Moja Mistrzyni zabrała nas do posterunek Republiki kilka dni po ataku Yuuzhan Vongów... Mieliśmy prosty cel, rozeznać się na miejscu i dowiedzieć, co się stało z posterunkiem dalej.
Budynek jest w opłakanym stanie... Połowa budynku gdzieś zniknęła, każdy kawałek lądowiska jest zakopany pod popiołem, nie można tam oddychać. Główny budynek ma ślady wgnieceń ścian, sufit jest zawalony, a ślady wybuchów są wszędzie. Nie posprzątali części zwłok, trupy sprawiają, że dosłownie nie da się oddychać.
Spotkaliśmy jednego żołnierza na warcie i nie był to nikt z Republiki. Żołnierz w zielonej zbroi, wyposażony jak maszynka do zabijania... Przedstawiał się jako członek najwyższego pionu komandosów, na początku był bardzo... „Profesjonalnie nieufny”. Nie wierzył Mistrzyni, bo twierdził, że jej twarz może być hologramem, mierzył do nas w głowy od razu, dopiero później nam uwierzył na widok mieczy, ale prawie mnie zastrzelił odruchowo, jak Mistrzyni go wyjęła. Żołnierz był bardzo arogancki, ale większość czasu był uprzejmy i wydawał się w porządku, poza tym, że miał straszne ego. Trzymał się zasad jak nikt, ale to dobry znak.
Żołnierz opowiedział, że wojska prakithańskie zostały wezwane w trakcie ataku. Widział tylko część, ale opowiadał o tym z dumą. „Ponieśliśmy tylko straty w sprzęcie powietrznym”, „Zdeptaliśmy ich liczebnością”... Mówił, że nie widział wszystkiego, ale opisał to jako rzeź, przecięli im szeregi podczas szturmowania bazy, ale nie mieli czasu dotrzeć do bazy... czyli nie było aż tak pięknie, jak opowiadał. Wybadaliśmy, że uważają Yuuzhan Vongów za... Yevethów. Yevethów, czyli podobne zwierzęta, co atakowały Republikę, a potem trafiły zbiorowo na Prakith do więzienia.
Z posterunku Republiki są złe wieści. Nie wiemy wszystkiego, ale „Ministerstwo Bezpieczeństwa” zesłało tam tego człowieka i jego kolegów na ochronę posterunku, a wszyscy ocalali są w szpitalach, wszyscy ranni, część ocalała dzięki cudownemu upadku 20 ton gruzów gdzie indziej (hmm... mistrzyni?) i dostarczeniu powietrza. Jedna trzecia załogi zginęła w walkach i wybuchach... nie znamy więcej, nie wiemy, kto, jaki chaos może to wprowadzić... za mało wycisnęliśmy. Siły prakithańskiej armii zabezpieczają teren, budynek nadaje się do zburzenia, cała kadra Republiki jest w szpitalach. „Mistrz Voliander” to dla nich bohater. Tak, totalny bohater. Żołnierz ocalały kazał żonie nazwać syna Voliander i tak dalej... Teraz nasz Voliander to bohater i heros na całą planetę. Bardzo nam to pomoże!...
Ministerstwo Bezpieczeństwa „w uznaniu zasług” nie będzie łaskawie wnikało, skąd Jedi na Prakith. Udawaliśmy delegację z Coruscant. Szczerze mówiąc, wyszło to fatalnie, bo wiedzieli o wizycie Bar’a’ki i Naiiva... Mistrzyni uratowała sytuację lepszymi blefami.
Odeszlibyśmy spokojni, z ciekawym zbiorem informacji... Gdyby nie to, że żołnierz na wyjaśnienia Mistrzyni Elii odpowiedział... wiedzą o Żywej i Jednoczącej Mocy. Jeszcze dziwniejsza sprawa... próbowałem na nim delikatnej iluzji... i poszło mi strasznie słabo. Ja wcześniej umiałem oszukać umysł słabego kultysty, ale to był kultysta... A on? Nie czułem w nim niczego dziwnego, niczego złego, po prostu miał taki silny umysł. To było bardzo dziwne... Ta wiedza, to wyszkolenie... Jakby ich „najwyższy pion”, co to lubił się tak przedstawiać kilka razy... Uczyli się o Jedi?
Na wszelki wypadek polecieliśmy w inny układ gwiezdny przed powrotem. Brak innych wieści...
