Strona 4 z 44

Re: Sprawozdania !

: 13 lip 2012, 16:43
autor: Siad Avidhal
Przesłuchanie Sabotażysty

1. Data, godzina zdarzenia: 11.07.12, godz. 23:00-01:30

2. Opis wydarzenia:

Jednostki zarejestrowały komunikat na kanale Nowej Republiki z prośbą o asekurację więźnia. Komunikat został zweryfikowany jako prawdziwy i został przekazany do pełnego wglądu mieszkańców kompleksu. Uczniowie Xarthes oraz Shai, Padawan Vile oraz Adepci Bastard oraz Kevari udali się w pod wejście do obiektu treningowego celem odebrania aresztowanego. Zajęło im to 7 minut i 32 sekundy. Pragniemy zauważyć, że taki sam czas w przypadku ataku na kompleks byłby niedopuszczalnym zagrożeniem życia.

Więzień był żołnierzem Nowej Republiki w stopniu szeregowego o identyfikatorze Zim Svel. Jego zachowanie klasyfikuje się jako negatywne. Wysoki stopień agresji werbalnej. Uczeń Xarthes dokonał dodatkowych obrażeń fizycznych na asekurowanym aresztancie, wymierzając kilka ciosów w okolice torsu. Informuje się o wysokim stopniu agresji Ucznia Xarthesa w katalogu uczniów z prośbą o przeanalizowanie zdatności do kontynuowania szkolenia, wedle zarejestrowanym i zaprogramowanych standardów Zakonu Jedi. Anulowano przeredagowanie wartości szkoleniowej Ucznia Xarthesa - Rycerz Jedi Bart. Rycerz Jedi Bart wnosi o dokonanie przesłuchania w trybie dowolnym.

Wspomnieni uczniowie rozpoczęli proces przesłuchania obiektu Zim Svel w miejscu katalogowanym jako Sala Mistrzów. Przesłuchaniu przewodził Uczeń Xarthes. Zarejestrowano szereg niewłaściwych zachowań, takich jak: przemoc fizyczna, przemoc psychiczna, zabójstwo dokonane przez Ucznia Xarthesa na Adepcie Kevari. Zaktualizowano estymowany czas do opróżnienia magazynu żywności o minus jednego mieszkańca i poinformowano zleceniodawce przesłuchania. Błąd. Zabójstwo było niestety symulowane. Dokonano zarejestrowania wydobytych z obiektu informacji i przesłano je do zleceniodawcy przesłuchania.
- Imię, nazwisko i stopień: Zim Svel, Szeregowy
- Powód dostępności poza bazą wojskową: Żołnierz miał swobodny dostęp do myśliwca, gdyż na stałe patrolował dolinę
- Powód sabotażu: Zemsta za śmierć jego brata, Anona Svela, na Myrkr, który został zabity przez Jedi
- Osoby wchodzące w skład sabotażu: Tylko on
- Czas planowania zemsty: Około 3 lata
- Użyty sprzęt: Pluskwę oraz ładunki zdobył z nieznanego źródła na Zewnętrznych Rubieżach. Ponoć można tam znaleźć różne, użyteczne rzeczy
- Miejsce ukrycia sprzętu: Według zeznań ukrył go pod swoim łóżkiem
- Powód "zabójstwa" Joraana F'tila: Osobista uraza, złość za lepsze wyniki na testach, obawa przed wykryciem: Joraan mógł widzieć Zima kręcącego się przy myśliwcach
Uczeń Xarthes oraz Rycerz Bart dochodzą w sprawie do wniosku, że próba zamachu jest odwetem za wyprawę Rycerza Jeona Vreeka i Ucznia Avara na Myrkr. Prawdopodobnie gdyby nie zaniedbania w ośrodku militarnym, doszłoby do dokonania próby samobójczego nalotu bombowcem na placówkę szkoleniową.

Uczniowie Adachi i Xarthes dokonują próby edukacji więźnia odnośnie tego, że Jedi nie uciekają się do przemocy - dwie godziny standardowe po tym, gdy więzień został pobity przez Ucznia Xarthesa. Zamykamy raport wydarzenia.

3. Ewentualne uwagi sprawozdającego:
Zaleca się obserwację zachowań Ucznia Xarthesa.

4. Autor raportu: Jednostka patrolowa - podrzędna, DK-07 ( Siad Avidhal, 01.07.20)

Re: Sprawozdania !

: 21 lip 2012, 1:02
autor: Aetharn
Polowanie na czerwia

1. Data, godzina zdarzenia: 20.07.12 około godziny 19

2. Opis wydarzenia:
Jak wie kilka osób z Akademii, w dolinie prowądzącej do budynku grasują ogromne insekty - zmutowany gatunek jednego z robaków, które żywią się skórą. Zostałem wysłany przez Mistrza Barta do zdobycia próbki skóry jednego z tych czerwi i
przetestowania trucizny stworzonej przez Adachiego.

Gdy DK-04 w zborjowni wyjaśniał mi sytuacje, wpadłem na pomysł umieszczenia w skórzanej pufie trucizny, którą następnie pożarłby robal. Nie rozmyślając się nad tym dłużej pobiegłem do kantyny i stamtąd zabrałem jedno siedzisko. Następnie spotkałem się z droidem na dachu budynku i ślizgaczem udaliśmy do domniemanego miejsca pobytu jednego z insektów. Nie musieliśmy szukać długo - nie sposób przegapić długiego na dziesięć metrów owada. Wylądowaliśmy w bezpiecznej odległości i tam sporządziłem pułapkę - wydrążyłem w pufie dziurę, do której wlałem truciznę.

Ruszyliśmy do miejsca, gdzie skanery wykryły insekta. Nie zdążyłem wiele zdziałać, gdy DK, podkładający ładunki na ziemi został połknięty przez czerwia. Gdy ogromny robak wynurzył się z gleby kolejny raz, wrzuciłem w paszczę siedzisko, z zaaplikowanym środkiem czerwiobójczym. Na efekt nie musiałem czekać długo - po kilkunastu minutach owad wynurzył się na powierzchnię i wkrótce potem zginął. Z jego wnętrza wyczołgał się znacznie uszkodzony DK - niektóre jego mechanizmy iskrzyły, cały pokryty był śluzem i kwasem z żołądka potwora. Pobrałem próbkę skóry oraz mięsni robala i ruszyłem do pojazdu.

Chcąc jak najszybicej wrócić do Akademii, aby droid mógł zostać jak najszybicej naprawiony, zaczepiłem skrzydłem ślizgacza o kolumnę wystającą z ziemi. Pojazd wpadł w turbulencję, straciłem nad nim kontrolę. Aby zminimalizować szkody zmniejszyłem ciąg silnika i starałem jak najbardziej ustabilizować lot - niestety nie wiele mogłem zdziałać i zachęcony przez DK katapultowałem się. Ślizgacz zarył w ziemię i zaliczył "dachowanie". Z pomocą żołnierza z pobliskiej bazy udało mi się przewrócić pojazd. Następnie bez przeszkód dotarłem do placówki - próbkę zostawiłem zgodnie z instrukcjami w zbrojowni.

3. Ewentualne uwagi sprawozdającego:
W wyniku wyprawy uszkodzony został jeden ze ślizgaczy - w niektórych miejscach poszycie zostało wgniecione, a lakier zdrapany (okolice kokpitu) oraz DK-04, który ma problemy z wokabulatorem oraz serwomotrami kończyn (niezbędne naprawy).

4. Autor raportu: Padawan Aetharn Calius

Re: Sprawozdania !

: 28 lip 2012, 19:01
autor: Siad Avidhal
Pojmany oddział

1. Data, godzina zdarzenia: 21.07.12, 17:00-20:00

2. Opis wydarzenia: Wraz ze specjalistą Govo Lehenu z korpusu medycznego przyjęliśmy członków Zakonu Jedi wyznaczonych do lokalnej operacji na Neimodii, w temacie walki z grupą zwaną Czarne Słońce. Do zadania przydzieleni zostali sir Aetharn i Shiv'la.
Pierwsze co zwróciło moją uwagę to fakt, że przybyli do nas setki lat świetlnych bez znajomości planu, który notabene został obmyślony przez ich własnego Rycerza Jedi - Pana Barta. Wróżyło to bardzo interesujące przedsięwzięcie.

Mieliśmy do odbicia więźniów pojmanych przez Czarne Słońce w ich kryjówce - członków oddziału Pazurów Howlerów oraz Jedi Xarthesa i Vile po nieudanej akcji na Fondorze - która została wykryta dzięki uprzejmości zaprzyjaźnionej komórki wywiadu. Dzięki ich uprzejmości również, mieliśmy okazję otrzymać kilka zniszczonych jednostek, które posłużyły mojemu zespołowi przy pracy nad ich systemami. Wykrylismy kilka luk w ich oprogramowaniu, co pozwoliło nam na stworzenie specjalnego, cybernetycznego kombinezonu zdolnego automatycznie obejść pewne ich zabezpieczenia - głównie algorytmy szacujące stopień zagrożenia i rozpoznawanie zagrożenia. Miało to pozwolić Jedi na przedostanie się do ich komórki i dokonanie bezpośredniej infiltracji w niebezpiecznej pozycji. Ich jednostki nadrzędne z pewnością mają możliwość bierzącego wprowadzania zmian w systemie, stąd niezbędna będzie szybka operacja. Użytkownicy kombinezonu wedle mojej instrukcji miały być traktowane jak pozostałe jednostki. Problem polegał na tym, że ID droidów które wyciągnęliśmy - mogłobyć już traktowane jako ID jednostek zaginionych/poległych. Poleciłem Jedi, by traktowali swoje ID tylko jako wątpliwą ostateczność.

Śledziliśmy operację za sprawą urządzeń szpiegowskich w kombinezonach. W istocie nasz plan się powiódł i Jedi dokonali infiltracji - udało im się dowiedzieć gdzie przetrzymywani są więźniowie. Problem stanowiła jednostka "Anty-Jedi", których systemy zabezpieczeń jako jednostek nadrzędnych są dużo bardziej odmienne od tych, na których przyszło nam operować. JEdi pozostało posłużyć się ID - misja wisiała na włosku. Anty-Jedi wykrył niepoprawność w identyfikacji, wysyłając naszych infiltratorów na przegląd techniczny. Udało im się przekonać jednostkę diagnostyczną do tego, że przed samą diagnostyką konieczne jest wykonanie jeszcze jednego patrolu zaleconego przez systemy bezpieczeństwa. Pojęcia nie mam, dlaczego jednostka diagnostyczna sprzężona z tym wszystkim niewątpliwie nie zweryfikowała tej informacji i przyjęła to do wiadomości. Być może była powiązana z jakimiś innymi bazami danych, bo została na Neimodię wysłana z innej komórki? Cholera wie.

Jedi odnaleźli rdzeń energetyczny i wysadzili go, wprowadzając zamieszanie. Udali się do Anty-Jedi, który strzegł więźniów i poinformowali o próbie sabotażu. Niestety, zostali rozdzieleni - lecz jeden z nich został wyznaczony na droida, który miał oddelegować więźniów na egzekucję. To była ich szansa. Shiv'la korzystając z chwili, przytwierdził do pleców Anty-Jedi ładunek wybuchowy, ogłuszając go na moment - kupując sobie czas. Rozpętała się spora bitwa, a w międzyczasie Jedi podali swoim leki na jakieś dziwne choróbsko opatentowane przeciwko takim jak oni. Problem był taki, że się totalnie naćpali i nie ogarniali kto jest kto. Szybko wysłaliśmy nasze posiłki w momencie, gdy cała ta masakra się zaczęła. Wróg był na wykończeniu, ale pojawił się inny problem. Xarthes i Vile... Zaczeli oszołomieni uciekać. Pościł trwał dobre piętnaście minut i w ostatniej chwili dorwali tego psychola Xarthesa, zanim ten zwędził myśliwiec naszym i już miał spieprzać z Neimodii na dragach. Pamiętam wzrok tego Xarthesa, jak jakieś dziwie zwierze przepełnione totalnie agresją. To bez dwóch zdań musiało płynąć z jego chujowego, wyolbrzymionego charakteru, bo Vile aż tak nie odwaliło. Ostatecznie cały fortel się udał, chłopaki się ogarnęli i aresztowali do czasu, aż antidotum nie zejdzie. To był szalony dzień i czekam na pozytywne rozpatrzenie mojego wniosku urlopowego.

3. Ewentualne uwagi sprawozdającego: Brak

4. Autor raportu: Specjalista Trace Emmeleia, 13 Korpus Techniczny Nowej Republiki z Cato Neimodia ( Rycerz Jedi Siad Avidhal - 01.07.20)

Re: Sprawozdania !

