Re: Sprawozdania
: 31 paź 2020, 17:34
Cesarz
1. Data, godzina zdarzenia: 30.10.20, 20:00 - 01:30
2. Opis wydarzenia:
Do Systemu Cesarzowej Tety z Hakassi leci się długo. Niby to wciąż Głębokie Jądro, ale trzeba lecieć praktycznie dookoła z powodu licznych czarnych dziur i innych kosmicznych pułapek. Dobrze, że z myśliwcem Kaana można porozmawiać – lubię nim latać, człowiek nie czuje się taki samotny i zawsze jest ktoś, kto przejmie stery w razie wypadku.
Koros Major to kolos. Przytłaczająca metropolia. Sama ta planeta skupia 93% ludności całego Głębokiego Jądra, co po latach na odludziu naprawdę robi wrażenie. System jest wyraźnie bogaty, ale to nie jakaś ociekająca zbytkiem utopia, widać normalny przekrój przez klasy społeczne. Cały ruch na Koros Major jest zautomatyzowany, za łamanie zasad poruszania się konsekwencje są wyciągane natychmiastowo, promień ściągający wybija taki pojazd z ruchu i dzieje się to tak szybko, że wręcz zagraża życiu kierującego. Nigdy nie widziałam czegoś takiego ale rozumiem to – potencjalna kolizja może pociągnąć za sobą tysiące ofiar przez efekt domina.
Kontrola lotu skierowała mnie do odpowiedniego portu kosmicznego. Na planecie bardzo sprawnie działa transport publiczny – przy takiej populacji ruch pojazdów prywatnych jest ograniczony. Dostajesz nakaz pozostawienia statku na konkretnym lądowisku i nie ma o czym dyskutować, dalej bierzesz prom albo jedziesz koleją magnetyczną. Parkowanie jest płatne, ale cała reszta jest darmowa.
Bez problemu trafiłam do Biura Reprezentacyjnego Galaktycznej Federacji Niezależnych Sojuszów sektora Koros, który – dobrze nie zrozumiałam – jest albo rozbudowywany, albo dopiero co został postawiony i wciąż trwają tam prace konstrukcyjne. Ludzie bardzo mili i pomocni. Otrzymałam dokładne instrukcje jak powinnam zachować się w obecności monarchy, jak wygląda etykieta. Mój strój (ceremonialna szata i płaszcz) został uznany za wystarczający na audiencję, choć płaszcze są już ponoć niemodne. Nie zrezygnowałam z niego głównie dlatego, że w komunikacji miejskiej jakaś starsza kobieta skojarzyła go z wizerunkiem Cesarzowej Tety, a to był kierunek, w jaki chciałam iść.
Doradca Cesarza, Herdan Soster, jest przedstawicielem Gildii Górniczej i reprezentuje jej interesy. Ponoć doradcy zmieniają się dość często i są różni, ten był bardzo uprzejmy i wyraźnie nabrał do mnie sympatii kiedy wspomniałam, że HDR-1 był przyjacielem, a nie własnością. Koros Major bardzo ceni sobie droidy, można zobaczyć je w wielu miejscach, robią naprawdę imponujące wrażenie.
Cesarz Bellster Keto Pierwszy jest, w opinii osób, które spotkałam, dobrym i postępowym władcą, który dba o lud – w przeciwieństwie do swojego poprzednika. Na mnie również zrobił dobre pierwsze wrażenie, ale jak z tymi bywa – mogą być mylne. Czas pokaże.
Przedstawiłam mój problem, ofiarowałam moje dary – miecz Namon-Dura, który trafi do kolekcji Cesarza, i silny kryształ syntetyczny, który sama zrobiłam. Oba dary zostały przyjęte z zadowoleniem, udało się nam trafić w gust (ukłon w stronę Fella i wszystkich, którzy mi doradzali). I teraz dochodzimy do sedna: co zostało ustalone.
