
Rycerz Jedi Siad Avidhal | Uczeń Jedi Tanna Saraai
1. Data, godzina zdarzenia: 03.10.18 - 04.10.18 | 20:00 - 02:00
2. Opis wydarzenia: Wieczorem wraz z Uczennicą Saarai otrzymaliśmy ostatecznie umówione wezwanie od jednego z komandosów Nexu - specjalisty Thorna. Poinformował nas o tym, że 49 kilometrów od bazy czeka na nas wraz z wynajętym i opłaconym przez Porucznika Vina pilotem i jego promem, który wedle poleceń miał dostarczyć nas na Kalamar. Po chwili ustaleń ruszyliśmy na miejsce, gdzie sam specjalista miał zabrać nasz śmigacz na powrót do bazy. Poinformował nas o ważnych kwestiach - główny szlak jądra, biegnący przez Koros przestał kompletnie funkcjonować. Nie wiadomo co się stało, ale całość systemów nie działa, nie odnajduje nadajników niezbędnych do kalkulacji tras nadprzestrzennych. Co oznacza, że samo wydostanie się z Głebokiego Jądra może być jeszcze bardziej kłopotliwe - jakkolwiek do tej pory kłopotliwe by nie było. Nie wiadomo czego jest to przyczyną i co konkretnie stało się ze "stolicą" Jądra. Byliśmy świadkami również upadku jednej z planet na południu regionu. Ale najlepiej przedstawi sytuację Constancii nagranie, które zapisałem...
<<DO WSZYSTKICH, KTÓRZY TO SŁYSZĄ! Constancia zostala... <Jego słowa zostają przerwane przez głośny pisk>>>
<<Nie mieliśmy żadnych szans, powtarzam, obliczenia tras były... *$^&.&^>>
<<System i obrona padły! Nie możemy.... >>
<<Nie zbliżać się do systemu Constancii! Obrona została wyrżnięta!>>
<<NIE ZBLIŻAĆ DO SYSTEMU CONSTANCIA! TEN STATEK... ON... Co to...>>
<<KURWA! KUUURWAAA! TO KONIEC! TO KONIEC! JEST JUŻ PO NAS! OSTATNIA PLATFORMA PADŁA! NIE MAMY JUŻ ŻADNEJ OBRONY! TO JUŻ KONIEC! ZESTRZELILI KORWETĘ! NIE MA INNYCH! WSZYSTKO ZABITE! WSZYSCY... JUURWAAA AAAAHHHH! <Jego krzyki wydaja się docierać do granicy zdzierania gardła>>
<<Niech Moc ma wszystkich po nas, którzy zobaczą ten statek, we w, www opiece... co to... to jest... >>
<<CZOŁEM WIELKIEMU SOJUSZOWI! NIE WEŹMIECIE NAS ŻYW->>
<<Wszystko na nic, porzucić system, porzucić okręty, póki jeszcze... *&#&^>>
<<Co u licha! Nie jesteśmy w stanie nic temu zrobić, nie jesteśmy w st- ...>>
<<To jest... ten statek... On jest jak m-miasto... jak latąjace... jak metropolia. Jeśli ktokolwiek zobaczy to po nas, porzućcie wszelkie nadzieje. Pułkownik Karr, żegnam Constancię... żegnam Sojusz... żegnam rodzinę...>>
<<To był zaszczyt bronić Constancii przed tymi potw- UGH! Poruczniku, czy pole sił...>>
<<Walić wszystkim co mamy! Nie puszczajcie! >>
Nie trzeba być geniuszem, żeby wyczytać z tego chaosu, że Constancia przestała egzystować. Nie trzeba być geniuszem by wywnioskować, że jednak nie wszystkie Światostatki zostały opuszczone, bądź umarły. Nasza "Flota Trzeciego Wieku" wobec tego zdecydowanie może nie wystarczyć... Ciężko mi stwierdzić, czy atak Yuuzhan konkretnie na tę planetę ma być wyrazem pokazu siły i stopniowego wyniszczania systemu, czy tkwił w tym jakiś większy plan. Ale to opiszę w odrębnej analizie.