: 30 sie 2012, 23:32
autor: Aetharn
Bitwa o fabrykę okretów wojskowych na Kuat:

Data: 14.08.12

Siły Nowej Republiki:
- Jedi Master Sas Ablazer
- Oddział komandosów Nowej Republiki

Siły Czarnego Słońca:
- Jednostki szturmowe - lekko uzbrojone droidy z karabinem firmy BlasTech - E-11 oraz niewielką ilością materiałów wybuchowych (granaty termalne i przylepne zdalnie detonowane ładunki)
- Droidy-technicy - zaawansowany robot wsparcia. Analiza materiałów filmowych pokazała, że droid był w stanie ustawiać słabe pola siłowe i samowystarczalne działka, a także używać pakietów naprawczych oraz maskować swoją obecność prostym polem maskującym. Na swoim wyposażeniu miał również karabin snajperski.
- Anty-Jedi - droid dowodzący oddziałem Czarnego Słońca.

Miejsce bitwy: Kuat, ulice miasta

Cel sił Czarnego Słońca: Zdobycie sprzętu z fabryki okrętów wojskowych.

Przebieg bitwy:
Pierwszym celem sił Nowej Republiki było ewakuowanie cywilów z przypuszczanego miejsca starcia. Po wylądowaniu i przemieszczeniu się na teren miasta oddział pod dowództwem Mistrza Jedi Sasa Ablazera ruszył ochraniać ostatnich uchodźców. Droidy Czarnego Słońca już zdążyły przystąpić do szturmu i zaczęły ostrzeliwać uciekinierów. Pierwsza fala została szybko zniszczona, a cywile odeskortowani do innych rejonów miasta.
Znaczna część bitwy została rozegrana na ulicach, gdzie początkowo przewagę miały droidy. Po okołu dziesięciu minutach od rozpoczęcia starcia roboty włamały się do budynku szpitalnego, gdzie leczeni byli żołnierze z sił obronnych planety. Dzięki szybkiej reakcji komandosów droidom nie udało się zabić zakładników, ani zniszczyć zapasów bacty.
Pod sam koniec bitwy do walki przyłączyła się jednostka Anty-Jedi, dowodząca natarciem. Mistrz Jedi Sas Ablazer stoczył krótki pojednynek z zabójcą, który skończył się upadkiem Anty-Jedi w dolne rejony miasta - szczątki droida zostały odnalezione i zabezpieczone.

Wynik bitwy:
Zwycięstwo Nowej Republiki.
W wyniku walk zginęło dwudziestu komandosów oraz zdezaktywowano cały desant droidów. Ponadto zostały zniszczone konstrukcje nośne ulic, które straciły stabilność.



Bitwa o fabrykę droidów na Balmorrze:
Data: 17.08.12

Siły Nowej Republiki:
- Uczeń Jedi Adachi Shai
- Oddział 831 głównej kompanii wojsk Nowej Republiki

Siły Czarnego Słońca:
- Jednostki szturmowe - ciężko uzbrojone droidy. Niektóre jednostki na swoim wyposażeniu posiadały karabin szturmowy BlasTech - DC-15A, inne lekki karabin samopowtarzalny firmy Blastech - T-21. Ponadto przenosiły pakiety naprawcze oraz granaty termalne.
- Droidy-pirotechnicy - główną bronią tego typu droidów był karabin E-11, jednakże droidy były zdolne do korzystania z wyrzutni rakiet, miotacza ognia oraz ładunków wybuchowych.
- Droidy-technicy - droid wsparcia, potrafiący ustawić pole siłowe oraz zdalne działka. Uzbrojony w blaster DL-44 oraz karabin E-11.

Miejsce bitwy: Balmorra, podziemna fabryka

Cel sił Czarnego Słońca: Kradzież transportów droidów, splądrowanie fabryki.

Przebieg bitwy:
Siły Nowej Republiki rozpoczęły atak dziesięć minut po prztbyciu droidów Czarnego Słońca. Dało to znaczną przewagę taktyczną w pierwszym okresie bitwy, gdzie źle skoordynowane roboty nie były w stanie zorganizować skutecznego kontruderzenia i rozproszyły się po całej fabryce.
Dopiero po kilkunastu minutach, po znaczym przerzedzeniu sił obu stron, miejsce walki ustabilizowało się. Główny, wąski korytarz manufaktury pozwalał na ciągłą wymianę ognia, ale dla oddziału Czarnego Słońca było to znaczną przeszkodą, ponieważ droidy nie były w stanie uciec z zakładu bez ogromnych strat. Czas również działał na niekorzyść sił Grovvska - posiłki Nowej Republiki już zaczynały się gromadzić na obrzeżach systemu, odcinając możliwość ucieczki.
Nic nie dała również próba szantażu - droidy groziły egzekucją pojmanych więźniów, jednakże personel placówki został ewakuowany znacznie wcześniej, a niskiej jakości nagranie jęków uwięzionych nie zdołało przekonać żołnierzy do poddania się.
Po zniszczeniu droidów rozpoczęto zabezpieczenie fabryki.

Wynik bitwy:
Zwycięstwo Nowej Republiki.
Śmierć dużej ilości żołnierzy z oddziału 831; zniszczenie desatnu Czarnego Słońca. Zniszczenie niektórych segmentów fabryki.



Bitwa o bank na Anaxes.

Data: 26.08.12

Siły Nowej Republiki:
- Rycerz Jedi Layfon Alseif
- Oddział żołnierzy Nowej Republiki
- Ochrona banku

Siły Czarnego Słońca:
- Jednostki szturmowe - uzbrojone w kusze energetyczne, przenoszące znaczną ilość materiałów wybuchowych oraz pakietów naprawczych.
- Droidy-zabójcy - mobilne jednostki. Zdolne do pokonywania znacznego dystansu dzięki plecakom rakietowym, ukrywania się pod polem maskującym, a także uzbrojone w materiały wybuchowe oraz dwa pistolety blasterowe.
- Droidy-obrońcy - przenoszące znaczny arsenał broni - kusze blasterowe, karabin snajperski oraz wyrzutnie rakiet.

Miejsce bitwy: Anaxes, podziemne przejście do banku.

Cel sił Czarnego Słońca: Kradzież zawartości skarbca jednej z filii republikańskiego banku.

Przebieg bitwy:
Czarne Słońce było bardzo skoncentrowane na próbie zwycięstwa - droidy zostały uzbrojone w taką broń, aby stanowić jak największe zagrożenie, oprogramowanie zostało unowocześnione. Budowa kompleksu działała jednak na korzyść sił Nowej Republiki. Gdy udało się zniszczyć pierwsze natarcie droidów, roboty straciły przewagę. Aby dostać się do wnętrza kompleksu musiały przedrzeć się przez ogień żołnierzy, lecz gdy tylko zdołały zbliżyć się do strzelających Rycerz Jedi sprawnie je niszczył. Mimo usilnych starań wyniku bitwy nie zdołały zmienić manewry droidów - próby podzielenia sił, zabunkrowania sie w korytarzu.

Wynik bitwy:
Zwycięstwo sił Nowej Republiki. Śmierć pięciu żołnierzy, okaleczenie kilku innych; zniszczenie desantu Czarnego Słońca. Uszkodzenie podziemnej części budynku, chwilowe zamknięcie banku.

4. Autor raportu: Padawan Aetharn Calius

Re: Sprawozdania !

: 01 wrz 2012, 16:26
autor: Siad Avidhal
Obrazek

1. Data, godzina zdarzenia: 31.08.12 Godziny popołudniowe.

2. Opis wydarzenia:
Przebywaliśmy w tym czasie wraz z Rycerz Rawlings na dziedzińcu, kiedy ta dostrzegła czyjąś obecność poprzez Moc. Była to obca energia, dość szybko oddalająca się od Akademii. Jak wiadomo, w czasach bardzo dla nas niebezpiecznych, nie możemy pozwolić sobie na ewentualne ryzyko - więc Rycerz Zoey zasugerowała by jak najszybciej dogonić istotę. Nieco zbędnie traciłem czas czekając na jakiekolwiek wsparcie, gdyż jak się potem okazało - musiałem zbadać tę sprawę samodzielnie.
Wsiadłem na ścigacz i ruszyłem wzdłuż doliny... Na nieznajomego natknąłem się mniej więcej w połowie. Na pierwszy rzut oka wyglądał mi na niebezpiecznego Łowcę Nagród. Zakuty w ciężki czerwono-czarny pancerz, z plecakiem odrzutowym. Dwukrotnie zajeżdżałem mu drogę, nim przez przypadek dodając więcej mocy, mój ścigacz ugrzązł w wodzie, błocie i mule. Chyba dla spokoju, nieznajomy wręczył mi swój cyfronotes z identyfikatorem. Jak się okazało, był członkiem Łowców Skarbów z Korelii, licencjonowanym... Zatem na Yavinie przebywał całkowicie legalnie, a jego identyfikator zezwalał mu na badanie ruin naszej planety. Dodatkowo, jego cały widoczny sprzęt również był licencjonowany. Z danych wynika, że nazywa się Cartello Loan. Zdjęcie na cyfronotesie zgadza się z twarzą... Więc nie znalazłem nic, o co mógłbym go osądzić. Zarzekał się, że zaczął się oddalać kiedy zauważył, że świątynia jest pełna "żywych Jedi". Droidy nie meldowały, by przekroczył bramę naszej świątyni. Pomógł mi wydostać ścigacz z wody i oddaliliśmy się w swoje strony. Na wszelki wypadek poinformowałem go, że na Yavinie już praktycznie nie ma świątyń do przeczesywania... Jednak myślę, że to go nie zniechęciło.

3. Ewentualne uwagi sprawozdającego:

4. Autor raportu: Uczeń Jedi Vinax Raxem

Re: Sprawozdania !

: 04 wrz 2012, 15:55
autor: Namon-Dur Accar
Złapać łowcę

1. Data, godzina zdarzenia: 03.09.12, 15:00 - 03:00

2. Opis wydarzenia:

Kilka dni wcześniej w okolicach placówki dostrzeżono obecność Łowcy Nagród Cartello Loana. Mężczyzna przebywał na Yavinie legalnie, z pozwoleniem na eksplorację ruin. Za łowcą wysłano zdalniaka, by śledził jego poczynania. Zdalniak został szybko zastrzelony. Dzień przed wydarzeniami za mężczyzną wysłano trzy kolejne zdalniaki.


Gdy wychodziłem samotnie na dziedziniec, mój komunikator odebrał wiadomość od jednej z jednostek DK - było to wezwanie do archiwów. Szybko dotarłem na miejsce i nie zastawszy nikogo, sprawdziłem najbliższy terminal, szukając wiadomości dla siebie. Jak się okazało, DK przekazał mi nagranie, pokazujące Łowcę Nagród, który wchodząc do budynku w dolinie, unicestwił wszystkie trzy śledzące go zdalniaki. Zjechałem na dół, by przekazać wieści komuś o randze Rycerza. Przez zamknięte drzwi zauważyłem, że w Sali Mistrzów znajduje się Rycerz Bart. Wszedłem do środka i zastałem go stojącego nad ledwo żywym Vinaxem. Wyjaśnił, że jego uczeń spadł spod sklepienia sali podczas treningu walki. Miałem jednak informacje do przekazania, więc szybko powiadomiłem Rycerza o poczynaniach Łowcy Nagród. Mistrz Bart nakazał nam (Vinax doszedł już do siebie) natychmiastowe udanie się na miejsce w celu pochwycenia mężczyzny. Ruszyliśmy do ścigaczy.

Podróż przebiegła bardzo sprawnie, Vinax bez trudu przeniósł ścigacz przez wyrwę w murze, a potem podsadził mnie, bym i ja mógł przez nią przejść. Wkrótce dotarliśmy na miejsce, gdzie od razu dostrzegliśmy, że Łowca nie silił się na delikatność i po prostu wysadził drzwi. Weszliśmy do środka.

Wnętrze było skrajnie zrujnowane, ściany i sklepienia groziły zawaleniem w każdej chwili. Jedynie podłogi zdawały się być stabilne. Vinax poprosił mnie, bym wyczuł swym zmysłem jakiekolwiek ślady życia, lecz fizyczna materia zbyt mnie ograniczała. Wkrótce jednak okazało się, że to zbyteczne, gdyż Łowca sam nagle się pojawił. Vinax powitał go, on jednak nie zwrócił na to uwagi i pobiegł w moją stronę, bez żadnego ostrzeżenia strzelając mi w brzuch. Gdy upadłem, Vinax zdołał odpędzić napastnika, zadając mu cios po pancerzu. Łowca krzyknął wtedy, że jestem demonem, po czym oddalił się na moment. Gdy wstałem i włączyłem dla bezpieczeństwa swój miecz, mężczyzna powrócił, spojrzał na mnie i krzyknął, że demon gdzieś zniknął i że nie wie, jak się tam pojawiłem (tym razem nazwał mnie już Jedi). Wezwał nas obu do ucieczki, a potem znów jakby coś w niego wstąpiło, nazwał nas mordercami i strzelił kilka razy z blastera w ściany i sklepienie. Tyle wystarczyło, by chwilę później spory głaz ugodził Vinaxa, który spadł z kładki na sam dół kompleksu. Nie mogąc mu pomóc, a jednocześnie czując, jak wszystko wokół się wali, pobiegłem za Łowcą. Nie mogłem go nigdzie znaleźć, więc w ostatniej chwili opuściłem budowlę. Chwilę później wyjście było kompletnie zablokowane gruzami.