Koros nie podzieli się z nikim z zewnątrz swoją technologią, stoi to w sprzeczności z interesami obywateli. Z tej sytuacji są dwa wyjścia, albo HDR zostanie w systemie jako bohater-gość, albo to cała nasza grupa zostanie ugoszczona i zatrudniona w służbie u monarchy. Po zakończonej służbie będziemy mogli opuścić system z naszym droidem.
Już pewnie wiecie, gdzie zapaliła mi się czerwona lampka – nie jesteśmy najemnikami i układ, w którym będziemy mieczem i tarczą jakiegoś monarchy jest dla mnie nie do zaakceptowania. Przedstawiłam moje stanowisko w tej sprawie w najgrzeczniejszy sposób, w jaki potrafiłam, a uwierzcie mi, że bardzo się starałam. Na szczęście spotkało się to z pełnym zrozumieniem i doprecyzowaliśmy bardziej zasady takiego układu – mamy być wsparciem takim, jakim jesteśmy teraz na Hakassi, Cesarz nie będzie zlecał nam zadań w żaden sposób kolidujących z naszą powinnością jako Jedi. Wciąż będziemy mogli uczestniczyć w życiu Galaktyki, wspierać Sojusz, być wierni naszym wartościom. Cesarz będzie wskazywał nam obszary, w których potrzebuje naszej pomocy. Ma to być praca w terenie, ale też w archiwach, przy artefaktach, przy poznawaniu i zgłębianiu historii Koros. Dostaniemy jeszcze dokładniej sprecyzowany zakres wsparcia, do jakiego się zobowiązujemy, żeby nie było żadnych wątpliwości. Służba nie będzie trwała w nieskończoność, choć dokładnie nie zostało jeszcze sprecyzowane jak długo – mówimy o miesiącach lub latach.
Wstępnie zgodziłam się na te warunki. Czekam jeszcze na treść umowy ogólnej. Nie chciałabym nas wpuścić w jakieś bagno, ale generalnie cały układ wygląda niezwykle interesująco.
Od razu widać, że nie będzie tam do końca łatwo. To było bardzo subtelne, niezwykle łatwe do przeoczenia, ale widać napięcie między Cesarzem a doradcą jeśli chodzi o granice władzy. Gildia wyraźnie chciała zaoferować nam pełną „opiekę”, ale Cesarz nalegał na to, byśmy odpowiadali bezpośrednio przed nim. Biorąc pod uwagę wszystko, co do tej pory słyszałam o Gildii, układ z Cesarzem wydaje się być czystszy.
Cesarz zamierza wyznaczyć nam pierwsze zadanie za jakiś czas – jeśli się powiedzie, możemy już zaczynać proces odbudowy HDR. Jestem bardzo ciekawa czego od nas może oczekiwać i jak będzie wyglądała nasza umowa. Jedno jest pewne – błędy na Koros mogą nas dużo kosztować, tak, jak na Prakith. Za to mamy szansę sięgnąć historii jednego z najciekawszych miejsc w Galaktyce. Nie wiem jak Wy, ale ja jestem podekscytowana.
3. Ewentualne uwagi sprawozdającego: brak
4. Autor raportu: Mistyk Jedi Elia Vile
1. Data, godzina zdarzenia: 30.10.20, 20:00 - 01:30
2. Opis wydarzenia:
Do Systemu Cesarzowej Tety z Hakassi leci się długo. Niby to wciąż Głębokie Jądro, ale trzeba lecieć praktycznie dookoła z powodu licznych czarnych dziur i innych kosmicznych pułapek. Dobrze, że z myśliwcem Kaana można porozmawiać – lubię nim latać, człowiek nie czuje się taki samotny i zawsze jest ktoś, kto przejmie stery w razie wypadku.
