Dzieło stworzenia
1. Data, godzina zdarzenia: 30.11.19, 19:30-03:30 | 01.12.19, 17:00-21:00
2. Opis wydarzenia:
Padawan Fell Mohrgan
Jak zawsze przejdę od razu do rzeczy. Wiadomo po co lecieliśmy. Po wylądowaniu na Prakith szybko odbyliśmy krótką naradę co do dalszych kroków wraz z Uczennicą Valo. W tym czasie prom Sentinel, z Rycerzem Slorkanem i Miraluką Lao, odfrunął. Na planowaniu strategii tego dnia Uczennica wiodła prym. Koncepcja była prosta. Najpierw WSK i ich mapy tuneli. Potem Voliander próbujący uściślić, gdzie się to działo. Dwa adresy zasłużenie słabo nam przychylne. Jedni z racji tego, że przez lata byliśmy debilami, którzy zostawili po sobie milionowe straty w produkcie planetarnym brutto, drugi z racji złego namagnesowania w Mocy. Zaczęliśmy od złapania za komunikatory i rozmowy z WSK, dokładniej Gromem. Tutaj to ja byłem przewodnikiem rozmowy, głównie chyba przez to, że trochę lepiej rozumiałem ich stanowisko wobec nas. WSK było bardzo niechętne jakimkolwiek kontaktom z nami. Trzeba było bardzo się streszczać, bo każda minuta rozmowy z nami to było dla nich za dużo i ciężko się dziwić. Mimo wszystko dokładne zrozumienie tego stosunku, przejście prosto do rzeczy, zaoferowanie konkretnej oferty zysków dla Prakith i rządu i było obgadane, że pogadamy z rządem i jak jemu będzie pasowało, to nam pomogą. Mieliśmy się spotkać w naszej dawnej bazie.
Spędziliśmy trochę czasu na pobliskiej stacji kolei magnetycznej, ustalając dalszą drogę. Tu głównie też organizowała to Uczennica Valo. Ja badałem wieści prakithańskie, nastroje, które były tak idylliczne jak zawsze. Najnormalniejsze, zwykłe szaraczki na stacji, jeden oszołom religijny, jeden gracz, śpiący bileter, który spał z kasą na wierzchu, bo przecież i tak to Prakith i go nie okradną. W końcu Uczennica załatwiła taksówkę i polecieliśmy nią do naszej bazy.
Zastrzyk nostalgii był potężny, ale mieliśmy biznes do załatwienia. W międzyczasie minęliśmy jakiegoś Bitha. Nie wiem, co tam robił, to dla mnie zagadka. Nie wiedział kim jesteśmy my i kim są ludzie z WSK. Kto tam teraz przebywa? Ktoś coś wie? Oficerowie WSK i reprezentantka rządu mieli czekać na nas w naszej dawnej kantynie. I tak było. Kobieta, której nazwiska wtedy nie znałem, a którą znała Uczennica. Przegląd raportów pozwolił mi odkryć, że to niejaka Cordelia Everpromise. Obok przeszedł jeden z komandosów, który na nasz widok ostatecznie poszedł, nie zdążyłem nawet dowiedzieć się, który to. Ostatecznie zostaliśmy z tą kobietą, “Gromem” i “Baitem” i rozpoczęliśmy rozmowy.
Zawsze mam problem z opowiadaniem o takich ciężkich konflikto-dyskusjach w sposób linearny, ciężko mi oddać to chronologicznie, spróbuję więc w miarę szczegółowo opisać stanowiska obu stron. Panowie z WSK stanowili tam pewnego rodzaju wsparcie merytoryczne tej kobiety i częściowo także nasze. W niecenzuralnych słowach świetnie podsumowywali źródła takiego, a nie innego stanowiska i wypowiadali się bogato przy wszelkich kwestiach merytorycznych z zakresu naszej przeszłości, z zakresu możliwości WSK i szczegółów ich pracy. Naszym celem było zdobyć od panów z WSK prostą, jednorazową pomoc. Jeden wieczór ich pracy, w badaniu miejsca tych chorych wymysłów Kultu. Tymczasem nasza główna rozmówczyni, jak to należycie ująć, hm. Jej głównym celem było robić z tej jednej rzeczy nie wiadomo jak ogromną stawkę, a poza tym, przewidywalnie, wywalczyć jak największe rzeczy w zamian. Przebieg rozpoczął się od rzeczowego przedstawienia całej sprawy przez Uczennicę Valo, zwięźle, ale dokładnie i przedstawienia wstępnie naszych propozycji, które miały opierać się w streszczeniu po prostu o to, że wykorzystamy świetną reputację na Hakassi do tego, by szepnąć słówko w sprawie cennej pomocy od Prakith i odwdzięczenia się za to. Główna koncepcja była bardzo prosta. Dość tania dla rządu planetarnego, jednorazowa pomoc w konkretnej rzeczy, w zamian mało wymierna, ale duża pomoc polityczna w kwestii kontaktów z Hakassi dzięki naszej świetnej tam reputacji. Początki tej dyskusji ze strony Alory wydawały się zbytnio donikąd nie prowadzić, szczerze mówiąc, a czas i cierpliwość rozmówców dobiegały końca, więc przejmowałem inicjatywę coraz mocniej i mocniej. Całą dyskusję muszę nazwać zupełnym obłędem. Myślę, że podstawowy rozsądek powie, że wpływy polityczne owocujące pośrednio jakimś 0,5% w losowej umowie handlowej to więcej, niż wydatek na jeden wieczór pracy. Tymczasem najpierw spotkaliśmy się z jakimś chorym niezrozumieniem i powtarzaniem po 20 razy pieprzenia o oficjalnych mocowaniach i oczekiwania od nas jakichś oficjalnych deklaracji i papierów oficjalnych, gdy to co oferowaliśmy, to zakulisowe wpływy polityczne. Gdzieś dopiero po samej rozmowie wpadli na to tamta kriffolona baba wpadła na to, by powiedzieć nam, że nie mieliśmy dowodów na swoją reputację, którą chcieliśmy to załatwiać - ale w trakcie zamiast zapytać nas o to, pieprzyła o oficjalnych mocowaniach ze strony gości będących tam w roli szanowanych i wysłuchiwanych przyjaciół rządu. Cała dyskusja była jedną z najkoszmarniejszych hybryd jałowości i zażartości jaką pamiętam. Zwykle nagrywam takie okazje i mam odpalone nagrywanie na holodacie, więc może po prostu dodam nagranie w załączniku. Osobiście na samo wspomnienie tej chorej rozmowy mam ochotę zwymiotować. W pewnym momencie, gdy dotarło to już do poziomu oczekiwania papierów z potwierdzeniami wszystkich propozycji tego, jak nasz wpływ może się zwrócić, z twardymi deklaracjami na benefity warte kilkaset tysięcy kredytów za ich jeden wieczór kosztujący góra dziesięć tysięcy… Gdy całe założenie było jak już opisałem… Po prostu wyszedłem, bo to był jakiś kosmos i całkowita porażka.
Odtworz nagranie z holodaty Fella MohrganaUczen Jedi|Alora Valo: Niesamowicie odwaznie. <Odparla cicho.> Potrzebujemy pomocy WSK w pewnym dochodzeniu. Probujemy dowiedziec sie wiecej na temat tego czegos, co zrobilo raz niezle spustoszenie w porcie i wylecialo na Hakassi. Pani pewnie zaznajomiona z ta sprawa.
Cordelia Everpromise: Naprawy moga poczekac. Odbywa sie tu dosc istotne spotkanie.
Cordelia Everpromise: <Skinela glowa oszczednie>
'Bait': <Wchodzi do pomieszczenia niespiesznie, z pelnym zachowaniem specyfiki swojego pancerza. Ruchy zdaja sie byc jednak mimo, iz sztywne mechaniczne - swobodne, jakby sam pancerz nie sprawial mu zadnego klopotu> Jedi. Pani Everpromise. Zastapie Quane'a.
'Bait': Zrozumiale mu sie nie chce jednak w tym babrac, jak zobaczyl Valo.
Cordelia Everpromise: Alez prosze. Kazdy z panow i tak wnosi dokladnie tyle samo.
Uczen Jedi|Alora Valo: A w zamian za ta pomoc oferujemy... nasza pomoc. Mieszkamy teraz na Hakassi. Mamy dobre uklady z tamtejszym rzadem, z Gubernatorem. Powiedzmy, ze jak to dobrze opisal niedawno Fell - nie mieli tego szczescia, by poznac nas z tej zlej strony, gdy byly...
Padawan|Fell Mohrgan: <Zasalutowal delikatnie do Baita. Na jego twarzy maluje sie spokój i koncentracja>
Uczen Jedi|Alora Valo: ... ciezsze czasy dla grupy, nazwijmy to.
Uczen Jedi|Alora Valo: <Zamilkla na moment, gdy wypowiedzial sie Bane. Odwrocila sie w jego strone, po sekundzie kiwnela glowa.> Tez mi milo. Dzien dobry.
Padawan|Fell Mohrgan: Gdy skladalismy sie z Mistrzyni Vile, Rycerza Fenderusa, Rycerza Avidhala i bandy idiotów. Ale od tamtego czasu dzial rekrutacji dziala inaczej.
'Bait': Z czystej ciekawosci. Przepraszam, ze przerwe.
Cordelia Everpromise: Dostrzegam tu pewien problem. W swietle tego, jaka 'pomoc' uzyskiwalo Prakith od Panstwa przez przeszlo piec lat, obawiam sie, ze lepsza opcja byloby upewnic sie, by Panstwo wiecej nie 'pomagali'.
'Bait': Komu tym razem truje dupe Valo poza Prakith, ze nie ma kto podetrzec?