Na zewnątrz zastałem Łowcę, który znów był spokojny i nawet ucieszył się, widząc Jedi. Spróbowałem łączności z droidem HD-2, jednak bezskutecznie. Zapytałem więc Łowcę, czy istnieje jakaś droga na dół. Po usłyszeniu negatywnej odpowiedzi odparłem, że trzeba ratować Vinaxa, na co mężczyzna zdziwił się i zapytał, kim jest Vinax. Odpowiedziałem, że to Jedi, który był ze mną. Łowca wypalił wtedy, że Vinax był opętany, więc musiał go zabić. Zapytałem, co pęta ludzi, na co mężczyzna odparł "śmierć". Powtarzał to słowo kilkukrotnie, aż w końcu powiedział, że musi uwolnić także mnie, po czym wystrzelił do mnie z dwóch krótkich pistoletów blasterowych. Byłem na to przygotowany (mój miecz wciąż był włączony i w pogotowiu), lecz nie znając tajników Zasłony, skupiłem się głównie na unikaniu strzałów i cichym dojściu do napastnika. Udało mi się nawet zadać mu kilka ciosów, jednak w końcu potężna wiązka z blastera wytrąciła mi miecz z ręki. Łowca stanął nade mną i celując z blastera powiedział, że przekaże mi teraz najwyższą prawdę. Gdy już składał się do strzału, poraziła go nagle błyskawica. Łowca odskoczył, a na jego miejscu wylądował droid HD-2, który najwyraźniej usłyszał moje wcześniejsze wezwanie. Droid szybko dokonał analizy sytuacji i zaatakował Łowcę. Ten jednak skorzystał ze swego plecaka odrzutowego i odleciał. HD zapytał, co się wydarzyło, a potem na moją prośbę sprawdził, czy do kompleksu można dostać się inną drogą. Gdy okazało się, że nie, droid stanowczo polecił mi powrót do placówki. Gdy doleciałem do wyrwy w murze, HD pomógł mi, biorą ścigacz pod pachę i przeskakując z nim na drugą stronę. Podobnie uczynił też ze mną.

Gdy dotarłem do placówki, szybko udałem się do prywatnej kwatery Rycerza Barta. Był już poinformowany o tym, co się wydarzyło, ale dodałem od siebie kilka szczegółów. Następnie uzdrowił mnie Mocą, czym wstępnie zabliźnił rany i polecił wykonanie bandaży, a sam zajął się organizowaniem ekipy ratowniczej i żołnierzy do poszukiwania zbiega. Udałem się do kwatery Padawanów, gdzie zdalniak KL-01 otworzył mi kufer z medykamentami. Po wykonaniu opatrunku, poszedłem do kantyny, gdzie znalazłem Padawan Elię. Zainteresowana moim marnym wyglądem, poprosiła o przedstawienie wydarzeń. Poszliśmy więc do kwater Padawanów, gdzie zastaliśmy Rycerz Rawlings. Opowiedziałem całą historię, co spowodowało, że Padawan Elia chciała natychmiast udać się do ruin. Pobrała z depozytu swój miecz, a gdy wychodziła z Sali Mistrzów, została zatrzymana przez Rycerz Rawlings, która wyjaśniła jej, że nie ma sensu tam jechać. Nieco uspokojeni (Rycerz Rawlings powiedziała nam, że na miejscu są już ekipy ratownicze), udaliśmy się na trening grupy Padawanów prowadzony przez Rycerz Rawlings. Na treningu obecny był jedynie Padawan Aetharn, z którym stoczyłem kilka pojedynków. Następnie trenowaliśmy walki grupowe, walcząc wespół z Padawanem Caliusem przeciwko Rycerz Rawlings. Trening skończył się, gdy głownia miecza Rycerz Rawlings znalazła się w moich ustach, powodując rozległe oparzenia. Pierwszą pomoc zakłócił komunikat DK - to Łowca z własnej woli przybył do placówki.

Ruszyliśmy pod bramę, gdzie czekały chyba wszystkie jednostki DK z naszej placówki. Pilnowały one Łowcy nagród, którego tożsamość szybko potwierdziłem. Łowca został rozbrojony i zaprowadzony do Sali Mistrzów na przesłuchanie. Mężczyzna był roztrzęsiony, ale mówił z sensem. Wyniki przesłuchania można znaleźć w załączniku nr 1.
ZAŁĄCZNIK NR 1.: PRZESŁUCHANIE CARTELLO LOANA pisze:
DANE pisze:Przesłuchiwany: Cartello Loan;
Miejsce przesłuchania: Sala Mistrzów, izolatka;
Uczestnicy:
  • Padawan Elia Vile;
  • Padawan Aetharn Calius
  • Adept Kelan
Nagranie przesłuchania: Jednostka DK.
WYNIKI PRZESŁUCHANIA pisze:
  • Łowca eksplorował kompleks w celu znalezienia i sprzedaży cennych przedmiotów;
  • Na miejscu nie znaleziono nic cennego;
  • W kompleksie znajdowało się dużo gnijących zwłok, nie były jednak podobne do wysuszonych ofiar eksperymentów;
  • Łowca wewnątrz kompleksu czuł się, jakby nie kierował sobą, a jedynie obserwował swe czyny z zewnątrz;
  • Łowcę nachodziły różne myśli, jakby w innym języku;
  • Łowca uważa Jedi za dobrych ludzi, nie wie, co go skłoniło do ataku.
Skrajnie wyczerpanego mężczyznę odprowadzono do izolatki, gdzie uzupełnił swoje zeznania. Padawan Vile wpadła na pomysł, by zbadać przesłuchiwanego. W tym celu pobrałem od niego próbkę krwi tętniczej, próbkę moczu prosto z pęcherza, a także kilka włosów. Oprócz tego, droid HD-2 przeskanował mężczyznę i wyrzucił kilka stymulantów, które udało mu się znaleźć w organiźmie Łowcy. Z próbkami udaliśmy się do kwater Padawanów, gdzie dokładnie je zbadaliśmy. Wyniki przedstawia załącznik nr 2.
ZAŁĄCZNIK NR 2.: WYNIKI ANALIZ CHEMICZNYCH NR 341/22 pisze:
UPROSZCZONE WYNIKI ANALIZY KRWI pisze:Wysokie stężenie substancji stymulujących o dużej mocy.
UPROSZCZONE WYNIKI ANALIZY MOCZU pisze:Stężenie substancji stymulujących podobne do tego we krwi.
ANALIZA SKŁADU STYMULANTÓW - EWENTUALNE EFEKTY UBOCZNE pisze:Przedawkowanie stymulantów tego rodzaju może spowodować liczne patologie układu nerwowego.
W międzyczasie w placówce pojawił się Jedi o randze Mistrza. Przyleciał on z Prakseum Jedi, by zastąpić Mistrza Ablazera podczas jego nieobecności. Obecność Mistrza uspokoiła Łowcę. Mistrz zauważył, że mężczyzna mógłby być dobrym kandydatem na Jedi. Łowca podczas pobytu w izolatce miał napad drgawek i ślinotoku, uskarżał się także na jasne i migoczące światło pola siłowego.

Gdy większość studentów udała się na spoczynek, trenowałem w przedsionku wysokie skoki. Po wielu nieudanych próbach postanowiłem odpocząć przed wejściem. Będąc tam zauważyłem Padawan Elię, do której wkrótce dołączył Rycerz Bart. Słyszałem jedynie urywki rozmowy, ale gdy rozeszli się, Padawan Vile podeszła do mnie pytając, czy będę jej towarzyszył w wyprawie do ruin. Zgodziłem się i ruszyłem szybko do zbrojowni, skąd pobrałem karabinek DH-17 i linę. Wsiedliśmy na ścigacz, natomiast Rycerz Bart ruszył pieszo, tylko trochę wolniej od pojazdu.

Na miejsce dotarliśmy bardzo szybko (Rycerz Bart bez wysiłku przeniósł przez wyrwę w murze po kolei ścigacz, mnie i Padawan Vile), zastaliśmy tam krzątającą się ekipę ratunkową. Szef ekipy oznajmił, że znaleźli szczątki Vinaxa i pokazał nam kilka kawałków nadgniłego mięsa, a także skrawek szaty, która przypominała szatę ucznia. Odparłem, że mogą to być fragmenty zwłok, których według zeznań Łowcy było wiele w kompleksie. Rycerza Barta bardzo to ożywiło, więc pospiesznie zbadał jeden z kawałków i nakazał przyspieszenie prac. Ekipa zapytała nas, czy mogą wywiercić otwór ułatwiający oddychanie, na co przystaliśmy. Chwilę po tym ich radary znalazły ślad, jednak szacowany czas dokopania się był na tyle długi, że Rycerz Bart postanowił pomóc w akcji. Wszedł do środka i Moca podtrzymywał gruzy, by ekipa nie musiała używać tak wielu stempli. Gdy ratownicy byli prawie u celu, Rycerz nieco osłabł, co zmotywowało Padawan Elię do działania. Ruszyła do środka i najpewniej wspomogła Rycerza Barta Mocą. Wyjście się jednak zawaliło, więc razem z szefem ekipy ratowniczej kopaliśmy, by umożliwić ewakuację. Przez komunikator, będący na dole ratownicy oznajmili, iż możliwe jest wyniesienie wszystkich, ale musieliby zostawić wewnątrz niezdolnego do poruszania się Rycerza Barta, który koncentrował się wyłącznie na wspieraniu sklepienia Mocą. Wkrótce potem większość ekipy wyszła, wynosząc Vinaxa i Elię. Wewnątrz został jedynie Rycerz. Nie myśląc wiele, ruszyłem na ratunek. Szybko odnalazłem znajomą aurę i pognałem na dół, ślizgając się na gruzie. Zarzuciłem bezwładnego Kel Dora na plecy (co zajęło trochę czasu, bo byłem już zmęczony kopaniem) i zacząłem mozolną wspinaczkę. Gdy w końcu znalazłem rzuconą przez ekipę linę, wezwałem Rycerza do odzyskania świadomości, jednak bezskutecznie. Lina zaczęła wciągać nas do góry, jednak prędkość, z jaką walił się gruz była większa, więc mimo wyczerpania, musiałem wykrzesać jeszcze trochę sił, by wspiąć się po niej. Wyjście zawaliło się całkowicie tylko kilka chwil po tym, gdy zdołaliśmy umknąć. Rycerz powoli wracał do świadomości, a będąca obok Padawan Elia zdawała się być nieprzytomna. Wrodzony zmysł pokazywał mi jednak, że jest skupiona na wyrzucaniu energii, jednak nie znajdowała ona ujścia, rzucana w przestrzeń. Rycerz czym prędzej przeniósł ją do myśliwca, a chwilę później razem ze mną wsiadł do drugiego.

Gdy wróciliśmy, Padawan Elia leżała już w łóżku, a ekipa ratownicza zajmowała się Vinaxem. Po krótkim opatrzeniu najgroźniejszych ran, rozeszliśmy się i udaliśmy na spoczynek. Rycerz Bart udzielił mi pozwolenia do skorzystania z jednego z łózek w kwaterach Padawanów.


3. Ewentualne uwagi sprawozdającego: Cartello Loan wciąż przebywa w izolatce, strzeżonej przez jednostkę DK. Jego broń i wyposażenie zostały zabezpieczone.

4. Autor raportu: Adept Kelan

Re: Sprawozdania !

: 27 wrz 2012, 19:14
autor: Siad Avidhal
Krótki zwiad

1. Data, godzina zdarzenia: 14.09.12, 23:30-1:30

2. Opis wydarzenia:
Początek nocy. Otrzymaliśmy, wraz z... Padawan Elią, polecenie od DK, by natychmiast stawić się na dziedzińcu. Celem tego spotkania było zlecenie nam patrolu do jednej ze starych świątyń, dobrze mi znanej - w której, przez pewien okres czasu, członkowie naszej Akademii tymczasowo funkcjonowali. Podobno czujniki wykryły czyjąś obecność. Wsiedliśmy w ślizgacz i udaliśmy się na miejsce - lot był stosunkowo przyjemny, warunki atmosferyczne oraz temperatura sprzyjały. Byłem zmuszony wylądować na ciasnym, skalistym podłożu. Nie obyło się bez turbulencji, jednak ostatecznie pojazd został osadzony stabilnie. Zapuszczając się w głąb starych murów, znaleźliśmy kilka sztuk, precyzyjnie zabitych z blastera, raptorów. Kilka kroków później poznaliśmy sprawcę całego tego zamieszania. Uzbrojony w plecak odrzutowy człowiek zasypał nas ogniem ciągłym, nazywając "Wiedźmiami z Dathomiry" (Sam byłem ciekaw, jak miałbym to niby odebrać...). Obyło się bez rozlewu krwi i przeszliśmy do rozmowy, wyjaśniając całą sytuację. Przyznaję, że nie byłem zbytnio tym wszystkim zainteresowany - poszedłem zwiedzać stare mury, kiedy to Padawan Elia bełkotała z, jak się okazało, bratem naszego niedawnego więźnia. Jednak nie trwało to długo, ponieważ systemy naszego pojazdu zaczęły informować nas o błędach... Może to i dobrze, przynajmniej miałem jakieś pożyteczne zajęcie. Usterka niewielka, wymagała analogicznie niedużo czasu - można powiedzieć, że udało mi się ją naprawić na styk, nim wróciła tak zwana "towarzyszka".



