Ustalenie tożsamości1. Data, godzina zdarzenia: 22.09.12
2. Opis wydarzenia: Jakiś czas temu Padawan Calius i Uczeń Xarthes, podczas misji na Tatooine, odebrali dziwną wiadomość nadaną przez komunikator bombowca klasy TIE (całe zdarzenie opisano w
tym raporcie). Okazało się, że wiadomość wysłano z placówki Serv-o-Droid znajdującej się na Orron. Śledztwo w tej sprawie miał przeprowadzić Uczeń Raxem, ja miałam mu towarzyszyć. Na Orron wyruszyliśmy myśliwcem Z-95, małą jednostką o zasięgu systemowym. Nigdy nie podłączałam pierścieni nadprzestrzennych, dlatego pilotował Uczeń Raxem.
Jak radziła Rycerz Rawlings, jeszcze na pokładzie ustaliliśmy, pod jakim pretekstem tam lecimy. Komputer pokładowy poinformował nas, że Orron nie podlega jurysdykcji Nowej Republiki, za to sama korporacja Serv-o-Droid jest częściowo kontrolowana przez republikański rząd. Tylko dlatego pozwolono nam na wizytę – i raczej wolałam nie sprawdzać, na ile możemy sobie pozwolić. Wymyśliliśmy więc, że kierownik sam powinien uznać, że to on potrzebuje naszej pomocy, a nie odwrotnie. Nasza wersja zakładała, że przybyliśmy ratować dobre imię firmy, którą ktoś wrabia w przemyt broni i narkotyków poza terytorium Nowej Republiki. Oczywiście, jako dobrzy Jedi, nie chcieliśmy nikomu robić kłopotów. Mieliśmy jedynie oczyścić Serv-o-Droid z zarzutów, lub po cichu aresztować winowajców, jeśli tacy by się znaleźli.
Na Orron dotarliśmy zgodnie z planem. Placówka była nieduża i wyglądała bardziej jak blok mieszkalny, a nie fabryka droidów. Z miejsca zaprowadzono nas do sali konferencyjnej, gdzie chwilę potem pojawił się kierownik. Był zdenerwowany, choć trudno mu się dziwić – śledczy Jedi nie odwiedzają go raczej zbyt często. Co więcej, gdy tylko zaczynaliśmy rozmowę, zaraz w sali pojawiał się jakiś nowy pracownik z coraz to inną sprawą. Najbardziej zaciekawił nas niedawny wypadek, w którym jedna osoba zginęła, a kilka innych zostało rannych. Kierownik bez wahania przekazał nam raport ze zdarzenia – nawet jeśli nie do końca wierzył w naszą „chęć pomocy”, nie robił żadnych problemów. Z treści raportu nie wynikało jednak nic niepokojącego: jeden z pracowników zwyczajnie nie dopilnował maszyny, którą obsługiwał, a ta przegrzała się i wybuchła.
Sam dyrektor nie powiedział w sumie nic ciekawego, pozwolił nam za to porozmawiać z podwładnymi. Mogliśmy nawet powołać się bezpośrednio na niego, jeśli ktoś utrudniałby śledztwo. Nie trzeba było wielu pytań, by usłyszeć o Minscu Floralysie, jedynej podejrzanej osobie. Choć pracował w firmie od wielu lat, krążyły plotki, że nie wszystkie jego dochody pochodzą z legalnych źródeł.
Samego Floralysa spotkałam niedługo potem. Nie przedstawił się, choć starałam się, by to zrobił. Z krótkiej rozmowy dowiedziałam się tylko o jakichś tajemniczych zgonach w placówce, zaraz potem mężczyzna oddalił się, rzucając szybką wymówką. Niewiele myśląc, po cichu ruszyłam za nim.
Floralys szedł prosto do hangaru z naszym myśliwcem. Chwilę mocował się z drzwiami, zaraz potem rozległ się alarm. Kiedy pojawił się droid ochrony, mężczyzna powalił go i wyrwał mu broń. Nie chciałam dłużej czekać i prosto z kryjówki wskoczyłam między nich. Floralys wciąż próbował otworzyć drzwi hangaru, tym razem używając do tego blastera, z którego raz po raz celował w konsolę. Droid obezwładnił go jednak, skuł – i przekazał mi i Apprentice’owi Raxemowi, który właśnie się pojawił.
Krótkie zeznania Floralysa potwierdziły, że to on nadał wiadomość odebraną z pokładu TIE. Ludzie, którzy go opłacili, byli albo dobrze zorientowani, albo sprytni. Wiedzieli o naszym przybyciu na Orron, dlatego kazali Floralysowi porwać nasz myśliwiec i udać się na Velmor, miejsce umówionego spotkania. Mężczyzna przekazał nam zaszyfrowane koordynaty, z których niewiele mogliśmy zrozumieć. Na szczęście komputer pokładowy poradził sobie z nimi bez problemu.
Chcieliśmy zabrać Floralysa ze sobą, nie pozwolono nam jednak. Z polecenia lokalnych władz został aresztowany i zaprowadzony – mam nadzieję – przed uczciwy sąd. Na pożegnanie kolejny raz wspomniał o rzekomych morderstwach w Serv-o-Droid.
Wizytę na Orron zakończyliśmy krótka rozmową z kierownikiem placówki. Zapewniliśmy go, ze śledztwo zostało zakończone, podziękowaliśmy za współpracę. Nie sądzę, by domyślił się, po co tak naprawdę przybyliśmy.