Padawan|Fell Mohrgan: Zestarzelismy sie, kolego. Juz nikomu. <Skwitowal ironicznie, lecz przyjaznie>
Uczen Jedi|Alora Valo: Rozumiem, ze wiekszosc mojego i kolegi czasu spedzonego na Prakith bylo glownie zwiazane z naprawianiem bledow przeszlosci. Bledow naszych poprzednikow, dodam.
Uczen Jedi|Alora Valo: Ale wydaje mi sie, ze nasza wspolpraca jako jednostek zawsze odbywala sie w... pozytywnym swietle. Nie planujemy tego zmieniac.
Cordelia Everpromise: <Westchnela> Doswiadczenia Prakith z Jedi, sumarycznie, nie sa najlepsze. To zawsze zostawia ziarnko goryczy w nawet najslodszych ukladach.
Cordelia Everpromise: Mimo wszystko, rzad chce rozmawiac z Panstwem. Wiec prosze mi powiedziec - co Panstwo oferuja? Czego chca wzamian?
'Bait': Jak pies ugryzl, to potem do psow mozesz miec wstret i chciec trzymac sie z daleka, jesli to nie jest niezbedne. A w obecnej sytuacji, jak juz nie ma smrodow ktore zrobiliscie - nie ma takiej potrzeby.
Padawan|Fell Mohrgan: Zupelnie was rozumiem. Ale bez obaw. To oferta bardzo delikatnej, pobocznej wspólpracy, a tu na Prakith to wspólpraca doslownie na pustkowiu, techniczna, bez kontaktu z ludnoscia Prakith. My bedziemy sie zajmowac kontaktem z Hakassi, Prakith nas nie zoba
Padawan|Fell Mohrgan: *czy wcale. Bez obaw.
'Bait': A relacja *Ten ich Fell byl calkiem okej* w formie luznych wspominek jest calkiem satysfakcjonujaca i nie skutkuje ewentualnia, wczesniejsza renta chorobowa.
Uczen Jedi|Alora Valo: Cieszymy sie poszanowaniem na Hakassi.
'Bait': A gowno nas obchodzi Hakassi. Ile nasz znasz, ze tego nie wiesz
Cordelia Everpromise: To bardzo pieknie, panie MOhrgan <usmiechnela sie grzecznie do Fella, choc wyraznie zimno> Pytanie - na jakie straty bedzie narazony nasz budzet.
Uczen Jedi|Alora Valo: Pomagamy im rozwiazac ten dosc powazny problem, ktory cale szczescie opuscil Prakith. Nie zmienia to jednak tego, ze... tutaj sie on zaczal. Nikomu nie chemy sie tym chwalic, prosze mnie zle nie zrozumiec. Po prostu, zeby rozwiazac tamten problem...
Uczen Jedi|Alora Valo: ... musimy zbadac miejsce, w ktorym przypuszczamy, ze sie zaczal. Tak i my jak i z pewnoscia rzad Hakassi bedzie wdzieczny za okazana pomoc. Jakie straty? Nie planujemy zadnych. Acz bedzie to wymagalo wkroczenia na tereny zyjacego tu jeszcze Kultu.
Cordelia Everpromise: Czyli, potencjalnie, znow wzburzenie Kultu. I mozliwe odwety z ich strony, kiedy Panstwo opuszcza Prakith.
Uczen Jedi|Alora Valo: Chociaz takimi terenami mozna nazwac wszystko, co znajduje sie pod ziemia. <Zacisnela nieznacznie usta.>
Padawan|Fell Mohrgan: Za to moge sprecyzowac koszty perfekcyjnie. Tyle, ile kosztuje budzet WSK podzielony przez sto, jednodniowy.
Padawan|Fell Mohrgan: Potrzebujemy wsparcia kolegów na jeden wieczór.
Padawan|Fell Mohrgan: Dla calego rzadu... Marginalny koszt.
'Bait': Mowicie, ze to cos jest z Prakith i teraz na Hakassi, tak?
Padawan|Fell Mohrgan: Dokladnie. Tutaj to stworzono.
Uczen Jedi|Alora Valo: Tak przypuszczamy.
'Bait': To swietnie. Chodz Grom, nie nasz biznes juz.
Cordelia Everpromise: To nie do konca tak wyglada, panie Mohrgan.
'Grom': Dobra robota. Dzieki Jedi. Zbieramy sie.
Cordelia Everpromise: Dzialania WSK zwykle nie sa niebezpieczne dla oddzialu i nie przynosza strat. W wiekszosci to sa zwykle koszty utrzymania.
Padawan|Fell Mohrgan: Chodzi o raptem jeden wieczór wsparcia za spore forsowanie rzadowi Hakassi, zeby pozachwalac Prakith, zrobic wam dobra reputacje, dogadac sie do preferencyjnych umów handlowych. A mamy tam wielka reputacje. Jeden wieczór wsparcia za swietny zastrzyk hand
Padawan|Fell Mohrgan: *lowy na wiele lat, we wspolpracy z jedyna stocznia regionu.
Cordelia Everpromise: Jak probowalam powiedziec.
Padawan|Fell Mohrgan: Koledzy z WSK moga przyjechac, gdy juz oczyscimy teren i bedzie bezpiecznie.
Uczen Jedi|Alora Valo: Na Hakassi to powazny problem. Z pewnoscia nawet i bez naszej pomocy niezwykle docenia wsparcie.
Cordelia Everpromise: Jezeli akcja jest niebezpieczna, musimy liczyc sie na straty przekraczajace nawet roczne utrzymanie sil WSK.
Cordelia Everpromise: Do czego wobec tego potrzebne jest panstwu wsparcie WSK?
Padawan|Fell Mohrgan: Zastosowanie aparatur badawczych do badania paranormalnych zjawisk i energii.
Padawan|Fell Mohrgan: Pobór próbek na poziomie technologicznym powyzej naszych zdolnosci.
Uczen Jedi|Alora Valo: I mapy.
Cordelia Everpromise: Teren bedzie, jak rozumiem, oczyszczony i zabezpieczony przez panstwa. Wymagaja panstwo wylacznie asysty technicznej.
Cordelia Everpromise: A wzamian...? Umowy handlowe z Hakassi, ktore moglibysmy ustanowic nawet bez posrednictwa?
Uczen Jedi|Alora Valo: <Zwrocila nieznecznie glowe w strone Fella, zaraz jednak centurjac uwage z powrotem na Cordelii.>
'Bait': Pani Everpromise. Ostatnio robimy cos na Prakith malych statkow, mysliwcow, mniejszych maszyn. Pytanie, czy w zasadzie Prakith kiedykolwiek bylo otwarte na szerszy transport niz to, co juz mamy?
Uczen Jedi|Alora Valo: Nasze wsparcie w negocjacjach.
'Bait': Jak dla mnie to troche bez sensu. Jestem patriota. Czemu my mamy zabiegac o jakies Hakassi, ktore ledwo co sie uformowalo?
Uczen Jedi|Alora Valo: To wciaz wielka stocznia, ktora z dnia na dzien zyskuje na sile przerobowej.
: Ja przepraszam najmocniej, mamy przeciek, juz zakrece i sobie ide. Najmocniej przepraszam. Ojoj, no sekundke.
Padawan|Fell Mohrgan: Bo to jedyne stocznie regionu, na które zwrocone sa oczy Sojuszu i wszelkich srodowisk rzadu federalnego. To oczko w glowie sil wojskowych.
Padawan|Fell Mohrgan: To potezna, wplywowa sila. A my mamy z nimi swietne kontakty.
Cordelia Everpromise: Pani Valo, czy uwaza sie pani za ekspertke w dziedzinach handlu? Kogos, kto wie, jak zawiazuje sie najkkorzystniejsze umowy handlowe, kto zna sie na biznesie, na dlugotrwalych kontraktach?
Uczen Jedi|Alora Valo: Otoz to.
Padawan|Fell Mohrgan: Hakassi otrzymuje ogromne kredyty i ogromne wyplaty od wojsk Sojuszu.
Cordelia Everpromise: Na skale planetarna, dodam.
Cordelia Everpromise: Wiewrze, ze uwazaja sie panstwo za zaradnych i inteligentnych. Jednak.. uzupelnianie zapasow w lodowce a kontrakty handlowe miedzy planetami to dwie rozne rzeczy. Obawiam sie, ze brak panstwu wiedzy merytorycznej, by stanowic prawdziwe wsparcie w
Cordelia Everpromise: negocjacjach. Umowy handlowe na te skale to nie jest cos, co powstaje na bazie sympatii.
'Bait': Zreszta. Prakith Wam znow pomoze, a Wy nas zrobicie w chuja i nie bedzie niczego, bo Hakassi stwierdzi, ze nie jestescie przedstawicielami politycznymi i robicie jakies gowno za ich plecami. I z czym jestesmy my?
Padawan|Fell Mohrgan: Nie wiem, czy ona, ale ja tak. Polityka pieniezna planety, planetarne instrumenty rachunkowosci zarzadczej, miedzyplanetarne stosunki gospodarcze, rynki finansowe, ryzyko kursowe w ujeciu planetarnym, matematyka finansowa, metody ilosciowe. Nie chce robi
Cordelia Everpromise: Byc moze dochodzimy do pochopnych wnioskow. Czy sa panstwo przedstawicielami gospodarczymi Hakassi?
Padawan|Fell Mohrgan: *c z siebie jakiegos wybitnego eksperta, ale rozumiem zagadnienia.
Uczen Jedi|Alora Valo: Nie jestem ekpertem, jestem Jedi. Pomagam rozwiazywac takie problemy, jak ten. Co jednak wiem, to ze dla Hakassi znalezienie rozwiazania tego problemu to priorytet i z pewnoscia o ile calkowicie nie powierza tego sympatii, to na pewno wezma pod uwaga...