Wracając jednak do istoty raportu... Ruszyliśmy krótko po tym na Dac. Okazuje się, że godziny analizowania tras nadprzestrzennych celem wymyślenia logicznej i bezpiecznej trasy podróży poszły na marne. Rodianin który był naszym pilotem, był naprawdę dobry w swoim fachu i mimo przesadnej gburowatości - przeprowadził nas przez całą galaktykę naprawdę bezpiecznie i bez najdrobniejszego zgrzytu, nie licząc felernego zapominalstwa w temacie poduszek. Lot minął na tyle spokojnie i przyjemnie, że w połowicznym śnie nawet ledwie zauważyłem, gdy znalazłem się na zewnętrznych poziomach hangaru Koralowego Miasta. Widok podobny do tego, który widywałem każdego dnia przed felernym powrotem i zestrzeleniem nad felernym Mindorem. Masa chaosu, masa różnej maści i gatunku istot i federacja, która próbuje to wszystko uporządkować. Spokój jednak wydobył jeszcze coś, czego nie miałem okazji zaobserwować tuż po ataku na Dac. Kiedy u niektórych istot minął strach przed śmiercią i strach przed inwazją - pojawiły się ogniska specyficznej anarchii. Tchórze, który próbują zarobić na chaosie i dezorganizacji struktur politycznych i militarnych poczuli się dużo pewniej. Na tyle, by chyba rozpocząć wewnętrzne intrygi dla własnych korzyści, żerując na wciąż podupadłym społeczeństwie. Na jednego z takich ewenementów długo czekać nie musieliśmy, bo przywitał nas u wrót samego hangaru, głosem przesadnie pewnym, wydobywającym się spod quarreńskich macek - bogole, wyskakiwać z kredytów. Na szczęście nie musieliśmy robić wiele, bo kilka chwil po nim pojawił się funkcjonariusz z interwencją, który rozorał go prędko kilkoma seriami demokracji w trosce o nasze bezpieczeństwo. Federacja i lokalna policja robią co mogą. Ale tam gdzie jest bieda, wojna, chciwość i uchodźcy - zawsze pojawi się dużo większa przestępczość. To raczej naturalna z nienaturalnych kolei rzeczy. Ten sam funkcjonariusz wskazał nam drogę do biura stoczni. Idąc, prężnie rozwijające się stocznie i sam fakt przebywania w stolicy federacji były wręcz przesadnie dostrzegalne. Patrząc w górę - na wieczorne niebo - ciężko było nie zauważyć myśliwców, promów, okrętów i gigantycznych pierścieni, które stanowiły cel naszej podróży - kalamariańską stocznię.
