Strona 5 z 44

Re: Sprawozdania !

: 04 lut 2013, 21:52
autor: Elia
PROJEKT: Tajemnice Massassów

Cele projektu:
- zbadanie rozwoju kultury Massassów po odejściu Sithów,
- odkrycie związku Massassów z Terentatekami oraz roli, jaką odegrały eksperymenty Sithów,
- zabezpieczenie znalezisk przed dostępem osób niepowołanych, mogących działać na szkodę Zakonu.
Historia wypraw badawczych: Translator:
- główne narzędzie umożliwiające tłumaczenie języka Massassów,
- korpus językowy zaczerpnięty z modułu lingwisycznego droida-strażnika Grobowców Massassów,
- urządzenie, na bazie starej holodaty, stworzył Padawan Kelan.

Skarbiec Massassów

1. Data: 20.01.13 (23:30-2:00)

2. Opis wydarzenia:

Świątynia, do której polecieliśmy, miała być miejscem kultu, choć nie bardzo wiedzieliśmy co mogli wyznawać Massassowie. Zbudowano ją wysoko na skałach, trzeba było uważać, by nie spaść w przepaść. Dodatkowo, cały czas padał dziwny, żółty deszcz.

By dostać się do głównego budynku, musieliśmy pokonać most-tunel i już tu zaczęły się problemy. Okazało się, że na całej długości tunelu, metr od ziemi, znajdują się dysze plujące płomieniami. Ugasiliśmy Kelana, który wcześniej ruszył jako pierwszy. Po chwili zastanowienia, po wrzuceniu kilku kamieni by sprawdzić, czy pułapka reaguje na ruch, zdecydowaliśmy się przeczołgać pod dyszami. Pomysł okazał się dobry. W ten sposób dotarliśmy do zawieszonych nad przepaścią schodów.

Przy próbie wejścia do budynku najpierw usłyszeliśmy dziwny głos, coś jakby warczenie, a chwilę potem znaleźliśmy się w kłębach duszącego gazu. Najpewniej któreś z nas nadepnęło na płytkę podłogi, która uruchomiła następną pułapkę. Feron chwycił blaster i zaczął strzelać do Kelana, aż ten osunął się na ziemię. Szczęśliwie, blaster był ustawiony na ogłuszanie. Docuciliśmy Kelana i, na wszelki wypadek, odsunęliśmy się od przepaści. Feron twierdził, że zaatakował kompletnie bez przyczyny i nie rozumie, dlaczego to zrobił. Rycerz Shai zabrał mu broń i ruszyliśmy dalej, ostrożnie.

Kiedy byliśmy głębiej w budynku, wszystko zaczęło się trząść. Pojawiło się więcej dymu, korytarz za nami zawalił się i jedyne, co mogliśmy zrobić, to skakać w dół do nieznanej nam sali. Tam również było mnóstwo dymu. Nie wiem kto pierwszy zauważył, że jedna z płytek podłogi wygląda inaczej, niż reszta. Po kilku próbach wyciągnięcia i wciśnięcia, zwyczajnie chwyciłam ją Mocą i chyba musiałam wyrwać - już niewiele było widać, gaz zaczął się palić, nie było czym oddychać.

Resztę znam jedynie z opowieści. Pod podłogą była kolejna sala, tym razem wypełniona skarbami. Na suficie znajdowało się malowidło z dwiema postaciami i czymś, co przypominało Yavina Prime - Feron zrobił zdjęcie. Poza tym, w sali była skrzynka z żółtymi książkami, które zostały zabrane do Akademii.

Nie wiem w jaki sposób wydostaliśmy się z tej świątyni. Obudziłam się następnego dnia rano, już w Akademii.

3. Ewentualne uwagi sprawozdającego: brak

4. Autor raportu: Padawan Elia Vile

Re: Sprawozdania !

: 09 lut 2013, 10:51
autor: Aetharn
1. Data, godzina zdarzenia: Różne

2. Opis wydarzenia:

Badania I
Data, godzina zdarzenia: 27.01.13, 22:00 - 1:00
Badania nad znalezionymi w świątyni przedmiotami przyniosły w końcu wyniki.
Żółty kryształ - (stosunkowo niewielkich rozmiarów) rzeczywiście kryje w sobie fiolkę z jakąś substancją, jednak zbadanie jej składu jest na chwilę obecną niemożliwe - ze względu na to, że sposób na otwarcie kryształu nie jest znany. Wymagane dalsze badania i zebranie większej ilości informacji na temat stworzenia minerału.
Niebieski kryształ - (duży, waży około 60 kilogramów) funkcje nieznane, odkryto jednak ciekawą właściwość - przy wystawieniu na działanie cząstek subatomowych obojętnych elektrycznie (neutronów) wydziela duże ilości energii.
Księga - dotyczy zawartości żółtego kryształu, zawiera wskazówki co do jego zawartości: "[kryształ] kryje wewnątrz kluczowy sekret Sithów, ale można podjąć się tylko jednej próby wydobycia".
Powrót do świątni Massassich
Grupa studentów - Padawan Aetharn, Padawan Elia, Adept Feron, wraz z Rycerzem Bartem ponownie udała się do świątyni Massassich, aby przeszukać dokładniej budynek.

Data, godzina zdarzenia: 30.01.13, 00:00 - 02:30
Już od samego początku mieliśmy problemy - przy wejściu czekała na nas zjawa, najwyraźniej swoiste zabezpieczenie przed intruzami. Wyraźnie skupiła się na Jedi, których wcześniej nie widziała. Starała się zaburzyć się ich wewnętrzną równowagę, sprawić by przestali racjonalnie myśleć.
Według Rycerza duch był jedynie nierealną manifestacją i nie mógł wyrządzić komukolwiek żadnej fizycznej krzywdy... Zjawa wyprowadziła nas z błędu, chcąc porazić wszystkich wokół błyskawicami - na szczęście większość została zatrzymana przez Barta. Fantom zniknął kilka chwil później, więc mogliśmy bezpiecznie wkroczyć do budynku. Rycerz Jedi został na zewnątrz, dając nam wolną rękę w kwestii eksploracji.
Wnętrze, według Elii oraz Ferona, nie zmieniło się od ostatniej wizyty. Niektóre pułapki nadal działały: wyładowania elektryczne w jednym z korytarzy, a na poddaszu świątyni maszyna "zdmuchująca" - która dosyć szybko przeciążyła się i wybuchła, sprawiając że budynek stracił stabilność.
Musieliśmy sporo się pokręcić nim odnaleźliśmy coś godnego uwagi - dwie skrzynie ukryte w niewielkiej wnęce. Jak zauważyła Elia, ściany w jakiś sposób cofnęły się i odsłoniły niszę. W jednym z pojemników znajdowała się starożytna machina do przeprowadzania reakcji chemicznych, w drugim zestaw fiolek z różnymi substancjami. Między probówkami znajdowała się również księga z zapisem różnych reakcji chemicznych. W trójkę nie dalibyśmy rady przetransportować skrzyń, więc skontaktowaliśmy się z mistrzem Bartem, aby nam pomógł.
Rozbiliśmy transport na dwa etapy, jako że do myśliwców nie zmieściłyby się skrzynie. Sama podróż powrotna przebiegała bez żadnych problemów, a odkryte przedmioty czekają na badania.
Badania II
Data, godzina zdarzenia: 02.02.2013, 21:00-22:00 i 00:30-02:30.
Padawan Raziel i Padawan Kelan przeprowadzili analizę substancji, znalezionych w jednej ze skrzyń. Wyniki:
- Substancja pierwsza - próbka DNA wykazująca podobieństwo do kodu genetycznego humanoidalnych Terentateków.
- Substancja druga - zwykły kwas azotowy
- Substancja trzecia - mutagen, brak większej ilości informacji
- Substancja czwarta - retrowirus, niespotykany od dwóch tysiącleci. Po wstrzyknięciu wirusa do próbki krwi Padawana Raziela rozpoczęła się gwałtowna infekcja.
Grupa studentów: Padawan Aetharn, Padawan Elia, Padawan Kelan, Adept Feron, pod nadzorem Rycerza Barta, podjęła próbę otworzenia żółtego kryształu.

Podjęto następujące kroki:
- Ekspozycja kryształu na krew (hipoteza: krew w prymitywnych kulturach ma dużą wartość, może w jakiś sposób zareagować z kryształem) - brak jakichkolwiek rezultatów.
- Badania kryształu pod względem strukturalnym (hipoteza: aby umieścić fiolkę w krysztale został on rozłupany na dwie połówki, wydrążony, a następnie scalony - pozostała jedynie wąska szczelina pozwalająca na ponowne otworzenie kryształu) - hipoteza została potwierdzona przez eksperyment, podczas którego zalano obiekt fotonami. Cząstki światła nie odbiły się od wąskiej szczeliny (szerokość: około 330 mikrometrów), przeniknęły do wnętrza kryształu.
- Rozłupanie kryształu niewielkim wstrząsem mechanicznym - o podjęcie zadania poproszony został droid HD, ze względu na wymaganą wysoką precyzję. Kryształ został otworzony bez żadnych problemów, fiolka została wydobyta i poddana badaniom.
Badania III
Data, godzina zdarzenia: 07.02.13, 21:00 - 22:30
Badania nad materiałem genetycznym: porównanie dokonane przez Rycerza Barta dowiodły, że DNA humanoidalnych Terentateków (nazwanych Nowymi Terentatekami) i DNA pierwotnych Terentateków nie mają żadnych wspólnych cech - są to dwa odmienne, różne gatunki. Jednakże DNA Massassich wykazuje pewne podobieństwa z DNA Nowych Terentateków.

Hipoteza: Nowe Terentateki były nieudanym eksperymentem, który miał zapewnić Sithom nieśmiertelność. W pewnym stopniu udało się to osiągnąć, jednakże Terentateki były tworem ułomnym - nieświadomym własnego celu, kierującym się podstawowymi emocjami. Najprawdopodobniej zostały stworzone przez Moc, na "podstawie" Massassich, gdyż ich geny wykazują pewien stopień podobieństwa z wymarłą rasą.
Dokładne badania nad substancjami znalezionymi w świątyni.
Użyte substancje:
- Materiał genetyczny w umiarkowanym stopniu podobny do DNA Nowych Terentateków
- Mutagen
- Kwas azotowy
- Retrowirus
- Substancja z "kryształowej" fiolki
- Ludzka krew

Przeprowadzone reakcje:
- Połączenie wszystkich substancji ze sobą; wynik: reakcja nie zaszła.
- Połączenie retrowirusa z substancją z kryształowej fiolki; wynik: reakcja nie zaszła.
- Połączenie mutagenu z ludzką krwią; wynik: silnie zmutowana ludzka krew, według analiz bezużyteczna substancja.
- Połączenie zmutowanej krewi z retrowirusem; wynik: gwałtowna reakcja, stworzenie szybko rozkładającej się substancji.
- Połączenie zmutowanej krewi, wirusa i substancji z fiolki; wynik: reakcja nie zaszła.
- Połączenie zmutowanej krwi z substancją z kryształowej fiolki; wynik: reakcja nie zaszła.
- Połączenie kwasu azotowego, materiału genetycznego, mutagenu oraz substancji z kryształowej fiolki; wynik: minimalna modyfikacja DNA.
- Połączenie materiału genetycznego z substancją z fiolki; wynik: kod genetyczny wykazujący podobieństwo do DNA zarówno Massasich, jak i Terentateków.
3. Ewentualne uwagi sprawozdającego: analizowanie przeprowadzanych reakcji nadal trwa, wszystkie substraty, jak i produkty zostały zniszczone.

4. Autor raportu: Padawan Aetharn Calius

Re: Sprawozdania !

: 22 lut 2013, 15:32
autor: Namon-Dur Accar
Zrabowany bank

1. Data, godzina zdarzenia: 09.02.13 20:00 - 24:00

2. Opis wydarzenia:

Zgodnie z planem wylądowaliśmy na Kalarbie i ciasnym, lokalnym promem dotarliśmy do celu naszej wyprawy, banku. Przywitał nas tam roztrzęsiony pracownik ochrony, który mimo upływu wielu dni od napaści, wciąż bardzo przeżywał stratę bliskich znajomych. Możliwie jak najdelikatniej zadając pytania, zdołaliśmy przekonać go do przedstawienia nam swojej wersji wydarzeń. Stała się ona dla nas podstawą do dalszych rozważań.

Sam bank nie był dużym budynkiem. Gości witał niewielki dziedziniec, z którego schodami można było dostać się na wyżej położone tarasy. Prowadziły one do pomieszczenia przed skarbcem lub, z drugiej strony, do głównej sali obsługi. Do skarbca nie można było się bezpiecznie dostać – szturmowcy poczynili tam takie szkody, że pomieszczenie groziło zawaleniem w każdej chwili.

Po chwili trafiliśmy do sali obsługi, gdzie niewielka grupa pracowników banku zajmowała się liczeniem strat i próbami powrotu do normalności. Pracownicy byli bardzo żywiołowi i traktowali nas niemal jak zbawców. My jednak w dalszym ciągu podążaliśmy za ochroniarzami, docierając w końcu do pomieszczenia sąsiadującego ze skarbcem. Dowiedzieliśmy się tam, że zachowało się nagranie. Po krótkim przesłuchaniu pracowników banku, udałem się po dowody, podczas gdy Padawan Rhodes kontynuował zbieranie zeznań. Gdy do niego wróciłem (z oczywistych przyczyn nie mogłem obejrzeń nagrania), zebrała się wokół gromada coraz głośniejszych pracowników. Wszyscy umilkli, gdy Mort zaczął odtwarzanie.
Dowód - holodysk z nagraniem zajścia pisze:

Kod: Zaznacz cały

Nagranie przedstawia grupkę szturmowców Imperium, którzy po wysadzeniu dziury w zewnętrznym murze placówki wdarli się na jej teren. Szturmowcy niemal błyskawicznie poradzili sobie z oporem pracowników ochrony, kilku z nich zabijając. Brutalnie zabili też jednego z pracowników banku, który prawdopodobnie próbował uruchomić alarm. Przedostali się do skarbca, a po kilku minutach wyszli z niego z czipami kredytowymi i innymi kosztownościami. Opuścili teren działań przez ten sam wyłom w murze.
Omówiliśmy nagranie i powróciliśmy do przesłuchiwania. Wkrótce stało się to jednak bezcelowe – osoby w naszym otoczeniu popadały w coraz większą histerię. Rozpoczęły się bójki, głośne wyrażanie emocji i potrzeby bliskości (Padawan Rhodes nękany był ciągłymi propozycjami matrymonialnymi wysnuwanymi przez obecną w banku bothankę). Zwróciliśmy się więc do pracowników ochrony, którzy jako jedyni zachowywali spokój. Po krótkiej rozmowie okazało się, że są w stanie odtworzyć lot statku, którym szturmowcy uciekli po napadzie na bank. Nasz myśliwiec był gotowy tuż po tym, gdy dostaliśmy współrzędne domniemanej kryjówki Imperium.