Padawan|Fell Mohrgan: Bez problemu mozna uderzac do mnie konkretami w tej kwestii, jesli ktos ma watpliwosci.
Uczen Jedi|Alora Valo: ... uwage pomoc jakiej by Panstwo udzielili nam. A jak nam to i teraz im.
'Grom': Ale gadaliscie z nimi o tym wczesniej, prawda?
Cordelia Everpromise: Panie Mohrgan, jestem pod wrazeniem. Jednak... wiele zmienia to, czy jest pan oficjalnym reprezentantem gospodarczym Hakassi.
'Grom': <Rzucil ironicznie>
Cordelia Everpromise: Jezeli tak, umowie pana na spotkanie z przedstawicielami handlowumi Prakith.
Padawan|Fell Mohrgan: W tym sek, ze nawet nie musimy. Setki razy slyszelismy, ze od tej sprawy zalezy wszystko, a samo Hakassi wciaz buduje relacje i jest bardzo otwarte. I ma wielka swobode, bo w duzej mierze dziala na kredytach wydawanych przez Sojusz na rzecz stoczni.
Cordelia Everpromise: Wtedy bedzie pan mogl omowic oficjalna oferte rzadu Hakassi. Najlepiej by bylo,m gdyby dysponowal pan danymi, nawet przyblizonymi, dziedzin przemtyslu, w jakich moglaby nastepowac wymiana.
'Bait': No i fajnie. Ale nas nie obchodzi, co robicie poza Prakith i co robicie w imieniu Hakassi. Dla nas obecnie jestescie kims, kto sie tam przeprowadzil i dobranoc.
'Bait': Prakith pod katem biznesu jest dosc powazne. Jesli mowimy o jakis umowach, to dajcie jakiegos ministra w garniaku albo innego chuja z uprawnieniami. Bo tak to ja moge sobie gadac, o.
Cordelia Everpromise: Moment, moment, pan Mohrgan poruszyl tu wazna kwestie. Czy... rzad Hakassi bylby w stanie fizycznie zaplacic za pomoc wq rozwiazaniu problemu?
Uczen Jedi|Alora Valo: <Zwrocila glowe czesciowo w strone Fella.>
'Bait': Kogos, kto podpisze sie pod tym dokumentarnie wlasna krwia. Kogos, kogo bedzie mozna w razie czego o niespelnione umowy scigac.
Padawan|Fell Mohrgan: Jeden wieczór wsparcia w zamian za garsc budowania naprawde ogromnego wsparcia. Jestem pewien, ze tak. Ma wielkie pieniadze, ale z pewnoscia zaplaca dopiero, jak oficjalnie sie tego czegos pozbedziemy. Na razie musza zachowac dyskrecje.
'Bait': A Was sie kuzwa nie da.
'Bait': Hm.
Cordelia Everpromise: Wciaz... nie jestem przekonana, jaka wartosc dodana bedzie miala panstwa obecnosc przy negocjacjach. Sami panstwo mowia, ze Hakassi jest w trakcie odbudowy, maja fundusze, szukaja sojuszow handlowych, z czego, jelsi to oplacalne dla nas, mozemy skorzysta
Cordelia Everpromise: skorzystac. Co konkretnie moga nam tu panstwo zaofferowac kuszacego? Znizki? Gratisy? Mowiac jezykiem prostego konsumenta. Co panstwa wsparcie da, czego normalne negocjacje nie sa w stanie zapewnic?
'Bait': Twarda babka z Pani.
Cordelia Everpromise: Dbam o interesy Prakith.
'Bait': To nawet podniecajace.
Cordelia Everpromise: <Poprawila sie na krzesle dyskretnie>
Padawan|Fell Mohrgan: Bedziemy przekonywac Hakassi do dania Prakith po pierwsze priorytetowosci w dostepie do kolejki stoczni. Nie macie tu stoczni planetarnych do budowy i remontów swoich stacji Golan III, a oni maja, ale maja fure klientów Sojuszu. Ich wysylka przez was na
Padawan|Fell Mohrgan: *tereny inne niz Glebokie Jadro to fortuna przy tym jak niski poziom osiagaja hipernapedy tych stacji, a przy oblozeniu Hakassi kolejki sa tak ogromne, ze bylibyscie do tego zmuszeni. Kolejki to kwestia, oboje o tym wiem, wylacznie do grzecznosci i uklad
Padawan|Fell Mohrgan: *ów za kulisami, nie biznesu, kwestia uprzejmosci i dobrych kontaktów, które mozemy zapewnic.
Padawan|Fell Mohrgan: Dla nich to kwestia wdziecznosci i przyslugi. Dalej. Wasze Vanguardy i Decimatory. To samo.
Cordelia Everpromise: To zalezy, panie Mohrgan. Solusz wspiera Hakassi finansowo. Priorytetowe traktowanie Sojuszu moze byc wpisane w umowy.
Padawan|Fell Mohrgan: Sojusz nie ma wyboru. Sojusz potrzebuje kazdej stoczni w kazdym zakamarku. Sa desperatami, a prawo popytu i podazy mówi o tym dosc i szkoda obrazac sie tlumaczeniem tej pozycji.
Cordelia Everpromise: Wobec tego, mozemy sie znalezc za Sojuszem... czyli na koncu kolejki. Czy ma pan dane dotyczace serwisowania i dofinansowania przez Sojusz?
Cordelia Everpromise: Byc moze, ale umowa jest umowa. Znow zapytam - czy pan reprezentuje Hakassi oficjalnie?
Uczen Jedi|Alora Valo: Tym bardziej. Zapewnienie sobie miejsca nawet miedzy wykonywanymi dla Sojuszu zleceniami da sie wytlumaczyc. Zarowno technicznie jak i ze wzgledow finansowych, a dojsc do tego moze przez dobre uklady i wdziecznosc rzadu.
Padawan|Fell Mohrgan: Nie woze statystyk o czyms takim przy sobie. Ale wystarczy spojrzec na bilans bitwy o Odika. Na bilans wszystkich wojsk Sojuszu gdziekolwiek. Wszystkie komórki Sojuszu potrzebuja wsparcia kazdej stoczni gdziekolwiek. Powtórze, ze nie. To sa kwestie
Cordelia Everpromise: Nie jestem pewna jak traktowac panskie obietnice... jak cos, co sie wydarzy, czy jak cos, co potencjalnie byc moze uda sie kiedys zalatwic.
Padawan|Fell Mohrgan: *zakulisowe, tak jak mówie. Znamy sie na polityce. Nikt nie uzgadnia zakulisowych ukladów i przesuniec w kolejkach z papierami od rzadu, litosci.
'Bait': Owszem. Ma racje. Nikt nie uzgadnia z papierami. Ale jednak zwykle robia to osoby, ktore faktycznie maja na cos wplyw i mozna to zweryfikowac.
'Bait': Pytanie jak zweryfikowac Was, czy nie probujcie nas wychujac na nasz cenny czas.
Cordelia Everpromise: Czy to, co pan obiecuje, sie wydarzy? Czy ma pan taka moc sprawcza, panie Mohrgan? By podejmowac tego typu decyzje.
Padawan|Fell Mohrgan: <Wyciaga mape Hakassi i tamtejszych miast. Stara sie wyswietlic wszystkie miejsca i ulice ponazywane od nazwisk Jedi>
Padawan|Fell Mohrgan: Informatyka **
'Bait': Jaki fakt i pozycja jasna, konkretna, poparta odpowiednimi materialami - decyduje o tym, ze zamiast Ciebie rownie dobrze moze tu siedziec i pieprzyc jakis menelik za 10 kredytow na tydzien chlania.
'Bait': Pan menelik tez nie ma dokumentow i jest zakulisowy.
'Bait': Ale za to pan minister z konkretna pozycja, ktory przybywa nieoficjalnie - to juz jest osoba godna rozmowy i podejmowania ryzyka.
Cordelia Everpromise: <Spojrzala na mapy, po czym westchnela> Mam wrazenie, ze bardzo pan probuje uniknac odpowiedzi na moje pytanie. Wiec zakladam, ze nie, nie ma pan mocy sprawczej. Moze pan wylacznie podszepnac i liczyc, ze ktos uslyszy.
Padawan|Fell Mohrgan: Mówimy o ukladach. O ukladach, kontaktach, podszeptach, za kulisami. Nie jestesmy czlonkami rzadu, nie jestesmy ministrami. Jestesmy kontaktami.
Uczen Jedi|Alora Valo: A czy kiedys probowalismy? Pan menelik nie ma pozycji ani reputacji. Wiem, ze siedzielismy tutaj naprawiajac nasze bledy, ale tez, jak dobrze wiecie - zalezalo nam na tym, zeby je naprawic. Nie bylismy bez winy, to prawda. Ale czy slusznie czy nie...
Padawan|Fell Mohrgan: Przychodzimy tu jako kontakty, nie przychodzimy tu jako zadni oficjalni reprezentanci, kontakty zalatwia sie reputacja, wplywami, nie oficjalnymi papierami i mocowaniami.
'Bait': Tak sie kuzwa sklada Valo, ze u nas Wy tez ta pozycje i reputacje niezbyt macie.
Cordelia Everpromise: Pani Valo, teraz nie rozmawiamy o przeszlosci.
'Bait': Pan menelik wraz z kolegami nie probowal nam rozjebac Prakith.
'Bait': Bylo, minelo - jasne. Ale to nie znaczy, ze teraz nagle Wam kochamy i bedziemy Wam ufac, bo juz nie ma problemu.