Federacja i kalamarianie zdecydowanie stawiają na odbudowę floty, jako kluczowego elementu odbudowy galaktyki, która po wojnie jest w kompletnych zgliszczach i anarchii. Co właściwie nie jest niczym nielogicznym, wszak armia jest w końcu kluczowym, niepodważalnym instrumentem, jeśli chodzi o ustanawianie i utrzymywanie ładu społecznego, integrację samego społeczeństwa i jednocześnie głównym źródłem środków pomocy wszelakiej - nie jedynie brutalną siłą, która strzela do wroga. Chociaż sam pokaz sił też bywa przydatny dla utrzymywania tego porządku w kontekście samej psychologii. Sporą różnicą jest, jeśli potencjalni anarchiści widzą słabe wojsko z kilkoma x-wingami, a viscounta wiszącego nad ich głowami. Wtedy raczej pierwszą myślą powinno być racjonalne odpuszczenie wszelkich prób destabilizacji. Więc - tak. Flota jest niezbędna. I to silna flota. Pacyfista mógłby powiedzieć, że przecież z każdym można się dogadać - to prawda. Niemniej zawsze dużo efektywniej jest rozmawiać z tymi, którzy używają przemocy - kiedy mają świadomość i realny obraz tego, że ta przemoc może zostać uskuteczniona również na nich. Chyba stąd ten wszechobecny, wyczuwalny nawet na zwykłych ulicach kult "odbudowy floty". Ciężko jest przejść obok i nie usłyszeć, jak ktoś o tym rozmawia albo nawołuje do zatrudnienia się jako pracownik stoczni. Do ich biura dotarliśmy bardzo szybko, albowiem wojenny klimat udzielił się również biurowemu, przeciwpiechotnemu ksero, którego dysfunkcję dało się usłyszeć na placu przy którym się znajdowaliśmy. Sam punkt prowadził twarde nabory, o czym dało się usłyszeć czy to na ulicy, czy to na miejscu. Przed nami w kolejce stał Quarren, który nieprzesadnie dobrze radził sobie z galaktycznym wspólnym. Była ich cała masa na ulicach, co widokiem było i jednoczeście dziwnym i zrozumiałym - w końcu to jedyna z niewielu wojen, w których wszyscy nie próbowali wbić Dac wibronoża w plecy... Ale pewne ich standardy zostały oczywiście zachowane, czego wzorem chociażby Senator Pwoe, który próbował samozwańczo objąć urząd naczelnika Nowej Republiki i ostatecznie sprzedał się Brygadzie Pokoju i ich Ylesiańskiej Republice. Jestem ponad te podziały i widząc Quarrena nie uważam go za gorszego od siebie. Nie obchodzą mnie te rasowe wojenki - jak większość Kalamarian, bo nawet dawaliśmy im miejsca w senacie; mamy wieżę na cześć ich rasy w sercu naszej stolicy, którą wybudowaliśmy my - ale wychodzę z założenia, że z Quarrenami jest nieco jak z Aqualishami. Rycerz Fenderus i kto zna ten punkt widzenia z pewnością zrozumieją. Najgorsze jest to, że za to wszystko co nam zrobili i ile razy nas sprzedali - dawno moglibyśmy śmiało wyrzucić ich z naszego wspólnego domu dla bezpieczeństwa planety. Ale tego nie robimy i raczej nie zrobimy. Wielka szkoda, że Quarrenowie żyją w dużej mierze w przeświadczeniu, że traktujemy ich jak gorszych - co prawdą nie jest. Gdyby jedynie odrzucili to przeświadczenie i próbowali żyć z nami w zgodzie, porzucili jakieś durne kompleksy patrząc na nasze osiągniecia i stali się ich częścią... To już dawno nie byłoby między nami różnic. Tym bardziej, że nasze rasy się wzajemnie docierają. Nasza rasa wydaje na świat świetnych technologów i dowódców, ich rasa inżynierów i znakomitych żołnierzy. Brzmi jak doskonałe podłoże do koegzystencji, prawda? Niestety. Oczywiście analizuję to z pełną wiedzą tego, że rasa sama w sobie nie warunkuje postrzegania istot obok i świata. Ale za to utarte schematy serwowane od małego przez społeczeństwo - jak najbardziej. W tym tkwi problem. Wszak doskonale rozumiem, że nie każdy Quarren musi być zły, tak jak nie każdy Kalamarianin musi być dobry. Nie mogliśmy liczyć od strony wraz z Tanną na pomoc kogoś z generalnej kadry Federacji. Kogoś, kto zarządza stoczną całościowo i mógłby oprócz tego przekazać nasze sprawy bezpośrednio ku reszcie... Drabin militarnych. Zaoferowano nam spotkanie z szefem pierścienia stoczni, który jeszcze się buduje - w bloku dwudziestym dziewiątym. Z Panem Nelisem Gehanem. Niezwłocznie udaliśmy się na prom, by nie musieć czekać na następny - mimo, iż kursują regularnie.