Uczeń Jedi Fenderus pisze:Postanowiłem opisać to w sprawozdaniu, żeby było czytelniej i wygodniej... i dlatego, że te historie każdy musi znać na pamięć od dzisiaj.
Nie mamy pieniędzy, jest po nas. Potrzebujemy 1000 litrów kolto, straciliśmy Y-Winga, wszyscy... zresztą, co ja się będę powtarzał, nie mamy pieniędzy na nic. Mistrzyni Elia postanowiła skontaktować się z wojskiem Nowej Republiki z prośbą o pomoc. Nie mamy żadnej możliwości. Na prośbę Mistrzyni zorganizowałem łączność z niszczycielem Exploratorem i udało nam się skontaktować z majorem Rafem Tasenterem. Major był bardzo chętny nam pomóc, ale powiedział, że Explorator nie ma możliwości dać nam złamanego kredyta, ani wypożyczyć duży sprzęt. Wskazał nam "Wydział Skarbowy Sekcji Nadzorczej" Armii Nowej Republiki, jako jednostkę, co zarządza takimi sprawami.
Doradził nam też dodatkowe źródło pieniędzy. Pomysł Majora polegał na tym, żeby wykorzystać, że wielu żołnierzy Nowej Republiki działa w terenie i w warunkach polowych... różnych okopach i zwiadach, dołączają przypadkowe osoby, żeby "przetrwać w kupie". Adepci za to nie są w oficjalnych rejestrach Zakonu, tylko w naszych wewnętrznych i nie są formalnie nigdzie w Zakonie. Zaproponował, żeby przedstawić Tannę jako nowego rekruta wojskowego, po tym, w jaki sposób trafiła na Exploratora, ilu ma tam "świadków" i tak dalej. To dałoby nam zastrzyk pieniędzy na start i regularne wypłaty i moglibyśmy włączyć innych Adeptów na listę jako takich "rekrutów z przypadku". Tu było kilka pomysłów Mistrzyni i Tanny, jaki ułożyć "scenariusz", ale Major i Mistrzyni uznali mój pomysł za najlepszy. Teraz dokładnie opiszę całą wymyśloną historię, z większymi szczegółami, jak ją wczoraj przedstawiałem. Adepci muszą to znać na wylot...Tanna została wysłana na Prakith z powodu położenia tej planety. Głębokie Jądro jest normalnie niedostępne i może się przedostać jeden albo dwa statki na dobę, dlatego nie można zrobić ataków i nalotów, ale przez to ktoś może po cichu ukrywać siły na planetach, dlatego potrzeba zwiadowców i monitoringu. Dowodem na konieczność i owocność tej pracy jest atak Yuuzhanów na posterunek na Prakith i to, że Tanna naprawdę tam była.
Dlatego Tanna pracuje cały czas na Prakith i jest tam zwiadowcą upewniającym się, że nikt nie realizuje takiej rzeczy na Prakith. Atak odparty przez Mistrzynię i Tannę mówi wszystko... Charakter pracy Tanny wygląda bardzo prosto.
- Zakwaterowanie w mniejszych miastach, rozmowy z ludźmi, zbieranie informacji o podejrzanych pogłoskach.
- Badanie terenów Prakith, kompletowanie mapy terytorium (Prakith nie ma pełnych map poza miastami, dlatego to trudny teren i wymaga pracy "na żywo").
- Długie zwiady, wyprawy, badanie ukrytych tras pod górami w poszukiwaniu tropów takich desantów. Prakith to bardzo niezbadany świat i wiele gór i jaskiń nikt nie zna, dlatego taka praca musi być traktowana bardzo poważnie...
- Kilka tygodni odcięcia od cywilizacji z powodu warunków komunikacji pod górami.
- Poprzednio wiele licznych starć ze zwiadowcami Yuuzhanów w trakcie natrafienia na ich szturm na placówkę Republiki (tak, tak, tego nie było, ale łatwo to udać...).
W jaki sposób Bar'a'ka i Naiiv dołączyli do tych wojskowych działań i włączyli się do działań?