Do środka dostaliśmy się przez dach, z którego mogliśmy obserwować szturmowców, pospiesznie pakujących skrzynie do ładowni statku. Zostaliśmy jednak odkryci, więc bez słowa ruszyliśmy w dół, by powstrzymać żołnierzy Imperium. Było ich około dwudziestu, dowodzonych przez jednego oficera. W walce prawie zupełnie nie współpracowali, rozbiegali się bez większego ładu i strzelali niemal na ślepo. Po kilku minutach pozostał tylko jeden żywy szturmowiec i dowódca. Podczas, gdy ja opatrywałem szturmowca, Padawan Rhodes zajął się przesłuchiwaniem oficera. Z rozmowy tej wynikło raczej niewiele, mężczyzna ograniczał się prawie wyłącznie do gróźb, ogłaszając powrót Imperium i ponowne rządy Imperatora w Galaktyce.

Mniej więcej wtedy na miejsce akcji dotarły służby porządkowe Kalarby. Opowiedzieliśmy pokrótce co zaszło i poprosiliśmy o raporty z przesłuchań schwytanej dwójki. Skuty oficer Imperium zaatakował mnie wtedy, wytrącając z równowagi. Gdy broniłem się przed upadkiem z wysokości, rozległ się strzał z blastera – funkcjonariusz służb porządkowych zabił jeńca. Nie mogliśmy już nic z tym zrobić, więc zabraliśmy cyfronotes i holodatę oficera, pożegnaliśmy funkcjonariuszy i wyruszyliśmy w drogę powrotną na Yavin IV.


3. Ewentualne uwagi sprawozdającego: Pozyskano holodysk z nagraniem napadu, holodatę i cyfronotes.

4. Autor raportu: Padawan Kelan

Re: Sprawozdania !

: 14 mar 2013, 23:17
autor: Aetharn
Postój

1. Data, godzina zdarzenia: 07.03.13, 21:00 - 23:30

2. Opis wydarzenia:

Prom, przemierzający właśnie przestrzeń kosmiczną wokół Junction, nie wyglądał na najnowszy. Nikogo na powierzchni planety niespecjalnie by to zdziwiło - ostatnio do tego sektora zmierzały jedynie niewielkie statki handlowe, oraz stare transportowce Republiki. I to właśnie sygnaturę wojskową nadawał prom, który właśnie zbliżył się na tyle do powierzchni, by dało się rozpoznać kształty co większych budynków, stanowiących krajobraz typowego miasta portowego. Zieleń oraz błękit, widziane z orbity, zostały zastąpione przez brąz i różne odcienie szarości. Mimo niezbyt zachęcającego wyglądu - złożonego z paru kopuł, kilkunastu płaskich budynków, a także sporej ilości skrzyżowań i doków - ruch kwitł w najlepsze. Pojedyncze kropeczki, w których teraz można było rozpoznać ludzi lub inne istoty, poruszały się po ulicach, w sobie tylko znanych celach.
Dok, do którego zmierzał wojskowy prom, nie był zbyt rozległy. W środku spokojnie zmieściłby się jeden niewielki statek, kilka średniej wielkości kontenerów. Durastalowa podłoga nosiła odciski wielu łap lądowniczych, wyrzezane w niej były również rysy po przenoszeniu ciężkiego ładunku.
Lambda osiadła na płycie lądowiska, a z jej wnętrza wysiadły dwie postacie: pierwsza ubrana w charakterystyczny, biały wojskowy uniform Republiki oraz druga - w skromnych, dwukolorowych szatach i brązowym płaszczu, z podróżną torbą przewieszoną przez ramię oraz srebrzystoszarym, cylindrycznym przedmiocie przy pasku.
- Witaj na Junction, Mistrzu Jedi. - Żołnierz powiódł reką wokół, uświadamiając drugiej osobie biedę panującą wokół: śmieci leżące na ziemi, kurz oraz ledwo wyczuwalny, trudny do określenia smród. - Nadal nie wiem, po co ktokolwiek z własnej woli miałby lecieć na to zadupie, no ale...
Jedi machnął ręką, zbywając niezadane pytanie - Dziękuje za podwózkę i... - jego rozmówca już zdążył zniknąć we wnętrzu promu - Żegnaj.
Jedi odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku drzwi, początkowo niepewnie, ale z każdym krokiem jego chód nabierał stanowczości. Korytarz zawalony skrzyniami, osoba zajmująca się tychże pojemników liczeniem - nie miały dla niego znaczenia. Przejście prowadziło do głównego atrium portu, będącego niejako skrzyżowaniem wszystkich pasaży w budynku.
W holu kręciło się kilkanaście osób, w tym mężczyzna z opaską na oczach, charakterystycznych szatach, który natychmiast obrócił się w stronę nowo przybyłego.
- O, Aetharn. - Człowiek, do którego skierowane były te słowa, uśmiechnął się i skinął głową.
- Witaj, Kelanie... - Mężczyzna ściszył głos, chociaż gwar rozmów i tak uniemożliwiłby podsłuchanie rozmowy. - Jakieś wiadomości od Barta?
- Nie, ale komunikator nie może złapać zasięgu...
Dwoje Jedi w jednym miejscu zdecydowanie musiało przywołać uwagę tłumu, bo drobną naradę przerwał oficer straży. Suchym, rzeczowym tonem wyrecytował kilka podstawowych zasad panujących w mieście, ale i odpowiedział na zadane pytania - o ważna kwestię zasięgu komunikacji: należało jedynie ustawić odbiór komunikatora na odpowiednią częstotliwość, najlepszy zasięg znajdował się w kantynie.

Osoby kręcące się wokół stanowczo potwierdzały obraz biedy: Rodianin transportujący pojemniki z ekskrementami, zachwalający swoją pracę; Gran, który uskarżał się na ceny wszystkich artykułów; ludzki żebrak, który w zamian za płaszcz chał oprowadzić Jedi po porcie - na co ci przystali, mając zamiar zniknąć z zatłoczonego placu.
Mężczyzna pokazał wszystkie miejsca godne zainteresowania: sklep z elektroniką prowadzony przez Jawę; arenę, w której odbywały się walki zwierząt; większe lądowiska; w końcu udało mu się również trafić do kantyny.

Po nadaniu wiadomości do Rycerza Barta, Jedi ustalili, że muszą w jakiś sposób zarobić pieniądze na podróż. Pierwsza okazję do szybkiego zarobku zaproponował Dug - za sprzedaż miecza świetlnego zaproponował transport na dowolną planetę, jednakże jakiekolwiek negocjacje przerwał oficer straży, który zabrał Duga na przesłuchanie w sprawie przemytu.
Postacią, która najbardziej przysłużyła się Jedi, był Kalmarianin, wyraźnie wyróżniający się z tłumu biedaków, na jakich podczas zwiedzania portu natknęli się Padawani. W ramach wdzięczności za uratowanie przez Jedi w przeszłości swojej córki wręczył Kelanowi sto kredytów. Z tego zaskakującego punktu Jedi mogliby przejść już do prób nawiązania dalszej łączności i szukania przy okazji transportu - licząc, że spadłe z nieba fundusze będą wystarczające, aby dotrzeć do mistrza Barta i jego uczennicy.
Atmosfera była spokojna, a cień optymizmu już był widoczny na horyzoncie - nie na długo. Widok znanych dobrze Rycerzy mógł zmrozić krew w żyłach - zbędne rozmowy i tłumaczenia były jedną z ostatnich rzeczy, o jakie Padawani mogliby prosić. To jednak nie była rzeczywiście ostatnia i najgorsza rzecz, jaka mogła ich spotkać. Było nią odkrycie, że mają przed sobą nie Jedi, a tylko ich hologramy. Gdy te rozmyły się, ukazując najdziwniejszych kształtów droidy, jakie kiedykolwiek spotkali - już rozległy się strzały, nie pozwalając na przyjrzenie się kuriozalnym kształtom. Nie było czasu na okazanie zdziwienia tą nagłą i absurdalną sytuacją - w ruch musiały pójść albo miecze, albo głowy zaskoczonych uczniów.
Ciszę, opustoszałego nagle, atrium przerwały serie wystrzałów blasterowych, syk miecza świetlnego i głuchy dźwięk aktywowanej elektropałki Kelana. Droidy były znacznie cięższymi przeciwnikami, niż mogłoby się to wydawać na pierwszy rzut oka. Ciosy, które zdezaktywowałyby przeciętnego robota, nie robiły żadnego wrażenia na elektronicznych zabójcach. Uzbrojenie przeciwników nie było zbytnio wyspecjalizowane: karabiny snajperskie oraz miotacze ognia; jednakże niewielki dystans sprawiał, że obie bronie stanowiły całkiem poważne zagrożenie.
Poszczególne elementy walki zlewały się w jedno; każdy cios, każdy unik, każdy skok miał ścisłe znaczenie dla przebiegu bitwy. Mimo niewątpliwej początkowej przewagi Jedi, inicjatywę stopniowo zaczęły przejmować droidy. Zupełnym zaskoczeniem dla obu stron było włączenie się do walki jeszcze jednej osoby. Czerwony miecz świetlny z łatwością pokonał durastalowe pancerze droidów i na nic zdała się ich niezwykła wytrzymałość.

Dymiące dziury po blasterowych błyskawicach, zwęglony tynk odchodzący od ścian i ślady po eksplozjach na podłodze pozbawiły atrium swoistej podniosłości oraz niezwykłego wyglądu. Szczątki droidów nadal iskrzyły, gdy trzy postacie zgromadziły się nad nimi. Osoba z czerwonym mieczem świetlnym nie przejawiała wrogich zamiarów wobec Jedi. Po chwilach początkowej niepewności, okazało się, że jest to Rycerz Jedi - przedstawił się jako Neil Danadris.
Nie mogąc w jakikolwiek sposób wykręcić się od udzielenia odpowiedzi na dociekliwe pytania, Aetharn musiał przedstawić powód obecności dwóch Padawanów bez opieki na planecie.
Kilka minut po zakończeniu starcia na miejsce bitwy zaczęły przychodzić pierwsze istoty - Kelanowi udało się nakłonić Jawę do kupna broni pokonanych droidów. Było to znaczącym osiągnięciem, jako że dodatkowe kredyty pozwoliły na pewność, że uda się wynająć prom na dowolną planetę. Dodatkowo z Kelanem skontaktowała się również Elia, która podała szczegółowe informacje na temat calu podróży.
Jedynym problemem teraz zostało odnalezienie środka transportu - co okazało się wcale nie tak trudne. W okolicach kantyny trójka Jedi - bo Rycerz Neil dołączył do Padawanów, w razie gdyby inne droidy miały rozpocząć swój atak - natknęła się na prom, a także jego pilota, który okazał chęć przetransportowania grupki w dowolne miejsce, za opłatą. Dzięki umiejętności perswazji Danadrisa udało się nastraszyć istotę i znacznie obniżyć cenę.

Samotny Niszczyciel Gwiezdny wisiał w przestrzeni, chociaż ciężko było to określić, ze względu na brak odniesienia do jakiegokolwiek punktu. Prom powoli zmierzał w jego kierunku, co jakiś czas podrygując nerwowo, jak gdyby pilot nie był do końca przekonany, czy na pewno chce się zbliżyć do masywnego okrętu. Chistori zacisnął zęby. Jego pasażerowie nie mówili, że celem podróży jest okręt wojenny Nowej Republiki - chociaż.. mógł się tego domyślić. Pozostawała mu jedynie nadzieja, że zgodnie z umową Jedi nie napuszczą na prom żadnych techników i kontrolerów. Uderzył nerwowo w kilka przycisków na pulpicie przed sobą, wykonał wszystkie procedury, by dać znać załodze Niszczyciela, że będzie lądował w jednym z hangarów. Teraz nie musiał się nawet skupiać na pilotowaniu, ponieważ ten został złapany w promień ściągający i powoli wprowadzany do doku. Wcisnął przycisk komunikatora i dał znać ludziom, że wkrótce będą mogli opuścić pokład. Przez cały czas poprzez iluminator obserwował dwie postacie stojące w odległych drzwiach hangaru - udało mu się rozpoznać kolejnych Jedi: Kel Dora stojącego w nienaturalnej, sztywnej pozycji i ludzką kobietę, sprawiającą wrażenie strasznie nerwowej...

3. Ewentualne uwagi sprawozdającego:

4. Autor raportu: Padwan Aetharn Calius

Re: Sprawozdania !