Kiedy otworzyły się wrota hangaru, ukazując nam wizualnie zimne i szorstkie oblicze "obozu pracy" - bo inaczej tego nazwać nie można... Widok był zdumiewający. Wszyscy pracowali jak endoriańskie mrówki. Wszyscy byli zabiegani. Z komunikatorów stale wydobywały się polecenia, krzyki, wrzaski. Każdy zdawał się mieć przekonanie, że jest częścią czegoś ważnego. Do tego stopnia, że zacząłem się zastanawiać, czy jednostki tu pracujące... Nawet nie tyle mają chociaż piętnaście minut przerwy na dwanaście godzin pracy - ale czy właściwie chcą. Pełen szacunku strażnik przeskanował nasze cyfronotesy zgodnie z procedurami i zabrał miecze. Był świadomy tego, że tak naprawdę by wyrzącić krzywdę prezesowi jako Jedi raczej ich nie potrzebowaliśmy - ale takie były procedury, którym bez sensu było się sprzeciwiać. W końcu w takim miejscu nie miała prawa nas za bardzo nawet spotkać jakaś krzywda.
Naszym oczom ukazała się długa hala zarządcy pierścienia, z przeszklonym, wielkim iluminatorem... Z którego było widać dosłownie wszystko - włącznie z niemal ukończonym, gigantycznym Viscountem na tle metalowego pasa otaczającego planetę - włącznie z samym, błekitnym globem doskonale mi znanym. Akurat przybyliśmy nie w porę, bo sam kalamarianin - Nelis Gehan - akurat był w trakcie... Dość burzliwej negocjacji z dwoma, Quarreńskimi pracownikami. Stanęliśmy nieco z boku, by nie ingerować w samym środku "rozmowy". Całość skrótkowo można określić tak... Quarreni czują się wyzyskiwani, bo muszą pracować za minimalną pensję i pomagać w odbudowywaniu porządku produkując przy niewielkich środkach statki... Do czego by nie doszlo, gdyby Kalamarianie nie pchali się do demokracji i tak dalej. Sami Kalamarianie uważają zaś, że to praca dla idei, sojusz i tak nie ma pieniędzy - ale Quarrenowi w ten sposób robią coś dobrego. Poza tym sama wartość ich zarobków nie jest uwzględniona rasowo i każdy zarabia wedle swojego stanowiska na równi - nieważne czy jest Quarrenem, Kalamarianinem czy kimś innym. Z jednej strony nie dziwię się Quarrenom. Z drugiej strony nie dziwię się Kalamarianom. Z trzeciej strony gdyby podejście Quarrenów było słuszne, to Galaktyka by dawno umarła. No a też nie ukrywajmy... Że póki co Sojusz musi się zebrać i powstrzymać powojenną anarchię i przestępczość, by właściwie mieć komukolwiek jak godnie zapłacić... Żeby ta anarchia i przestępczość się nie poszerzała. Trochę błędne koło, ale praca i płaca w końcu zawsze była zależna od polityki i gospodarki, której teraz zbytnio nie ma. Obie grupy mają troche racji i trochę nie mają. Jakkolwiek by to nie zabrzmiało... No ale po krótkich wtrąceniach wreszcie udało nam się dojść do naszego tematu. Przedstawiliśmy co mieliśmy.
