14:29

Re: Naiiv Luure

Post autor: Elia »

Nie zostało mi już nic więcej, niż powtórzyć po moich przedmówcach - Twoje podanie to kwintesencja tego, czego tu szukamy. Stworzyłeś pełnokrwistą postać, prawdziwą osobowość, i to wyziera na każdym kroku. Widać, że ludzki charakter i motywacje nie są Ci obce, widać przyjemność, jaką daje Ci kreacja bohatera, widać, że potrafisz zachować przy tym naturalność i umiar, nic nie jest przesadzone, wyolbrzymione, choć pewne cechy Twojej postaci znacząco się wybijają. Do takiej głębi tu dążymy - potrafisz to stworzyć, a wierzę, że także dostrzec.

Tak jak Fenderus, również zwróciłam uwagę na tę bliznę. Nie dlatego, że jest pamiątką - do tej pory nie widziałam jeszcze żadnego naprawdę dobrze odegranego motywu tego typu, więc to wciąż dla mnie teren dziewiczy. Bardziej zaskoczyła mnie trywialność wydarzenia "upamiętnionego" w ten sposób. To tak, jakby ktoś wyciął sobie na ręku "oblałem egzamin na czwartym roku" żeby na wieki zapamiętać swoje potknięcie. Nie żebym chciała się czepiać - to także buduje charakter i sposób myślenia postaci, niczego jej tu nie ujmuje w kwestii samej kreacji.

Jakby to jeszcze budziło czyjekolwiek wątpliwości - jestem za.
Obrazek
Awatar użytkownika
Siad Avidhal
Były członek
Posty: 1903
Rejestracja: 15 lip 2010, 10:20
Nick gracza: Vinax

Re: Naiiv Luure

Post autor: Siad Avidhal »

Podanie bardzo mnie wciągnęło. Na tyle, że od 1/4 właściwie mój umysł przestał analizować jakieś nieścisłości traktując to zwyczajnie jako... książkowe opowiadanie. Część treści które wymienili moi towarzysze musiałem zatem "weryfikować" po wdrożeniu się - nie zaś w trakcie. Jak można łatwo wywnioskować z mojej wypowiedzi... historia przypadła mi do gustu. Była oryginalna i bardzo ciekawa. Motyw blizny dobrze znany lecz nie razi, bo osobiście uważam, że ciężko jest znaleźć jakiś inny logiczny w zestawieniu z chęciami i potrzebą. Nikt nie chce robić ze swojej postaci przecież debila poprzez objaśnienie, że XYZ zostawił sobie bliznę bo fajnie wygląda. Co do opinii moich przedmówców - nie mam nic do dodania. Jestem jak najbardziej za
Obrazek
Awatar użytkownika
Rada Jedi
Posty: 432
Rejestracja: 08 kwie 2010, 10:47

Re: Naiiv Luure

Post autor: Rada Jedi »

Podanie otrzymało 4 głosy pozytywne - aplikacja zostaje zaakceptowana.

Kandydat otrzyma dalsze instrukcje poprzez wiadomość prywatną na forum, wraz ze wszystkimi niezbędnymi szczegółami.
Obrazek
Zablokowany