Re: Sieć wewnętrzna
: 15 sie 2019, 3:08
Kanał: Sieci wewnętrznej
Sektor: brak
Planeta: Hakassi
Współrzędne planetarne: E-3
Nadawca: Adept Violet Suntessi
Data wydarzenia: 14.08.19
Typ: wydarzenie wewnętrzne
Kod: Zaznacz cały
Jako, że zostałam na Prakith, nie zabierając się na Hakassi pierwszym promem, trzeba było się przygotować do przeprowadzki. Tego dnia rozmawiałam z Padawanem Denarskiem Okka'rinem, który szukał pilota, by dotrzeć na trening Padawanów. Bez zawahania zgodziłam się zostać jego pilotem, gdyż przybliżało mnie to do dostania się na Hakassi - do naszej nowej bazy.
Podróż była bardzo trudna - skok w nadprzestrzeń był zdecydowanie najgorszy. Pełno przeszkód, czułam się jakbym przelatywała przez pas asteroid, albo jakieś pole minowe... ale po wymagającej, niemalże dwudniowej podróży udało nam się w końcu dotrzeć na Hakassi. Cóż - Hakassi jest piękne. Baza jest przeogromna, przepiękna, innowacyjna, nowoczesna... długo by wymieniać. Nie da się tego po prostu opisać słowami. Cudowna.
Wylądowaliśmy na dachu naszej nowej bazy, tak, jak poradziła nam Mistrzyni Vile. Trafiliśmy idealnie na trening - jak to opisał Denarsk - Elia uczyła Edgara jak spadać z ogromnych wysokości i nie robić sobie przy tym krzywdy. Poszliśmy z Padawanem do ambulatorium po maski filtrujące powietrze, bo smród jaki tam panuje... jest nie do opisania. W drodze powrotnej na zewnątrz zaczepił nas P2-P2 - czyli droid samej mistrzyni. Machał ręką w kierunku toalet, jakby nas przed czymś przestrzegał, aż w końcu uciekł, szybko znikając z naszego pola widzenia. Zaraz po tym dołączyliśmy do Edgara Alexandra i Elii Vile, którzy pojedynkowali się na samym szczycie bazy - zaraz przy antenie. Podziwialiśmy widoki, rozmawialiśmy m.in. o sławnym droidzie HDR-1. Po skończonych rozmowach i treningu z Padawanem Edgarem zdecydowaliśmy zejść na normalny poziom. W drodze do bazy zaczepił nas ponownie droid P2, wymachując mieczem, który do bólu przypominał miecz Denarska - dokładnie ten, który go opętał. Droid powiedział nam, a raczej zagestykulował, że wziął miecz Denarska i wyciął z niego ten miecz, który trzyma teraz w ręce. Dobrze słyszeliście - wyciął mniejszy miecz z większego i sobie go przywłaszczył. Wydało nam się to śmieszne... ale nagle zaczął jakoś dziwnie reagować na Padawana Okka'rina. Trząsł tym mieczem, a nam udało się ustalić, że wyczuwa on anomalie w Mocy jak Życień, czy ogólnie Ciemną Stronę Mocy. Wzięliśmy P2 z mieczem i Denarska do ambulatorium na badania, i tu zaczyna się robić ciekawiej...
Denarsk położył się wygodnie na łóżku, a Mistrzyni pobrała jego krew do wielkiej strzykawki. Denarsk dość mocno zasłabł, gdyż była to naprawdę duża ilość, a oboje byliśmy wykończeni po podróży. Mistrzyni Elia wraz z droidem P2-P2 nie czekali dłużej i od razu zaczęli sprawdzać krew Denarska, próbując coś z tego wywnioskować. Miecz zaczął się trząść, ale tylko przez chwilę, od razu po pobraniu. Wraz z Mistrzynią ustaliliśmy, że znak pozostawiony przez Życienia musiał być w jakiś sposób fizyczny, nie tylko zostawia ślad w Mocy, więc próbowaliśmy dosłownie wszystkiego. Ja w tym czasie siedziałam na łóżku Denarska, sprawdzając, czy wszystko z nim w porządku. Zaproponowałam mu zwilżyć suche gardło, więc nie czekając udałam się do kantyny po butelkę wody.