: 23 mar 2013, 9:51
autor: Xarthes
Komitet powitalny

1. Data, godzina zdarzenia: 16.03.13, 13:00 - 16:00

2. Opis wydarzenia:

Po lądowaniu, zdobytym w niezbyt chwalebnych okolicznościach - bombowcem serii TIE, zostałem przywitany przez Rycerza Neia Danadrisa oraz żołnierza z załogi statku. Byli zdecydowanie zaskoczeni przybyciem Jedi, szczególnie w takim pojeździe. Kiedy rozwiała się jakakolwiek wrogość czy niepewność, dołączyła do nas Padawan Vile. Opowiedziałem jej o naszym nowym "statku", nasza rozmowa została przerwana przez szeregowca który przekazał mi informacje od Rycerza Barta. Miałem stawić się na mostku Exploratora na prywatną rozmowę. Ruszyłem więc, zostawiając Elię przy bombowcu. Czekałem przy turbowindzie, jednak te działały zaskakująco powoli. Po pewnym czasie za moimi plecami przeleciała Elia, a za nią niespotkana nigdy wcześniej przeze mnie jednostka bojowa strzelająca w jej stronę. Zniszczyłem ją po paru sekundach i uznałem to za zwykłą awarię droida obsługowego, miałem wracać do swojego zadania, jednak Padawan wykrzyczała, że mój oponent ma zdolność regeneracji po uszkodzeniach. Zanim się odwróciłem robot wstał i zaczął celować w moją stronę. Po sekundzie dołączył do niego drugi twór tego samego typu. Cudem ukryłem się za ciężką skrzynią unikając zabójczej salwy. Niestety dalsza część walki jest dla mnie głęboko niejasna. Dawno nie czułem takiego nagłego przypływu sił i energii, moim zdaniem udało otworzyć mi się ponowie kanał Mocy łączący mnie z otoczeniem, co wprowaziło mnie w trans bitewny, który spowił gęstą mgłą całą potyczkę. Wiem jednak, że Elia wspierała mnie niesamowitymi manipulacjami Mocą, kiedy ja bezlitośnie członowałem droidy aż do całkowitej destrukcji. Z tego co dowiedziałem się później, był to skoordynowany atak sił Kaana, mający wrobić nas w unicestwienie całego statku bojowego republiki i śmierć setek istnień, tym samym skazując na wygnanie przez Republikę i Zakon Jedi. Straty na całym niszczycielu były niewielkie, wojskowi wykazali się dużym profesjonalizmem.

3. Ewentualne uwagi sprawozdającego:
Wybaczcie za duże opóźnienie, spowodowane było awarią sprzętu.

4. Autor raportu: Padawan Xarthes

Re: Sprawozdania

: 07 kwie 2013, 20:55
autor: Elia
Droidy Kaana - ostatnie ataki

Pierwszy incydent
Data: 17.03.13 (21:00-22:00)
Uczestnicy zdarzenia: Uczennica Jedi Elia Vile; Padawan Aetharn Calius; żołnierze NR: 22-NRT-317, (†) 26-NRT-265

Uszkodzony droid najprawdopodobniej ukrył się w jednej ze skrzyń w ładowni i dezaktywował. Po przywróceniu funkcjonalności podstawowych systemów, droid uaktywnił się, wysadził skrzynię i rozpoczał samodzielną walkę z dwójką Jedi i patrolującym żołnierzem Nowej Republiki. Długą potyczkę w hangarze zakończył pirotechniczny atak żołnierza 26-NRT-265, w którym droid został zniszczony. Wybuch wywołał niewielki pożar, który został skutecznie ugaszony. Sam żołnierz doznał śmiertelnych obrażeń, jego zgon nastąpił kilka minut po zakończeniu walki.


Drugi incydent
Data: 18.03.13 (23:00-24:00)
Uczestnicy zdarzenia: Uczennica Jedi Elia Vile; Padawan Aetharn Calius; żołnierze NR: 21-NR-172

Kolejny uszkodzony droid rozpoczął samodzielną walkę, przybrawszy uprzednio hologram Rycerza Barta. W walce na dolnym pokładzie rany odniosło kilku żołnierzy. Kiedy walka przeniosła się do hangarów, dołączyli do niej Jedi. Pozbawiony nogi przez Padawana Caliusa, droid zaprzestał tworzenia hologramu. Niedługo potem został permanentnie zniszczony. Starcie wywołało spory pożar w hangarze, który powstrzymały systemy gaśnicze niszczyciela.


Droidy Kaana - inspekcja i analiza

Mechanik: Uczeń Jedi Elia Vile
Informatyk: Padawan Kelan

Procesor i pamięć
Moduł pamięci i procesor ulokowane są w głowie droida. W przeciwieństwie do reszty komponentów, nie posiadają duplikatów. Pamięć droida zaopatrzono we własny system zasilania - pozostaje aktywna nawet podczas dezaktywacji reszty komponentów. Urządzenie wykrywane jest bezprzewodowo i, najprawdopodobniej, jest zdolne do generowania własnych sygnałów. Nieznany jest zasięg nadawczo-odbiorczy.

Droid korzysta ze skomplikowanej technologii zapisywania danych, niespotykanej w innych maszynach tego typu.
Przy pomocy zaawansowanej konsoli udostępnionej przez wojsko udało się złamać hasło chroniące zdalny dostęp do modułu pamięci droida. System operacyjny w niczym nie przypomina standardowego oprogramowania. Język kodowania pozostaje nierozszyfrowany.

Pamięć, do której uzyskano dostęp, znajduje się w posiadaniu Uczennicy Vile.


Komponenty wewnętrzne korpusu
Elementy konstrukcyjne droida są typowe - każdy występuje jednak w kilku egzemplarzach. Uwagę zwraca najbardziej mnogość przewodów łączących poszczególne komponenty. Droid przystosowany jest do przełączania się na kolejne komponenty i obwody w razie wystąpienia uszkodzeń, choć taka zmiana jest czasochłonna (trwa od kilku minut do - prawdopodobnie - kilku godzin).


Pancerz
Stworzony z nieznanego materiału, pancerz jest niezwykle lekki, elastyczny i wytrzymały. Seria badań wykazała, że:
            - jest w stanie wytrzymać siłę nacisku kilkuset kilogramów,
            - jest niezwykle odporny na przecinanie (standardowa wibroprzecinarka - 4cm/min),
            - wykazuje wysoką odporność na przepalanie (miecz świetlny z relacytem - jedynie powierzchowne ślady),
            - nie reaguje na pociski energetyczne standardowego kalibru,
            - jest odporny na wysokie temperatury (do 300°),
            - wytrzymuje w niskich temperaturach (do -80°), jednak jest podatny na ich gwałtowne zmiany,
            - rozwarstwia się pod wpływem elektryczności, przez co traci na wytrzymałości.
4. Autor raportu: Padawan Elia Vile

Re: Sprawozdania

: 12 kwie 2013, 22:52
autor: Namon-Dur Accar
Trzecia strona barykady

1. Data, godzina zdarzenia: 29.03.13 18:00-23:30

2. Opis wydarzenia:

Mimo, że lądujący pośród maszyn klasy TIE/LN i TIE/ad, myśliwiec Z-95 zdawał się być co najmniej nie na miejscu, wysiadającej dwójce Jedi nie wyszedł naprzeciw spodziewany komitet powitalny. Tak niefortunne lądowanie było jednak konieczne, ukształtowanie terenu sprawiało, że wokół nie było żadnego miejsca zdolnego pomieścić statek Nowej Republiki. Jedi ruszyli przed siebie, by zbadać teren wokół niedawno zajętej przez siły Imperium fabryki. Stanęli zaledwie po przemierzeniu kilku kroków, napotykając zmasakrowane zwłoki. Zwłoki ubrane w imperialne uniformy.

Nie znalazłszy zarówno rozsądnego rozwiązania zagadki, jak i drogi okalającej cały kompleks, Jedi wkroczyli do środka. Drzwi niemal pustego, niewielkiego pomieszczenia zatrzasnęły się tuż za nimi, a zanim zdążyli wymienić kilka wyrażających niepokój zdań, ich ciała poraziły bardzo silne wiązki energii. Sparaliżowani i bezbronni stali się biernymi świadkami imperialnych procedur, gdy do pomieszczenia weszło dwóch szturmowców. Gdy jeden szykował swą broń do bestialskiego odstrzelenia kończyn Jedi, drugi nieoczekiwanie ogłuszył go kilkoma celnymi strzałami. Kopnął w twarz jedną z Jedi, by przeszkodzić jej w koncentracji, a po krótkim moralizującym monologu w stronę ogłuszonego szturmowca, pchnął go kilka razy nożem, pozwalając wykrwawić się na śmierć.

W tym momencie jedna z wiszących przy suficie rur, niesiona Mocą, uderzyła napastnika z głuchym łoskotem. Nim ustąpiło ostatnie echo, wokół zawrzało od wystrzałów, szybkich komend i krzyków agonii. Najpierw do pomieszczenia wysypali się szturmowcy, by wyjść naprzeciw napastnikom, a już po chwili w drugą stronę pobiegły dziwne, choć znane uczniom Jedi droidy. Bitewny hałas opadł równie szybko, a jeden z dziwnych droidów mógł wreszcie zająć się szturmowcem-zabójcą. Lord Kaan, bo to właśnie on wykorzystał swój talent do kamuflażu, wydostał się z budynku na plecach robota. Jego mechaniczny sługa wrócił po chwili i karcąc młodą Jedi za próbę powstrzymania swego pana, odciął jej włosy.

Uczniowie w końcu doszli do siebie, a wychodząc z fabryki natknęli się na jednego ze szturmowców, którzy brali udział w bitwie. Gdy zdołali go przekonać o swym braku udziału w niedawnej masakrze, żołnierz opowiedział im pokrótce o imperialnym okresie funkcjonowania fabryki. Wyjaśnił, że znalezione przez Jedi ciała należały do robotników, którzy zginęli w nieszczęśliwym wypadku. Po długiej i pouczającej dla obu stron rozmowie, szturmowiec zgodził się zrzucić swój pancerz i rozpocząć nowe życie poza rozkazami Imperium. Jedi polecieli z nim do najbliższego portu, a następnie udali się w podróż powrotną na Exploratora.

W trakcie lotu zachowywali łączność z gwiezdnym niszczycielem, by usprawnić powrót robotników z Nowej Republiki do "odbitej" fabryki. Na pokładzie Exploratora powitał ich żołnierz, który bardzo zaniepokoił się ich, jak twierdził, niespodziewanym powrotem. Twierdził, że z myśliwca Jedi otrzymano jedynie jedną wiadomość - pochodzącą z dalekiego Coruscant prośbę o wsparcie. Gdy okazało się, że z odsieczą miał zamiar wyruszyć Rycerz Bart, młodzi Jedi pospieszyli do dolnych hangarów, by szukać swego mistrza. Udało im się w ostatniej chwili - Kel Dor wsiadał już do statku. Z wieloma niewiadomymi, uczniowie pospieszyli na mostek, by zdać raport dowódcy gwiezdnego niszczyciela.



3. Ewentualne uwagi sprawozdającego: Brak.

4. Autor raportu: Padawan Kelan

Re: Sprawozdania

: 23 maja 2013, 18:54
autor: Aetharn
Porwanie Danadrisa - cz. I

1. Data, godzina zdarzenia: 18.05.13 – 21.05.13

2. Opis wydarzenia:

I. 18.05.13 – Dantooine, Enklawa Jedi

• Nieznana kobieta dokonuje nieokreślonych działań przy naprawianym przez Uczennicę Elię myśliwcu X-Wing.
• Uczennica Elia usiłuje porozumieć się z kobietą, próby zdobycia jakichkolwiek wyjaśnień kończą się fiaskiem.
• Próby ataków i ucieczki kobiety prędko kończą się fiaskiem, zostaje unieruchomiona przez Inkwizytora Barta.
• Kobieta zostaje zamknięta w celi, spętana i przesłuchiwana przez Uczennicę Elię – kilkadziesiąt minut starań niczego nie przynoszą, kobieta nie wykazuje najdrobniejszej chęci współpracy.
• Schwytana zostaje na zlecenie Inkwizytora, a w wykonani Uczennicy Elii – zupełnie odurzona.

• Dziedziniec zostaje zbombardowany, choć wszyscy zostają uchronieni od pocisków, które są odpychane Mocą.
• Pojawia się opancerzony wojownik podejmujący się walki z Jedi – starcie okazuje się całkowitym impasem, plecak rakietowy pozwala mu łatwo uciekać, lecz nie udaje mu się osiągnąć niczego poza trafieniem Uczennicy Elii z dużej odległości.
• Rycerz Bart samodzielnie toczy walkę z napastnikiem – w wyniku zamieszania Padawani zostają zamknięci w celi razem ze schwytaną.
• W trakcie walki i nalotu myśliwiec X-Wing zostaje całkowicie zniszczony.
• Człowiek okazuje się chroniony pancerzem z beskar’gamu – walka toczy się w nieskończoność.
• Napastnik próbuje szantażu, bezskutecznie – najwyraźniej zleca wymordowanie osady.
• Walka zostaje zakończona z użyciem Mocy w świetle marnej użyteczności miecza.
• Człowiek zostaje precyzyjnie poraniony przez Inkwizytora dla jego pojmania, lecz ten popełnia samobójstwo.

• Okazuje się, że porwany został Rycerz Jedi Neil Danadris, który toczył walkę w jednej z osad Dantooine.
• Próby kamuflażu i negocjacji kończą się fiaskiem.
• Atak na osadę rzeczywiście się odbył – straty są nieznane.
• Pojazd napastników odlatuje, brak śladów po Rycerzu Jedi.
• W tym samym czasie Ithor zostaje zaatakowany.

• Próby wyrwania wspomnień z pamięci kobiety, w wykonaniu Rycerza Gluppora, kończą się fiaskiem, kobieta umiera – pozwala to jednak odkryć, że najprawdopodobniej zastosowała ona neurotoksynę.
• Rycerz Jedi Gluppor kontynuuje badania.
• Na miejscu zjawiają się ekipy ratunkowe Nowej Republiki, aby opanować sytuację w osadzie i monitorować planetę.
• Rycerz Bart i jego uczennica ruszają na Ithor.

