1. Informacje bazowea. Imię: Mateusz
b. Wiek: 20
c. Zamieszkanie: Łódź
d. Zainteresowania/Hobby: RP, fantastyka, co w świecie piszczy, czyli polityka, ciekawostki z dalekich zakamarków świata, takie tam...
e. Kilka zdań o sobie i swoim charakterze: Student automatyki z wielkimi dylematami co zrobić ze sobą w życiu, człowiek, który idzie w życiu do przodu, ale nie za bardzo wie dokąd i czego właściwie od siebie i świata chce. Raczej cichy. Nie mam żadnych danych na Facebooku i nigdy nie założę Snapchata.
f. Kontakt:
- email: mateuszchruscinskilm - małpa - gmail kropka com
- steam: jeszcze nad tym pracuję
2. Doświadczenie z RP:a. Formy rozgrywki: Gra na komputerze.
b. Organizacje/Grupy: Gang przemytników na serwerze net4game był początkiem, zostałem wtedy wyrzucony, bo nie nadążałem za RP i nie wszystko rozumiałem. Stworzyłem na tym serwerze dwie następne postacie, ostatnia dołączyła do FBI, w którym zagrzała miejsce 4 miesiące. W późniejszych latach grałem na drugiej wersji Harvesta od jego powstania do upadku.
c. Staż: N4G:2012-2013, HRV: 2015
d. Powód zakończenia gry: Po upadku Harvesta zrezygnowałem z RP z powodu coraz niższego poziomu sceny i na kilka lat zapomniałem o tym, już na Harveście RP coraz bardziej stawało się grą MMO, w której zamiast gildii istniały organizacje i na tym kończyły się różnice.
3. Postaća. Imię i nazwisko: Garrin Sul
b. Wiek: 24
c. Pochodzenie: Sullust
d. Rasa: Sullustanin
e. Wygląd: Bladobrązowa skóra, obwisła skóra polików i wielkie, czarne oczy. 160 centymetrów wzrostu, słuszna waga. Niczym nie wyróżnia się ze swojej rasy.
f. Historia: Pomoc:
tanna-saarai-u67.htmlHistorie osób, które znalazły się w środku wielkich spraw nigdy nie są historiami urodzonych do zostania bohaterami, przeznaczonymi do nauk Jedi, odkrywania zaginionych imperiów i heroicznej obrony ojczyzny. To przypadkowe osoby, które stanęły w złym miejscu w niewłaściwym czasie i musiały iść przed siebie, aby nie spaść w nicość.
Życie Garrina Sula to nie historia wielkiego Sullustanina, który wyruszył na podróż w poszukiwaniu przeznaczenia i ścieżki szlachetnego życia. Garrin Sul narodził się na rodzinnym Sullust, planecie, gdzie słońce nie sięga zamieszkanych stref. Rodzina, dobrze się rozumiejąca i lojalna, nie była rodziną, w której ktoś się wyróżniał. Górnik, magazynier, lokalny policjant, kariery milionów innych Sullustan i biliardów innych istot. Udane rodziny i udane życie nie wymagają wyjątkowych karier i historii, a raczej wręcz przeciwnie. Garrin zawsze doceniał to co ma w życiu. Rodziny przyjaciół ze szkół często pokazywały, że uderzanie w wielkie kariery to wielkie nerwy i stres.
Mijały lata. Życie w podziemnej, plemiennej społeczności miało swoje zalety i wady. Łatwo wykształcić tam naiwniaka przywykłego do świata zlepku prostych społeczności, a wielka polityka decydująca o dobrobycie i biedzie nie istnieje. Może nie powstanie tam dorosły, który uwierzy, że do drinka postawionego przez podróżnika z Nar Shaddaa niczego nie dosypano, ale Sullust nie wykształci najbardziej uważnych podróżników. Wiążące wszystkich braterstwo i współpraca zjednoczone pod szyldem wielkiej korporacji SoroSuub wytwarzały wśród społeczeństwa poczucie odpowiedzialności za innych, ale i beztroski, lud przyzwyczajony do pozytywnego świata dookoła. Pamiętać trzeba, że Sullustanie byli mimo to ludem, który współpracował i handlował z galaktyką i znał pułapki mniej braterskich i podzielonych ras. Garrin nie widział w swoim życiu dość, by wyobrazić sobie konkurencję tuzinów ludzkich rządów o zasoby i zagmatwanych sojuszy jednych przeciw drugim na wielu frontach naraz, ale wiedział, że takie istnieją. Trudno dziwić się, że mimo to pewnego razu Garrin wpadł w pułapkę, nie tą z blasterami i porwaniem dla okupu, a finansową.