Uczen Jedi|Alora Valo: Zawsze robilismy to z mysla o dobrze wszystkich. Oczywiscie, nie rozmawiamy o przeszlosci.
Padawan|Fell Mohrgan: Takie rzeczy zalatwia sie ukladami, kontaktami i reputacja. Nie oficjalnymi mocowaniami. Propozycje wywierania wplywów nie biora sie na oficjalnych stanowiskach, bo gdybysmy byli z oficjalnej reprezentacji rzadu, zacznijmy od tego, ze w ogóle nie propono
Padawan|Fell Mohrgan: *walibysmy wywierania nacisków na siebie samych.
Uczen Jedi|Alora Valo: Po prostu odpowiadam na porownanie nas do kogos calkowicie losowego, ktorego slowa nic moga nie znaczyc.
Padawan|Fell Mohrgan: Gdybysmy byli tu jako oficjalni reprezentanci rzadu, nie moglibysmy oferowac takich nacisków, bo to bylyby naciski na siebie samych. Jestesmy kontaktami.
Cordelia Everpromise: Wlasciwie zastanawia mnie dlaczego.
'Bait': Problem w tym, ze nie jestescie nawet nieoficjalnymi.
Padawan|Fell Mohrgan: Miliarderzy dobrze dogadujacy sie z wybranym lobby nie maja oficjalnych papierów tych lobby, bo jakby byli ich reprezentantami, dzialaliby po prostu na niekorzysc siebie.
Cordelia Everpromise: Skoro to sprawa dla Hakassi tak gardlowa, dlaczego nie kontaktuje sie z nami ktos z rzadu, ktos o mocy sprawdczej, ktos, kto moglby oficjalnie negocjowac.
Padawan|Fell Mohrgan: Bo to sprawy paranormalne.
Padawan|Fell Mohrgan: Których rzad nie rozumie.
Cordelia Everpromise: Tylko znow musimy negocjowac z panstwem.
Cordelia Everpromise: Byc moze rzad tego nie rozumie, ale musi dostrzegac problem, skoro zgodzi sie dac nam pierwszenstwo w stoczniach.
Cordelia Everpromise: Rozumie pan, negocjacje odbywaja sie jakby za plecami tych, ktorzy musza zgodzic sie nam cos dac.
'Bait': Dokladnie.
Cordelia Everpromise: Jakby pan probowal ukryc przed rzadem cos, na co rzad wydalby grube pieniadze od Sojuszu, jak zrozumialam. To sie wszystko nie skleja.
Padawan|Fell Mohrgan: Obecnie to dla rzadu problem nierozwiazywalny. Bo oferujemy naciski w sprawach tego typu. Uprzejmosci i ustepstwa. Powtórze kolejny raz, ze nie jestesmy zadnymi reprezentantami i Jedi nigdy nie beda.
Cordelia Everpromise: Wiec przysluga, o ktora panstwo prosza, nie jest przysluga dla Hakassi, tylko dla Jedi.
'Bait': Wiec przyleccie z kims, kto nim jest albo najpierw uzgodnijcie zakulisowo z nimi, wroccie i dokonczmy zakulisowo z nami.
'Grom': Na razie to chcecice od nas czegos konkretnego w zamian za obietnice. I wszystko to podpieracie swoim slowem... ze was lubia, szanuja, ze sie na pewno zgodza... A czemu mielibysmy w to uwierzyc?
Cordelia Everpromise: A Jedi chca za nia zaplacic... uglaskaniem urzednikow Hakassi za lapowki?
'Bait': To o czym mowisz - zakulosowo, nieoficjalnie i tak dalej... To ma sens, jak masz juz jakas decyzje i chociaz slowne poparcie drugiej strony. Czyli tu - Hakassi. A tu kazesz nam sie decydowac w ciemno i ryzykowac.
'Bait': Biznes to ryzyko - jasne. Ale tutaj to ryzyko jest wrecz zbyt duza niewiadoma.
Cordelia Everpromise: Zwlaszcza ze Hakassi nie chce negocjowac w tej sprawie, albo jej nie rozumie, albo nie uznaje, albo, co gorsza i mam nadzieje, ze tak nie jest, Hakassi nic nie wie o panstwa dzialaniach i robia panstwo wszystko za plecami rzadu.
Padawan|Fell Mohrgan: Chcemy pieprzonej pierdoly, jednego wieczoru, przylotu ze sprzetem na trzy godziny pracy góra. Drobna przysluga w zamian za duza przysluge od nas w dalszej przyszlosci. Marginalny, pomijalny koszt z waszej strony, w zamian za niezle zyski polityczne w
Padawan|Fell Mohrgan: *przyszlosci.
'Grom': Jak wy chcecie na nich wymusic to co obiecujecie, co? Wiemy, ze u was z kasa bida. Nie macie sily, by rzucic sie na caly rzad... To co zamierzacie, jak wam powiedza 'Pierdolcie sie'?
'Bait': Kurwa jego mac <Dodal po chwili, dla zachowania swoich wlasnych standardow>
Padawan|Fell Mohrgan: My nie mówimy tutaj o cholernej wielkiej kooperacji i gigaoperacji. Mówimy o oddaniu przez nas przyslugi za trzy godziny waszych sluzb.
'Bait': To pewnie przez to, ze piec lat plus te trzy godziny sie ze soba kumuluja.
Cordelia Everpromise: Mhm, i gdzies w trakcie wrzucil pan obietnice o priorytetowych naprawach naszych stacji.
Cordelia Everpromise: Prosta sprawa, a juz wniknelismy bardzo gleboko w korupcje. Cos, czego na Prakith nie ma.
'Bait': Dobra. Mam pomysl.
'Bait': Romzawiamy zakulisowo, prawda?
Padawan|Fell Mohrgan: Przyslugi i uprzejmosci. Zadna korupcja. Kontakty, oplacajaca sie pomoc, w zamian za nedzne trzy godziny czasu.
'Bait': Chyba wiem, jak to zakulisowo rozwiazac.
'Bait': Podpiszemy cyrograf - oczywiscie zakulisowo.
'Bait': Pomozemy Wam, ale <Przerwal na moment> Zakulisowo, jesli nie spelnicie warunkow.
Uczen Jedi|Alora Valo: <Odetchnela ciezko.> Pani Evepromise, Panowie z WSK. To z czym sie mierzymy moze wyrosnac na cos bardzo niebezpiecznego. Jak dobrze wiecie, jest nieuchwytne. Naprawde, nie chce tutaj nikogo straszyc, ale nie mamy gwarancji, czy to nie wroci.
'Bait': Zakulisowo spodziewajcie sie duzej nagrody za wasze lby.
'Bait': Zakulisowo pasuje?
Uczen Jedi|Alora Valo: Chwilka. Sekunda.
Padawan|Fell Mohrgan: Jak dla mnie pasuje. Chcemy zrobic wam od cholery dobrych wplywów za trzy godiznki wsparcia dzis.
Padawan|Fell Mohrgan: To jest jedna, prosta, konkretna oferta. Wiecej serio sie z takiego czegos nie wymysli. Oferujemy to co w naszym zasiegu.
Cordelia Everpromise: Nie jest to nasz problem, pani Valo, odkad zniknelo. Szansa, ze wroci, jest rowna szansie, ze przybedzie do nas jakas losowa choroba z innego zakatka Galaktyki. Za mala.
'Bait': Spoko. Jestem sklonny zaryzykowac. Wszystkim sie zajmiemy, Pani jest czysta.
'Bait': Pomagamy, trzy godzinki. Zaden problem.
'Bait': Jesli nie ma waszych obietnic, nie mamy pierwszenstwa w stoczniach - wasze lby laduja na chodniku. Ostatnio sie najebalo dosc duzo polswiatka.
Cordelia Everpromise: Problem pojawi sie, jezeli dojdzie do uszkodzen sprzetu.
'Bait': To zakulisowo uczciwe?
Cordelia Everpromise: Wtedy zaplaci za to Prakith.
Uczen Jedi|Alora Valo: Nie wiemy czym to jest dokladnie. Tak samo jak ucieklo, tak samo moze wrocic. Oferujemy co mozemy, zeby zrobic to, co do nas nalezy. Tak tez dziala wiele planet. Dla dobra wszytkich zwiazane z jakims strasznym przestepstwem planety pozwalaja miedzy...
Uczen Jedi|Alora Valo: ... soba na dochodzenia w ich sprawach.
Padawan|Fell Mohrgan: Oferujemy wspieranie w milych przyslugach od strony stoczni za mila przysluge dzisiaj od was. Proste jak cholera. To zadne wielkie obietnice od nas, bo i o nic wielkiego nie prosimy. Dla mnie to uczciwe.
Padawan|Fell Mohrgan: Nie widze przeszkód. Wiemy jakie mamy tam kontakty.
Cordelia Everpromise: Pani Valo, niestety emocjona,lne podejscie nie zadziala przy tym stole, ale doceniam pani zamartwianie losami Galaktyki.
'Bait': Umowa handlowa miedzyplanetarna i pierwszenstwo w stoczniach to nic wielkiego?
Cordelia Everpromise: To dobrze swiadczy o pani wychowaniu.
'Bait': Wiesz co mi tu jebie strasznie?
'Bait': To, ze pod otoczka *nic wielkiego* adjesz nam kontrakty za miliardy. JEbie jak chuj.
'Bait': Dlatego nie ufamy, bo to smierzdi mydleniem oczu.
Padawan|Fell Mohrgan: Bo nie moge dac papierów, procentów na papierze. Moge oferowac wplywy, które mamy i których zródla moge powymieniac.
'Bait': A raczej - otwierasz nam droge do kontraktow za miliardy.