II. 21.05.13 – Dantooine, Enklawa Jedi

• Padawan Kelan po połączeniu z Inkwizytorem Bartem otrzymuje zadanie zajęcia się wraz z każdą dostępną osobą tropami pozostałymi na Dantooine.
• Zespół na Dantooine ma zająć się wymienionymi mu, wątłymi śladami na planecie, podczas gdy Rycerz i uczennica ruszą tropem Ithoru, z uwagi na to, że cokolwiek dostarczą ślady na zwłokach, zdobycie dokładnych wyników zajmie zbyt wiele czasu.

• Pierwszym odkryciem Padawana Kelana jest fakt, że tylko przeciwnik Kel Dora był odziany w pancerz z beskaru.
• Wyposażenie martwych nie przynosi żadnego tropu.
• We współpracy z protokolantem Padawan Kelan odkrywa, że kobiecie zainstalowano zaawansowaną elektronikę wewnątrz organizmu.
• Wsparcie medyka przynosi odkrycie, że urządzenie pozwalało zdalnie kontrolować pracę serca impulsami elektrycznymi, zabijając, reanimując, działając też oczywiście jako nadajnik i odbiornik.
• Podejrzenia o neurotoksynie okazują się trafne, jej rodzaj zostaje nieznany.
• Padawanowi Kelanowi udaje się wykorzystać komunikatory i resztę sprzętu elektronicznego, aby namierzyć dokąd wszczep kobiety nadaje sygnał – z uwagi na tak gigantyczne odległości i zwykłe gubienie sygnałów przez galaktykę, margines błędu jest duży, lecz wskazuje w teorii na Dathomir.

• Straty w osadzie zostają ocenione na niewielką ilość martwych, gigantyczną destrukcję dobytku, bardzo dużą ilość rannych.
• Odnaleziono miecz świetlny Rycerza i resztę jego sprzętu, zniszczoną.
• Pancerze zostają zdeponowane, zwłoki umieszczone w standardowym miejscu.
• O aparaturze i jej możliwościach zostaje poinformowany zespół na Ithorze.





3. Ewentualne uwagi sprawozdającego:
Kliknij aby wyświetlić adnotację OOC Barta i Neila
Sprawozdanie to jest pisane nieco eksperymentalnie – służy jako sugestia spisywania sprawozdań z takich wydarzeń, ciągłych ("eventowych"), jak np. anomalie w osadzie, gdzie wszystko odbywa się samoistnie w RP na przestrzeni wielu dni. Sprawozdanie pozwala utrwalić ciągłość historii, nie wymaga wielu prac (łatwo wykorzystać cytaty z wyjaśnień w RP) i nie umniejsza dla czytelnika jakości RP - gdyż od razu widać, że jest to coś skrótowego.
Nie jest tak jak w wielu raportach, które wyglądają jak rzekomo oddające całe wydarzenie, a odzierające je z klimatu połączeniem takiej formy i skrajnej skrótowości, nie mówiąc o upływie czasu, o postaciach, o niczym poza podstawami... gdzie forma nie sugeruje, że tekst tak odarto.
Taki tekst stanowi alternatywę w utrwalaniu historii pomiędzy pełnymi sprawozdaniami, a tym, co zlecam studentom do "Sieci wewnętrznej", przynajmniej w aktualnej chwili.


4. Autor raportu: Uczeń Jedi Aetharn Calius

Re: Sprawozdania

: 30 maja 2013, 0:00
autor: Elia
Z odsieczą - Ithor

1. Data, godzina zdarzenia: 23.05.13 (20:30-01:30)

2. Opis wydarzenia:

Gdy tylko okazało się, że porwanie Rycerza Danadrisa ma związek z sytuacją na Ithor, mój Mistrz zarządził nasz natychmiastowy odlot do systemu Ottega. Padawan Kelan postarał się, by wsparcie Nowej Republiki pożyczyło nam myśliwiec – otrzymaliśmy trzyosobowego Y-Winga. Jego konsola wyglądała bardziej znajomo niż przypuszczałam, a choć pilotowałam niemal wyłącznie prawą ręką, wszystko poszło całkiem sprawnie.

Podczas podróży tunelem nadprzestrzennym miałam czas, by wymienić wreszcie kryształ w mieczu – ze zdobytego na Yavinie relacytu na dantooinski danit, który nosiłam ze sobą już dostatecznie długo, by zdążył się do mnie nieco dostroić. Mój Mistrz natomiast pomógł w zaleczeniu postrzału z ataku na Enklawę – świeża blizna nie zapewniała może pełnej sprawności ręki, ale pozwoliła jej bezboleśnie używać.

Po dotarciu na Ithor wylądowaliśmy w miejscu oznaczonym przez naszych sojuszników. Nic tam nie było – poza czekającym w ukryciu Ithorianinem uzbrojonym we włócznię. Poprowadził nas sobie tylko znanymi ścieżkami do miasta, które wyglądało na martwe. Wszystkie budynki były zniszczone, most prowadzący nad przepaścią całkowicie się zerwał. Na drugą stronę mogliśmy się dostać za pomocą linek i wciągarek – był to jedyny znak świadczący o tym, że jednak ktoś tam mieszka.

Budynek, do którego nas zaprowadzono, nie wyglądał lepiej od reszty miasta. Okazał się ogromny – mijaliśmy mnóstwo sal i korytarzy, w których łatwo byłoby się zgubić. Nasz przewodnik jednak dobrze znał drogę. Wybierał niekiedy dziwaczne przejścia – po parapetach, po balustradach – aż w końcu wskazał nam drzwi niczym nie różniące się od dziesiątek pozostałych. Tu się z nami pożegnał.

Drzwi otworzyły się gdy tylko do nich podeszliśmy. W środku powitał nas Ithorianin, prawdopodobnie dowódca lokalnych… trudno powiedzieć czego, bo wyglądało na to, że Ithorianie nie mieli czegoś takiego jak siły zbrojne. Był tam również żołnierz Nowej Republiki, szeregowy Saure, który miał być naszym wsparciem – głownie dlatego, że, w przeciwieństwie do nas, znał się dobrze na materiałach wybuchowych.

Już na początku zostaliśmy powiadomieni o tym, że Ithorianie nie życzą sobie zabijania, bo to sprowadzi na nich klątwę (według tego, co usłyszeliśmy, wierzą, że wszystko uczynione z ich winy w jakiś sposób uderzy w nich rykoszetem). Lokalni nie mieli oczywiście większego planu na to, co zrobić ze szturmowcami ogłuszonymi za pomocą broni, którą nam oferowali. Tym problemem miała się zająć Nowa Republika, która także zgodziła się na te warunki. Obiecałam co mogłam – że będziemy próbować, choć niczego nie gwarantuję. To chyba wystarczyło, bo nie wróciliśmy więcej do tego dziwnego pacyfizmu. A szkoda – może wyjaśniłoby się, dlaczego na zewnątrz na pal nabity był jeszcze żywy, cierpiący szturmowiec… Skonał na naszych oczach, nie mogliśmy nic zrobić.

Ani Ithorianin, ani żołnierz nie słyszeli nic o Mandalorianach w tych okolicach. Ich problemy dotyczyły wyłącznie Imperium – niedaleko, w przejętym mieście, stacjonowały ich dość konkretne siły. Pod miastem był dodatkowy obóz – to ten obóz mieliśmy zasabotować, korzystając z podkopu prowadzącego do podziemnych tuneli. Naszym zadaniem było rozłożenie ładunków w tunelu, wysadzenie go i sprowokowanie Imperium do wysłania wsparcia z miasta i osłabienia jego obrony. Po szybkiej ucieczce mieliśmy dostać się do samego miasta i przejąć je ze wsparciem lokalnych buntowników nim Imperium zdoła cofnąć wojsko. W mieście naszym pierwszym celem miało być centrum komunikacji i konsole – przy pomocy dysku z programami mieliśmy złamać zabezpieczenia i odkryć koordynaty miejsca, z którego do miasta docierały rozkazy. Mieliśmy też pobrać wszelkie dostępne dane, na jakie natrafimy. Ostatnim zadaniem było ruszenie w punkt określony koordynatami, oczyszczenie go i kolejna próba włamania – tym razem do bazy danych tego miejsca oraz na imperialne serwery.

Na otrzymanych ślizgaczach dotarliśmy do podkopu całkiem szybko. Już od wejścia żołnierz zaczął rozkładać ładunki. Szło całkiem sprawnie – w tunelu ktoś był, ale daleko od nas. Dopiero kiedy doszliśmy do większej jaskini pojawił się problem – czy raczej ja byłam tym problemem. Zauważono mnie, zaczęła się strzelanina. W tym momencie zrobiło się już bardzo nerwowo. Wszędzie leżały materiały wybuchowe, a odpalenie jednego strzałem z blastera pociągnęłoby za sobą wybuchy sąsiednich. Mój Mistrz zaczął odbijać pociski mieczem, starając się, by nie sięgnęły ładunków. Później wywiązała się już regularna walka. Udawało mi się osłaniać siebie i żołnierza, choć blasterem ogłuszającym nie byłam w stanie nikogo całkiem wyeliminować. W końcu ładunków było dość, a szturmowcy przestali pchać się na śmierć od fioletowego ostrza. Uciekliśmy z tuneli tą samą drogą, którą wcześniej weszliśmy. Podmuch wybuchu powalił mnie i żołnierza – nic nam się jednak nie stało.

Korzystając ze ślizgaczy ruszyliśmy do miasta. Odbicie nie było trudne - mój Mistrz powalał jednego szturmowca za drugim, ucięte kończyny wkrótce zaczęły ścielić się na dziedzińcach, razem z okaleczonymi ciałami żołnierzy. Partyzanci byli cennym wsparciem, prowadząc swój ostrzał z góry. Udało mi się ogłuszyć tylko kilku szczęśliwców. Jedyny, który poddał się mojemu Mistrzowi, również został ogłuszony.

Programy Ithorian okazały się skuteczne. Bez problemu pozyskaliśmy koordynaty „głównej bazy” – niestety, dyski w centrum komunikacji nie zawierały żadnych danych. Może zostały wyczyszczone, może nigdy niczego tam nie przechowywano.

Pozostawiliśmy miasto wsparciu z Nowej Republiki, które pojawiło się niedługo po nas. Sami ruszyliśmy do określonego koordynatami punktu. Wylądowaliśmy na piaszczystym terenie obok niewielkiej bazy ukrytej wśród drzew. Wyglądało na to, że nie jest zbytnio chroniona – jej główną ochroną była lokalizacja. Przekradając się między budynkami wychwytywaliśmy strzępki komunikatów szturmowców, czasem bardziej lub mniej podniesione głosy. Dwa sugerowały kłótnię i dobiegały z budynku, który, z racji rozmiarów i położenia, najbardziej nadawał się na centrum dowodzenia. Kłótnia zakończyła się strzałami – po których wkroczyliśmy do środka, tłukąc przy tym kilka szyb.

W kłótni, jak się okazało, brał udział solidnie uzbrojony Mandalorianin i wyższy rangą Imperialista. Ten drugi leżał teraz martwy, podczas gdy pierwszy próbował się wycofać. Mistrz Bart ruszył za nim w pogoń. Po krótkiej próbie dorównania im kroku wróciłam do budynku, który faktycznie był tym, za co go wzięliśmy – centrum dowodzenia. Podpięłam holodatę Mistrza do konsoli i rozpoczęłam łamanie zabezpieczeń. Ukryta za konsolą, nie zwracałam niczyjej uwagi – póki do środka nie wbiegł nasz szeregowy Saure. Kiedy centrum znalazło się pod ostrzałem, a blasterowe pociski trafiały niebezpiecznie blisko komputerów, skierowałam się na dach, by odwrócić uwagę szturmowców. Pozostawiam holodatę, licząc na to, że żołnierz zdoła jej przypilnować.

Mój Mistrz wrócił po dłuższym czasie. Z jego późniejszej relacji wynikało, że schwytany Mandalorianin zaproponował ugodę – informacje za życie. Wskazał punkt, który mógł nas zainteresować – Ord Mantell, koordynaty 234, 12, 31. Nie wiedzieliśmy czego się tam spodziewać – równie dobrze mogło tam czekać wszystko.

Dalsza walka była już tylko formalnością. Dane zostały pobrane, ich kopia trafiła na dysk noszony przez żołnierza i holodatę mojego Mistrza. Zastrzelony oficer miał przy sobie coś, co wyglądało jak karta-klucz, użyteczna zapewne tylko na terenie bazy. Wróciliśmy do ślizgaczy, gdzie pożegnaliśmy się z dotychczasowym wsparciem – ta część zadania była już tylko nasza.

Odstawiliśmy ślizgacz, by przesiąść się do Y-Winga, którym zabrałam nas na Ord Mantell. We wskazanym miejscu znajdowała się stara rafineria… albo fabryka. Miejsce było całkiem opustoszałe – ani żywej duszy. Ze skarpy, na której schowaliśmy się wśród kamieni, Mistrz Bart dostrzegł klęczącą postać. Spodziewając się zasadzki wysłał mnie przodem, by w razie czego móc swobodne interweniować.

Nie dostrzegłam postaci od razu – skulona, skuta, nie miała żadnej aury, jakby była martwa. Z bliska ciężko było mieć wątpliwości, że jest to Rycerz Danadris – choć początkowo nie mogłam uwierzyć, że nie żyje. Był już zimny. Jego zmaltretowane ciało było zakrwawione i połamane, wciśnięte w kajdany dłonie były wykrzywione pod dziwnymi kątami. Chciałam go odciągnąć, ale był przytwierdzony do skały. W tamtej chwili nie pamiętałam, że mój miecz z nowym kryształem mógłby poradzić sobie z takim wyzwaniem. Poszukałam zamka, a nie mogąc go znaleźć, pełna strachu, że Rycerz nie żyje i to wszystko jest bez sensu – poczułam się strasznie bezradna. Jednym, co przyszło mi do głowy, była próba odnalezienia go w Mocy. Tak też zrobiłam – dotknęłam resztek aury, prawie pustego zbiornika, który opróżniał się z każdą chwilą, nie napełniając z powrotem. Podświadomie wyczułam pojawienie się mojego Mistrza – zaraz potem ukłucie strachu, przymus działania, na który moje ciało jednak nie zareagowało. To ostatnie, co pamiętam, nim obudził mnie ból.