Koros Major to kolos. Przytłaczająca metropolia. Sama ta planeta skupia 93% ludności całego Głębokiego Jądra, co po latach na odludziu naprawdę robi wrażenie. System jest wyraźnie bogaty, ale to nie jakaś ociekająca zbytkiem utopia, widać normalny przekrój przez klasy społeczne. Cały ruch na Koros Major jest zautomatyzowany, za łamanie zasad poruszania się konsekwencje są wyciągane natychmiastowo, promień ściągający wybija taki pojazd z ruchu i dzieje się to tak szybko, że wręcz zagraża życiu kierującego. Nigdy nie widziałam czegoś takiego ale rozumiem to – potencjalna kolizja może pociągnąć za sobą tysiące ofiar przez efekt domina.
Kontrola lotu skierowała mnie do odpowiedniego portu kosmicznego. Na planecie bardzo sprawnie działa transport publiczny – przy takiej populacji ruch pojazdów prywatnych jest ograniczony. Dostajesz nakaz pozostawienia statku na konkretnym lądowisku i nie ma o czym dyskutować, dalej bierzesz prom albo jedziesz koleją magnetyczną. Parkowanie jest płatne, ale cała reszta jest darmowa.
Bez problemu trafiłam do Biura Reprezentacyjnego Galaktycznej Federacji Niezależnych Sojuszów sektora Koros, który – dobrze nie zrozumiałam – jest albo rozbudowywany, albo dopiero co został postawiony i wciąż trwają tam prace konstrukcyjne. Ludzie bardzo mili i pomocni. Otrzymałam dokładne instrukcje jak powinnam zachować się w obecności monarchy, jak wygląda etykieta. Mój strój (ceremonialna szata i płaszcz) został uznany za wystarczający na audiencję, choć płaszcze są już ponoć niemodne. Nie zrezygnowałam z niego głównie dlatego, że w komunikacji miejskiej jakaś starsza kobieta skojarzyła go z wizerunkiem Cesarzowej Tety, a to był kierunek, w jaki chciałam iść.
Podczas audiencji nie wolno mieć przy sobie żadnej broni. Mój miecz zostawiłam w biurze Sojuszu, ale można go też zostawić w depozycie w pałacu. Do Cesarza zwracamy się per Wasza Wysokość, do doradcy – jeśli zajdzie taka potrzeba, bo generalnie z nim nie dyskutujemy – dowolnie, ale grzecznie. Cesarz jest ponoć wyrozumiały i otwarty na obce kultury, więc drobne wpadki z powodu niewiedzy nie powinny być dramatem.Procedura przebiegu audiencji
1. Przejazd windą do Sali Tronowej.
2. Z windy odbiera nas kamerdyner, prowadzi do tronu.
3. Zatrzymujemy się, wykonujemy pokłon, nie odzywamy się.
4. Jesteśmy przedstawieni władcy.
5. Siadamy na piętach na posadzce, to pozycja do rozmowy z monarchą.
6. Cesarz nas wita. Wciąż się nie odzywamy.
7. Kiedy Cesarz udzieli nam głosu, dziękujemy za przyjęcie i składamy dary. Dary są obowiązkowe.
UWAGA: jeśli darem jest broń, musi być wcześniej zamknięta w specjalnym metalowym pudełku.
Takie pudełko dostałam w biurze Sojuszu.
8. W trakcie audiencji zwracamy się bezpośrednio do Cesarza, raczej nie dyskutujemy z doradcą Cesarza.
9. To Cesarz decyduje kiedy audiencja dobiega końca. Po pożegnaniu możemy wstać.
10. Kłaniamy się.
11. Czekamy aż kamerdyner zaprosi nas do wyjścia z Sali i podążamy za nim do windy.
Doradca Cesarza, Herdan Soster, jest przedstawicielem Gildii Górniczej i reprezentuje jej interesy. Ponoć doradcy zmieniają się dość często i są różni, ten był bardzo uprzejmy i wyraźnie nabrał do mnie sympatii kiedy wspomniałam, że HDR-1 był przyjacielem, a nie własnością. Koros Major bardzo ceni sobie droidy, można zobaczyć je w wielu miejscach, robią naprawdę imponujące wrażenie.
