Re: Sprawozdania

Kradzież ścigacza
1. Data, godzina zdarzenia: 24-25.07.14, godz. 22:00-1:00
2. Opis wydarzenia:
Wraz z Corisem pojechaliśmy na zdobytym przez Rycerz Vile i Siada ścigaczu do miasta, odwieźć wypożyczoną na materiały naprawcze przyczepę. Otóż nie miało to być nic niebezpiecznego, szybkie załatwienie sprawy.
Na miejscu spotkała nas miła niespodzianka. Opór przeciwko SOO, niezadowolenie polityczne, coraz więcej brudnych działań na świetle dziennym zaczęło sięgać zenitu. SOO nie może już tego uciszać, za wiele ludzi w różnych sferach jednocześnie zaczęło się o to burzyć, danych jest coraz więcej. Pojawiły się demonstracje, które zostały przez SOO stłumione bardzo brutalnie – prawdziwy strzał w kolano dla SOO, bez dwóch zdań. Proszono nas o wywiady, przepytywano, Coris podszedł do tego niechętnie, ja natomiast postanowiłem wykorzystać okazję dla pogorszenia sytuacji, gdyż przedstawiliśmy się jako zajęci biznesmeni, przez co pytano nas o wpływ tych wydarzeń na ekonomię. Myślę, że długi wywiad, którego udzieliłem, był rzeczowy i naprawdę udany, otóż zasypałem dziennikarzy wyolbrzymionymi słowami akademickimi na temat przełożenia polityki bezpieczeństwa rządu na działanie rynku państwa lub planety.
Oddanie przyczepy nie było problemem, otrzymaliśmy nawet kartę stałego klienta, czy coś w tym rodzaju, ale to mało ważne i głupio pisać o tak nieważnej rzeczy. Po drodze mieliśmy mały problem z policją przez braki w dokumentach, ale udało się poprowadzić zręcznie rozmowę i czmychnąć. Usłyszeliśmy przy okazji o złodzieju ścigaczy, przez co poczułem obawy. Problem pojawił się w porcie, gdzie Nikto najwyraźniej uznał, że Coris był kimś, kto miał kupić od niego narkotyki. Jego i potem nasze wspólne próby poprowadzenia tej rozmowy były bardzo nietrafione i poszły zupełnie na opak. Doszło do wygrażania sobie w porcie bronią. Nie wiedziałem, jak się to skończy, kto strzeli pierwszy, ale wybawił nas żołnierz Służby Ochrony Onderonu. Zważywszy na to, że Nikto był kosmitą z bronią, a my ludźmi, którzy szybko ukryli broń, żołnierz długo się nie zastanawiał. Po krótkiej strzelaninie dorwał go, a następnie dokładnie dobił rannego. Odrobinę zaimponowała mi ta skuteczność, widziałem wiele planet, gdzie bardziej troszczy się o przestępcę, niż o sprawiedliwość i jestem całym sercem za brutalnością służb, ale egzekucja bez sądu?!...
Najgorsze było przed nami. Ścigacza nie było, zniknął, zostaliśmy z niczym, straciliśmy pojazd. Byłem załamany, ale Coris miał więcej determinacji... I więcej wzroku. Dzięki jego dokładnym planom tropienia i świetnym oczom podążaliśmy tropem swego pojazdu, dzikość dżungli dookoła pomogła. Szczęście nie trwało długo, otóż ranny wtedy Coris zniósł to fatalnie, a pogoda była gwoździem do trumny.
Dotarliśmy do dżungli, w której każdy hektar wyglądał tak samo... I tak samo brzydko. Odnaleźliśmy tych, którzy ukradli ścigacz, Grana i Trandoshanina. Usłyszałem, że Gran był złodziejem, a Trandoshanin przywiózł z paliwem, gdyż nasze się skończyło. Myśleliśmy, że to zwykli złodzieje, ale to były zwierzęta, chcieli mnie zabić gdy udawałem przybłędę szukającą wody. Podchody były do niczego, ale na zaplanowany sygnał Coris zdjął Grana. Złapałem za ścigacz, uciekliśmy, ale nie zdążyli zmienić paliwa. Ugrząznęliśmy.
Potem... Potem było jeszcze gorzej. Zabarykadowaliśmy się i walczyliśmy ze ścigającym nas Trandoshaninem. Walka z istotą na ścigaczu była niesamowita i niesamowicie trudna, ale dorwaliśmy go. Trafiłem w ścigacz i go uszkodziłem, uratowałem nas i przy tym w pewnym sensie zabiłem, bo nie mieliśmy czym wrócić.