Bolało wszystko – najbardziej twarz. Ten ból przyćmiewał całą resztę. W miejscu, w którym spoczywał Rycerz Danadris, była już tylko wypalona ziemia. Eksplozja musiała cisnąć mną o skałę, a ból, który czułam, pochodził od poparzeń. Mój Mistrz był przy mnie – powstrzymał żar eksplozji przed wniknięciem w głębsze warstwy organizmu, jak dowiedziałam się potem. Z miejsca odesłał mnie na statek. Nie protestowałam.

Korzystając z medpakietu opatrzyłam twarz i dłonie – były odsłonięte, więc ucierpiały najbardziej. Komunikator myśliwca wychwycił sygnał, który wysłało wojsko. Szturmowcy zostali odparci, Ithor był wolny. Gdzieś z daleka dobiegł mnie straszliwy łoskot, jakby waliła się cała fabryka, a chwilę potem wrócił mój Mistrz. Kiedy skierowałam myśliwiec nad budynki, po wielkim kominie nie było śladu, resztę krył nieprzenikniony kłąb kurzu.

Droga powrotna była jednym z moich najbardziej ponurych doświadczeń.

3. Ewentualne uwagi sprawozdającego: brak

4. Autor raportu: Uczeń Jedi Elia Vile

Alurion

: 01 cze 2013, 2:00
autor: Cradum Vanukar
Zlecenie Vreyxa

1. Data, godzina zdarzenia: 02.05.13, 22:00 - 01:00

2. Opis wydarzenia:

Błogi spokój i ciszę zakłóciło ciche pukanie w kadłub X-Winga. Otworzyłem owiewkę myśliwca, a mój wzrok szybko spoczął na Vreyxie, który przebywał tuż obok maszyny.
- Coś się stało? – Wycedziłem luźno, nim ponownie spojrzałem na holodatę spoczywającą na moich kolanach.
- Potrzebuję pomocy w uporaniu się z Imperialnymi na Alurionie. Byłbyś skłonny mnie w tym wesprzeć? – Łowca odezwał się grubym, basowym głosem, nerwowo stukając palcami o jedno ze skrzydeł pojazdu.
- Na czym konkretnie miałaby polegać moja pomoc? – spytałem z delikatnym uśmiechem na twarzy.
- Cóż... Okaże się na miejscu. Zakładam dwie drogi: likwidacja albo negocjacja. Imperialni przejęli budynek, w którym jest pełno niewinnych ludzi. Kradną co tylko mogą. Więc *negocjacje* mogą być nieco… agresywne – Łowca Nagród pokiwał delikatnie głową, a jego mimika zdradzała subtelną, kontrolowaną ekscytację.
- W takim razie nie traćmy czasu – rzuciłem swobodnie i wpiąłem holodatę do przybornika przy pasie. Ześlizgnąłem się po boku myśliwca i zabezpieczyłem pojazd, by wraz z byłym wojskowym udać się w stronę należącego do niego Y-Winga.

Maszyna Vreyxa niewątpliwie przeszła przez liczne modyfikacje – wyposażenie ciężko było określić mianem standardowego, zwyczajnie wykraczało ono poza przyjęte normy. Wnętrze pojazdu było czyste, zadbane i przede wszystkim przestronne – dzięki czemu możliwa była podróż w jak najbardziej komfortowych warunkach. Łowca skontaktował się z porucznikiem Martensem Rendarem – wojskowy przekazał nam współrzędne tymczasowego obozu Republiki na Alurionie, gdzie mieliśmy pomówić o całej sytuacji i planie działania.

Lot trwał kilka godzin – podróż w tunelu nadprzestrzennym pozwoliła na krótką, relaksującą drzemkę.
Bez problemu dotarliśmy we wskazane przez porucznika miejsce.
- Ah, Pan Vreyx! I Pan… - duet z Dantooine został przywitany przez szeregowego, nim ten urwał i zawiesił pytające spojrzenie na mojej skromnej osobie.
- Neil Dandedr… Danrd… Neil, mój przyjaciel – wyjaśnił nieco zmieszany i zakłopotany Vreyx; skinąłem krótko głową w geście powitania, by ostatecznie całą trójką ruszyć do porucznika.

- Witam serdecznie! – usłyszeliśmy pewny, choć ciepły głos. Porucznik mierzył mnie wzrokiem przez relatywnie długi czas, by wreszcie skupić się na powierzonym Łowcy zadaniu.
W zasadzie przez cały czas słuchałem wojskowego i niewiele się odzywałem – moje ubogie doświadczenie bojowe nie wniosłoby do planu działania niczego pozytywnego.
Fabryka przejęta przez Imperium znajdowała się 35 kilometrów od schronienia Republiki. Szturmowcy przewyższali liczebnie oddziały wojska co najmniej o 3 razy, poza tym byli niewątpliwie lepiej wyposażeni. Technikom udało się przechwycić obraz z tamtejszych kamer – co umożliwiło przybliżone kalkulacje oraz bliższe zapoznanie się z terenem.

To, co zobaczyłem na ekranie, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Żołnierze Imperium postanowili się zabawić – chcieli zgwałcić jedną z kobiet, najpewniej pracownicę.
Członkini personelu długo się opierała – na tyle długo, by szturmowiec stracił swoją cierpliwość. Wsunął karabin blasterowy pomiędzy jej nogi, by oddać jeden, pewny strzał.

Nie pamiętam, co działo się bezpośrednio po tym. Odzyskałem świadomość w kokpicie Y-Winga, ubrany w zbroję Imperialnych, z kuszą energetyczną spoczywającą na mych kolanach i mieczem świetlnym, schowanym w głębokiej kaburze umieszczonej na lewym udzie. Nie byłem w stanie trzeźwo myśleć – przelałem całą nienawiść, agresję, wszystko co czułem w tamtej chwili w jeden prosty, konkretny cel.

Wylądowaliśmy na terenie osaczonego ośrodka, gdzie zostaliśmy przywitani przez dwójkę szturmowców. Natychmiast zagrałem na umyśle jednego z nich, by uniknąć kontroli dokumentów i nie tracić czasu – z pełnym powodzeniem. Rozpoznanie drugiego z nich przyszło niezwykle łatwo – był nim pijany, zdenerwowany żołnierz – ten sam, który próbował dopuścić się gwałtu. Natychmiast podzielił się informacją, iż niedaleko od lądowiska posiada zwłoki, które wciąż możemy wykorzystać, jeśli chcemy.

Wykorzystałem. Widok zmasakrowanej kobiety pobudził we mnie wszystko to, co najgorsze – to, przed czym wystrzegano mnie na przestrzeni kilku lat. Nie zawahałem się nawet przez chwilę - instynktownie, w energicznym ruchu skręciłem swoją lewą dłoń – a moja wola, mój cel, w który przelałem wcześniej wszystko to, co negatywne – został zrealizowany.
Kark szturmowca pękł z charakterystycznym chrupnięciem. Kopnąłem jego truchło, by zepchnąć go z mojej drogi i móc przymknąć powieki zamordowanej kobiety.
Odzyskane przez siły Nowej Republiki nagranie po odbiciu budynku:

Oficer #1: To wyście przylecieli tym Y-Wingiem?
Rycerz Danadris: Taa. A co?
Oficer #1: Mogę wam zająć chwilę? Żadne kontrole i inne tego typu syfy... chcę coś... obgadać.
Rycerz Danadris: Dawaj.
Oficer #1: Liczę, że rozmawiam z osobami na poziomie. W podległej mi grupie jest pewien... wybaczcie, że powiem tak o jednym z nas - skurwiel.
Oficer #1: Ten pijany imbecyl próbował zgwałcić kobietę, a był w takim stanie, że ją zabił.
Rycerz Danadris: Już mieliśmy okazję go poznać.
Vreyx: Strzelałbym, gdyby nie był jednym z nas.
Oficer #1: Cóż. Znacie regulamin, nie my jesteśmy od osądu, ale tak między nami mówiąc…
Oficer #1: Za coś takiego to zajebałbym generała, nie mówiąc o tym pijanym śmieciu.
Vreyx: Rozumiemy.
Oficer #1: Ma patrol tu, na zewnątrz. Jak będzie schodził na dół, proponuję tego palanta zdjąć.
Oficer #1: To, że jesteśmy tym strasznym Imperium nie znaczy, ze jesteśmy padlina, która gwałci i morduje przypadkowe kobiety.
Rycerz Danadris: On jest totalnie pijany. Szczerze mówiąc, nie zdziwiłbym się, gdyby sam się jakoś uszkodził.
Rycerz Danadris: W takim stanie...
Rycerz Danadris: Wszystko dla ludzi, ale z umiarem.
Oficer #1: Tu sie zgodzę. Dobra... odezwę sie, w razie czego.
Rycerz Danadris: Jasne.
Oficer #1: Ten śmieć nie ma bladego pojęcia o honorze żołnierza, o umiarze w piciu i kurwa czymkolwiek.
Oficer #1: Brzydzę sie takim padalcem bardziej niż Jedi - to przynajmniej honorowy wróg, a nie żywe gówno we własnych szeregach...
Rycerz Danadris: Masz całkowitą rację.
Oficer #1: Okej, nie przeszkadzam już. Do usłyszenia.
Rycerz Danadris: Na razie.
Vreyx: Na razie.


Szturmowiec: Nadal nie usunęliśmy trupów po ataku
Vreyx: Dlatego cuchną alkoholem?
Szturmowiec: Tamci z korytarza? Najebali się, ścierwo.
Szturmowiec: Ci tutaj są martwi, weźcie usuńcie ich na zewnątrz, niech kwas ich zeżre.
Szturmowiec: Niedługo zaśmierdną cały budynek.


Vreyx: Znajdźmy jeńców i rozprawmy się z tymi szujami.
Szturmowiec: Pan oficer się Wami zajmie, rozliczcie sie z nim. Znajdzie Wam jakąś spieprzona brudna robotę.
Szturmowiec: Nie widziałem tak syfnej planety od lat... zabiłbym tę lokalna bandę i to wszystko spalił.
Szturmowiec: Pieprzone ścierwo. Co ja dostaję za zespół?
Vreyx: Takich jak oni to ja bym dobił. Łajzy bez żołnierskiej kultury.
Vreyx: Świetnie. Trzeba usuwać słabe jednostki.
Szturmowiec: Żałosne. Przynoszą wstyd Imperatorowi!


Oficer #2: Tu jesteście!
Oficer #2: Paru naszych ma jakiś problem w sekcji załadunkowej. Coś się spieprzyło, przygniótł ich sprzęt!
Oficer #2: Odzyskajcie co cenne, a jeśli tamci nie są przesadnie ranni, to ich wyciągnijcie!
Oficer #2: Sporo marszu przed Wami, to na drugim końcu fabryczki!
Vreyx: A jak są?
Oficer #2: Zastrzelcie, szkoda naszego czasu.
Rycerz Danadris: Tak jest.
Vreyx: Tak jest. Ruszamy.
Oficer #2: Dobra, świetnie.
Vreyx: Całe to imperium... jest jak jeden oddział jedenasty z Hyperiona.
Natrafiliśmy jeszcze na co najmniej kilku imperialnych, nim w ogóle zbliżyliśmy się do miejsca, w którym przetrzymywano zakładników. Z każdego spotkania wybrnęliśmy bez kłopotów – razem z Vreyxem odgrywaliśmy swe role niewątpliwie przekonująco.
Nasza dobra passa została jednak zakończona, gdy niespodziewanie wymierzono karabinem w moją głowę. Napastnik nie miał nic wspólnego z Imperium – po krótkiej, burzliwej konwersacji i kilku strzałach okazało się, że w fabryce przetrzymywany jest jego syn, a mężczyzna pragnął jedynie uwolnienia swojego potomka. Pancerze szturmowców zwyczajnie go zmyliły – czemu nie można się dziwić, lecz ostatecznie ujawniliśmy się jako siły Republiki i przedstawiliśmy nasz plan działania. Łowca Nagród miał zająć się dywersją w ładowni, ja uwolnieniem zakładników, a mężczyzna miał czekać na mój sygnał, by przylecieć wraz ze swoim pilotem we wskazane miejsce i odebrać odbite z rąk Imperium istoty.

Uwolniłem jeńców bez większych komplikacji – problemem okazały się zaś kwaśne, trujące opady. Nie posiadając odpowiednich umiejętności w tworzeniu barier oddziaływujących w stricte fizyczny, namacalny sposób, byłem zmuszony improwizować. Utworzyłem szerokie pole energii kinetycznej, tuż nad nami, by zakładnicy – w większości odurzeni i nieprzytomni – mogli zostać przetransportowani na pokład statku. Gdy ja zająłem się odpieraniem śmiercionośnego deszczu, więźniami zaopiekował się młody chłopak – najprawdopodobniej syn napotkanego wcześniej rebelianta – który wylewał z siebie siódme poty, by nikogo nie pozostawić na pastwę losu.

Ostatecznie, z przemęczenia i wycieńczenia, straciłem przytomność. Ktoś wciągnął mnie na pokład, lecz ciężko mówić tu o jakiejkolwiek świadomości płynącej z mojego umysłu. Udało mi się zasygnalizować jednak, że powinienem wrócić na Dantooine – i właśnie tam zostałem odeskortowany, odzyskując swe siły powoli i stopniowo w trakcie długiej, spokojnej podróży.