3. Ewentualne uwagi sprawozdającego:

4. Autor raportu: Uczeń Jedi Vinax Raxem

Re: Sprawozdania !

: 29 wrz 2012, 20:51
autor: Elia
Ustalenie tożsamości

1. Data, godzina zdarzenia: 22.09.12

2. Opis wydarzenia:

Jakiś czas temu Padawan Calius i Uczeń Xarthes, podczas misji na Tatooine, odebrali dziwną wiadomość nadaną przez komunikator bombowca klasy TIE (całe zdarzenie opisano w tym raporcie). Okazało się, że wiadomość wysłano z placówki Serv-o-Droid znajdującej się na Orron. Śledztwo w tej sprawie miał przeprowadzić Uczeń Raxem, ja miałam mu towarzyszyć. Na Orron wyruszyliśmy myśliwcem Z-95, małą jednostką o zasięgu systemowym. Nigdy nie podłączałam pierścieni nadprzestrzennych, dlatego pilotował Uczeń Raxem.

Jak radziła Rycerz Rawlings, jeszcze na pokładzie ustaliliśmy, pod jakim pretekstem tam lecimy. Komputer pokładowy poinformował nas, że Orron nie podlega jurysdykcji Nowej Republiki, za to sama korporacja Serv-o-Droid jest częściowo kontrolowana przez republikański rząd. Tylko dlatego pozwolono nam na wizytę – i raczej wolałam nie sprawdzać, na ile możemy sobie pozwolić. Wymyśliliśmy więc, że kierownik sam powinien uznać, że to on potrzebuje naszej pomocy, a nie odwrotnie. Nasza wersja zakładała, że przybyliśmy ratować dobre imię firmy, którą ktoś wrabia w przemyt broni i narkotyków poza terytorium Nowej Republiki. Oczywiście, jako dobrzy Jedi, nie chcieliśmy nikomu robić kłopotów. Mieliśmy jedynie oczyścić Serv-o-Droid z zarzutów, lub po cichu aresztować winowajców, jeśli tacy by się znaleźli.

Na Orron dotarliśmy zgodnie z planem. Placówka była nieduża i wyglądała bardziej jak blok mieszkalny, a nie fabryka droidów. Z miejsca zaprowadzono nas do sali konferencyjnej, gdzie chwilę potem pojawił się kierownik. Był zdenerwowany, choć trudno mu się dziwić – śledczy Jedi nie odwiedzają go raczej zbyt często. Co więcej, gdy tylko zaczynaliśmy rozmowę, zaraz w sali pojawiał się jakiś nowy pracownik z coraz to inną sprawą. Najbardziej zaciekawił nas niedawny wypadek, w którym jedna osoba zginęła, a kilka innych zostało rannych. Kierownik bez wahania przekazał nam raport ze zdarzenia – nawet jeśli nie do końca wierzył w naszą „chęć pomocy”, nie robił żadnych problemów. Z treści raportu nie wynikało jednak nic niepokojącego: jeden z pracowników zwyczajnie nie dopilnował maszyny, którą obsługiwał, a ta przegrzała się i wybuchła.

Sam dyrektor nie powiedział w sumie nic ciekawego, pozwolił nam za to porozmawiać z podwładnymi. Mogliśmy nawet powołać się bezpośrednio na niego, jeśli ktoś utrudniałby śledztwo. Nie trzeba było wielu pytań, by usłyszeć o Minscu Floralysie, jedynej podejrzanej osobie. Choć pracował w firmie od wielu lat, krążyły plotki, że nie wszystkie jego dochody pochodzą z legalnych źródeł.

Samego Floralysa spotkałam niedługo potem. Nie przedstawił się, choć starałam się, by to zrobił. Z krótkiej rozmowy dowiedziałam się tylko o jakichś tajemniczych zgonach w placówce, zaraz potem mężczyzna oddalił się, rzucając szybką wymówką. Niewiele myśląc, po cichu ruszyłam za nim.

Floralys szedł prosto do hangaru z naszym myśliwcem. Chwilę mocował się z drzwiami, zaraz potem rozległ się alarm. Kiedy pojawił się droid ochrony, mężczyzna powalił go i wyrwał mu broń. Nie chciałam dłużej czekać i prosto z kryjówki wskoczyłam między nich. Floralys wciąż próbował otworzyć drzwi hangaru, tym razem używając do tego blastera, z którego raz po raz celował w konsolę. Droid obezwładnił go jednak, skuł – i przekazał mi i Uczniowi Raxemowi, który właśnie się pojawił.

Krótkie zeznania Floralysa potwierdziły, że to on nadał wiadomość odebraną z pokładu TIE. Ludzie, którzy go opłacili, byli albo dobrze zorientowani, albo sprytni. Wiedzieli o naszym przybyciu na Orron, dlatego kazali Floralysowi porwać nasz myśliwiec i udać się na Velmor, miejsce umówionego spotkania. Mężczyzna przekazał nam zaszyfrowane koordynaty, z których niewiele mogliśmy zrozumieć. Na szczęście komputer pokładowy poradził sobie z nimi bez problemu.

Chcieliśmy zabrać Floralysa ze sobą, nie pozwolono nam jednak. Z polecenia lokalnych władz został aresztowany i zaprowadzony – mam nadzieję – przed uczciwy sąd. Na pożegnanie kolejny raz wspomniał o rzekomych morderstwach w Serv-o-Droid.

Wizytę na Orron zakończyliśmy krótka rozmową z kierownikiem placówki. Zapewniliśmy go, ze śledztwo zostało zakończone, podziękowaliśmy za współpracę. Nie sądzę, by domyślił się, po co tak naprawdę przybyliśmy.

Korzystając ze zdobytych koordynatów, bez problemu trafiliśmy na miejsce spotkania. Uczeń Raxem wylądował na małym skrawku ziemi przy grupie zapomnianych przez wszechświat budynków. Poza nami, wyczułam tam aury jedynie dwóch osób. W pierwszym odruchu chciałam się schować – ktokolwiek tu był, spodziewał się naszego myśliwca, ale nie nas. Vinax, od biedy, mógł udawać Floralysa (jakkolwiek głupio nie wyglądał w szatach Jedi), ale moja obecność byłaby podejrzana.

Nie dano nam czasu na planowanie. Kiedy wysłano po nas droida, Uczeń Raxem wyszedł z kryjówki. Z miejsca wzięto go za jakiegoś „Lorda Kaana”, zleceniodawcę obecnej tam dwójki najemników, a mnie, po sugestii Vinaxa, za jego uczennicę. Co dziwne, obaj wiedzieli już o porażce Floralysa.

Przekonani, że mają do czynienia z prawdziwym Kaanem, bez problemów przekazali nam holodysk z materiałami dotyczącymi gangu z Tatooine. Jeden z najemników pomógł mi sprawdzić zawartość dysku, drugi został na zapleczu, za polem siłowym, najwyraźniej czymś zajęty. Dopiero po jakimś czasie zwróciliśmy uwagę na dobiegające stamtąd dziwne dźwięki. Podeszliśmy bliżej by zobaczyć, jak po drugiej stronie pola zakapturzony mężczyzna katuje, a następnie morduje najemnika ze słowami „niech Moc będzie z tobą”.

Mężczyzną okazał się prawdziwy Lord Kaan – zaniedbany człowiek z mieczem i kuszą energetyczną. Miał też pole maskujące, dzięki któremu ponownie próbował przemknąć się między nami. Wyczułam go jednak, gdy mnie mijał, i wybiegłam z budynku. Dopiero wtedy się ujawnił. Szybko odprawił drugiego najemnika, mówiąc, że ten nie zawiódł go aż tak, by go mordować, dlatego ma wziąć nasz myśliwiec i uciekać. Ani myślałam go gonić – nie wtedy, gdy stał przed nami niedoszły morderca Xarthesa, Zoey i Adachiego. Wkrótce maszyna przemknęła nad naszymi głowami.

Kaan doskonale wiedział, kim jesteśmy. Już na wstępie wymienił nasze imiona, myśląc chyba, że nas zaskoczy. Potem, bez ostrzeżenia, natarł na mnie z całym impetem. Udało mi się uciec – tylko po to, bym zobaczyła, jak Vinax zostaje skuty parą automatycznych kajdan. Dalej wszystko działo się błyskawicznie. Kaan postrzelił mnie w brzuch, straciłam panowanie nad mięśniami i runęłam w trawę – pocisk był ogłuszający, choć i tak przepalił skórę. Byłam już wtedy częściowo w transie; słyszałam, że Vinax dalej prowadzi walkę, ale nie mogłam niczego widzieć.

Paraliż ustąpił w samą porę, bym mogła wkroczyć do walki zamiast Vinaxa. Zobaczyłam go, nieprzytomnego, na odległych skałach. Przekradłam się obok powracającego Kaana i pobiegłam do niego. Nie zdołałam go ocucić. Kaan odnalazł mnie chwilę potem.

Ruszyłam na mężczyznę z włączonym mieczem, ale zacząłem walkę od czegoś innego – od ataku kinetycznego, który cisnął nim o ścianę. Doskoczyłam niemal natychmiast, z ostrzem przygotowanym do ciosu. Rozpoczął się pojedynek.

Kaan nie był dobrym szermierzem; walczył czymś, co przy dobrych chęciach możnaby nazwać Formą II. Dodatkowo utykał, choć nie sądzę, by była to moja zasługa – prędzej wcześniejszego starcia z Vinaxem. Rozbroiłam go dopiero po dłuższej walce. Niespodziewanie pojawił się wciąż skuty Vinax, który zaszedł mężczyznę od tyłu i obezwładnił go, podduszając. Odruchowo kopnęłam porzucone ostrze, które wylądowało kilka metrów dalej.

Rozkuwszy ręce, Uczeń Raxem zostawił więźnia ze mną, a sam poszedł po jego broń. Przystawiłam ostrze do głowy mężczyzny, niemal parząc go w ucho… Nie wiem jak zdołał mi uciec. Wyrwał się nagle i rzucił pędem w stronę skał. Zaczęliśmy go gonić i gdy już prawie go mieliśmy, użył granatów ogłuszających. Dźwięk był nie do wytrzymania. Musiałam osunąć się na ziemię zanim jeszcze sięgnęłam w Moc, by pokonać ból.

Kiedy wszystko minęło, po Kaanie nie było już śladu. Uczeń Raxem skontaktował się ze stacjonującą w pobliżu republikańską jednostką, która wysłała po nas statek.

Zleciłam dokładne przeszukanie całego miejsca i zabezpieczenie wszystkiego, co mogłoby mieć znaczenie dla dalszego śledztwa, łącznie z droidem należącym do najemników. W porzuconym płaszczu Kaana żołnierz odnalazł kolejny holodysk – oba nośniki danych, a także miecz, zostały przekazane Radzie Jedi.

3. Ewentualne uwagi sprawozdającego: brak

4. Autor raportu: Padawan Elia Vile

Re: Sprawozdania !

: 12 paź 2012, 18:59
autor: Namon-Dur Accar
Po omacku

1. Data, godzina zdarzenia: 30.09.12, 21:30-24:00

2. Opis wydarzenia:

Będąc świeżo po treningu, rozmawiałem w oknie jednej z sal z Padawan Vile. Konwersację przerwała nam jedna z jednostek DK, pilnie wzywając do archiwów. Gdy już tam dotarliśmy (droid pospieszał mnie strzałami z karabinu), na miejscu czekał już Rycerz Bart. Pokrótce przedstawił nam wyniki badań Ucznia Jedi, Xarthesa. Po krótkiej odprawie szykowaliśmy się już do wyprawy, której celem miała być świątynia Massassów. Ze zbrojowni pobraliśmy blastery DH-17 i długi zwój liny. Wkrótce, gotowi do akcji, wsiedliśmy do myśliwca, za którego sterami usiadła Padawan Elia.

W trakcie podróży mieliśmy nieco więcej czasu na przesłuchanie dokładniejszych raportów na temat wcześniejszej wyprawy do świątyni Massassów. Komputer pokładowy streścił nam wyniki badań i analiz, z których wynikało, że ożywające zwłoki, które zaatakowały uczestników poprzedniej wyprawy, mają genetyczne powiązania z Terentatekami. Tak dobry stan zastanych na miejscu zwłok i mechanizmów spowodowany był doskonałym (mimo upływu lat) systemem wentylacji. Sfotografowane w świątyni mechanizmy i części były nieznanego pochodzenia, ustalenie, jaka technologia za nimi stoi jest niemożliwe. Zabrane do akademii wibroostrze okazało się normalną, acz starą i zniszczoną bronią. Zabrany cyfronotes został odszyfrowany przez Ucznia Jedi Xarthesa; był dziennikiem przedstawiciela rasy Massassi, który po domniemanej śmierci Nagi Sadowa postanowił uciec z katakumb. W cyfronotesie opisywał miejsca, które przedstawiciele rasy Massassi otaczali szczególnym kultem. Naga Sadow zabronił im jednak tworzenia grobowców i świątyń. Uczeń Jedi Xarthes badał wszystkie wymienione przez Massassa miejsca, aż wybrał jedno - to, które było celem naszej podróży.