Nie przejawiali o dziwo jakiegoś większego negatywnego stosunku do naszej sprawy... Wręcz ją rozumieli tłumacząc, że po to te stocznie powstawały by pomagać ludziom. Za sprawą Uczennicy Saarai nawet nie staraliśmy się ukrywać tego, że w Głębokim Jądrze dalej tak naprawdę prowadzona jest wojna i co właściwie jest jej celem. Ba. Specjalnie nawet nagrałem tą wiadomość z Constancii, by ewentualnie posłużyła jako dowód w naszej sprawie - że nie kłamiemy. Dzięki temu smutnemu nagraniu myślę, że nawet nie musieliśmy im tłumaczyć jak bardzo poważna jest sprawa. Byli po prostu przybici i smutni. Quarrenowie oferowali, że chętnie nam pomogą, jeśli zagwarantujemy im wyższe płace i lepsze warunki... Ale nie wiem jak podli musielibyśmy być, by podkupywać pracowników stoczni, która i tak ma kolosalne braki kadrowe - co było dalej główną przeszkodą naszych rozmów i negocjacji, tak naprawdę. Że nie wspomnę o blamażu na przyszłość naszej grupy w oczach tak potężnych politycznie osób. Przedstawiliśmy to jako formę inwestycji w przyszłość, która jest po prostu niezbędna. Sama lokalizacja w Jądrze znacząco ułatwiłaby wydawanie floty do środkowych części galaktyki, przy dużo niższym koszcie samego transportu i na pewno miałaby możliwość podwojenie produkcji pojazdów. Tym bardziej, że to praktycznie damowa stocznia przygotowana do produkcji okrętów z modernizacji Nowej Klasy - gotowa, by ją zająć. A nie trzeba być geniuszem żeby się domyślić, że budowa czegoś takiego od podstaw to zapewne wiele miliardów kredytów i masa czasu. Kalamarianie jednak na chwilę obecną skupiają się na rozwijanie tej na Dac, by wycisnąć z niej jak najwięcej. Co i tak jest problematyczne, bo po prostu nie ma rąk do pracy i oni sami jak wspomniałem mają już braki. Z tą wiedzą i wiedzą odnośnie dalszych etapów wojny z Vongami... Naprawdę wyrażali wielkie zainteresowanie, ale nieprzesadnie mieliby możliwości biorąc pod uwage nakład pracy, który wkładają już tutaj. A przerzut środków i ludzi których już nie ma na drugą stocznię, znacząco spowolniłby rozwój tej, którą rozwinąć już próbują - na co zarząd nie może sobie pozwolić, bo też mają swoje plany i terminy... Zobowiązania wobec Federacji. Rozmowy trwały na tyle długo, że sam Nelis Gehan - z racji zapracowania - nie mógł poświęcić nam już więcej czasu. Na jego miejscu pojawił się Saan Tulgols - zastępca dyrektora, który prowadził dalsze dyskusje. Nie mając wielu opcji, chwyciłem się nieznanego - Ord Trasi, którego sytuacje na pewno dużo lepiej przedstawiłby Uczeń Accar, gdyby napisał raport. W skrócie jednak - Ord Trasi jest nacją dryfującą w kosmosie. Bez domu. Bez czegokolwiek. Są flotą zamieszkująca swoje statki, która wędruje od planety do planety, by zdobywać żywność na wieczną tułaczkę. Są zmęczeni - szukają domu. Wraz z Namonem zadeklarowaliśmy się, że im w tym pomożemy. Wpadłem ostatecznie na pomysł, że to mogłaby być idealna współpraca jeśli chodzi o chwilę obecną. Zasugerowaliśmy wobec tego, że samo Ord Trasi być może byłoby zainteresowane wymianą "biznesową" niezbędnych osób w zamian za to, by zasiedlić Hakassi i otrzymać swoje miejsce w galaktyce. Tym bardziej, że sam zastępca dyrektora jasno poinformował nas, że jeśli chodzi o ewentualne poparcie, to stocznia Kalamariańska jako symbol i jedyny ratunek... Ma bardzo dużo do powiedzenia w Federacji i sam sojusz na pewno ich wysłucha. Więc nie dość, że