Korzystając ze zdobytych koordynatów, bez problemu trafiliśmy na miejsce spotkania. Uczeń Raxem wylądował na małym skrawku ziemi przy grupie zapomnianych przez wszechświat budynków. Poza nami, wyczułam tam aury jedynie dwóch osób. W pierwszym odruchu chciałam się schować – ktokolwiek tu był, spodziewał się naszego myśliwca, ale nie nas. Vinax, od biedy, mógł udawać Floralysa (jakkolwiek głupio nie wyglądał w szatach Jedi), ale moja obecność byłaby podejrzana.
Nie dano nam czasu na planowanie. Kiedy wysłano po nas droida, Uczeń Raxem wyszedł z kryjówki. Z miejsca wzięto go za jakiegoś „Lorda Kaana”, zleceniodawcę obecnej tam dwójki najemników, a mnie, po sugestii Vinaxa, za jego uczennicę. Co dziwne, obaj wiedzieli już o porażce Floralysa.
Przekonani, że mają do czynienia z prawdziwym Kaanem, bez problemów przekazali nam holodysk z materiałami dotyczącymi gangu z Tatooine. Jeden z najemników pomógł mi sprawdzić zawartość dysku, drugi został na zapleczu, za polem siłowym, najwyraźniej czymś zajęty. Dopiero po jakimś czasie zwróciliśmy uwagę na dobiegające stamtąd dziwne dźwięki. Podeszliśmy bliżej by zobaczyć, jak po drugiej stronie pola zakapturzony mężczyzna katuje, a następnie morduje najemnika ze słowami „niech Moc będzie z tobą”.
Mężczyzną okazał się prawdziwy Lord Kaan – zaniedbany człowiek z mieczem i kuszą energetyczną. Miał też pole maskujące, dzięki któremu ponownie próbował przemknąć się między nami. Wyczułam go jednak, gdy mnie mijał, i wybiegłam z budynku. Dopiero wtedy się ujawnił. Szybko odprawił drugiego najemnika, mówiąc, że ten nie zawiódł go aż tak, by go mordować, dlatego ma wziąć nasz myśliwiec i uciekać. Ani myślałam go gonić – nie wtedy, gdy stał przed nami niedoszły morderca Xarthesa, Zoey i Adachiego. Wkrótce maszyna przemknęła nad naszymi głowami.
Kaan doskonale wiedział, kim jesteśmy. Już na wstępie wymienił nasze imiona, myśląc chyba, że nas zaskoczy. Potem, bez ostrzeżenia, natarł na mnie z całym impetem. Udało mi się uciec – tylko po to, bym zobaczyła, jak Vinax zostaje skuty parą automatycznych kajdan. Dalej wszystko działo się błyskawicznie. Kaan postrzelił mnie w brzuch, straciłam panowanie nad mięśniami i runęłam w trawę – pocisk był ogłuszający, choć i tak przepalił skórę. Byłam już wtedy częściowo w transie; słyszałam, że Vinax dalej prowadzi walkę, ale nie mogłam niczego widzieć.
Paraliż ustąpił w samą porę, bym mogła wkroczyć do walki zamiast Vinaxa. Zobaczyłam go, nieprzytomnego, na odległych skałach. Przekradłam się obok powracającego Kaana i pobiegłam do niego. Nie zdołałam go ocucić. Kaan odnalazł mnie chwilę potem.
Ruszyłam na mężczyznę z włączonym mieczem, ale zacząłem walkę od czegoś innego – od ataku kinetycznego, który cisnął nim o ścianę. Doskoczyłam niemal natychmiast, z ostrzem przygotowanym do ciosu. Rozpoczął się pojedynek.
Kaan nie był dobrym szermierzem; walczył czymś, co przy dobrych chęciach możnaby nazwać Formą II. Dodatkowo utykał, choć nie sądzę, by była to moja zasługa – prędzej wcześniejszego starcia z Vinaxem. Rozbroiłam go dopiero po dłuższej walce. Niespodziewanie pojawił się wciąż skuty Vinax, który zaszedł mężczyznę od tyłu i obezwładnił go, podduszając. Odruchowo kopnęłam porzucone ostrze, które wylądowało kilka metrów dalej.
Rozkuwszy ręce, Uczeń Raxem zostawił więźnia ze mną, a sam poszedł po jego broń. Przystawiłam ostrze do głowy mężczyzny, niemal parząc go w ucho… Nie wiem jak zdołał mi uciec. Wyrwał się nagle i rzucił pędem w stronę skał. Zaczęliśmy go gonić i gdy już prawie go mieliśmy, użył granatów ogłuszających. Dźwięk był nie do wytrzymania. Musiałam osunąć się na ziemię zanim jeszcze sięgnęłam w Moc, by pokonać ból.
Kiedy wszystko minęło, po Kaanie nie było już śladu. Uczeń Raxem skontaktował się ze stacjonującą w pobliżu republikańską jednostką, która wysłała po nas statek.
Zleciłam dokładne przeszukanie całego miejsca i zabezpieczenie wszystkiego, co mogłoby mieć znaczenie dla dalszego śledztwa, łącznie z droidem należącym do najemników. W porzuconym płaszczu Kaana żołnierz odnalazł kolejny holodysk – oba nośniki danych, a także miecz, zostały przekazane Radzie Jedi.
3. Ewentualne uwagi sprawozdającego: brak
4. Autor raportu: Padawan Elia Vile