'Grom': Valo, wszystko moze sobie wzrosnac. Dajmy na to jakis debil wpierdoli sie w ochrone biznesmena smigaczem i masz z tego planetarny kryzys. Ale jesli ten kryzys nie jest na Prakith to mamy go gleboko w pizdzie.
'Grom': A to cos spierdolilo z Prakith, czyli jest zajebiscie dobrze.
Cordelia Everpromise: Dokladnie to mnie rowniez niepokoi. Czego nam panstwo nie mowia, jesli oferuja cos tego kalibru. Dlaczego weszlismy na tak wielkie kwoty. Tak ogrom,ne zobowiazania. Za trzy godziny, jak pan mowi, naszego czasu.
Padawan|Fell Mohrgan: Nasi Jedi pomogli im zalatwic u Sojuszu wolna planete z bezcennymi stoczniami. Pomogli opanowac te planete. Bylismy ich rzecznikami u Sojuszu. Pomagalismy zalatwic zywnosc, wspolprace z Ottabeskiem.
Padawan|Fell Mohrgan: Mamy konkretna liste zaslug i zdolnosc wywierania wplywów. Za namacalny wasz czas i pomoc oferuje mniej namacalny, ale cenny wplyw polityczny.
'Bait': Brzmi super. Za super. Dlatego tak jak mowie - podpiszemy te zakulsowa umowe potencjalna krwia. Tak jak to sie robi zakulisowo.
'Bait': I mozemy zabierac sie do pracy.
Cordelia Everpromise: <Wypuscila powietrze powoli> Jezeli z tych dzialan wynikna dodatkowe koszty, rozumiem, ze pokryja je Jedi?
Cordelia Everpromise: Skoro oficjalnie rzad Hakassi nie wie o niczym i w niczym nie bierze udzialu.
: <Postukiwania w lazience znow sie rozlegaja ze zdwojona sila> Mam, mam! Wiem gdzie leci! <Glos Bitha az dudni w scianach>
'Bait': Dla zabezpieczenia chcemy tez planosc z gory. Przed robota i po robocie.
Padawan|Fell Mohrgan: Jesli to beda koszty które wynikna z czegos ponad badanie miejsca, przedostanie sie, ewentualne problemy samej konsstrukcji, a koszty w rodzaju ataku jakichs popapranców, okej.
'Bait': W sensie jeden z Was zdycha teraz, a drugi jak sie nie wywiazecie z umowy <Klasnal ciezko w metalowe dlonie>
'Bait': Nie no, swiruje.
Uczen Jedi|Alora Valo: Tyle mozemy zapewnic. Powiem szczerze. Moze sie nie znam. Nie jestem pewna, czy to co mowi Padawan Mohrgan bedzie takie proste. A co do kosztow - tak by wypadalo. Mamy takie wplywy na Hakassi, to tez pewnie wspomoga nas w razie komplikacji misji, ktora
Padawan|Fell Mohrgan: <Parsknal glosno i pierwszy raz sie usmiechnal>
Uczen Jedi|Alora Valo: przede wszytkim jest w ich interesie.
Cordelia Everpromise: Koszty zwiazane ze zniszczeniem sprzetu, ktore nie nastapiloby podczas regularnego uzywania w bezpiecznych warunkach. Czyli wszelkiego rodzanu... zniszczenia od rozciec, wybuchow, postrzalow, zmiazdzen, et cetera.
Padawan|Fell Mohrgan: To zapewne tereny podziemne i tutaj liczymy na profesjonalizm WSK w radzeniu sobie w takim terenie, zagrozenia samego terenu to cos tutaj naturalnego i dlatego prosimy o fachowców.
: No, poszlo. Przynies mi czesci co? Tylko nie wchodz od kantyny, zeby nikomu nie przeszkadzac.
Uczen Jedi|Alora Valo: Brzmi uczciwie.
Cordelia Everpromise: Prosza panstwo o technikow i sprzet z tego, co zrozumialam z poczatku naszej rozmowy. Na terenie, ktory panstwo oczyszcza i zabezpiecza we wlasnym zakresie.
Cordelia Everpromise: Czy cos sie zmienilo?
Padawan|Fell Mohrgan: Z wrogów, pulapek i tak dalej.
Padawan|Fell Mohrgan: Nie z naturalnych elementów konstrukcji terenu.
Padawan|Fell Mohrgan: Za to juz odpowiadac nie mozemy, ze cos sie na miejscu sypie.
Cordelia Everpromise: Czyli straty, jesli na przyklad sciagna panstwo ludzi w teren zagrozony zawaleniem i zgina nasi oraz utracimy sprzet... to juz nie jest panstwa problem, tak?
Padawan|Fell Mohrgan: Prosimy tutaj o pomoc komandosów, których glównym terenem jest teren trudny i niestabilny. Nie mozemy odpowiadac za to, ze to nie spokojny pagórek, w tej robocie porusza sie w kiepskich miejscach, mielismy rozsadek.
Uczen Jedi|Alora Valo: <Odetchnela ciezko.>
Padawan|Fell Mohrgan: ((*miejmy)
Cordelia Everpromise: Hmm. Prosze o chwile... <siegnela po maly, elegancki cyfronotes>
'Bait': Ja jestem zaspokojony. Mamy uklad, Prakith zyskuje, jesli nie, to chociaz tocza sie lby oszustow i kretaczy. A domyslam sie, ze jestescie swiadomi, ze przed budzetem Prakith nie uciekniecie.
'Bait': Wiec jak na moje brzmi spoko.
Cordelia Everpromise: ą dziesiW najgorszym wypadku... straty sięgnęciu tysięcy kredytów.
Cordelia Everpromise: *W najgorszym wypadku straty siegna dziesieciu tysiecy kredytow.
Uczen Jedi|Alora Valo: Zyskac, zyska. To napewno. Zrobimy tyle, ile bedziemy w stanie.
'Bait': Nie. Zrobicie tyle, ile obiecaliscie.
Cordelia Everpromise: Oferuja panstwo za to priorytetowe traktowanie Prakith przez rzad Hakassi oraz preferencyjne umowy miedzyplanetarne.
'Bait': Nie tyle, ile bedziecie w stanie.
Padawan|Fell Mohrgan: Dokladnie. Co nie oznacza, ze mozemy dac na to jakies procenty i liczby. Ale realny wplyw do wykazania i udowodnienia.
Cordelia Everpromise: To do konca nie moze tak wygladac, musimy podpisac jakis rodzaj umowy.
'Bait': Nie musimy, Pani Everpromise.
'Bait': Lowcy Nagrod i zbiry do wynajecia maja to w dupie.
Padawan|Fell Mohrgan: Mówilem o wplywach i naciskach. Nie moge na to zadeklarowac konkretnej liczby.
Cordelia Everpromise: Poniewaz z ewentualnych strat zostaniemy rozliczeni. Wszystko musi zamknac sie w budzecie. Jesli stracimy dziesiec tysiecy na dzialania WSK w terenie, gdzie nie powinni byc, to... trzeba pokazac jakas walidacje zlecenia im tej pracy.
Uczen Jedi|Alora Valo: Nie mozemy gwarantowac czegos, co moze byc niemozliwe. Jak dobrze zauwazyliscie, Hakassi najpewniej zwiazane jest umowa z Sojuszem. Sojusz wciaz bedzie musial miec priorytet. Co nie oznacza, ze zawsze. W kazdym doku, w kazdym warsztacie. Tutaj mozemy...
Cordelia Everpromise: Mam silne obawy, ze ostatecznie zostaniemy wylacznie ze stratami.
'Bait': Okej, Valo sie powoli wycofuje, zcy mi sie wydaje?
Padawan|Fell Mohrgan: Od poczatku o tym mówimy. O wplywach i naciskach, na które was mocno stac, w zamian za umiarkowane koszty z waszej strony. 10 tysiecy dla calego rzadu to inwestycja mniejsza, niz budzet jednej bazy wojskowej na miesiac.
Padawan|Fell Mohrgan: Dokladniej 2,5x mniejszy. Nie mówimy z waszej strony o nie wiadomo czym.
Uczen Jedi|Alora Valo: ... zaoferowac - nazwijmy to - furtki, ktorych inaczej, bez wplywow by nie bylo.
'Grom': Czyli teraz mowisz, ze to nic pewnego... Spoko.
'Bait': Mowiliscie priorytet - ma byc priorytet. Mowiliscie umowy handlowe - maja byc umowy handlowe.
'Bait': Kuzwa tak mowiliscie. Co Ty pitolisz teraz Valo.
Cordelia Everpromise: Gdyby ktokolwiek ze strony rzadu Hakassi mogl chociaz potwierdzic. Cokolwiek.
Cordelia Everpromise: Tak szczerze, w obecnej sytuacji moga panstwo powiedziec, ze reprezentuja Coruscant, a na dowod pokazac ulice z nazwiskami Jedi.
Padawan|Fell Mohrgan: Dobra, serio, starczy. To jest jakis obled. Oczekujecie od nas twardych deklaracji na wymierne miliony w zamian za poswiecenie w najgorszym wypadku 10 tysiecy.
Padawan|Fell Mohrgan: Ja sie poddaje.
Uczen Jedi|Alora Valo: I ma troche racji. Zwlaszcza, ze te dziesiec tysiecy zdeklarowalismy sie oddac, jesli zostana stracone.
Padawan|Fell Mohrgan: Jebana debilka.
Uczen Jedi|Alora Valo: To moge podpisac w kazdej chwili.
Padawan|Fell Mohrgan: <Wychodzi na spokojny spacer wokól muru. Rozciaga sie delikatnie i odpreza>
'Bait': Pani Cordelio. Ma troche typ racji. Jebac te dziesiec tysiecy, jesli faktycznie Prakith moze zgarnac z tego umowy handlowe. Niie szczypmy sie o jakis pierdolony kawalek protata.