Hakassi ma dom, ma poparcie przed Sojuszem naprawde wpływowych ludzi, dzięki którym rząd ma - chociażby - Viscounty... To jeszcze tak naprawdę otrzymuje stocznie, która dla ludu prowadzonego militarnie ma kluczowe znaczenie. Ord Trasi jedynie zyskuje. Wysyłka niezbędnych pracowników na Dac to jedynie czysta przyjemność przy takich warunkach. Coś w tym jest. To może się udać - poszliśmy wobec tego tą drogą. Generalnie cieszę się, że moją towarzyszką była akurat Uczennica Saarai. Doskonale dopełnialiśmy się w dyskusji, jednocześnie sobie nie przeszkadzając. Ja pod kątem wiedzy i argumentacji merytorycznej, a moja partnerka pod kątem... Poparcia całości w kontekście emocjonalnym, by nadać negocjacjom odpowiedni wydźwięk. Jak stwierdził Pan Tulgols - "Pan złapał mnie za mózg, a Pani za serce". Zostaliśmy połączeni z dyrektorami reszty stacji, by przedstawić im całość sytuacji. Również nie mieli większych oporów. Również wręcz byli zachwyceni naszą sprawą i nawet nie mieli oporów, by nawet nieco stracić... "Ja i mój blok możemy pójść na minus. Jakoś wytłumaczymy się przed Czwartą Flotą. Państwo walczą o życie, nie o ład i porządek" - co jasno sugeruje, że spotkaliśmy się z naprawdę szczerym zrozumieniem naszej i Jądra sytuacji. Nawet pod kątem poparcia samego Ord Trasi i czystego szacunku, że niewielu miałoby siłe bronić reszty galaktyki tak jak oni, kiedy ich własna część spłonęła. My mamy więc specjalistów, projektantów i inżynierów z planami, a oni mają siłę roboczą, której potrzebują. Jeśli plan wejdzie w życie - a wejdzie, bo poinformowałem już Gubernatora (a raczej jego zastępce) o planach i byli zachwyceni taką umową... Nawet za bardzo nie wnikając w szczegóły - to pierwsze "dla rozgrzewki" idą nowe X-wingi XJ-Trójki. Za sprawą również dalszego nacisku Uczennicy otrzymaliśmy specjalistów z planami Nowej Klasy - konkretnie mamy do dyspozycji XJ3, Warriora i Coronę. Nie licząc oczywiście tych z projektów Kalamariańskich. Łącznie więc mamy wszelkie niezbędne plany by produkować:
Krążowniki Mediator oraz MC90
fragaty Corona
kanonierki Warrior
myśliwce T-65XJ3
To naprawde solidne możliwości, ale pytanie ile właściwie mamy czasu... Nie wiemy. Spotkanie naprawdę przebiegło bardzo dobrze i możemy być jedynie zadowoleni z jego wyników. Ord Trasi też wyraziło pełną aprobatę, o czym już wcześniej wspomniałem. Pozostaje jedynie czekać, aż te dwie "planety" dogadają się wzajemnie i uruchomią produkcję pełną parą. Trzeba też konkretnie zaplanować CO powinno być w pierwszej koleności budowane, jeśli chodzi o większe statki... Bo wedle tego co mówili moi rodacy, XJ3 mogą być produkowane "w tle" większego projektu i stanowić dobrą rozgrzewkę dla samej nowoadaptowanej stacji. Sami dyrektorzy byli bardzo zadowoleni, że nam pomagają. Byli dumni, że ich praca i właściwie... Dziedzictwo naszego ludu służy temu, po co właściwie zostało powołane - dla pomocy i obrony życia. Zwieńczę mój potok słów cytatem dyrektora Coltoffa Okbula, który najlepiej przedstawia samo zaangażowanie stoczni i to, jak ostateczne bardzo są tą sprawą zainteresowani. "Mistrzowie, szkoda tracić czasu. Wracajcie jak najszybciej do siebie i przygotujcie Ord Trasi do wymiany. Musimy wyruszać jak najszybciej, w każdej chwili naszej rozmowy te aberracje mogą mordować następne istoty".
3. Ewentualne uwagi sprawozdającego:
4. Autor raportu: Rycerz Jedi Siad Avidhal