Byliśmy bardzo daleko od bazy, a Trandoshanin... Cóż, to przestępca, czego mieliśmy się spodziewać? Oferowaliśmy mu oszczędzenie krzywdy, mimo, że nas okradli i chcieli zabić, a my chcieliśmy wymusić na nim część jego paliwa. Oni ukradli nasz ścigacz i nasze paliwo zużyli, my chcieliśmy odrobinę paliwa i byliśmy dla niego „tymi złymi”... lecz czego spodziewać się po kimś takim? Potrzebowaliśmy go, bo nie wiedzieliśmy, gdzie trzyma coś, co pomogłoby przelać paliwo. Po wielu, po wielu problemach wymusiliśmy to na nim, ale po dobroci się nie dało. Groźby, strzelanie do niego, gdy kombinował, dużo krzyku, dużo dosadnych sformułowań i dopiero się poddał, przynajmniej tak myśleliśmy, bo dał nam swój schowek. Otóż wcale tak nie było, jakby tego wszystkiego było mało, schował nóż i chciał dorwać Corisa. Byłem zniszczony fizycznie, bo pchałem wcześniej nasz ścigacz, Coris był ranny, obaj byliśmy nie do życia... Ale udało się obronić i zdjąć Trandoshanina. To były tylko dwa ruchy każdego z nas, ale w tym stanie to było naprawdę ciężkie.
Nieprzytomny Trandoshanin został w dżungli ze swoim ścigaczem, a my, po dobijającej trasie w ciemności, jak przekopane zwierzęta, wreszcie wróciliśmy.
3. Ewentualne uwagi sprawozdającego: (Wiem, że nikt mnie nie prosił o takie sprawozdanie i nawet nie jest potrzebne, najwyżej notka do sieci... Ale dokładnie kiedy miałem wolne z pracą i niespożytkowany czas, działał tylko stary PC bez wifi i nie mogłem grać, więc się pobawiłem. Jeśli trzeba, mogę usunąć :))
4. Autor raportu: Adept Alain Xeren
1. Data, godzina zdarzenia: 24-25.07.14, godz. 22:00-1:00
2. Opis wydarzenia:
Wraz z Corisem pojechaliśmy na zdobytym przez Rycerz Vile i Siada ścigaczu do miasta, odwieźć wypożyczoną na materiały naprawcze przyczepę. Otóż nie miało to być nic niebezpiecznego, szybkie załatwienie sprawy.
Na miejscu spotkała nas miła niespodzianka. Opór przeciwko SOO, niezadowolenie polityczne, coraz więcej brudnych działań na świetle dziennym zaczęło sięgać zenitu. SOO nie może już tego uciszać, za wiele ludzi w różnych sferach jednocześnie zaczęło się o to burzyć, danych jest coraz więcej. Pojawiły się demonstracje, które zostały przez SOO stłumione bardzo brutalnie – prawdziwy strzał w kolano dla SOO, bez dwóch zdań. Proszono nas o wywiady, przepytywano, Coris podszedł do tego niechętnie, ja natomiast postanowiłem wykorzystać okazję dla pogorszenia sytuacji, gdyż przedstawiliśmy się jako zajęci biznesmeni, przez co pytano nas o wpływ tych wydarzeń na ekonomię. Myślę, że długi wywiad, którego udzieliłem, był rzeczowy i naprawdę udany, otóż zasypałem dziennikarzy wyolbrzymionymi słowami akademickimi na temat przełożenia polityki bezpieczeństwa rządu na działanie rynku państwa lub planety.