'Bait': Podepniemy to jako - nie wiem - koszta operacyjne przy dalszych badaniach jakiegos tam syfu sprzed roku u kultu i papierologia sie domyka.
Padawan|Fell Mohrgan: <Za posrednictwem holodaty korzysta z potegi lokalnych anten i zaczal czytac zalegle wiadomosci z innych rejonów Jadra. Przysiadl wygodnie na skale. Gapi sie na horyzont i podziwia góry z delikatnym usmiechem>
'Grom': Ma typ jaja, szanuje.
'Bait': Bardziej mnie wkurwia, ze najpierw obiecali konkretne rzeczy, a teraz sie to zamienilo na *sprobujemy, zobaczymy*.
Cordelia Everpromise: Sa tu trzy czynniki. To, czy *faktycznie* Jedi sa w stanie cos osiagnac z rzadem Hakassi. Patrzac na to, jak to sie odbyywa, mam watpliwosci. Dlatego zakladam najgorsza sytuacje.
Cordelia Everpromise: W najgorszej sytuacji jestesmy stratni do dziesieciu tysiecy kredytow. I nie zyskujemy nic w zamian.
Padawan|Fell Mohrgan: <<Blahe pól procenta na jednej dowolnej umowie handlowej to przy tej skali juz jakies 10 razy te koszty, o których mówia. Z samej reklamy na Hakassi jakie Prakith jest super od lokalnych bohaterów sa juz zyski na durnej turystyce ponad to. <Przesyla od n>>
'Bait': To wtedy ida do piachu, tak jak mowilem.
Padawan|Fell Mohrgan: <<*niechcenia na holodate Alory> Jesli musze cos takiego tlumaczyc babie która powinna w tym siedziec 20 lat, to nie mamy zadnych szans.>>
Padawan|Fell Mohrgan: <<Chca nas wyruchac i nic innego.>>
Cordelia Everpromise: Jelsi zabezpieczymy sie przed ta ewentualnoscia... nawet jelsi Jedi zostawia nas z niczym, nie zostawia nas ze stratami.
Padawan|Fell Mohrgan: <<Zaoferuj im 30 tysiecy kredytów z góry niezaleznie od powiklan albo to jebac.>>
Uczen Jedi|Alora Valo: To co przedstwial Padawan, jesli dobrze to zrozumialam, to... bardziej wizualizacja tego, co moze przyniesc ta wspolpraca. Ale - stratni nie bedziecie. Jak mowia Panowie z WSK, przed funduszami z Prakith nie uciekniemy.
Padawan|Fell Mohrgan: <<Bo to chore.>>
Cordelia Everpromise: Nie wiem tego, pani Valo. Nie rozmawialam tu z reprezentantami rzadu. Rozmawialam z osobami ktore moga, ale nie musza, miec jakis wplyw na rzad innej planety.
Uczen Jedi|Alora Valo: A w imieniu naszej grupy jestem w stanie zagwarantowac pokrycie kosztow ewentualnych strat.
Cordelia Everpromise: Jesli WSK jest w stanie offiarowac swoj czas, jesli podpiszemy umowe o odzyskaniu ewentuyalnych kosztow akcji, przy reszcie pozostanie nam wylacznie zaufac, ze mowia panstwo o czyms, co moga faktycznie osiagnac.
Uczen Jedi|Alora Valo: Nawet jesli zginiemy - bedziecie mogli dochodzic roszczen od moich przelozonych.
Padawan|Fell Mohrgan: <<Daj 30 kafli z góry, to trzykrotnosc. Nic wiecej. Miejmy rozum i godnosc.>>
'Grom': Dobra, nie srajmy sie o marne dziesiec klockow. Jak cos to ich zajebiemy i wtedy tez powiem ze warto bylo.
'Bait': No jak sie zesra to ich nie zajebiemy, Grom. Robota wykonana. Dopiero w sytuacji, jak nas oszukaja z umowami.
Cordelia Everpromise: Dlaczego? Rownie dobrze Jedi chca wynajac Was w celu zalatwienia wlasnych interesow. Cala reszta moze, ale nie musi byc prawda.
Uczen Jedi|Alora Valo: <Uniosla nieznacznie brwi na krotki moment, slyszac slowa zolnierza.>
'Bait': Powinni byc swiadomi, ze nas sie w chuja nie robi. Mieli na to twarde 5 lat z atomowkami na lbie.
'Bait': I wiezda doskonale jakimi srodkami dysponuje Prakith, by zalatwic to co trzeba, jak zrobia nas w pizde.
'Grom': Damy im powiedzmy miesiac, czy tam dwa na zalatwienie tej umowy, a jak nie to wiadomo...
'Bait': Mysle, ze nie sa az takimi debilami zeby robic na *jakos to bedzie, moze zapomna*.
Cordelia Everpromise: Jelsi koszty przekrocza koszty regularnej akcji i normalnego zuzycia sprzetu, panstwo je po prostu pokryja. Co do reszty, Prakith zostala jedynie wiara w to, ze gdzie indziej sa panstwo w stanie osiagnac wiecej, niz tu.
Uczen Jedi|Alora Valo: Prosze mi uwierzyc. Gdyby to nie bylo konieczne, nie wracalibysmy tutaj.
Cordelia Everpromise: Obawiam sie, ze jesli Jedi uznaja, ze nic nie zroobia w sprawie umow, nie bedzie mozna niczego wyegzekwowac. Rzad Hakassi nie ma z tym nic wspolnego.
'Bait': I swietnie. Wtedy zalatwimy to czarnym rynkiem, tak jak mowilem.
'Bait': Czarny rynek jebie rzady i ekstradycje.
'Grom': Zakulisowo.
Padawan|Fell Mohrgan: <Wlaczyl elektroniczna ksiazke 'Banki i rynki finansowe - od zaufania publicznego do kasyna'. Czyta bez pospiechu strona po stronie. Jak zawsze omija wprowadzenie i zaczyna od razu od Rozdzialu I>
Cordelia Everpromise: <Przez chwile pisze cos na cyfronotesie; nastepnie polozyla urzadzenie na stole i pchnela w strone Alory> Prosze. Zobowiazanie pokrycia kosztow akcji WSK, jesli straty przekrocza normalne zuzycie sprzetu. Kwota od trzech do dziesieciu tysiecy.
'Bait': Quane polozy pewnie z checia nagrode za leb Valo nawet z wlasnej hipoteki.
Cordelia Everpromise: W zaleznosci od strat w sprzecie i ludziach.
'Grom': Ja sie tez dorzuce.
Cordelia Everpromise: Prosze podpisac wlasnym certyfikatem.
'Bait': Jak wyjebiesz lbem i poplamisz krwia to tez sie liczy, bo DNA.
Uczen Jedi|Alora Valo: Mowi Pani tak, jakbysmy poza naprawianiem bledow nic tu wczesniej nie robili. Pomagalismy na wielu frontach, czesto wlasnie w interesie Prakith. Sama nie jestem po prostu w stanie zagwarantowac nic konkretnego. Co nie zmienia faktu, ze moze byc to...
Cordelia Everpromise: Czy zyczy sobie pani odtworzyc tresc dokumentu? Dla osob z ubytkami wzrokowymi.
Uczen Jedi|Alora Valo: ... wymierne.
Uczen Jedi|Alora Valo: Zaufam Pani w tej sprawie.
Uczen Jedi|Alora Valo: Tak samo jak musicie zaufac Wy nam.
'Bait': Nie musimy Wam ufac. Robimy interes, z glownie korzyscia dla Prakith.
Cordelia Everpromise: Moze to byc wymierne, ale nie musi. Widzi pani, nasza historia nie pozwolila na zbudowanie zbyt wielkiego zaufania.
'Bait': Dyktujemy cene, bo mamy tu jak widac monopol na nasze uslugi.
Padawan|Fell Mohrgan: <Wskakuje na murek. Siedzi sobie z notesem i czyta>
Cordelia Everpromise: Pan Mohrgan mowil bardzo pieknie, ale czy jego slowa maja jakiekolwiek realne pokrycie?
'Bait': <<Te, ulubiony Adept i Padawan. Zbawco tej grupy. Chodz tu. Mamy interesik.>>
Padawan|Fell Mohrgan: <<Pewnie.>>
Padawan|Fell Mohrgan: <Zeskoczyl szybko i przetarl zmeczona twarz>
Uczen Jedi|Alora Valo: <Zabrala cyfronotes i podpisala sie. Jesli wymagany przy takich rzeczach jest certyfikat z dokumentu, dostacza go, czy skanuje.> Mowi Pani, ze nie pozwolila zbudowac zaufania? Wiem, ze to bylo naprawianie bledow moich martwych poprzednikow, ale...
'Bait': Czytaj co tu naskrobane, zeby nie bylo. Valo chce ufac na slowo, a to troche slabe.
'Grom': Mohrgan, ja ty zes mnie teraz zaimponowal normalnie. Tylko ty potrafisz cos ugrac wysrywajac sie na umowe. Szacun.
Padawan|Fell Mohrgan: Stanelo na czym... Kolwiek? Mhm. Pewnie. <Pochylil sie i zaczal recytowanie tekstu>
Uczen Jedi|Alora Valo: ... naprawde wszystko co mialo miejsce po bylo tak calkowicie pozbawione sensu i chociazby kszty zaufania z czyjejkowliek strony?
Uczen Jedi|Alora Valo: To ja juz nie wiem.
Padawan|Fell Mohrgan: <Parsknal cicho> Dzieki. Powiedzialem co moglem, wiec dalej, jak mawiacie sami, na chuj drazyc, nie?