Cesarz Bellster Keto Pierwszy jest, w opinii osób, które spotkałam, dobrym i postępowym władcą, który dba o lud – w przeciwieństwie do swojego poprzednika. Na mnie również zrobił dobre pierwsze wrażenie, ale jak z tymi bywa – mogą być mylne. Czas pokaże.
Przedstawiłam mój problem, ofiarowałam moje dary – miecz Namon-Dura, który trafi do kolekcji Cesarza, i silny kryształ syntetyczny, który sama zrobiłam. Oba dary zostały przyjęte z zadowoleniem, udało się nam trafić w gust (ukłon w stronę Fella i wszystkich, którzy mi doradzali). I teraz dochodzimy do sedna: co zostało ustalone.
Koros nie podzieli się z nikim z zewnątrz swoją technologią, stoi to w sprzeczności z interesami obywateli. Z tej sytuacji są dwa wyjścia, albo HDR zostanie w systemie jako bohater-gość, albo to cała nasza grupa zostanie ugoszczona i zatrudniona w służbie u monarchy. Po zakończonej służbie będziemy mogli opuścić system z naszym droidem.
Już pewnie wiecie, gdzie zapaliła mi się czerwona lampka – nie jesteśmy najemnikami i układ, w którym będziemy mieczem i tarczą jakiegoś monarchy jest dla mnie nie do zaakceptowania. Przedstawiłam moje stanowisko w tej sprawie w najgrzeczniejszy sposób, w jaki potrafiłam, a uwierzcie mi, że bardzo się starałam. Na szczęście spotkało się to z pełnym zrozumieniem i doprecyzowaliśmy bardziej zasady takiego układu – mamy być wsparciem takim, jakim jesteśmy teraz na Hakassi, Cesarz nie będzie zlecał nam zadań w żaden sposób kolidujących z naszą powinnością jako Jedi. Wciąż będziemy mogli uczestniczyć w życiu Galaktyki, wspierać Sojusz, być wierni naszym wartościom. Cesarz będzie wskazywał nam obszary, w których potrzebuje naszej pomocy. Ma to być praca w terenie, ale też w archiwach, przy artefaktach, przy poznawaniu i zgłębianiu historii Koros. Dostaniemy jeszcze dokładniej sprecyzowany zakres wsparcia, do jakiego się zobowiązujemy, żeby nie było żadnych wątpliwości. Służba nie będzie trwała w nieskończoność, choć dokładnie nie zostało jeszcze sprecyzowane jak długo – mówimy o miesiącach lub latach.
Wstępnie zgodziłam się na te warunki. Czekam jeszcze na treść umowy ogólnej. Nie chciałabym nas wpuścić w jakieś bagno, ale generalnie cały układ wygląda niezwykle interesująco.
Od razu widać, że nie będzie tam do końca łatwo. To było bardzo subtelne, niezwykle łatwe do przeoczenia, ale widać napięcie między Cesarzem a doradcą jeśli chodzi o granice władzy. Gildia wyraźnie chciała zaoferować nam pełną „opiekę”, ale Cesarz nalegał na to, byśmy odpowiadali bezpośrednio przed nim. Biorąc pod uwagę wszystko, co do tej pory słyszałam o Gildii, układ z Cesarzem wydaje się być czystszy.
Cesarz zamierza wyznaczyć nam pierwsze zadanie za jakiś czas – jeśli się powiedzie, możemy już zaczynać proces odbudowy HDR. Jestem bardzo ciekawa czego od nas może oczekiwać i jak będzie wyglądała nasza umowa. Jedno jest pewne – błędy na Koros mogą nas dużo kosztować, tak, jak na Prakith. Za to mamy szansę sięgnąć historii jednego z najciekawszych miejsc w Galaktyce. Nie wiem jak Wy, ale ja jestem podekscytowana.
3. Ewentualne uwagi sprawozdającego: brak
4. Autor raportu: Mistyk Jedi Elia Vile