Lot nie trwał długo, ale ze względu na gęstą roślinność trzeba było wylądować na odległej od celu podróży polance. Droga do kompleksu okazała się bardzo trudna. Padawan Vile niewiele widziała we wszechogarniającej ciemności, a gąszcz roślin skutecznie utrudniał mi korzystanie z mojego zmysłu.

Po niebezpiecznym skoku w dół, wylądowaliśmy na kamiennej posadzce kompleksu. Mimo zmęczenia i lekkiego poobijania (nasze ubrania nosiły ślady wielu drobnych zadrapań), od razu zwróciliśmy uwagę na odmienność zastanej w kompleksie architektury od znanego nam stylu budowania Massassów. Pomieszczenie w którym byliśmy wręcz kipiało ozdobami. Nie czekając, ruszyliśmy dalej. Poczuliśmy podmuch gorącego powietrza z następnej sali, więc szybko przez nią przeszliśmy, prąc do przodu. Wkrótce dotarliśmy do największej sali tego kompleksu; większość jej podłogi pokrywała krata, pod którą znajdował się jakiś niższy poziom. Gdy badaliśmy salę, naszą uwagę zwróciły ogniki, które zaczęły zapalać się na podłodze. Nie mogliśmy jednak dokładniej zbadać tego zjawiska, bo pojawiła się przed nami postać. Postać kroczyła w naszą stronę, aż w końcu zaczęła się zapadać i ostatecznie zniknęła. Ten incydent skutecznie zmotywował nas do opuszczenia pomieszczenia. Gdy szliśmy dalej, ta sama postać minęła nas bez słowa i zniknęła raz jeszcze.

Następna sala była dla nas kolejną próbą. Wewnątrz czekał nieznajomy mężczyzna. Padawan Vile zapytała go, kim jest. Mężczyzna odpowiedział, że nikim, kładąc na to słowo mocny nacisk. Dopiero moje pytanie, czyli czym jest, okazało się dobrym doborem słów. Mężczyzna odparł, iż jest częścią siódmej gęstości, częścią wszystkiego, Mocy. Padawan Elia, cicho przeze mnie zapytana, czym jest siódma gęstość, niestety również nie znała odpowiedzi. Mężczyzna odezwał się ponownie, mówiąc, że Moc jest wszędzie. Cicho powiedziałem, że w takim razie on pewnie też jest wszędzie, co mężczyzna skwitował twierdzącą odpowiedzią i rzekł, że jest to pierwszy krok do zrozumienia. Zapytany, czy tych kroków jest siedem, jak gęstości odpowiedział, że tak, i że ósmym krokiem jest Moc jako byt. Zaczął pokrótce opowiadać o powiązaniach Massassów z Sithami, aż w końcu zaskoczył nas stwierdzeniem, że wszystkie usłyszane od niego informacje mogą być kłamstwem, zbiorową wizją, iluzją wykreowaną przez Moc. Powiedział również, że nigdy nie dowiemy się niczego o Mocy, a z drugiej strony Moc wie wszystko o nas. Wtedy też zaczął się zmieniać. Był Uczniem Jedi Vinaxem, Rycerzem Bartem, mną, a także mężczyzną, którego nie mogłem rozpoznać. Wkrótce pojawiła się druga postać, a chwilę później jedna zabiła drugą z klasycznym pozdrowieniem „niech Moc będzie z tobą”. Z oczu i ust zabójcy zaczęła toczyć się krew, tryskając wielkimi strumieniami. Równie szybko, jak się pojawiła, zaczęła krzepnąć, zostawiając i na podłodze, i na postaci wielkie smugi. Padawan Vile chwyciła miecz, gdy mężczyzna podchodził do niej. W końcu powiedziała, że jest jej strachem, niczym więcej. Było to najwyraźniej bardzo trafne spostrzeżenie, gdyż postać zniknęła. Szybko wyszliśmy z pomieszczenia i udaliśmy się do wielkiej sali, w której byliśmy już wcześniej.

Gdy dotarliśmy na miejsce, postanowiliśmy zejść na dolny poziom. Rozdzieliliśmy się więc, szukając jakiegokolwiek zejścia. W międzyczasie znów pojawiły się na podłodze ogniki, jakby wskazując drogę do znajdującej się na środku sali kraty. I tym razem nie mogłem zbadać źródła ogników, bo pojawiła się obok mnie kolejna postać. Dziwny mężczyzna powiedział, że pragnie mi pomóc. Jednocześnie ostrzegł mnie, że moje plany się nie powiodą i zginę na Trialu, że nigdy nie zostanę Negocjatorem Jedi, ani nie poznam żadnego formy walki mieczem świetlnym. Postać położyła swą dłoń na moim ramieniu; przeszyło mnie przerażające zimno. Wkrótce mężczyzna poprowadził mnie do wyjścia, gdzie czekała już Padawan Elia.

Przez chwilę nie wiedzieliśmy, jak znaleźliśmy się w sali wejściowej, ale po chwili postanowiliśmy wrócić, by zbadać dolny poziom kompleksu. Wróciliśmy do sali z kratami, a gdy szykowałem linę do łagodnego opuszczenia się w dół, Padawan Elia w jakiś sposób spadła, lecz raczej nic sobie nie zrobiła. Mimo to przyspieszyłem moje przygotowania i opuściłem się na jedną z kolumn, które górowały nad dolnym pomieszczeniem. Okazało się, że Padawan Vile uwięziona była w jakimś piasku i zapadała się coraz głębiej. Zeskoczyłem na dół i rzuciłem jej linę. Ta jednak nie odbierała jej, najwyraźniej zbyt skrępowana piaskiem. Chwilę później udało jej się odrzucić piasek Mocą. Chwyciła linę, którą zacząłem ciągnąć, by wydostać ją z potrzasku. Padawan Elia załatwiła jednak sprawę inaczej, wybijając się mocno i wyskakując z piasku. Wylądowała tuż obok mnie. Po uporaniu się z liną, w którą byliśmy zaplątani, ruszyliśmy dalej.

Znaleźliśmy się w swego rodzaju katakumbach. Większość grobów znajdowało się na ścianach (wszystkie były dokładnie takie same), ale oprócz nich w nekropolii znajdowało się kilka klasycznych, bardzo okazałych grobowców. Wszystko pokrywała równomierna warstewka kurzu, co oznaczało, że byliśmy tam pierwszymi gośćmi od dłuższego czasu.
ZAŁĄCZNIK NR 1 pisze: Zdjęcia zapisanych w nieznanym języku, żółto-złotych tabliczek, które znajdowały się przy każdym grobie. Tabliczki zdają się nie pasować do stylizacji grobowców. Najprawdopodobniej tabliczki te zostały przytwierdzone długo po powstaniu katakumb.
<link do zasobów archiwów - zdjęcia wykonane przez Padawan Elię>
ZAŁĄCZNIK NR 2 pisze: Zdjęcia rycin, które wyryte są w dwóch posągach znajdujących się w nekropolii. Ryciny przedstawiają postaci, które wznoszą ręce w stronę Yavina Prime.
<link do zasobów archiwów - zdjęcia wykonane przez Padawan Elię>
Wkrótce dotarliśmy do sali w której znajdował się jeden, najbardziej okazały grób. Grób trzymany był przez wielki posąg jakiejś humanoidalnej postaci. Wraz z Padawan Elią postanowiliśmy zbadać zawartość sarkofagu. Gdy odkrywaliśmy wieko, sala wypełniła się głośnymi wyładowaniami energii, które jednak w żaden sposób nas nie raziły. Po odkryciu wieka, dotarł do nas przerażający odór. Wnętrze sarkofagu wypełniały zwłoki, które rozłożyły się w dziwaczny sposób - zamieniły się w płyn. Szkielet, który pozostał dobrze zachowany, trzymał wielką księgę. Zabraliśmy ją i, nie chcąc dłużej czuć smrodu zwłok, zeskoczyliśmy na dół. Księga okazała się być bardzo delikatna i mimo wielkości bardzo lekka, toteż zawinąłem ją w pasy mojej szaty. Gdy opuszczaliśmy salę, zaskoczyły nas wstrząsy, które ogarnęły cały kompleks. Szybko udaliśmy się do znalezionej przeze mnie wcześniej windy.

Winda doprowadziła nas do cichego korytarza. Na ścianach znajdowały się stojaki z róźnej maści dziwnym orężem. W korytarzu znaleźliśmy również droida, który mimo osiadającej na nim warstwy kurzu aktywował się i zaczął próby komunikacji, porozumiewając się jakimś dziwacznym językiem. W końcu jednak przestawił się na łamany Galaktyczny Wspólny i gdy zaczął przekazywać nam informacje o Massassach, zajął się ogniem, który błyskawicznie się rozprzestrzeniał. Bardzo przytomnie myśląc, Padawan Vile odcięła droidowi głowę, zanim doszczętnie się spaliła i zabrała ją ze sobą. Idąc dalej korytarzem napotkaliśmy puste skorupy uzbrojonych droidów. Wkrótce potem skorzystaliśmy z przycisku w podłodze i wyszliśmy z korytarza. Nasze zdziwienie było bardzo duże, bo znaleźliśmy się w sali wejściowej. Nie mając już nic więcej do odnalezienia opuściliśmy placówkę i udaliśmy się do Akademii.


3. Ewentualne uwagi sprawozdającego: Księga z sarkofagu została zabezpieczona przez Rycerza Barta, natomiast głową droida zajęła się Padawan Elia.

4. Autor raportu: Adept Kelan

Re: Sprawozdania !

: 08 lis 2012, 17:50
autor: Namon-Dur Accar
Uciszenie plotek

1. Data, godzina zdarzenia: 31.10.12 - 23:00-03:00

2. Opis wydarzenia:

Szukając Rycerza Barta, jak zwykle zapomniałem o użyciu komunikatora. Dopiero, gdy przypomniał mi o nim Uczeń Jedi Vinax, dowiedziałem się, że Rycerz czekał na mnie w bramie placówki. Pospiesznie się tam udałem. Rycerz Bart przyznał jedynie, że jestem przygotowany do tej podróży w nieznane i nie mogąc powiedzieć więcej, zwyczajnie życzył mi powodzenia i pożegnał mnie. Wsiadłem do myśliwca, który był już przygotowany do lotu przez znajdującego się tam niezidentyfikowanego astrodroida.

Droid poderwał maszynę do lotu i sprawnie doleciał do pierścienia nadprzestrzennego, po czym dokonał obowiązkowych obliczeń i wszedł w hiperprzestrzeń. Jak na droida astromechanicznego, był całkiem gadatliwy; nieustannie umilał mi podróż różnymi uwagami dotyczącymi mojej niechybnej śmierci. W końcu jednak skończył i poinformował o planowanym czasie podróży, który był na tyle długi, że jedynym rozsądnym rozwiązaniem było przespanie całej trasy. Obudziły mnie wstrząsy towarzyszące wychodzeniu z hiperprzestrzenni; droid szybko kierował maszynę na powierzchnię planety Hoth. Nastąpiły wtedy kolejne wstrząsy, które tym razem nie miały żadnego sensownego powodu. Zapytany o przyczynę droid odparł, że myśliwiec znalazł się pod ostrzałem. Po krótkiej chwili, panicznie powiedział, że nie może już nic więcej zrobić i musi się katapultować. Gdy mnie opuścił, myśliwiec spadał niemal pionowo w dół. Próbowałem kontrować sterami, te jednak były zablokowane. Nastąpiła kolizja, a ja na moment utraciłem przytomność.

Gdy otworzyłem oczy (bardzo mnie zdziwił sam fakt, że byłem do tego zdolny) okazało się, że i ja, i myśliwiec jesteśmy w całkiem niezłym stanie. Wygramoliłem się z kokpitu, a tuż obok mnie wylądował astrodroid, który, jak się okazało, uratował mnie i musiał się katapultować, gdyż nie był w stanie wytrzymać takich przeciążeń, jak poszycie statku. Nie chciał mi jednak towarzyszyć w dalszej podróży, toteż ruszyłem samotnie, wchodząc do jakiejś jaskini. Rezydowała tam wampa, z którą zacząłem walczyć myśląc, że jaskinia jest przelotowa i ma wyjście z drugiej strony. Wampa okazała się jednak bardzo silna, a w jej ostatecznym pokonaniu pomógł mi astrodroid, który na chwilę wyszedł z myśliwca. Rozejrzałem się po jaskini i opuściłem ją pospiesznie, by nadrobić stracony w niej czas.

Podczas wędrówki napotkałem patrol złożony z dwójki droidów, które udało mi się pokonać z małym jedynie postrzałem. Odgłosy walki nie przestraszyły stojącego nieopodal, osiodłanego zwierzęcia. Podszedłem, by spróbować obłaskawić zwierzę, to jednak uciekło, czym zaprzepaściło me szanse na szybszy transport. Jedyna droga prowadziła przez jaskinię, w której swą kryjówkę miała kolejna wampa. Nauczony doświadczeniem z poprzedniej groty, ominąłem potwora szerokim łukiem.