Cordelia Everpromise: Nie, prosze panow.
Cordelia Everpromise: To nie o to chodzi. Panie MOhrgan, ja po prostu nie mam powodow wierzyc, ze pan nie klamie.
Uczen Jedi|Alora Valo: Podpisuje zobowiazanie zwrotu kosztow zwiazanych ze stratami poniesionymi w akcji.
Cordelia Everpromise: Wiecej slow nie uwiarygodni tresci.
Cordelia Everpromise: Jedyna forma zabezpieczenia i konkretu to umowa, gdzie panstwo pokrywaja nasze ewentualne strarty. Reszta to gdybanie, bajanie, wymyslanie.
'Grom': Kurwa... Jedyny to zczail... I to kurwa ten ostatni.
Padawan|Fell Mohrgan: <Dalej recytuje spokojnie tekst do Alory. Oparl sie lekko o stolik>
Cordelia Everpromise: Nie dostalam nic, co by jakos uwiarygodnilo to, co pan mowi. Mowi pan pieknie, ale czy to prawda? Nie wiem.
'Bait': Spokojna glowa, Pani Cordelio. W razie czego ich zapierdolimy. A przy okazji dobrze jest miec nadzor nad tym, co robia - biorac w tym udzial.
Cordelia Everpromise: Z gory zalozylam, ze pan mowi o czyms wyssanym z rekawa. O czyms, co sie nigdy nie zadzieje. To byl najwiekszy problem tych negocjacji, nie stal za panem absolutnie nikt, nawet posredni urzednik z Hakassi.
Cordelia Everpromise: Nawet pan nie mial pisma od kogokolwiek, gdzie byloby napisane, ze jest pan oficjalnie przypisany do jakiejs sprawy w imieniu Hakassi.
'Bait': Zeby sie nie okazalo, ze kurwa wezwali teraz jakies kurwa Matki Kultu ze dwie, ktore byly zaklete w Przedwiecznej Kuchni.
Cordelia Everpromise: Poza tym, ze pan tam mieszka i obiecywal cuda na kiju, to nie dostalismy nic poza spisem ulic.
Padawan|Fell Mohrgan: Mówilem dokladnie czemu. Mam tylko dowody naszej reputacji.
Padawan|Fell Mohrgan: To wszystko sprawy na reputacje.
Padawan|Fell Mohrgan: <Dalej próbuje przeczytac tekst> Int +2
Cordelia Everpromise: Dlatego prosze sie nie dziwic, ze podchodze sceptycznie do Panskich wplywow gdziekolwiek czy chocby do ffaktycznej reputacji.
Uczen Jedi|Alora Valo: Wplywy wyssane z palca tak jak pomoc w powstrzymaniu inwazji zaledwie kilka parsekow od Prakith.
'Bait': Moze. Mieszkalas tu piec lat i powinnas miec swiadomosc tego, ze Prakith ma wyjebane na wszystko, co poza Prakith. Jestesmy samowystarczalni.
'Bait': Pewnie, to zasluguje na uznanie. Ale generalnie calosc sie strasznie neutralizuje biorac pod uwage wkurwianie i destabilizacje piecioletnia.
'Bait': Ale czego ja oczekuje od kogos, kto z byle pierdola krzyczal *wsk, wsk pomoz, jestem padawanem i atakuje mnie jeden kultysta*.
Padawan|Fell Mohrgan: <Podpisal sie, dorzucil skan dokumentów i kiwnal glowa>
'Grom': Leci riposta.
Uczen Jedi|Alora Valo: No tak. Po prostu ciesze sie, ze tutaj nie dotarla. Razem z silami Hakassi to zapewnilismy. Osobiscie na prosbe gubernatora wtedy jeszcze Ord Trasi zdemaskowalam szpiegow Yuuzhan. Moj Mistrz osobiscie pomogl im oczyscic planete z niedobitkow.
Cordelia Everpromise: Prosze sie nie dziwic, nie maja panstwo u nas zbyt wielkiego kredytu zaufania.
Uczen Jedi|Alora Valo: To sa po prostu fakty, nie domysly. <Wzruszyla lekko ramionami.>
Padawan|Fell Mohrgan: Sa na to raporty, swiadkowie. A co do Prakith, pelna zgoda. Mysle, ze nikt z kawalkiem mózgu nie ukrywa, ze bylismy zaraza tej planety.
Cordelia Everpromise: Najwyrazniej lepiej pani sobie radzila poza domem. Pech, byc moze.
'Grom': Dobra Valo. Skoncz pierdolic, podpisuj i zbieramy sie.
Padawan|Fell Mohrgan: Dopiero ostatnie dwa lata to byl inny sklad.
Uczen Jedi|Alora Valo: Juz podpisalam.
'Bait': Szanujemy Was osobno - jak na przyklad Mohrgana. Zajebisty gosc.
'Bait': Ale dalej mozemy na Was srac jako grupe. Ot. Przyzwyczaj sie wreszcie.
'Grom': No to zajebiscie.
Cordelia Everpromise: Zaufanie buduje sie dlugoterminowo. Podwaliny, ktore zostawili Wasi poprzednicy, nie tak latwo jest wymazac z pamieci. Nie tak latwo tez nadrobic.
Finałem tego wszystkiego było dogadanie się oficjalnie na spłatę kosztów powyżej tego jednego dnia operacji. I nieoficjalnie że załatwimy to o czym była mowa, albo wynajmą kogoś, by dojechać mnie i Alorę. Tak czy siak, po koszmarnych, epickich męczarniach i wyzwaniu nie z tej ziemi, udało się… Do czegoś tam dotrzeć. Uh.[/quote]
A. Dostałem pewien… Zabawny prezent od kolegów z WSK. Otóż. Z biologicznych pozostałości Angara Makkaru wypiekli karykaturę kryształu do miecza świetlnego w piecu takim jak nasz, robiąc to po prostu dla jaj i śmiechu. “Majestat Koruna”.
Zostało wziąć mapy i ruszyć na wzywanie Voliandera. Poszliśmy do kwater i zaczęliśmy wołać go po kilkanaście razy, aż mógł wyczuć, że dużo się o nim myśli i gada. Przewidywalnie, wściekł się. Poczułem się niemożliwie okropnie. Jakby rozrywano mi głowę i fizycznie wtłaczano do niej inny obraz. Bez żadnego… Okresu przejściowego, bez odpływania. Fizycznie rozrywane wszystko wokół. Doznanie było koszmarne. Wszystko co później było jeszcze gorsze. Znalazłem się w świecie fikcji. Pozornie piękne, malownicze ziemie wokół, spokojne trawy, biegające wokół zwierzaki… Ale to wszystko było boleśnie nienaturalne. Czułem całym sobą, że każdy skrawek powietrza jest fałszywy. Że woda nie jest prawdziwa. A jednocześnie odbierałem to w stu procentach jak prawdziwe, jakbym przebywał we śnie, wiedział o tym, a nie potrafił zrobić niczego, by się obudzić. Ogarnął mnie atak paniki. Znieruchomiałem i jedyne co mogłem robić to oddychać. Uczennica przejęła dowodzenie. I tak wolałem, by tak było, bo ona znała “Mistrza Voliandera” lepiej (WSK w teorii też, ale do nich nie miała ręki). Bardzo dobrze jej w tym szło. Voliander był wściekły za zakłócanie mu spokoju. Dał nam 20 zdań, by przekonać go. W środku powietrza pojawiła się klepsydra, oczywiście tak prawdziwa i nierealistyczna naraz, jak to możliwe. Od tego właśnie momentu tak do końca pękłem. Uczennicy jednak udało się dobrze zagrać na związkach Voliandera z tą sytuacją, wadze dla Prakith i tak dalej, zachowując niezbędną dla Voliandera uprzejmość i uniżenie. Sprawienie, by nas nie usmażył poszło jej znakomicie. Voliander… Był na nas przede wszystkim wściekły za sam fakt powrotu i zrujnowanie mu pięknego epilogu. Nie chciał nas więcej widzieć po tamtej “finałowej scenie”. Znacie go dłużej niż ja, lub wcale. Albo nie muszę tłumaczyć… Albo nie dam rady tłumaczyć. Nie widziałem jednak żadnych szans na przekonanie Voliandera do osobistego wsparcia. I tak jedno złe słowo i by nas usmażył. Skąd wiem? Sprawdźcie moją kartę medyczną… Sprawdźcie jak mało trzeba, by ten facet cię usiekał. Lecz mniejsza z tym, ostatecznie Uczennica rozwiązała to świetnie. A wokół nas biegały jakieś… karykaturalne, dziwne, bardzo obłąkane eopie. Każdy z tych fikcyjnych zwierzaków zachowywał się jak w jakiś sposób zwichrowany… Uh. W końcu wyszliśmy z tego czegoś… Budząc się ze szkicami Voliandera na mojej holodacie, na mapach od WSK.
Ruszyliśmy w drogę. Wiadomo było, gdzie Mistrzyni i reszta przechwycili uciekającego Voliandera, mapy były niezgorsze, w końcu znaleźliśmy dany rejon. I tu oczywiście zaczęły się schody. Mapy tuneli od WSK, powstałe na bazie wysyłania sond w miejsca oznaczone bardzo mgliście przez wciąż zaginionego Rahadio Sanarisa, były bardzo luźne i ogólne, a szkice Voliandera niewiele lepsze. Samo znalezienie wejścia było mordęgą. W końcu je odkryliśmy, zasypane, zakopane, lecz szybko się z tym uporaliśmy. I zaczęła się okrutna tułaczka. Spędziliśmy tam kilka godzin, badając w połowie na oślep na bazie tych generycznych map. Tunele były ciasne i klaustrofobiczne. Chodziliśmy na czworaka. Powietrza często brakowało. Potrzebowaliśmy nieraz kilkunastu minut bezruchu, by w ogóle złapać dość powietrza. W każdej sekundzie czuliśmy tkwienie dziesiątki, setki metrów pod górami, w wyciętych tunelach… Wrażenia były nieopisanie złe. Nic nas nie bolało. To była męczarnia psychiczna, zwłaszcza przez te godziny, może i 10 godzin wędrowania przez co najwyżej… 15 kilometrów? Zgaduję tylko. Mapy i nasze badania wymagały ton powtórek i zakręcania, a mój mózg często zawodził i źle oceniał to i owo.