3. Ewentualne uwagi sprawozdającego:

4. Autor raportu: Rycerz Jedi Neil Danadris

Re: Sprawozdania

: 11 cze 2013, 19:04
autor: Aetharn
Anomalie Dantooine

1. Data, godzina zdarzenia: 30.04.13 - 11.06.13

2. Opis wydarzenia:

I. 30.04.13 – Dantooine, osada 5 km od Enklawy Jedi

• Uczennica Elia i Łowca Vreyx rozmawiają z Rodianinem z sąsiedniej osady, wysłuchując jego informacji o anomaliach wśród mieszkańców.
• Według relacji, niezwykle często odczuwalne są krótkie fale chłodu, nagłe, w środku dnia, gdy temperatura jest dosyć wysoka.
• Rodiański zastępca sołtysa, Vince w dalszej relacji wyjaśnia, że wiele osób zaczyna zapadać na niewyjaśnione choroby. Większość symptomów idealnie pokrywa się z anemią, lecz badania lokalnego lekarza niczego nie wyjaśniają. Osłabienie, senność, brak apetytu, stałe zmęczenie, lekkie bóle to najczęstsze objawy. Zdarzają się omdlenia. Choroby nie eskalują, najwyraźniej nie stwarzają dla ofiar zagrożenia.
• Dzieci w wiosce dopadają niezliczone koszmary. Co najbardziej zaskakuje - bardzo często się ze sobą pokrywają, a odległości mieszkań i forma przekazywania relacji wyklucza jakikolwiek żart czy kłamstwa w tym zakresie.

• Sam łowca Vreyx doświadcza pojedynczych omamów, lecz przebywając w Enklawie - sytuacja ta nigdy się już nie powtarza.

• Podczas przelotu do bardziej oddalonej, większej osady - praktycznie miasteczka - Inkwizytor Bart i jego Uczennica badają, czy w innych częściach planety dzieje się coś podobnego. Z ich rozeznania, w trakcie uzupełniania zapasów, wynika, że problem dotyczy tylko osady w sąsiedztwie Enklawy.

• Uczennica Elia sporządza podstawowy raport w ramach sieci wewnętrznej: [ Odnośnik ]

Wyświetl nagranie relacji Rodianina
Rodianin: Mam bardzo poważna sprawę z osądy, juz przedstawiałem temu panu. Przydałoby się spotkanie z Jedi i jakieś... porady.
Uczeń Jedi Elia: Van...Ven... Vin...? Vince?
Rodianin: Jup jup.
Uczeń Jedi Elia: Które?
Rodianin: Jest tu może jakąś sąla Rady, sąla spotkań, cos takiego...?
Rodianin: Ostatnie, ostatnie.
Uczeń Jedi Elia: A po co nam sąla spotkań? Kogo chciałby Pan spotkać?
Rodianin: No, nie wiem, jakoś oficjalnie przedstawić te sprawę... bo jest trudna.
Uczeń Jedi Elia: Co się stało?
Vreyx: Wal do niej. Ona jest mądra. A przynajmniej... Takie robi wrażenie.
Rodianin: Jakieś magiczne anomalie i problemy.
Rodianin: No dobrze... to przekaże to pani Radzie, hm?
Uczeń Jedi Elia: Może lepiej żeby Pan sąm, jeśli to jakieś... ważne i trudne...
Uczeń Jedi Elia: Ale chętnie posłucham.
Rodianin: Zaczęły się dziać dziwne, niewytłumaczalne rzeczy.
Rodianin: Ludzie zaczęli zapadać na nieznane choroby. <Mówi bardzo wolno i dokładnie>
Uczeń Jedi Elia: Kiedy zaczęli zapadać?
Rodianin: Jedzenie i woda SĄ zdrowe, dobrze je badaliśmy. To nie ma niczego wspólnego z tymi ludźmi, na oko... hm, trzy dni temu.
Rodianin: Dzieci widza zjawy i strasznie się boja. Dzieci kłamią i wymyślają bujdy, ale...
Rodianin: No ja nie wiem, dzieci z różnych dzielnic by się nie zmówiły wszystkie na te sąme bujdy.
Rodianin: Zwierzęta na nic nie reagują...
Rodianin: No i regularnie w środku dnia przechodzi fala zimna.
Rodianin: Jest ciepło, nie ma wiatru i tu nagle mróz na 5 sekund.
Rodianin: To wszystko strasznie dziwne. Boimy się, ze to jakieś klątwy Mocy... i ze Mistrzowie Jedi na pewno najlepiej wiedzieć.
Uczeń Jedi Elia: Trudno mi powiedzieć. Sąma się na tym nie znam, ale... choroby i to zimno może brzmieć jak Ciemna Strona... Co opowiadają te dzieci?
Rodianin: Boja się i ledwo cos wysławiają....
Rodianin: Różne zjawy w szatach, krzyki, śmierć, czarna krew....
Uczeń Jedi Elia: I to im się śni, czy... czy co?
Rodianin: Śni.
Rodianin sięga do kieszeni i podaje Elii małe urządzenie elektroniczne.
Uczeń Jedi Elia sięgnęła po urządzenie.
Rodianin: To holokomunikator, ma polaczenie z ratuszem, jakby cos...
Rodianin: Nie chce się tu narzucać, wiec odezwijcie się, kiedy uznacie za... stosowne. Na nic nie nalegamy, nie narzucamy się.
Uczeń Jedi Elia: A te... te wszystkie zjawiska zaczęły się pojawiać razem, czy jakieś było pierwsze?
Rodianin: Na pewno zainteresowanie bardzo by się przydało i w razie czego ktoś zawsze odbierze... ale się nie narzucamy, nie chcemy być problemem.
Rodianin: Razem, a nawet jeśli się rozdzieliły, to gołym okiem tego nie widać.
Uczeń Jedi Elia: I wszystko trwa trzy dni.
Rodianin: Tak.
Uczeń Jedi Elia: A te fale zimna pojawiają się o jakichś stałych porach, czy zupełnie losowo?
Rodianin: Losowo, bez żadnego... schematu.
Uczeń Jedi Elia: Jak często?
Rodianin: Na zwierzęta i żywność nic nie działa.
Rodianin: Hmmmm.
Rodianin: Raz, lub dwa na dzien.
Rodianin: O, ale w różnych rejonach, to podkreślę!
Uczeń Jedi Elia: Czyli do tej pory wystąpiły... kilka razy?
Rodianin: Nie na cala osądę, tylko w jakiejś części... i tak dalej...
Uczeń Jedi Elia: O.
Rodianin: Tak, tak.
Uczeń Jedi Elia: Zwierzaki zupełnie nie reagują... To dziwne, bo to tez żywe istoty, powinny, choć trochę...
Rodianin: Mo... możliwe.
Rodianin: Nie znamy się na tym.
Uczeń Jedi Elia: A co z chorobami? Jak się objawiają?
Rodianin: Osłabienie, apatia, jakby im ktoś żelazo wyssął.
Rodianin: Wiadomo, żelazo oj potrzebne, każdy musi mięć dużo żelaza w diecie, ale my mamy dużo żelaza.
Uczeń Jedi Elia: To... mam prośbę. O ile macie jakieś urządzenia do pomiarów temperatury. Chciałabym wiedzieć czy to zimno to tylko wrażenie, czy naprawdę się ochładza.
Rodianin: Jasne! Oczywiście to zrobimy, jak tylko wrócę to to rozstawimy!
Rodianin: Oczywiście na nic nie napieramy, nie chcemy się bron mocy narzucać.
Uczeń Jedi Elia: Właściwie od takich rzeczy... no, jesteśmy. Takich, z którymi ciężko sobie poradzić tradycyjnie.
Uczeń Jedi Elia: Wiec to jest jak najbardziej zadanie dla nas.
Vreyx: Zawsze można wysądzić cala okolice.
Rodianin: Hmm. Tyle, ze nie zostało juz wiele niezamieszkanych domostw... a na własną budowę nas nie stać.
Rodianin: Chyba, ze to był żart. Nie moje klimaty.
Uczeń Jedi Elia: Porozmawiam o tym z innymi. ja się z niczym takim nie spotkałam, ale uczę się tu ...
Uczeń Jedi Elia: Nie tak długo, jak inni SĄ Jedi.
Uczeń Jedi Elia: Może ktoś słyszał o czymś podobnym. Ktoś starszy ode mnie... albo bardziej oczytany.
Rodianin: Oczywiście. Cudownie, dziękuje za zainteresowanie.
Vreyx: Dobra... Milczę.
Uczeń Jedi Elia: Kto wie, może naprawdę jest jakiś sprawca tego zamieszania, którego przyda się wysądzić.
Rodianin: O tak. Zwłaszcza jeśli to Withdron wrócił, ale...
Rodianin: Jak ja juz mówiłem - sołtys myśli, ze to głupia panika.
Rodianin: Bo jakby wrócił, to najpierw przyszedłby tutaj.
Vreyx: Właściwie przepraszam, ze się wtrącę...
Rodianin: Ja słucham, ja tu tylko dziękuje za zainteresowanie.





II. 01.05.13 – Dantooine, Enklawa Jedi

• Vince wraca do Jedi po zrealizowaniu pomysłu Uczennicy Elii - zainstalowaniu termometrów mających sprawdzić, czy temperatura rzeczywiście się zmienia podczas odczuwanych fal chłodu. Efekt tego badania potwierdza, że żadne wahania nie mają miejsca w rzeczywistości, pogoda zmienia się tylko w sposób naturalny.
• Nowy przybysz informuje Rycerza Neila i Uczennicę Elię o tym, że koszmary wśród dzieci się nasilają. W trakcie niebywale długiej rozmowy wyjaśnia też, że roboty - charakterystyczne dla poszukiwanego Kaana - kopały w ziemi dookoła wioski, unikając jednak kontaktu z mieszkańcami.
• Długie opowieści wyjaśniają część rozwlekłej historii Enklawy Jedi na Dantooine, a także dawnej osady - Khoondy, zbudowanej na gruzach posiadłości dawnych mieszczan. Historie te nie rozwiewają zbyt wiele wątpliwości. Przybysz pozostaje w Enklawie na noc.
• Uczennica Elia sugeruje stworzenie rysunków obrazujących postacie z koszmarów.




III. 02.05.13 – Dantooine, Enklawa Jedi

• Stary droid z osady przybywa z dostarczonymi wizualizacjami koszmarów. Postać, która pojawiała się w najnowszych nosi przerobioną maskę Mandaloriańskich Neo-Krzyżowców, według interpretacji Inkwizytora Barta i Rycerza Danadrisa. Domniemuje się, że może to być Darth Revan.
• Wśród Jedi pojawia się jeden z kuriozalnych robotów Kaana. Nie okazuje wrogości, relacjonuje jedynie zamiary, które oficjalnie ma prezentować jego "pan".

Wyświetl nagranie rozmowy
Droid: Spokojnie, Jedi. Nie wysłano mnie tutaj, by wałczyć.
Inkwizytor Jedi Bart pozostaje w bezruchu.
Droid: Przychodzę w imieniu mojego Pana. Wiecie zapewne, o kim mowie.
Uczeń Jedi Elia: Stój.
Rycerz Jedi Neil Danadris pozostaje w ślizgaczu.
Droid obraca się lekko, spoglądając na pojazd.
Rycerz Jedi Neil Danadris opuszcza pojazd.
Droid: Nie musicie się martwic, ze ktoś odgadnie, gdzie się chowacie. Moj Mistrz wie to doskonale.
Droid: O czym świadczy moja obecność, zapewne.
Rycerz Jedi Neil Danadris sięga dłonią po miecz; cofa się o krok, jego prawa dłoń spoczywa za jego plecami.
Inkwizytor Jedi Bart: Precyzyjniej - wiedział o enklawie zanim jeszcze tu do końca zamieszkaliśmy.
Droid: Wie kim jesteście i ilu was jest. Elio Vile, Rycerzu Bart, Kelanie, Aetharnie, Rodianinie...
Droid: Kapralu, Łowco Vreyxie. A nawet o Tobie - ''Negocjatorze''.
Droid obraca się ku Neilowi.
Rycerz Jedi Neil Danadris zachowuje ciszę, pozostaje niewzruszony.
Droid: Ostrzega tez, ze nie zaszczyci was raczej swoja obecnością. Nie wie, co tu na niego szykujecie.
Droid: Moj Mistrz nakazuje, abyście nie pomagali okolicznym mieszkańcom z dręczącym ich problemem.
Droid: Sam to załatwi. Podejrzewa obecność Mocy. Sam ich ocali.
Droid: I jest mu tez wszystko jedno - czy mnie zniszczycie, czy nie. Nie on za nas płaci.
Inkwizytor Jedi Bart: Świetnie, jeśli to wszystko, możesz już iść.
Droid: Miłego życia, Jedi.
Droid przestąpił gwałtowny krok.
Rycerz Jedi Neil Danadris stoi w miejscu; jego wzrok skupiony jest na droidzie i tylko na nim.
Droid: Bzt.
Droid udaje się w stronę głównego wyjścia.
Inkwizytor Jedi Bart: Kaan raczej nie spodziewałby się, ze puścimy jego robota wolno.
Rycerz Jedi Neil Danadris: Prawdopodobnie nie.
Uczeń Jedi Elia: Mógł to jednak przewidzieć. Wziąć w opcje. Śledzenie go pewnie niczego by nie dało... Został spisany na straty, tak myślę.
Rycerz Jedi Neil Danadris: Równie dobrze pójście za nim mogłoby wpędzić nas w zasadzkę.
Inkwizytor Jedi Bart: Tak - śledzenie mógł uwzględnić.
Inkwizytor Jedi Bart: Stad pozwolenie mu na odejście bez reakcji zdaje się najbardziej nieprzewidziane.
* Krótka pauza *
Inkwizytor Jedi Bart: Niemniej, najbardziej intryguje to w kontekście niedawnych zdarzę. Wasze wnioski - i decyzje?
Uczeń Jedi Elia: Kaan chce... zostać bohaterem? Chce pokazać, ze świat nie potrzebuje Jedi.
Rycerz Jedi Neil Danadris: Teoria Elii ma sens.
Uczeń Jedi Elia: Ale to wszystko zbyt duże... zbiegi okoliczności. Pojawiamy się my... pojawia się Kaan... pojawia się idealna sytuacja, gdzie Jedi powinni działać... Ciemna Strona... Kaan bohater...
Uczeń Jedi Elia: Nie zdziwiłabym się, gdyby to on to wszystko zaplanował. I wręcz... pomagał temu, swoimi metodami.
Inkwizytor Jedi Bart: Działania rzeczywiście odpowiadające jego normom, tym bardziej, ze rzeczywista szkoda dla osady jest w takim wypadku wręcz zerowa.
Inkwizytor Jedi Bart: Udało się dowiedzieć czegoś więcej w sprawie tej osady?
Uczeń Jedi Elia: Poza tymi rysunkami - bez zmian.