Przy drugim wyjściu z jaskini czekała mnie duża niespodzianka – żołnierz Nowej Republiki. Zgodnie z tym, co mówił, został on oddelegowany przez Rycerza Barta, jako członek elitarnej jednostki, która współpracuje z Akademią Jedi na Yavinie IV. Nie dane mi było jednak dłużej porozmawiać z tym człowiekiem, gdyż zaatakował nas duży, lewitujący droid patrolowy, z którym dość sprawnie sobie poradziliśmy. Ruszyliśmy w dalszą wędrówkę (po drodze napotkaliśmy nieaktywną jednostkę AT-ST) i trafiliśmy do przedsionka jakiegoś kompleksu. Były tam dwie windy, jedna prowadziła na górę, natomiast druga w dół. Wybraliśmy tę pierwszą.

Znaleźliśmy się w średniej wielkości sali, która prawdopodobnie służyła za swego rodzaju centrum dowodzenia. Wewnątrz zastaliśmy jedynie małego astrodroida, który nie reagował na jakiekolwiek nasze próby kontaktu. Gdy rozejrzeliśmy się nieco, drzwi którymi weszliśmy zostały zaryglowane, a droid uległ samozapłonowi. W pomieszczeniu szybko zaczęło się robić duszno, co dotkliwiej odczułem ja, gdyż nie miałem żadnej maski. Zwymiotowałem kilka razy, aż w końcu podszedłem (z pomocą żołnierza) do konsoli przy której majstrował astrodroid. Udało mi się wyłączyć zabezpieczenia, jakie zostały aktywowane, po czym szybko opuściłem pomieszczenie.

Byliśmy znów w przedsionku, a żołnierz dał mi trochę czasu na dojście do siebie (w tym miejscu również kilkukrotnie wymiotowałem). Po kilku dłuższych chwilach udaliśmy się windą w dół. Jedna z sal, przez które przechodziliśmy, była zaminowana, więc musiałem przecisnąć się przez gąszcz laserów i dezaktywować miny, by towarzyszący mi żołnierz mógł przejść. Wkrótce doszliśmy do drugiego wyjścia z kompleksu, gdzie przyszło nam walczyć z kilkoma droidami.

Dalsza wędrówka była dość krótka bo szybko znaleźliśmy wejście do celu naszej podróży. Było ono jednak zablokowane polem siłowym, a gdy próbowaliśmy znaleźć sposób na jego wyłączenie, zaatakowała nas jednostka AT-ST. W ferworze walki, towarzyszącemu mi żołnierzowi udało się zniszczyć generator pola. Szybko weszliśmy do kompleksu, zostawiając na zewnątrz jednostkę bojową.

Na dole spotkaliśmy siedzącą przy ognisku postać. Mężczyzna, gdy nas zobaczył, próbował wstać i wyciągnąć broń, ale chyba był zbyt wystraszony. Po chwili dołączył do niego droid (taki sam droid, jakie pokonywaliśmy wcześniej na powierzchni planety) i zapytał, czy ma zabić mnie i żołnierza. Mężczyzna odparł jednak, że nie chce ściągać na siebie Zakonu Jedi. Krótka rozmowa utwierdziła mnie w przekonaniu, że nawet jeśli to przemytnik, mężczyzna nie jest celem mojej misji. Oddaliłem się, podążając jedyną możliwą ścieżką. Gdy szedłem, ciszę która zapanowała przerwał pojedynczy wystrzał z blastera. Okazało się, że towarzyszący mi żołnierz zabił mężczyznę, strzelając mu w głowę. Nie było jednak czasu, by zganić go za ten czyn, a poza tym uznałem, że lepiej nie denerwować osoby, która mnie zabezpieczała. Ruszyliśmy dalej. Po przejściu kilku kroków stało się coś bardzo dziwnego – żołnierz bez większej przyczyny zaczął we mnie strzelać. Nie mogąc zrobić nic innego, kontratakowałem. Szaleńczą ofensywę żołnierza przerwało dopiero obcięcie mu ręki. Wyglądał na nieżywego, ruszyłem więc dalej.

Znalazłem się w labiryncie wąskich i niskich korytarzy. Po wejściu do jednego z nich, powaliła mnie dziwna energia. Korytarz był ślepy, więc szybko uciekłem, szukając innej drogi. W kolejnym wąskim przejściu napotkałem przeszkodę w postaci droida, który obsługiwał spore działko blasterowe. Na szczęście jednak, działko miało częste i regularne przerwy w działaniu, toteż w trakcie jednej z takich przerw udało mi się skutecznie unicestwić przeciwnika. Tym samym opuściłem ten labirynt, a wszedłem w ciąg kilku pomieszczeń. W pierwszym z nich znajdowały się zwłoki w różnych stadiach rozkładu. W następnym znajdowały się lewitujące droidy patrolujące, które niszczyłem, starając się eliminować po kolei. Z kolei w ostatnie sali znajdowało się dwóch ludzi. Nie wiem, co wpłynęło na moją percepcję, co mnie zwiodło i w ogóle jak do tego doszło, ale ludzie ci wydawali się być droidami więc bez żadnych pytań zaatakowałem ich. Dopiero gdy ich martwe ciała padły na podłogę zorientowałem się, że to byli żywi ludzie i zabiłem ich bez powodu.

Przeszedłem przez wielkie wrota do ogromnego pomieszczenia, w którym zastałem sprawcę całego zamieszania – Lorda Kaana.
POWIADOMIENIE pisze:Informacje zawarte w tej części sprawozdania są zaszyfrowane. Wyłączne uprawnienia posiada Rada Jedi Akademii na Yavin IV a także osoby, które Rada do tego desygnuje.
Ukryte:
Do placówki wróciłem tym samym myśliwcem. Mój stan był opłakany. Pomocy udzielił mi Rycerz Bart, który zużył ponad 30 metrów bandaża, a także zmuszony był do wycięcia części tkanek w jednym z moich kolan, które zaczęło gnić. Rekonwalescencja trwa po dziś dzień.

3. Ewentualne uwagi sprawozdającego: Brak.

4. Autor raportu: Padawan Kelan

Re: Sprawozdania !

: 20 lis 2012, 20:21
autor: Namon-Dur Accar
Nadmierna ostrożność

1. Data, godzina zdarzenia: 07.11.12, 23:00-02:30

2. Opis wydarzenia:

W nocy przed niespodziewanym atakiem sił Grovvska na placówkę, odbyliśmy wraz z Padawan Elią holograficzną rozmowę z Rycerzem Bartem, który zatroskany był niskim poziomem bezpieczeństwa w akademii. Rozmowa szybko się jednak urwała, gdyż prawdopodobnie rycerz został w jej trakcie zaatakowany. Padawan Vile zapytała, czy zechciałbym towarzyszyć jej w powietrznym patrolu w Wielkiej Dolinie Nagi Sadowa. Po kilku chwilach byliśmy już w śmigaczu.

Dość wysoki pułap, na jakim leciała Padawan Elia, uniemożliwiał mi dokładne postrzeganie czegokolwiek na wysokości lądu. Wkrótce jednak okazało się to nieważne, gdyż natrafiliśmy na sporych rozmiarów statek, lecący w stronę placówki. Kilkukrotnie próbowaliśmy połączyć się z jego załogą, jednak bezskutecznie. Statek wylądował niedaleko bramy prowadzącej z Doliny do placówki, a z jego wnętrza zaczęły wychodzić droidy, niosące niezidentyfikowane, duże przedmioty. Padawan Vile podjęła decyzję o wystrzeleniu w statek krótkiej serii, która miała na celu sprawdzenie, jakie zamiary ma załoga. Po krótkiej sprzeczce (a także połączeniu się z droidem HD-2, który z dużej odległości nie potrafił zidentyfikować przedmiotów, które trzymały droidy) wystrzeliłem kilka pocisków w stronę statku. Załoga rozpierzchnęła się w popłochu, co skłoniło Padawan Elię do lądowania w pewnej odleglości od ofiar naszego ataku. Po krótkim spacerze byliśmy już przy statku. Naszą nieuwagę wykorzystał mężczyzna, który zaczął uciekać w stronę, z której właśnie przyszliśmy. Po dość długim pościgu udało nam się go powalić. Mężczyzna sądził, iż jesteśmy piratami, więc dopiero po dłuższej chwili udało nam się go przekonać, że jesteśmy uczniami Jedi. Był mimo to nieufny i bardzo agresywnie się do nas zwracał, w szczególności do Padawan Elii. Związaliśmy mu ręce za plecami i udaliśmy się do statku. Na miejscu zdarzenia był już wtedy drugi, identyczny pojazd, do którego ochoczo wszedł złapany przez nas mężczyzna.

Zaledwie po chwili oczekiwania ze statku wyszedł inny mężczyzna, wyraźnie zasmucony. Wyjaśnił nam, że statek transportował części na budowę stacji Gem-Diver i właśnie z tego powodu przelatywał obok Yavina IV, gdyż przebiegała tędy najkrótsza trasa. Brak łączności spowodowany był utratą anteny, a tereny wokół placówki wydały się idealne do lądowania w celu naprawy usterki. Wraz z Padawan Elią wyjaśniliśmy przyczyny naszego zachowania i przeprosiliśmy, co mężczyzna skwitował dotkliwą uwagą na temat naszej przesadnej ostrożności. Czujność Padawan Elii i moja zostały przez to uśpione w dniu ataku sił Grovvska, gdyż mężczyzna powiedział nam, że prace remontowe przy zaatakowanym przez nas statku mogą być głośne.


3. Ewentualne uwagi sprawozdającego: Brak

4. Autor raportu: Padawan Kelan

Re: Sprawozdania !

: 20 lis 2012, 23:17
autor: Elia
Atak na Akademię

1. Data, godzina zdarzenia: 08.11.12 (20:00-22:00)

2. Opis wydarzenia:

Nikt tak naprawdę nie spodziewał się ataku. Wprawdzie mieliśmy dokładniej monitorować Dolinę, przejrzeć systemy i broń, a droidy były ostrożniejsze, ale… Odkąd przed bramą wylądował felerny transportowiec z zepsutą komunikacją, nad naszymi głowami pojawiało się coraz więcej statków. Póki były daleko, budziły bardziej zainteresowanie niż niepokój.

Późnym popołudniem za bramą rozległ się hałas. Rycerz Rawlings ruszyła tam od razu - razem z Kelanem i Aetharnem obserwowałam ją z Sali Mistrzów. Kiedy zniknęła nam z oczu, usłyszeliśmy strzały, zaraz potem blasterowe bolty posypały się w stronę budynku. Zoey opowiadała mi potem, że zaatakowało ją blisko trzydzieści droidów. Udało jej się zniszczyć kilka, ale było ich za wiele. Nie wie dlaczego zostawiły ją nieprzytomną – może uznały, że nie jest groźna, albo wzięły za martwą.

W pierwszym odruchu pobiegłam uruchomić pola siłowe. Pomysł byłby dobry, gdyby nagle wszystkie jednostki DK nie oszalały. Najwyraźniej znów nadano sygnał podobny do tego, który wcześniej je unieruchomił, tym razem musiał jednak uszkodzić coś wewnątrz rdzenia behawioralnego. HD skupił na sobie ich uwagę, po czym wyprowadził je do dżungli, by tam na nie polować. Wypuściliśmy go jedną z sal treningowych, bo napastnicy już szturmowali od strony głównego wejścia.

Zebraliśmy się w przedsionku, zdecydowani go bronić. Byli tam wszyscy, którzy przebywali w budynku (poza Padawanem Bastardem): nowoprzybyły Rycerz Ravenlocke, Padawan Calius, Padawan Kelan, Padawan Rhodes i ja. Niektórzy zaopatrzyli się w blastery, inni zdecydowali się polegać tylko na mieczu.

Pole siłowe padło, uszkodzone jakimś dziwnym kamieniem. Droidy Czarnego Słońca wtargnęły do środka, zasypując nas strzałami. Broniliśmy się długo, choć wydawało się, że nadciągające fale nie mają końca. Największe spustoszenie siał nowy Rycerz – nawet wtedy, gdy zaczęły pojawiać się Anty-Jedi. Padł pomysł, by zawalić korytarz i w ten sposób zablokować przejście; nie było wśród nas nikogo, kto znałby się na materiałach wybuchowych, więc podjął się tego to Rycerz Ravenlocke. Budynkiem zatrzęsło, jakby miał się zawalić. Przenieśliśmy się na wyższe piętra, zostawiając za sobą rumowisko.

Wtedy po raz pierwszy skontaktował się z nami Grovvsk, żądając poddania się. Obserwowałam napastników z Sali Mistrzów – podczas gdy część droidów starała się odblokować przejście na dole, reszta sił gromadziła się na dziedzińcu. Grovvsk wyraźnie nad nimi górował. Widziałam go już wcześniej, podczas symulacji porwania, i choć wtedy nie wydawał się mniej prawdziwy, ogrom jego postaci znów mnie zaskoczył. W jednym skoku pokonał przestrzeń dzielącą go od Sali Mistrzów, pojawiając się nagle wśród nas, potężny, uzbrojony w dwa miecze.