Był to rok 28 ABY, krótko po jego 23-czwartych urodzinach. Oferta pracy w firmie z obcej planety robiła wrażenie, a oferowane pieniądze były niemałe. Po całym życiu spędzonym w jaskiniach, pod powierzchnią ziemi pokrytej wulkanami, żarem magmy, wiedza o świecie poza Sullust przyciągała każdego. Garrin zawsze chciał ujrzeć morze, wysokie góry, metropolie w świetle księżycowym, lasy i nawet bagna, zwiedzić świat i zobaczyć powierzchnię, na której da się żyć i oddychać. Nie był w tym sam. Łatwo skusił się na wyprawę w świat jako załogant frachtowca, który przewozi broń na tereny pokryte wojną. Wieści o wojnie przechodzącej przez galaktykę i setkach wymordowanych światów niepokoiły Garrina i zostawiły myśl, że może warto zostać pod ziemią, czekała go ciekawa praca na Sullust. Życie chciało dla Garrina inaczej. Frachtowiec stał się finansową trumną dla Garrina i reszty załogi, która stała się odpowiedzialna za losy przewożonych towarów i paliwo. Wystarczył drugi lot handlowy i statek wpadł na szlak obcej flotylli. Ucieczka w nadprzestrzeń uratowała życie załogi, kosztem wielu uszkodzeń statku i wtedy zaczęło się to, co zaczyna historie największych desperatów - dołek finansowy. Właściciel statku i jego współpracownicy mieli według kontraktu możliwość żądać od załogi pieniędzy za uszkodzenia towaru i maszyny. Biznesmen został bez statku i źródła dochodów, pojazd spoczął na wiele miesięcy w hangarach naprawczych za bajońskie pieniądze, załoga nie miała pracy, za to długi wobec przedsiębiorcy. Przygoda Garrina skończyła się bezrobociem i deficytem kilkunastu tysięcy kredytów, powiększonym opłatami za powrót na Sullust. Oferta pracy, którą otrzymał przed opuszczeniem ojczyzny, była już nieaktualna. Dla Garrina był to koniec życia. Miał przed sobą ciułanie na przetrwanie i podstawową egzystencję przez resztę lat, albo start od nowa.
Następny rok upłynął na tym, co najgorsze w życiu. Ciężka praca, z której wyniósł pęcherze na palcach, chroniczne niedosypianie i umysłową stagnację. Pracował w dwóch miejscach, aby zarobić na siebie i na długi, z czego nie miał nic poza nędznym pokojem w jaskiniowym bloku. Pieniądze wędrowały z jego konta na konto właściciela statku, a on nie widział z nich niczego. Było już jasne, że jest uwięziony.
Szansą na zbawienie okazały się pogłoski o grupie niesionych misją przybyszach w porcie, zbierających załogę na lot poza Sullust. Nie miał niczego innego do wyboru, poza dziesiątkami lat w finansowej katastrofie. Pieniądze zrujnowały jego życie, nie może więc dziwić, że nie chciał mieć z nimi nic wspólnego. Na jego miejscu każdy rozczarowałby się cywilizacją, pieniędzmi i pojęciem pracy zarobkowej. Wyprawa do portu była szansą na ucieczkę. Żadna osoba w tej sytuacji nie rozważa perspektyw i długofalowych decyzji życiowych. Podstawowe instynkty każą po pierwsze uciec, wydostać się z pułapki i dopiero później myśleć, co dalej. Instynkty są takie same w ucieczce przed dzikim zwierzęciem, ogniem i okrągłymi sumami na debecie. Wyprawa do portu na spotkanie z misjonarzami stanowiła odruch, bardziej, niż decyzję. Gorzej już być nie mogło. Na Sullust trzymała go praca fizyczna, zapas długów i miejsce zamieszkania, które w chwilach przygnębienia chciał zamienić na szałas i zaoszczędzić więcej pieniędzy bez zmiany jakości życia.
Garrin wyruszył do portu godzinę po zasłyszeniu plotek, aby spotkać podróżników...
4. Informacje dodatkowea. Czego szukasz w RP w organizacji i co jest dla Ciebie w grze najważniejsze? Mogę powiedzieć, że nie wiem? Na Star Wars nigdy nie grywałem RP, nie wiedziałem, że takie projekty istnieją, przede wszystkim chcę spróbować czegoś innego. Liczę na wyższy poziom, bardziej rozbudowany świat, niż kolejne kalki tych samych miast i organizacji.
b. Skąd dowiedziałeś się o organizacji? Z Rycerzy Ossusa.