IV. 13.05.13 – Dantooine, Enklawa Jedi

• Uczennica Elia, Padawan Aetharn i Padawan Kelan udają się do osady, zbadać w końcu sprawę na miejscu. Leci z nimi Rycerz Gluppor, lecz prędko znika. Wykryte zostaje niewyjaśnione poruszenie w Mocy, ulotna obecność Ciemnej Strony - domniemana.
• W osadzie pojawia się robot Kaana, powtórnie nie okazując wrogości. Przedstawia relację, według której on i pozostałe maszyny szukali źródła problemów podczas swych wykopalisk. Odradza Jedi ingerencję, stara się deprymować tak uczniów, jak i rodiańskiego de facto przywódcę wioski.
• W miejscach wykopalisk maszyn brak śladów czegokolwiek podejrzanego.
• Vince przejawia nagłe problemy zdrowotne - ospałość, wymioty. Zostaje zabrany do Enklawy.




V. 14.05.13 – Dantooine, Enklawa Jedi

• Rodianin z osady wraca do zdrowia. Nikt nie wykrywa w nim fizycznych anomalii.
• Zachowania Rycerza Gluppora poprzedzające jego nagły, niewyjaśniony atak, opisany w [ karcie medycznej ] zniechęcają początkowo Rodianina do dalszej pracy z Jedi. Rycerz Danadris naprostowuje sytuację.




VI. 03.06.13 – Dantooine, osada

• Adept Revel w trakcie długiej, kilkugodzinnej wyprawy do wioski i poznawania równin Dantooine, jak i lokalnej ludności poznaje aktualny stan sytuacji. Anomalie - pozostawione przez Jedi z uwagi na kampanie "Mandalorian" i ciężkie rany większości uczniów - nadal trwają, choć zmalały. Ze zdarzeniami może być jednak powiązana śmierć dwójki noworodków.


3. Ewentualne uwagi sprawozdającego:
Brak.

4. Autor raportu: Padawan Aetharn Calius

Re: Sprawozdania

: 13 cze 2013, 20:21
autor: Revel
Przybysze z nadprzestrzeni

1. Data, godzina zdarzenia: 09.06.13 | 13.06.13

2. Opis wydarzenia:

Odnalazła nas grupa rannych podróżników, dwoje młodych mężczyzn rasy ludzkiej. Przybyli oni, jak to się później okazało, na kradzionym ścigaczu. Jeden z nich trafił do nas w stanie ciężkim, z przewlekłymi obrażeniami ciała i utraconą nogą. Umarł on w trakcie zamachu na życie Rycerza Barta, śmierć przyniosło mu nadwyrężenie osłabionego straszliwie organizmu.

Zlecono mi pomoc Padawanom: Aetharnowi Caliusowi oraz Kelanowi przy śledztwie, które to wszczęto z powodu próby targnięcia się na życie Rycerza oraz znalezieniu u niedoszłego zabójcy materiałów wybuchowych.
Padawan Kelan zebrał próbki krwi, płynu mózgowo-rdzeniowego, moczu, śliny, a także włosów. Aetharn natomiast wykonał zdjęcia ciała i skany linii papilarnych w celu ustalenia tożsamości denata. Po znalezieniu urządzenia do analizy medycznej rozpocząłem badania. Nie wskazały one żadnych niezwykłych informacji poza faktem posiadania dużego stężenia midichlorianów i bardzo wzmocnionego układu odpornościowego, co mogło świadczyć, że delikwent "był" wrażliwy na moc.

Po badaniu zwłok, razem z Elią, Aetharnem i Kelanem, z użyciem statków Tie Advanced oraz Y-Winga Łowcy Nagród Vreyxa udaliśmy się na poszukiwania domniemanej kapsuły ratunkowej, którą rozbili się nasi nieznajomi nie aż tak daleko od Enklawy. Dość prędko udało nam się zlokalizować anomalie, która to naprowadziła nas na ślad kapsuły. Znaleźliśmy ją w pewnej z wielu dantooinskich dolin, stała się tam celem okolicznych, wygłodniałych szabrowników. Kosmitów potraktowano łagodnie, dając im jedzenie, lecz jeden z nich ugryzł w ucho Padawana Aetharna (mogło dojść do infekcji). W czasie naszych przeszukiwań natknęli się na nas: pracownik służb porządkowych z niedalekiego miasta, szukający skradzionego ścigacza oraz dwóch złodziei; okoliczny wędrowny kupiec Banal Thoth. W trakcie wydobywania przez Padawan Elię danych z kapsuły, ja wraz Kelanem negocjowaliśmy cenę tajemniczego medalionu oferowanego przez kupca - okazał się on później niebezpiecznym artefaktem Sith. Z faktu determinacji Kelana co do kupna amuletu, sprzedaliśmy pistolet blasterowy Dl-44 i części z rozbitej kapsuły. W końcu postanowiliśmy wrócić do Enklawy, w trakcie powrotu zasłabłem, lecz nie wydarzyło się już nic istotnego.



Poniżej załączam raport medyczny.
Raport medyczny

Dane osobowe pacjenta:
Imię: Retris
Nazwisko: -brak danych-
Wiek: -brak danych- (okolice 20-30 lat)
Rasa: Człowiek (Czarny)
Numer czipu identyfikacyjnego: -brak danych-

Dane medyczne pacjenta:
Stan: Martwy
Data śmierci klinicznej: 09.06.23 ABY, godz. 20:08
Powód śmierci: Nadwyrężenie organizmu w czasie, gdy osoba ta była wykrwawiona oraz posiadała bardzo rozległe obrażenia ciała.

Badania:
Analiza krwi oraz osocza:
-Grupa krwi: A RH+;
-Poziom midichlorianów: 5900 (!);
-Analiza nie wykazała zawartości toksyn oraz środków odurzających;
Analiza płynu mózgowo-rdzeniowego:
-Wykryto ślady po intensywnym zwalczaniu przez organizm infekcji i zapalenia kory mózgowej (!);
-Analiza nie wykazała zawartości toksyn oraz środków odurzających;
Analiza śliny:
-Badanie wymazu śliny wykazało ślady infekcji;
-Analiza nie wykazała zawartości toksyn oraz środków odurzających;
Analiza moczu:
-Duża zawartość krwi w moczu nie dała klarownych wyników, badanie nieważne;
Analiza włosa:
-Analiza nie wykazała zawartości toksyn oraz środków odurzających;
Autor wyciągu: Adept Revel

Aktualizacja dot. śledztwa

Cztery dni po opisanych wyżej wydarzeniach, Rycerz Jedi Bart zlecił mnie i mojemu Opiekunowi - Neilowi Danadrisowi przebadanie danych pozyskanych z komputera pokładowego rozbitej kapsuły. Rycerz Neil odkrył koordynaty trasy prowadzącej z Fondoru przez Duro , która całkowicie omijała sektor Raioballo, gdzie znajduje się Dantooine Jednakże na pewnym etapie trasa została przeprogramowana. Mój Opiekun nałożył koordynaty na mapę galaktyczną. W między czasie dołączył do nas Łowca Nagród Vreyx, który został pokrótce zapoznany z zaistniałą sytuacją i istotą śledztwa. Z polecenia Rycerza Barta, Rycerz Neil wysłał mnie razem z Padawanem Kelanem oraz Vreyxem na statek wojsk Nowej Republiki - Exploratora. Udaliśmy się tam Y-Wing'em Łowcy Nagród, na szczęście bez żadnych przeszkód.

Zostaliśmy przyjęci na pokład statku, a następnie przekierowani do stacjonującego tam majora floty gwiezdnej Nowej Republiki. Przedstawiliśmy mu naszą sytuację i dzięki jego uprzejmości przekazane zostały nam dane z bazy wojsk republikańskich, które okazały się puste - ktoś usunął informacje, zostawiając tylko kod genetyczny zgody z materiałem pobranym od denata Lecz jak później zauważył Padawan Kelan, dane te nie miały prawa zostać usunięte. Schodząc do hangaru zgraliśmy się z treningiem bojowym żołnierzy, w trakcie którego Vreyx został ogłuszony, a ja przez niego później obezwładniony. Pozostał nam tylko powrót do Enklawy.

Z racji, że dane pozyskane od Republiki zostały skasowane, można przypuszczać prawdopodobny udział republikanów w ostatnich, dotyczących nas wydarzeniach. Wyrażam swoją opinię z racji, że dostęp do tych danych mogą mieć tylko wysoko postawieni oficerzy lub pojedyncze przypadki technicznych, a w dodatku dane tego typu są bardzo dobrze zabezpieczone. Osoba, która usunęła dane może być szpiegiem, jak i rzeczywistym członkiem Nowej Republiki, działającym za przyzwoleniem władz. Brak jakichkolwiek dowodów nie może upewnić nas w absolutnie żadnym przekonaniu (przekazany nam dostęp do danych mógł okazać się zabiegiem odsuwającym wojska Republiki od podejrzeń). W każdym razie, każdy z scenariuszy ukazuje nam wpływowego przeciwnika.


3. Ewentualne uwagi sprawozdającego:
W świetle ostatnich wydarzeń pragnąłbym zwrócić uwagę na kupca, który sprzedał nam groźny amulet. Z nie do końca jasnego powodu ataku rannego na Rycerza Barta (wyklucza się wpływ środków odurzających, poza faktem występowania samych chorób psychicznych), który mógł się ukazać użytkownikiem mocy, czy wrażliwym na moc (powiązanym z mocą i podobnymi mu), można snuć pewne podejrzenia o powiązanie go z owym kupcem.

4. Autor raportu: Adept Revel

Re: Sprawozdania

: 29 cze 2013, 12:55
autor: Revel
Ostatnia warta

1. Data, godzina zdarzenia: 27.06.13, godz. 21:00 - 2:30

2. Opis wydarzenia:

Wraz z Uczennicą Jedi Elią oraz Padawanem Kelanem wylecieliśmy Y-Wingiem do pobliskiej osady, aby odbyć tam trening akrobatyki. Zaraz po rozpoczęciu ćwiczeń, wszystkich osadników i nas zaczęły nękać skutki anomalii (kilkukrotnie), wszechogarniający chłód. Mnie dotykało najbardziej, Kelan odczuwał to trochę mniej intensywnie, a po Elii chyba spływały tylko dreszcze. Trenowaliśmy około godzin, może trochę dłużej - a w międzyczasie skupiłem się na pomocy w sporze między hodowcą protatów, Kel Dorem Unt'is Ve'rats, a Granem, Yunarielem, który to był hodowcą ogarów. W pewnym momencie Elia postanowiła, że spróbuje odszukać źródło anomalii. Jak nam powiedziała, zlokalizowała je gdzieś na obrzeżach wioski. Po krótkiej namowie postanowiliśmy się tam czym prędzej udać.
Oblecenie wioski, zanim Kelan wraz z Elią zdołali odkryć źródło anomalii, zajęło trochę dłuższą chwilę. Wylądowaliśmy, a resztę drogi zamierzaliśmy odbyć pieszo - jak się później okazało, słusznie. Grunt w lesie do którego się dostaliśmy był bardzo podmokły.
Na swojej drodze napotkaliśmy zabłąkaną, samotną eopie. Zwierze było bardzo wychudzone i osłabione, Elia pomogła jej znajdując trochę świeżej, gęstej trawy, aby mogła się chwile paść.
Przeszukaliśmy od lat opuszczoną chate w której nie natknęliśmy się na nic interesującego. Następnie poszliśmy do groty, którą "dostrzegł" Kelan. Po uporaniu się z nękającymi nas od jakiegoś czasu potworami kopalnianymi, doszliśmy do końca groty, gdzie zaczynał się długi szyb prowadzący w dół. Zeszliśmy wszyscy (Kelan i ja, głównie za pomocą Elii), na dole odkryliśmy wielką wydrążoną salę z wielką trybuną pełną wielkich, starych siedzisk. Warunki na dole były bardzo niekorzystne, powietrze było stęchłe i pełne kurzu, a to z racji braku wentylacji, mimo to spotkaliśmy tam człowieka. Owy człowiek był widocznie bardzo osłabiony, wydawał się mieć więcej lat, niż rzeczywiście miał. W dodatku przejawiał zachowania typowe dla ludzi posiadających schorzenia natury psychicznej. Wywołać to mogły: izolacja, ciężkie przeżycia, warunki lokalizacji, wpływ Ciemnej Strony Mocy. Tak, Ciemnej Strony Mocy. A jej źródłem okazał się być przedmiot usilnie dzierżony przez człowieka. Ów on, nazywał się Aratex, przedstawiał się jako strażnik, pełniący wartę przy nieznanym nam do końca, dziwnym przedmiocie. Przedstawił nam swoje wspomnienia za pomocą nagrań dźwiękowych prowadzonych w stylu pamiętnika, lecz z miarowym udziałem osób trzecich. Miał on do czynienia z Withdrawnem oraz jego uczniami, przez to żywił dużą urazę do Jedi i dzięki mocy tajemniczego przedmiotu zamierzał ich (nas) uśmiercić. Z tego też powodu zaistniały okoliczne anomalie, powodujące nagłe ochłodzenie oraz schorzenia, które raczej nie dotykały Jedi.
*Dalsze wydarzenia nie mają odniesienia z mojej perspektywy. Straciłem kontrolę nad swoim ciałem i umysłem, przez co ruszyłem na Elię z zamiarem ataku. Na mojej drodze stanął Aratex, którego ciąłem po piersi. Na szczęście mój miecz jest tylko mieczem treningowym i nie odebrał mu życia od razu. Zostałem rozbrojony przez towarzyszy, a po chwili całkowicie straciłem przytomność, tak jak i tamten człowiek. Aratexowi podano stymulanty, aby przypadkiem się nie obudził i nie zachowywał się agresywnie.
Transport nieprzytomnego Aratexa oraz mnie z powrotem na górę mógł pójść trochę problematycznie. Wnioskuje tak po obrażeniach ciała z którymi się obudziłem w ambulatorium, a których nie pamiętam zanim straciłem przytomność. W każdym razie dzięki pomocy przybyłego Rycerza Barta ranni zostali przeniesieni na myśliwiec, a następnie wszyscy udali się do enklawy, gdzie rannych opatrzono i poddano leczeniu.
Elia na koniec podobno wróciła po eopie.