Walczyliśmy chwilę – nasza piątka przeciw niemu. Kiedy Rycerz Ravenlocke unieruchomił go w chwycie Mocy, trudno to było dalej nazywać starciem. Widziałam, jak reszta rzuca się, by dźgać ofiarę mieczami – prawdopodobnie Grovvsk zginąłby w ten sposób, gdyby jego droidy nie sforsowały przejścia. W Sali Mistrzów ponownie rozpętała się walka, która była już czystym chaosem.

Nie wiem co działo się z resztą. Pamiętam moment, w którym znalazłam zakrwawionego Morta w korytarzach na drugim piętrze; chwilę potem pojawił się tam Anty-Jedi, który niemal odciął mi rękę. Kelan i Rycerz Ravenlocke chcieli uciekać, zostawiając Aetharna i Morta w budynku. Z perspektywy czasu myślę, że to był dobry pomysł – nie mogliśmy wiedzieć o tym, co planował HD.

Nie ruszyłam za nimi, choć wołali mnie z murów. Z nieznanych mi powodów Rycerz Ravenlocke porzucił pomysł o ucieczce i dołączył do mnie, po czym niespodziewanie postanowił się poddać. Liczył, że zostanie wymieniony na umierających Morta i Aetharna. Schowałam się na gzymsie przy Sali Mistrzów, by słyszeć, co się dzieje. O wymianie nie było mowy – zamiast dwóch jeńców, Czarne Słońce zyskało trzech. Bałam się, że po tym, jak zyskali lepszą kartę przetargową, po prostu zabiją zbędny balast.

W szeregach Czarnego Słońca pojawiła się nowa osoba – Pete Be’ast. Pogratulował Grovvskowi zwycięstwa i zażądał, by reszta ocalałych również się poddała. Nie sądzę, by chcieli transportować pięciu Jedi na raz; najpewniej pozabijaliby tych najmniej przydatnych, uprowadzając jednego czy dwóch. Rycerz Ravenlocke oddał broń. W tym momencie przegraliśmy wszystko i jeżeli miałam uciekać, to był najlepszy moment.

Chwilę po tym, jak podjęłam decyzję, otrzymałam wiadomość od HD. Wyjaśnił, że to on podszył się pod Be’asta, by zgromadzić nas wszystkich do ostatniego ataku. Nagle wszystko nabrało sensu. Posłusznie wkroczyłam do Sali, zaraz za mną zjawił się Kelan.

Atak był błyskawiczny. Wspólnymi siłami udało nam się powalić obstawę Grovvska, którym zajął się sam HD. Nie czekaliśmy na wynik tego starcia; Rycerz Ravenlocke zabrał Aetharna, a ja zostałam z Kelanem, który przenosił nieprzytomnego Morta. Dotarliśmy z nim na pierwsze piętro, gdzie Kelan chciał go opatrzyć, w czym przeszkodził nam kolejny Anty-Jedi. Próbowałam odciągnąć go w jakieś lepsze miejsce, ale widać nie był nami zainteresowany – zabrał Morta i zniknął.

W tym momencie popełniłam mój największy błąd. Wróciłam do budynku głównym wejściem, wiedząc, że Anty-Jedi będzie próbował wynieść tamtędy Morta. Spotkałam go dokładnie tak, jak chciałam, szybko okazało się jednak, że próba walki była pomyłką. Dopadł mnie, gdy próbowałam uciec głównym wejściem. Nie wiem co działo się potem – ostatnie, co pamiętam, to porażający ból ręki i chłód posadzki, na którą musiałam upaść. Ponoć pomogli nam Jedi z Parkseum, którzy wezwali pomoc medyczną.

Żaden z mieszkańców Akademii nie zginął w ataku, choć większość była w stanie krytycznym. Los Padawana Rhodesa pozostaje nieznany.

3. Ewentualne uwagi sprawozdającego: brak

4. Autor raportu: Padawan Elia Vile

Re: Padawan Kelan

: 07 sty 2013, 15:36
autor: Namon-Dur Accar
Lot po kryształ

1. Data, godzina zdarzenia: 18.12.12, 24:00-4:30

2. Opis wydarzenia:
Hoth jest bardzo przyjemną planetą. Delikatne powiewy orzeźwiającego wiatru i wszechobecna śnieżna czapa, która wręcz zaprasza do zabawy to wprost idealne warunki do życia. Tak zmieniło się moje zdanie po wizycie na Ilum. Jeśli ktokolwiek słyszał opowieści o beznadziei panującej na Hoth, śmiało może w nie uwierzyć. Musi jednak pamiętać, że jeśli pomnożyć tę beznadzieję sto razy, ukaże się obraz Ilum.

Byłem wtedy w Akademii, normalny dzień, nic ekscytującego. Omawialiśmy kwestie związane z nowymi droidami, które mają trafić do placówki. Gdy skończyliśmy, nagle przypomniało mi się, że przecież prowadziłem swoiste badania - szukałem miejsc, w których można trafić na kryształy do mieczy świetlnych. Bez większego zastanawiania się, opowiedziałem Mistrzowi o wynikach moich prac. Wymieniłem planety Ilum, Dantooine i Ossus, a także pas asteroid systemu Cularin. Mistrz chyba wyczuł tę nagłość, która nie wiedzieć czemu mną kierowała i powiedział "Ilum. Lecisz za pięć minut".

Byłem gotowy w dwie. Ubrany w gruby, jednolity kaftan czekałem przy bramie, pod którą wkrótce wylądował dobrze mi już znany myśliwiec T-65. Gdy zająłem miejsce, przywitała mnie jeszcze lepiej znana jednostka serii R. Nasz związek rozkwitał od mojej nie tak dawnej misji na Hoth, gdzie poznałem humory tego droida. Jego pamięci nie czyszczono chyba od chwili stworzenia. Gdy wymieniliśmy uprzejmości ("Cześć, droidzie!", "O nie, znowu ciota Jedi!"), rozpoczął się właściwy lot. Nie mam tu zbyt wiele do opisywania. W kwestii lądowania warto jednak nadmienić, że tym razem droid nie próbował mnie zabić, pikując z ogromną prędkością niemal prostopadle w stosunku do podłoża, ale dość łagodnie osadził maszynę na lodzie.

Jak się okazało, wylądowaliśmy w jakiejś bazie. Zdawała się być raczej opuszczona, raczej dość dawno. Prawdopodobnie była to jakaś wojskowa instalacja. Nie była duża, więc zabrałem się za poszukiwania. W jednym z hangarów napotkałem selkatha, który sprawiał wrażenie już nieco obytego w klimacie Ilum. Z krótkiej rozmowy można było wywnioskować, że był albo kupcem, albo stukniętym historykiem. Możliwe nawet, że jedno i drugie. Niemniej, chyba udało mi się go przekonać, by pokazał mi miejsce, gdzie mogę znaleźć jakiś kryształ. Byliśmy już w drodze, gdy znikąd pojawił się jakiś droid. Rzekł coś o separatystach, rozpoznał we mnie Jedi i zaczął strzelać. Uporałem się z nim dość szybko, nie powstrzymało to jednak następstw - selkath stracił do mnie zaufanie. Gdy sytuacja stała się wręcz rozpaczliwa, z pomocą przyjechał "mój" astrodroid. Twierdził, że zna miejsce, gdzie mógłbym znaleźć kryształy. Kupiłem od selkatha sprzęt wspinaczkowy (zapłaciłem Katracytem, moim kryształem z miecza treningowego) i powędrowałem w dół.

Znalazłem się w niewielkim wąwozie, w towarzystwie dwóch uszkodzonych droidów. Droidy biegały bez ładu, strzelały gdzie popadnie i bełkotały jakieś brednie. Dłuższą chwilę zajęło mi upewnienie się, że nie znajdę tam żadnych grot, a krótka medytacja utwierdziła mnie w tym przekonaniu - w pobliżu nie wyczuwałem żadnej aury. Wróciłem do hangaru selkatha. Ten chyba docenił moje wysiłki i ujawnił swój mały sekret - to on posiadał kryształ. Okazało się jednak, że nie jestem mistrzem negocjacji (a może to wpływ okropnie niskiej temperatury), selkath nieustępliwie żądał myśliwca którym przyleciałem, w zamian za klejnot. Z pomocą, kolejny raz, przyjechał astrodroid, który zdołał (w akompaniamencie obrażania mnie) wynegocjować cenę za Relacyt. Zostawiliśmy selkathowi paliwo, narzędzia i części zapasowe i wróciliśmy do placówki.

Kryształ okazał się odpowiedni, tworzy nieco potężniejsze ostrze, ale zamocowany w mieczu treningowym sprawia, że broń włącza się bardzo głośno. Mam nadzieję, że w budowie miecza nie będzie musiała pomagać jednostka serii R.

3. Ewentualne uwagi sprawozdającego:

4. Autor raportu: Padawan Kelan

Re: Sprawozdania !

: 10 sty 2013, 17:36
autor: Fenris Ladd'ar
Droidy SDK

1. Data, godzina zdarzenia: 09.01.13, późne godziny nocne (22-24).

2. Opis wydarzenia:

Wprowadzenie SDK

Dzisiaj późną nocą dostaliśmy ogólną wiadomość od Mistrza Barta, który poinformował nas o tym, że nowe droidy SDK mają pojawić sie u nas za 3 minuty. Można sie było tego spodziewać, gdyż już wcześniej słyszałem wzmianki o tych droidach. Po kilku minutach rzeczywiście można było usłyszeć potężny ryk silników i zauważyć statek, który przeleciał tuż nad akademią i wylądował na zewnątrz kompleksu. Przyglądałem sie całemu zdarzeniu, stojąc przy wejściu do budynku. Po kilku minutach zjawiła sie pierwsza jednostka SDK wraz z Padawanem Kelanem, który już wtedy oprowadzał ją po okolicy. Do całej naszej trójki dołączył jeszcze Padawan Raziel, który widząc jednostkę SDK wyciągnął i aktywował swój miecz świetlny. SDK wówczas wyraźnie stwierdził że jeśli jest z nami może złożyć broń, jeśli nie... może szykować sie na śmierć. Po wyjaśnieniu całej sytuacji droid zaproponował że "sprawdzi" i "przetestuje" wartości bojowe studentów w walce, na co Padawani wyrazili zgodę, ja oczywiście nie mając kompletnych zdolności ani nawet miecza - odmówiłem. Po kilku walkach okazało się że SDK są naprawde dobre. Chwile potem ruszyliśmy na dalszy obchód...


Oprowadzanie SDK po budynku akademii.

Tuż przed wejściem do środka SDK zasugerował, że zrobi ogólną weryfikacje: warunków do obrony, możliwości strategicznych i ewentualnych ewakuacji. Po wejściu do środka, udaliśmy sie do zbrojowni. Kelan powiedział wówczas, że Raziel mnie zabije jak mnie tu zobaczy. Nie przejąłem sie tym specjalnie i wskoczyłem do środka. Dosłownie w parę sekund po moim wejściu Raziel momentalnie zwrócił mi uwagę, chwycił mnie za ubranie i wytargał na zewnątrz tłumacząc że Adepci nie mają wstępu do zbrojowni. Zbyłem go i poczekałem na zewnątrz, zastanawiając sie jednocześnie nad jedną rzeczą. Po wyjściu ze zbrojowni miała miejsce pewna dyskusja, natomiast SDK skanował w tym czasie korytarze.
Chwile później udaliśmy sie do sali skoków gdzie SDK stwierdził, że platformy są dobrym punktem zwabienia wroga i wysadzenie ich razem z nim. Po sprawdzeniu sal udaliśmy sie na wyższe piętro gdzie SDK stwierdził, że nie nadaje sie do walki. Głównie ze względu na niski sufit, jak i korytarze, których zawalenie mogłoby naruszyć konstrukcje budynku i spowodować poważne zagrożenie dla wszystkich osób znajdujących sie w budynku. Po przejściu korytarza skierowaliśmy sie do sali Adeptów. SDK powiedział wówczas, że okno stanowi wadę taktyczną, jednak jest wąskie i przedostać by sie mogła tylko pojedyncza osoba, nie mniej jednak w wypadku Anty-Jedi problem byłby poważny. Po wyjściu z kwater Adeptów przenieśliśmy sie do kwater Padawanów, gdzie SDK przetestował okno i wydał mu pozytywną ocenę. O ile samo piętro i korytarz były kiepskim punktem do prowadzenia walk, to nie można było tego powiedzieć o barze. Doskonała ilość zasłon, przeszkód, podręczna broń miotana i ilość kryjówek spowodowała aprobatę u SDK i jednoczesne zdziwienie, że nie widać było tutaj śladów bitwy. Niedługo potem natrafiliśmy na Padawana Aetharna, który do nas dołączył. SDK uznał toaletę za dobry bunkier i schron dla Adeptów. Po zwiedzeniu baru udaliśmy sie piętro wyżej na miejsce, gdzie znajduje sie sala mistrzów i dwie po bokach sale treningowe. W między czasie wynikła dość "podejrzliwa" dyskusja na temat SDK kto go skonstruował i tak dalej. Przez co ten musiał ujawnić wszystkie dane techniczne, podpisy, informacje i inne skomplikowane rzeczy. Ocena korytarza przez SDK nie różniła sie niczym, od tych z piętra niżej. Jednak jeśli by zamknąć wszystkie trzy sale, można by zwabić wroga w pułapkę. Na koniec SDK ocenił skrytkę z generatorem, wydał jej pozytywną ocenę po czym reszta udała sie na górne części budynku. Jako że nie miałem odpowiednich zdolności zaczekałem na dole budynku, aż ktoś sie odezwie. Po kilku minutach dostałem informacje że znajdują sie w sali mistrzów, pobiegłem więc w tamtym kierunku. Po dotarciu na miejsce rozmawialiśmy na nieco luźne tematy, przynajmniej w moim odczuciu. Po skończonej rozmowie Padawani udali sie wraz z SDK na zewnątrz. Natomiast mi polecono zostać w budynku, ze względu na moje bezpieczeństwo. Posłuchałem rady, jednak padła sugestia że w obecności dwóch Padawanów i jednostki SDK nie mogłoby mi sie stać coś złego. Mimo wszystko zostałem jednak w środku. Jak sie potem okazało, Padawani pokazywali droidowi boczne wejścia do budynku, SDK natomiast uznał je za dobre drogi do ewentualnej ewakuacji. Na sam koniec dostałem informacje na komunikator od SDK że odbędzie sie spotkanie w kantynie, w celu dokładniejszego omówienia jego umiejętności. (Listę tych umiejętności i informacji zamieszczam poniżej)