Oddanie przyczepy nie było problemem, otrzymaliśmy nawet kartę stałego klienta, czy coś w tym rodzaju, ale to mało ważne i głupio pisać o tak nieważnej rzeczy. Po drodze mieliśmy mały problem z policją przez braki w dokumentach, ale udało się poprowadzić zręcznie rozmowę i czmychnąć. Usłyszeliśmy przy okazji o złodzieju ścigaczy, przez co poczułem obawy. Problem pojawił się w porcie, gdzie Nikto najwyraźniej uznał, że Coris był kimś, kto miał kupić od niego narkotyki. Jego i potem nasze wspólne próby poprowadzenia tej rozmowy były bardzo nietrafione i poszły zupełnie na opak. Doszło do wygrażania sobie w porcie bronią. Nie wiedziałem, jak się to skończy, kto strzeli pierwszy, ale wybawił nas żołnierz Służby Ochrony Onderonu. Zważywszy na to, że Nikto był kosmitą z bronią, a my ludźmi, którzy szybko ukryli broń, żołnierz długo się nie zastanawiał. Po krótkiej strzelaninie dorwał go, a następnie dokładnie dobił rannego. Odrobinę zaimponowała mi ta skuteczność, widziałem wiele planet, gdzie bardziej troszczy się o przestępcę, niż o sprawiedliwość i jestem całym sercem za brutalnością służb, ale egzekucja bez sądu?!...
Najgorsze było przed nami. Ścigacza nie było, zniknął, zostaliśmy z niczym, straciliśmy pojazd. Byłem załamany, ale Coris miał więcej determinacji... I więcej wzroku. Dzięki jego dokładnym planom tropienia i świetnym oczom podążaliśmy tropem swego pojazdu, dzikość dżungli dookoła pomogła. Szczęście nie trwało długo, otóż ranny wtedy Coris zniósł to fatalnie, a pogoda była gwoździem do trumny.
Dotarliśmy do dżungli, w której każdy hektar wyglądał tak samo... I tak samo brzydko. Odnaleźliśmy tych, którzy ukradli ścigacz, Grana i Trandoshanina. Usłyszałem, że Gran był złodziejem, a Trandoshanin przywiózł z paliwem, gdyż nasze się skończyło. Myśleliśmy, że to zwykli złodzieje, ale to były zwierzęta, chcieli mnie zabić gdy udawałem przybłędę szukającą wody. Podchody były do niczego, ale na zaplanowany sygnał Coris zdjął Grana. Złapałem za ścigacz, uciekliśmy, ale nie zdążyli zmienić paliwa. Ugrząznęliśmy.
Potem... Potem było jeszcze gorzej. Zabarykadowaliśmy się i walczyliśmy ze ścigającym nas Trandoshaninem. Walka z istotą na ścigaczu była niesamowita i niesamowicie trudna, ale dorwaliśmy go. Trafiłem w ścigacz i go uszkodziłem, uratowałem nas i przy tym w pewnym sensie zabiłem, bo nie mieliśmy czym wrócić.
Byliśmy bardzo daleko od bazy, a Trandoshanin... Cóż, to przestępca, czego mieliśmy się spodziewać? Oferowaliśmy mu oszczędzenie krzywdy, mimo, że nas okradli i chcieli zabić, a my chcieliśmy wymusić na nim część jego paliwa. Oni ukradli nasz ścigacz i nasze paliwo zużyli, my chcieliśmy odrobinę paliwa i byliśmy dla niego „tymi złymi”... lecz czego spodziewać się po kimś takim? Potrzebowaliśmy go, bo nie wiedzieliśmy, gdzie trzyma coś, co pomogłoby przelać paliwo. Po wielu, po wielu problemach wymusiliśmy to na nim, ale po dobroci się nie dało. Groźby, strzelanie do niego, gdy kombinował, dużo krzyku, dużo dosadnych sformułowań i dopiero się poddał, przynajmniej tak myśleliśmy, bo dał nam swój schowek. Otóż wcale tak nie było, jakby tego wszystkiego było mało, schował nóż i chciał dorwać Corisa. Byłem zniszczony fizycznie, bo pchałem wcześniej nasz ścigacz, Coris był ranny, obaj byliśmy nie do życia... Ale udało się obronić i zdjąć Trandoshanina. To były tylko dwa ruchy każdego z nas, ale w tym stanie to było naprawdę ciężkie.
Nieprzytomny Trandoshanin został w dżungli ze swoim ścigaczem, a my, po dobijającej trasie w ciemności, jak przekopane zwierzęta, wreszcie wróciliśmy.
3. Ewentualne uwagi sprawozdającego: (Wiem, że nikt mnie nie prosił o takie sprawozdanie i nawet nie jest potrzebne, najwyżej notka do sieci... Ale dokładnie kiedy miałem wolne z pracą i niespożytkowany czas, działał tylko stary PC bez wifi i nie mogłem grać, więc się pobawiłem. Jeśli trzeba, mogę usunąć :))
4. Autor raportu: Adept Alain Xeren