Ale w końcu zrobiło się… Jaśniej. Resztę opisze Uczennica...
Uczeń Jedi Alora Valo
W końcu po długiej przeprawie przez ciasne korytarze skalne pod górami - znaleźliśmy się w miejscu, które wskazywało na jakąkolwiek ingerencję istot rozumnych. Przejście stawało się coraz szersze, podłoga jednolita, udeptana. W oddali dostrzegliśmy działalność Kultu. Płaski mur i łuk kryjący pod sobą wejście głębiej do konstrukcji w środku góry, wydaje się zakopanej setki metrów pod ziemią. Cali przesiąknięci wilgocią i brudem, zmęczeni powoli zbliżyliśmy się. Była to prosta konstrukcja wbudowana w skałę. Typowa dla nich. Zagłębiając się w Moc dostrzegłam w pobliżu wyraziste aury, ponad idącego z przodu Fella. Nie zdążyłam jednak o tym wspomnieć, czy nawet napomknąć. Zaraz po zaprzestaniu tego “skanu” poczułam na poliku skoncentrowaną wiązkę ciepła. Nie przemyślałam tego dobrze, poczułam się, jakby ktoś miał mnie na muszce i… w pewnym sensie tak też było. W pośpiechu uchyliłam się i włączyłam mechanizm. Była to czujka, fotokomórka, a z nią zsynchronizowane ładunki wybuchowe, które zabrzmiały ledwo kilka metrów za nami. Nieprzyjemna powtórka z ostatniej przygody z Padawanem Okka’rinem. Oboje rzuciliśmy się przed siebie, ledwo umykając gorącemu podmuchowi i zakopaniu pod kilometrami skał. Gdy kurz opadł, znaleźliśmy się w środku. Z jedyną drogą ucieczki zamkniętą za nami.
Ostrożnym, powolnym krokiem zbliżyliśmy się do znajdującej się kilkanaście metrów przed nami rozległej sali z wielkim filarem na środku. Tam już na nas czekali. Wygląda na to, że od dawna. Zaczęli od wyrazów triumfu. Seallenchi mówił im, że tak będzie. Na to właśnie czekali. Jedi przybędą w to miejsce, a ich powinnością będzie skończenie z nimi. Próbowałam opóźnić konfrontację, spróbować wyperswadować im zaistniałą sytuację, ale Fell też, z tym, że znacznie bardziej agresywnie, dogłębnie i… szczerze. Nie minęło chwila, jak zostali wyprowadzeni z równowagi. Jeden z nich rzucił się na Padawana. Włączyłam miecz i wskoczyłam między nich. Nie było odwrotu. Albo my, albo oni.
Byliśmy na przegranej pozycji. Nie byli to pierwsi lepsi kultyści. Umieli walczyć, dobrze współpracowali. Nie dawali odetchnąć. Chwile walki z jednym z nich to było wyzwanie dla mnie, nie mówiąc już o Fellu. Czułam, że to może być nasz koniec. Pomieszczenie nie było duże, ale z każdej strony zamknięte. Trzy przejścia zasłonięte były przez potężne, skalne drzwi a wyjście za nami zasypane. Próbowałam wszystkiego, starałam się pomóc Fellowi na tyle, na ile byłam w stanie, ale to na nic. Oboje byliśmy już ciężko poranieni. Padawan w ostatnim podrygu, gdy Kultyści zaczęli już triumfować nad swoim zwycięstwem, spróbował czegoś nietypowego. Ruszył na jednego z kultystów dosłownie - z pięściami. Miał solidne protezy, wykorzystał to. Zaskoczył go. Przeciwnik się zdecydowanie tego nie spodziewał. Nadchodzący w jego stronę cios sparował protezą i wbił się w kultystę. Minęła chwila i obaj znaleźli się na łopatkach. Nie wiedziałam, czy przeżył. Drugi kultysta nie dał mi chwili, ale teraz przynajmniej musiałam się martwić tylko jednym z nich. Ból dawał się we znaki, ale po przedłużającej się walce już pomyślałam, że może mi się udać. Niestety, ostatecznie wykonał przeskok, który mnie zaskoczył, a jego ostrze praktycznie ucięło mi nogę. Próbowałam jeszcze coś zrobić, Fell też próbował, ale na próżno. To byłby nasz koniec, gdyby nie dość niespodziewany gość. Ojciec Neila nas uratował, pozbawił przytomności ostatniego przeciwnika. Szczęśliwy traf, zaiste. Daliśmy mu holodatę, by wezwał pomoc z zewnątrz, a sami skupiliśmy się na utrzymaniu przytomności i przeżyciu. Ostatecznie jednak ja na pewno, Fell chyba też - straciliśmy przytomność.
Obudziliśmy się już w szpitalu gdzieś na Prakith, a czekał przy nas już jeden z WSK. Po krótkiej rozmowie z komandosem, doktorem, rozeznaniu się w naszym marnym stanie zdecydowaliśmy się tam wrócić. Nie o własnych siłach, oczywiście. Wypożyczyliśmy wózki, WSK zabrało nas na miejsce i ruszyliśmy z powrotem, mając nadzieję, że pozostawiony tam przez naszego wybawiciela - Rycerza Slorkana - kultysta dalej będzie przywiązany.
Na miejsce trafiliśmy znacznie szybciej niż za pierwszym razem. W trzy godziny. Kultysta próbował się schować w Mocy, ale jego więzy przy jednym z pali były wciąż widoczne. Przystąpiliśmy do przesłuchania. Wpierw próbowaliśmy mu przemówić do rozsądku, bez przemocy. Skłonić do wyjawienia tajemnicy. Jedynym jednak co udało nam się od niego wyciągnąć było to, że “coś” zdecydowanie stamtąd uciekło i oni o tym wiedzieli. Był jednak jednym z tych najbardziej upartych, do którego argumenty nijak nie przemawiają. Gdy już wiadomym było, że całe nasze gadanie na nic - komandos WSK z pomocą Fella przystąpił do przedstawiania swoich “argumentów”. Przyłożyli mu szmatę do twarzy i zaczęli ją zalewać wodą. Był tam też pewien droid specjalista od WSK, który jawnie obeznany był w metodach. Obliczył dawki tortur tak, by kultysta przypadkiem się nie utopił. Trwało to dłuższą chwilę. Przygotowywali już zdalnie sterowaną pompę, która miałaby dodawać wrażeń unieruchomionemu kultyście, aż w końcu pęknął. Zaczął mówić.
Ku żadnemu zdziwieniu - okazało się, że im nie wyszło. Miał być to rytuał, który zerwał by łańcuch, połączenie Voliandera z Prakith, albo by zespolić Jasną i Ciemną Stronę Prakith. Kultysta nie był pewny, to wiedział tylko Seallenchi. Wiedział jednak co chcieli osiągnąć. Sięgnąć “pierwotnej Mocy” przez Voliandera, czegoś, co miało być elementarną naturą planety związaną z życiem, Mocą, by za jej pomocą pozbyć się nas. Długimi tygodniami odurzali go, kontynuując swoje próby, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Zarzucał to nam, Mistrzyni Vile, Jasnej Stronie na Prakith i… mógł mieć sporo racji. Tamto miejsce było wyjątkowo specyficzne, przytłaczające. W Mocy wydawało się, jakby nastąpiła tutaj bitwa dobra i zła, a po niej pozostały porozrywane skrawki tego, co znamy jako Jasną i Ciemną Stronę Mocy. Plącząc się i wykrzykiwując z siebie dość ogólnikowy opis tego jak Voliander zdołał się uwolnić i wypuścić “coś”... w końcu wspomniał o czymś, co przykuło naszą uwagę. Był tam ktoś “nieznajomy”. Ktoś, kto najwyraźniej był gościem Seallenchiego, “Przybysz oznaczony Prawdziwą Mocą”, o czerwonej skórze, czarnych włosach i płomiennych oczach. Sith? Możliwe. Sam kultysta nie wiedział jednak skąd się on wziął. Twierdził, że to mogli wiedzieć Seallenchi, albo “starszyzna”, którą miał wybić Rycerz Avidhal. Ten jednak ich nauczał. Pomagał im w przygotowaniu tego rytuału, ale w nim samym już nie brał udziału. Przekazał Seallenchiemu jakieś artefakty, na których kultysta widział symbol znaleziony przez Arelle. Oznaczał jakieś tajemnicze zło, jakąś istotę grozy, był wykorzystywany w alchemii Sith, ale nic więcej nie wiedział. Ponad to była z nami grupa naukowców, która to miejsce. Znaleźli DNA nasze, Voliandera, a także odkryli, że znajdująca się w podziemnym kompleksie woda była… praktycznie pozbawiona jakiegokolwiek życia, mikroorganizmów. Niczym woda otaczająca nasza placówkę.
Po wszystkim “więźnia” zabrali kultyści Voliandera, a my ruszyliśmy w drogę do domu.
3. Ewentualne uwagi sprawozdającego:
4. Autor raportu: Padawan Fell Mohrgan, Uczeń Jedi Alora Valo