Podsumowanie możliwości droidów bojowych serii SDK i informacje dodatkowe.
- Umiejętność korzystania z karabinu T-21 wystrzeliwujący pociski rozpryskowe.
- Specjalizacja: Destrukcja Anty-Jedi.
- Stosowanie pałek energetycznych jako broni awaryjnej.
- Wytrzymują walkę z Anty-Jedi przez niecałą minute, w między czasie reszta jednostek flankuje oponenta.
- Cztery w pełni funkcjonalne i gotowe do natychmiastowych działań (i ewentualnie treningów) jednostki SDK-01,02,03,04.
- Ich największy atut: Koordynacja.
- Większość oręża noszą przy sobie.
- Mają wydzielone miejsce na swoje rzeczy w zbrojowni.
- Jednostka SDK jest niemal niewidoczna w zaciemnionych miejscach.
- Wyjątkowa zwrotność kończyn, jak i głowy.
- Niepotrzebny nadzór jednostki HD nad SDK, gdyż same potrafią ustalać patrole i dbać o względny porządek przy jednoczesnym bezwzględnym wykonywaniu poleceń od "przełożonych".
- Bezpieczeństwo studentów jest ich kluczowym priorytetem.
- Jednostki SDK są zdolne do samodzielnej oceny wartości bojowej studentów.
- Każda jednostka SDK jest identyczna w działaniu i postępowaniu.
- Walka Elektro-Kijem - Podstawowe zdolności. (Stosowanie go w obronie, podczas gdy reszta jednostek okrąża cel i ostrzeliwuje przeciwnika)
- Możliwość posługiwania sie granatami, ładunkami wybuchowymi wraz z zastosowaniem większości broni palnej i miotanej.
- Możliwość korzystania z podręcznego generatora maskującego, i prowadzenie obserwacji z ukrycia.
- Jednostki SDK działają na jednej częstotliwości, dzięki czemu umożliwia im to dokładne skoordynowanie.
- SDK posiadają wiedzę o metodach walki Jedi i ich stylach spisaną im przez Barta i HD


3. Ewentualne uwagi sprawozdającego: Jeśli coś przekręciłem - przepraszam.

4. Autor raportu: Adept Feron Nersiri

Re: Sprawozdania !

: 29 sty 2013, 18:03
autor: Fenris Ladd'ar
Badania & Wyprawa do świątyni

1. Data, godzina zdarzenia: 27.01.13, późne godziny nocne (22-24)

2. Opis wydarzenia:

- Adept Feron: Przebadał dmuchawę, wraz z granatami i granatnikiem. Wyniki sugerują że jest to sprzęt prymitywny, do tego bardzo stary i zniszczony. Na oko może mieć około 4000 lat. Można przypuszczać, że dmuchawa z granatnikiem były w jakiś sposób połączone ze sobą. Jednak stan tych urządzeń nie pozwalał na ich ponowne złączenie, natomiast granaty są takie same jak te, które spotkaliśmy przy mojej pierwszej wyprawie. Posiadają środki halucynogenne, oraz drażniące oczy i drogi oddechowe.

- Rycerz Jedi Adachi Shai: Zbadał jeden z drogocennych kamieni. Wyniki jego badań sugerują że kamień ten obrabiano 4100 lat temu, jest on stosunkowo drogi pod tym względem. Jednak pozbawiony jest jakichkolwiek właściwości, które mogłyby go jakoś wyróżniać na tle innych.

- Padawan Alan Bastard: Tłumaczył duże księgi, z jego translacji nie wynikało raczej nic ciekawego. Poza jedną rzeczą, są to głównie pamiętniki opisujące nudne i krwawe walki... ze sobą, bądź ze zwierzętami. Walki te były dedykowane dla bóstwa.

- Padawan Mort T. Rhodes: Zajmował sie tłumaczeniem małych ksiąg. Odkrył, że Massassi są w jakimś stopniu związani z Sithami w nie zrozumiały dla nich sposób. Kiedy nie było w ich obecności Sadowa, zajmowali sie swoją własną kulturą, realizując dawne plany. Niektóre budowle pełniły role skarbców ku czci "Pomarańczowego bóstwa". Massassi poza budowaniem grobowców stawiali również domostwa, świątynie jak i miejsca kultu dotyczące Sithów. Z przetłumaczonego tekstu można było jeszcze wywnioskować, że Massassi dość często kierowali sie prymitywnymi instynktami.

- Padawan Kelan: Pomagał od strony technicznej w prowadzonych translacjach przez Padawana Bastarda i Rhodesa.


(Uczestnicy: Adept Feron, Padawan Elia, Padawan Raziel)

Dzisiaj, o dosyć późnej godzinie zostaliśmy wezwani do archiwum przez Mistrza Barta. Kiedy zjawiliśmy sie na miejscu, zostaliśmy poinformowani że lecimy zbadać kolejną świątynie. Wcale mnie to nie zdziwiło, gdyż już wcześniej miałem do czynienia z taką wyprawą. Krótko po omówieniu szczegółów udaliśmy sie po potrzebny sprzęt i skierowaliśmy sie na dach, gdzie czekały już na nas myśliwce. Tym razem musiałem sie wspinać po linie, no ale nie narzekam... taka forma treningu też sie przydaje. Po wygramoleniu sie na dach wskoczyliśmy do owych myśliwców i udaliśmy sie w nieznane. Rejony, przez które lecieliśmy zupełnie nie przypominały Yavina, "leciałem" przez nie pierwszy raz. Teren był jakby jałowy... pozbawiony życia, a jednocześnie dosyć nierówny i skalisty. W pewnym momencie nasz myśliwiec zderzył sie czołowo z gliderem, na szczęście nic nam sie nie stało i lecieliśmy dalej. Po kilkunastu minutach wylądowaliśmy na zboczu góry, z której widać było świątynie. Była niewielka, ale jak zwykle trzeba sie było spodziewać wszystkiego.

Po zejściu na dół, skierowaliśmy sie w stronę wejścia kiedy nagle zaczął padać na nas "kwaśny?" deszcz. Standardowo należało oczekiwać pułapek i tuż po przekroczeniu progu wejścia, zupełnie znikąd zaczęły sie sypać na nas granaty kriobanowe. Po "odklejeniu" postanowiliśmy poszukać innego wejścia i znaleźliśmy je obok głównego, konkretnie z lewej strony. Tym razem uważnie sie mu przyjrzeliśmy i spostrzegliśmy dysze wylotowe podobne do tych z mojej pierwszej wyprawy. Zrezygnowaliśmy, oparliśmy sie o ścianę po czym dostaliśmy sie głównym wejściem do środka. W pomieszczeniu było cicho i spokojnie. Nie było widać żadnych oznak, że w środku mogły znajdować sie jakieś mechanizmy. Mimo to wiedzieliśmy, że to jest zbyt proste. I mieliśmy racje, gdy po chwili z ziemi wyskoczyły wyładowania a obok nas pojawiła sie dziwna zjawa, po chwili ciszy wywiązała sie krótka rozmowa... która najwidoczniej sie nie kleiła, w efekcie Raziel wyleciał przez wejście porażony błyskawicami, natomiast Ja przywaliłem dosyć mocno w ścianę. Elia stała tuż obok wejścia po zewnętrznej stronie, przez co tylko ona nie ucierpiała od tego porażenia. Widać było, że spora część rozmowy odbywała sie telepatycznie. Chwile później ponownie oberwaliśmy błyskawicami tym razem tracąc przytomność, jednak jak sie okazało - tylko na chwile. Kiedy wstaliśmy i jakoś doszliśmy do siebie, zaczęliśmy sie zastanawiać jak dostać sie głębiej do budynku. Spostrzegliśmy wyrwę na końcu sali, a że mieliśmy blastery pod ręką postanowiliśmy zrobić z nich użytek. Po dosyć krótkim ostrzale ściana zaczęła sie walić i można było przez nią przejść. Jednak dalej problemem były wyładowania, które co jakiś czas pojawiały sie i znikały. Po paru minutach obserwacji przebiegliśmy bezpiecznie sale i znaleźliśmy sie w środku budynku.

Po wejściu spostrzegliśmy przez kraty stos żółtych ksiąg, zignorowaliśmy je postanawiając rozejrzeć sie najpierw po budynku. Po chwili zauważyliśmy duży niebieski kryształ "wbity" w posąg, który emanował niebieskim blaskiem. Po dość krótkim obejrzeniu zauważyliśmy że posąg posiada tekst, który Elia po chwili przetłumaczyła. Z tego co pamiętam odnosił sie on do kryształu i brzmiał mniej więcej tak: "ten kto wydobędzie kryształ nie czyniąc mu krzywdy nagrodzonym będzie, ten kto go zniszczy przeklęty i pogrzebany będzie." Postanowiliśmy sie rozejrzeć i po paru minutach znaleźliśmy dziwny symbol, dla Mnie był on zupełnie obcy ale być może dla Elii i Raziela nie. Chwile przy nim postaliśmy, w pewnym momencie postanowiłem sam sie rozejrzeć i natknąłem sie na kolejny posąg, tym razem bez żadnych niespodzianek... jedyne co zwróciło moją uwagę był fakt, że trzymał on kolejny żółty kryształ a w nim miał zatopioną fiolkę. Zawołałem swoich towarzyszy i po dokładniejszym zbadaniu udaliśmy sie dalej nie mając pomysłu jak go z tamtąd wyciągnąć, choć próbowaliśmy. W następnym pomieszczeniu natrafiliśmy na wzór w podłodze obity szkłem pod nim znajdowała sie dziwna ciecz, która potem okazała sie być kwasem. Wtedy wyszedł pomysł żeby stopić nim posągi i wydobyć to, co trzymają w rękach. Po większej chwili zastanowienia postanowiliśmy wrócić po księgi, kiedy wydobywaliśmy księgi Elia wpadła do środka natomiast zaraz po tym spadło kilka "znajomych" granatów i całe pomieszczenie wypełniło sie duszącym gazem, momentalnie wstrzymałem oddech i przeczekałem aż gaz sie ulotni. Po wyjęciu ksiąg zza krat już mieliśmy wychodzić gdy nagle do mojej głowy wpadł genialny pomysł aby skierować jedno z wyładowań w stronę kryształu, pomysł wydawał sie logiczny chociaż nie byłem do końca pewien tego czy to zadziała. Wówczas padł pomysł aby stopić podstawę posągu i przenieść go Mocą w miejsce, gdzie występowały wyładowania. Zabraliśmy sie do pracy, a przy pomocy tego kwasu udało nam sie również wyciągnąć żółty kryształ z fiolką nie robiąc mu żadnych zniszczeń czy zarysowań. Pomysł okazał sie trafiony, i po wypadnięciu błękitnego kryształu z posągu... okazał sie on niesamowicie ciężki. Trochę mnie to zdziwiło, bo wygląda na to że był cięższy niż sam posąg. Po wytarganiu go na zewnątrz pojawiły sie pewne wątpliwości, że sam kryształ nie może być skarbem samym w sobie jednak Raziel udał sie już z nim do statku i nie mieliśmy wyboru jak tylko wrócić do Akademii. Niemniej nie żałuje, zdobyliśmy naprawde "sporo" rzeczy, a jeśli zajdzie taka potrzeba... zawsze można tam będzie wrócić.

3. Ewentualne uwagi sprawozdającego: Brak

4. Autor raportu: Adept Feron Nersiri