3. Ewentualne uwagi sprawozdającego:
Brak.

4. Autor raportu: Adept Revel

Re: Sprawozdania

: 12 lip 2013, 18:56
autor: Bart
Porwanie Danadrisa - Mandalore

1. Data, godzina zdarzenia: 28.05.13, 22:30-1:00

2. Opis wydarzenia:

Wszystkie działania poprzedziło śledztwo prowadzone praktycznie indywidualnie przez Padawana Kelana – sześć dni wcześniej. Należy także zaznaczyć, że dzień przed podsumowywanym tu zadaniem Padawan Kelan pochwycił także Mandalorianina udającego żołnierza Nowej Republiki, proszącego o opatrunki. Człowiek okazał się czwartym ocalałym z ataku – zamordował jednego z żołnierzy przybyłych po ataku i wdział jego pancerz. Z uwagi na ten czyn spotkał się w enklawie z odwetem przyjaciela zamordowanego bez żadnego sprowokowania wspomnianego żołnierza. Inny członek tego oddziału, usłyszawszy dumną relację z morderstwa na jego towarzyszu – odstrzelił nogi oraz ręcznie usunął gałki oczne Mandalorianina. Morderca okazał się członkiem oddziału z przypadku, zwerbowanym siłowo, mordującym dla utrzymania reputacji wśród swoich przywódców – a cała jego grupa została wybita przez Rycerza Danadrisa. Wszystkie zeznania potwierdziły dosyć jawne naprowadzenie na planetę Mandalore, nim człowiek popełnił samobójstwo, gdy w niewyjaśniony sposób udało mu się oswobodzić.

Nie istniały jakiekolwiek dalsze tropy – z tego względu nie miałem innego wyjścia, jak tylko wysłać swoją uczennicę i Padawana Kelana, jedynych dostępnych wtedy uczniów, na Mandalore, aby spróbowali odnaleźć zabójców Negocjatora Neila. Oczywiście spodziewałem się pułapki – stąd pozostałem na planecie, aby w razie potrzeby móc uczniów stamtąd wydostać, z Padawanem Caliusem jako pilotem. Wraz z uczniami wysłałem jednak ich zdalniaka, który miał na bieżąco dostarczać mi informacji w razie potrzeby.

Zaskakująco, Mandalore nie była pułapką, lecz nie umniejszyło to skali porażki Padawanów. Oszałamiającą, wstrząsającą i niewątpliwie radosną nowiną był fakt, że Rycerz Neil żył – zamordowany był „tylko” sobowtórem. Nasz przyjaciel został w jakiś sposób skonwertowany przez Mandalorian po pojmaniu – tutaj z miejsca mogę zasugerować stosowanie środków chemicznych, wątpiąc w mentalną ingerencję; z przyczyn, które są jasne. Danadris trenował pod opieką jednego z Mandalorian. Po długiej obserwacji i najwyraźniej niezliczonych staraniach ukrycia i układania planu – uczniowie zdecydowali się na atak. Znakomite wyrzucenie wojownika na skały przez moją uczennicę nie miało żadnego znaczenia przy wytrzymałości jego pancerza i wyposażeniu w linkę. Osłabiony Danadris i tak był zbyt trudnym celem dla moich uczniów, a gdy powrócił Mandalorianin – zostali schwytani z oszałamiającą łatwością. Kelan walczył jednak do samego końca – nawet schwytany, gdy tylko Rycerz się oddalił, usiłował stawiać opór. Pomógł mu w tym nawet dźgający zdalniak – okaleczyli trenera naszego pojmanego towarzysza, lecz to wszystko.

Nagrania, które zdobyłem od stale obserwującego ich zdalniaka, nie pozwalają mi ocenić rozmowy uczniów z omamionym Jedi. Trwała bardzo długo, wyglądała na intensywną i emocjonalną – wyraźnie starano się dotrzeć do zmysłów schwytanego, wyraźnie udawało się im, zwłaszcza Elii, oddziaływać na niego. Sama mimika rozmówców, intensywność gestykulacji – zdradzają mi, gdy teraz to analizuję, niezwykłą dynamikę trwającej wtedy interakcji.

Wszystko zakończyło się na zaciągnięciu moich uczniów do miejsca ceremonialnych potyczek. Z tego co wiem od mojej uczennicy, Neil chciał absurdalnie zabić Padawanów w pojedynku na arenie – gdyby rzeczywiście zakończyli ich żywota, pozbyliby się jedynej karty przetargowej na wypadek mojego przylotu – ta głupota skutecznie dowodziła, jak ciężko omamiony był Danadris.

Muszę pogratulować Padawanom poprowadzenia tej walki. Z reguły Kelan atakuje w czystej ofensywie, niemal szaleńczo – nie zostawiając nikomu miejsca. Elia zaś, choć doskonale współpracuje i koordynuje swoje działania z innymi, to działania Kelana, który nigdy nie przerywał natarcia, normalnie powinny skutecznie uniemożliwiać jej interweniowanie – zwłaszcza w połączeniu z inicjatywą tak mierną, jak zachowawczością Kelana. Tutaj jednak wyraźnie widać było ich wspólną praktykę – działali znakomicie. Walka była niebywale wyrównana, mimo ran mojej uczennicy. Wspólnie udało im się poranić Danadrisa, którego skuteczność niezwykle spadła. Ostatecznie jednak, Kelan padł. Elia była następna, lecz nawet działająć w pojedynkę, zdołała znów trafić Rycerza, mimo że nie powiodło się jego powalenie. Oboje walczyli w kiepskim stanie, ale w dłuższej walce szanse mojej Padawanki były marne – w końcu poległa.

Według zdalniaka – to wtedy, gdy Rycerz próbował dobić Elię, ostatecznie wcześniejsze starania moich uczniów i widok dawnych przyjaciół, których miał zamordować… przełamały wszystkie bariery, zwłaszcza przy zmęczeniu Negocjatora. Nagrania mówią niewiele, lecz długo trwało, nim Danadris ostatecznie powstrzymał jednego z Mandalorian, zabiwszy go w dość jednostronej walce wręcz.

Opuszczali arenę bardzo długo. Wszyscy byli słabi i ciężko ranni, a „odzyskany” Jedi nie mógł zrobić zbyt wiele, by pomóc uczniom. Tutaj także najwyraźniej miał miejsce dosyć intensywny emocjonalnie moment.

Do statku szli w układzie, który sam opisywał, w jak fatalnej byli kondycji. Przepocony i wymęczony Rycerz maszerował i osłaniał wszystkich przed ogniem w przeciągających się walkach, zakończonych trzema dekapitacjami. Elia ciągnęła Kelana po ziemi, czołgając się. Krótka trasa na lądowisko zdawała się nadludzką przeprawą, o której wiele jednak nie powiem – zdalniak robił wszystko, by ratować swoich opiekunów. Odleciał, by demolować, dźgać, siać zamęt. Robot nie wahał się nawet przed przebiciem oka Mandalorianina w opóźnianiu pogoni za kompanami.

Sam zdalniak cudem ocalał, przylatując do już startującego myśliwca. Zostałby zniszczony, gdyby nie to, jak moja uczennica bezmyślnie wciągnęła go do środka podczas gwałtownego odlotu.

Oczywiście nie muszę wspominać, że zdalniak powiadomił mnie, gdy tylko schwytano Padawanów? Uczeń Calius zabrał mnie na Mandalore zaraz potem, lecz dotarłem, gdy wszyscy byli już bezpieczni. Powaliłem kilku przeciwników, a gdy zorientowałem się, że moi Jedi zdołali uciec, sam opuściłem planetę.



3. Ewentualne uwagi sprawozdającego:
Niewielkie wyjaśnienie OOC
Napisałem to sprawozdanie teraz, w ledwie pół godziny, w zastępstwie Rycerza Neila, który sam chciał opisać własny event, lecz jego dostęp do komputera jest aktualnie ograniczony.


4. Autor raportu: Inkwizytor Jedi Bart

Re: Sprawozdania

: 22 lip 2013, 14:32
autor: Aetharn
Morderstwo w wiosce i droidy Kaana

1. Data, godzina wydarzenia: 22.06.13 23:00-01:00; 06.07.13 19:00 - 22:00

2. Opis wydarzenia:

Moje indywidualne doświadczenia z anomaliami i droidami Kaana zaczęły się od wypadu do wioski w sprawie morderstwa ponad dwa tygodnie temu. Atmosfera w wiosce jeszcze bardziej się zagęściła, a zabójstwo mogło być tego kolejnym skutkiem. Przesłuchałem kilka osób - znacznie ułatwiało sprawę to, że każdy znał i sprawcę i ofiarę.
Rendas - morderca - zapierał się, że zabił swoją żonę z powodu halucynacji. Od jakiegoś czasu słyszał różne głosy nakłaniające go do zabójstwa. Do tego doszły również wizje - przeźroczyste zjawy ubrane w szaty; ojciec Rendasa, chcący aby "syn ratował siebie"; ofiara zamieniła się w czerwonego, rogatego potwora. Mężczyzna nie przjawił żalu w jakiejkolwiek postaci i nie wydawał się przejęty samym morderstwem. Jeśli zrobił to umyślnie - nie zostało to zaplanowane, wydawał się całkowicie zaskoczony, kiedy go o to posądziłem.
Bliska przyjaciółka zamordowanej kobiety poinformowała mnie, że małżeństwo nie bardzo się dogadywało - wkrótce mieli się rozwieść. Rendas traktował swoją żonę z pogardą, być może nawet ją bił.
W mojej opini, sprawca choruje na schizofrenię, bądź inne schorzenie o naturze psychicznej - i anomalie zachodzące we wiosce miały kluczowy wpływ na dokonanie morderstwa.

Przy opuszczaniu wioski natknąłem się na droida Kaana - przeszukiwał dziedziniec. Nie udało mi się od niego dowiedzieć czegokolwiek istotnego. Nasza działalność zirytowała jednak na tyle Kaana, że droid postrzelił mnie z ukrycia boltem ogłuszającym, co najwyraźniej miało być jakimś ostrzeżeniem.

Poza incydentami związanymi z anomaliami droidy Kaana nie pojawiały się - jednakże zaatakowały i poraniły Xarthesa, przez co zlecone jemu zadanie zostało przekazane mi. Zasadniczo celem wyprawy było zbadanie i zabezpieczenie miejsca odkrytego przez zespół złożony z Elii, Kelana i Revela.

Na miejsce poleciałem bombowcem i po chwili przedzierania się przez moczary i las dostałem się w pobliże zejścia do podziemnego kompleksu. Najwyraźniej byłem śledzony już od pewnego czasu, ponieważ gdy tylko zbliżyłem się do jaskiń, na mojej drodze stanęły dwa droidy. Trzeci - znajdował się za moimi plecami - rozkazał, abym złożył broń i oddał się w ręce "sprawiedliwości". Rozmawiałem z nimi chwilę, starając się kupić sobie trochę czasu i dowiedzieć się czegokolwiek o ich obecności w tym miejscu. Jak same powiedziały: kompleks został przez nie przejęty już kilka dni wcześniej. Wydawały się jednak zdziwione tym, że ktoś z Jedi przybył jeszcze raz aby zbadać podziemia.
Miałem dwie opcje: poddać się lub walczyć - ucieczka nie wchodziła w grę, z trzema albo nawet dwoma droidami za plecami jakikolwiek odwrót przez bagno byłby niemożliwy. Starcie trwało kilkanaście minut. Udało mi się trafić kilkakrotnie droidy, ostatecznie jednak w próbie uniknięcia bolta blasterowego moja noga utknęła w błocie, a ja padłem w muł. Nie zdążyłem nawet chwycić miecza do ręki - maszyny szybko do mnie doskoczyły i pojmały.
Przesłuchanie odbyło się w niższej części jaskiń. Po pytaniach zadawanych przez droidy można wywnioskować, że Kaan obserwuje Enklawę i nasze ruchy niemal cały czas - wiedział o osobach znajdujących się w budynku, choć nie ma pojęcia kim są i dlaczego do nas dołączyły.
Droidy interesowało szkolenie - czy nadal podążamy ścieżkami Jedi. Pytały także o błyskawice wypuszczone przez Rycerza Barta, cel pobytu Rycerza Gluppora, dwóch obcych - także o śmierć jednego z nich Starałem odpowiadać na pytanie ogólnikowo, nie zdradzać szczegółów - ale dosyć szybko droidy zaczęły grozić rozpoczęciem zabijania mieszkańców wioski i na pokaz zamordowały jedną osobę. Miałem nadzieję, że to jedynie puste groźby, gdyż słyszałem jedynie transmijsę głosową.
Nie wiem, co stałoby się dalej - na pomoc, nieoczekiwanie, przyszła Rycerz Rawlings, która bez większych problemów zniszczyła droidy. Jak później mi wytłumaczyła - na Dantooine przyleciała, aby zbadać tutejsze ruiny i pozostałości po Jedi i przypadkiem zauważyła nasz po imperialny bombowiec. Po śladach trafiła do jaskini, choć nie miała pojęcia, że to ja jestem więźniem.


3. Ewentualne uwagi sprawozdającego:

4. Autor raportu: Uczeń Jedi Aetharn Calius