Kantyna jest świetna - wielka, cudowna i tak dalej... długo by to opisywać. Przechadzając się po bazie myślałam, że śnię. Zgarnęłam butelkę wody i udałam się w drogę powrotną, kierując się do ambulatorium. Nagle z komunikatora usłyszałam przeraźliwy krzyk Denarska, wołał "Alarm! Alarm! Coś dopadło Mistrzynię, Alarm!"
Byłam przerażona tym co usłyszałam, spytałam Denarska o raport sytuacyjny i momentalnie pobiegłam do ambulatorium. To co zobaczyłam przeraziło mnie jeszcze bardziej. Mistrzyni Elia leżała na ziemi, pogrążona w agonii i drgawkach, z jej ust wydobywał się głośny, przeraźliwy krzyk. Odczuwała niewyobrażalnie dużo bólu. Odstawiłam butelkę na ziemię i stałam przez chwilę jak wryta, aż po kilku sekundach Denarsk resztkami sił udał się do zapasów, by znaleźć jakieś środki przeciwbólowe dla Elii. Pomogłam Bothaninowi dostać się do zapasów i znaleźliśmy tabletki. Denarsk był jednak na tyle wycieńczony, że odebrałam od niego tabletki i ruszyłam do Elii, która wiła się na podłodze, cała czerwona. Byłam mocno zestresowana i przerażona, ale kierując się kodeksem starałam się opanować, nie dać się ponieść emocjom. Zdjęłam maskę z jej twarzy, spróbowałam ustabilizować jej głowę i wyczekiwałam odpowiedniego momentu, podczas którego mogłam wrzucić jej tabletki prosto do gardła. Jedna z nich roztrzaskała się po drodze, gdyż Mistrzyni szczęka strasznie mocno drgała - przegryzła sobie mocno język, tak samo rozgryzła jedną z tabletek. Z jej ust leciała krew, przegryziony język dawał o sobie znaki. Finalnie udało mi się wrzucić trzy tabletki prosto do przełyku Mistrzyni i starałam się ją ustabilizować, walcząc z drgawkami, podczas gdy Elia najwyraźniej próbowała się wyłączyć, walczyć z bólem w Mocy.
Kosztem ratowania Mistrzyni ucierpiał mój palec wskazujący, ale to nic. Został przegryziony bardzo mocno, aż do krwi - jednak to bardzo niska cena za życie i zniwelowanie bólu Mistrzyni. Po jakimś czasie drgawki i ból zaczęły ustawać - pomagała im w tym sama Mistrzyni, ale też środki przeciwbólowe, które jej podałam. Cały czas stabilizowałam jej pozycje i doglądałam, asekurując każdy, nawet najmniejszy ruch. Mistrzyni przemówiła do nas telepatycznie - powiedziała, że widzi podwójnie, wspominała o Prakith i Hakassi, mówiła, by jej nie budzić, bo powrót do fizycznego ciała oznacza ból. Żyła wtedy chyba tylko w Mocy. Po chwili przyszła Nana, eopie Mistrzyni, która z przerażeniem zaczęła piszczeć i lizać Elię po buzi - uspokoiliśmy ją z Denarskiem, pilnując, by nie obudziła Elii.
Nie wiedzieliśmy co więcej możemy zrobić, więc po prostu podłożyliśmy jedno z prześcieradeł pod Elię, przykrywając ją i spędziliśmy całą noc na spanio-czuwaniu, by to coś nie wróciło. Mistrzyni Vile leży w ambulatorium pod moją i Denarska opieką. Niestety nie znamy się na medycynie i nie pojmujemy Mocy na takim poziomie, więc liczymy na pomoc.