Bar'a'ka jest pustelnikiem, którego rozbity statek został tak naprawdę najechany przez Yuuzhan Vongów, bo był na trasie marszu do posterunku Republiki. Tanna odkryła Yuuzhan dzięki Bar'a'ce, który wzywał pomoc w trakcie zwiadów Tanny i ukrywał się, uciekał uszkodzonym statkiem... aż się rozbił. Bar'a'ka został wydostany i wywieziony przez Tannę, którą zauważyło dwóch yuuzhańskich wojowników. Doskonała wiedza Bar'a'ki o terenie opłaciła się i Bar'a'ka pokierował Tanną tak, aby sprowadzić zwiadowców w pułapkę, a po zaciągnięciu ich na teren dzikich zwierząt, nasi "żołnierze" zbiegli. Bar'a'ka dołączył do Tanny na czas dalszej tułaczki i śledzenia Yuuzhan... tych, co atakowali posterunek Republiki. Przez teren nie można było się kontaktować i musieli śledzić ich na własną rękę. Bar'a'ka nie miał wyboru, został z Tanną w tej sytuacji, a jego wiedza o Prakith okazała się bezcenna.
Tannie i Bar'a'ce udało się zdobyć sygnał i powiadomić Jedi. Przekierowali sygnał posterunku Republiki do "wszystkich jednostek" dalej, do Jedi, zrobili za "pośrednika" i dzięki temu Mistrzyni Elia dotarła na miejsce. Bar'a'ka był ranny i został w ukryciu.
Kilka dni potem... dołączył Naiiv. Naiiv to były najemnik, a jego kariera nie była "czysta". Naiiv przyleciał na Prakith na spotkanie z szemranym zleceniodawcą, po kryjomu, w górach... To wszystko było kilka dni po ataku. okazało się, że zleceniodawcę zdążyli zabić Yuuzhanie, a Naiiv wpadł w pułapkę. Pokazując wspaniałe umiejętności, Naiiv im uciekł. Wzywał pomoc po dotarciu do miasta ranny. Dzięki talentom Bar'a'ki sygnał został przechwycony, zabrali go do siebie na długą rozmowę. Okazało się, że skoro niedobitki Yuuzhan dalej się kryją na Prakith, misja zwiadowcza na niezbadanym Prakith jest jeszcze ważniejsza. Tanna i Bar'a'ka zaszantażowali Naiiva, szemranego najemnika, aby dołączył do nich i im pomógł. Szemrany najemnik nie miał wyboru, bo to on był teraz oskarżony o zabicie zleceniodawcy jako podwójny agent.
Oto moja bajeczka, która bardzo spodobała się Majorowi z powodu pełnej zgodności z tym, jak działa Głębokie Jądro i Prakith.
Major mówił też, że możemy prosić o normalne finansowanie z wojska. Poprosił nas o szczegóły naszej współpracy z wojskiem i z powodu wielu sukcesów zaproponował, żeby powołać się na to, żeby robić z siebie ofiary Prakseum... na które wojsko jest wściekłe po wydarzeniach na Yavin IV. Mamy mówić, że robiliśmy z wojskiem tyle co Prakseum, a w przeciwieństwie do nich nie mamy żadnych dotacji. Przy podejściu do Prakseum teraz, to może dobrze zdenerwować i zachęcić, co by dać nam część forsy. Mistrzyni Elia ma napisać wniosek do wojska o te finanse. Gdy się pojawi, będzie tutaj wstawiony niżej.
Rycerz Jedi Elia Vile pisze:W imieniu grupy Jedi zrzeszonej pod nadzorem Inkwizytora Jedi Barta, zwracam się z uprzejmą prośbą o dotację na rzecz dalszego wpierania Nowej Republiki w walce z inwazją Yuuzhan Vong.
Sytuacja, w której znalazła się nasza organizacja oraz jej założyciel, jest krytyczna – Inkwizytor znajduje się na skraju śmierci, a jedynym dla niego ratunkiem jest stałe przebywanie w leczniczym zbiorniku. Płyn, który nabyliśmy z własnych środków, jest już zanieczyszczony i nie pozwoli na kontynuowanie kuracji. Przy naszym ciągłym zaangażowaniu we wsparcie sił republikańskich, nie jesteśmy w stanie równolegle pozyskiwać środków na leczenie ran otrzymanych podczas interwencji, utrzymanie samej placówki i niezbędnego sprzętu (w tym środków transportu, bez których nasza pomoc byłaby niemożliwa). W tym momencie pilnie potrzebujemy minimum 1000 l kolto lub bacty, albo ich ekwiwalentu w kredytach. To niezbędne minimum pomoże utrzymać Inkwizytora przy życiu.
Inkwizytor Jedi Bart jest bohaterem Zakonu Jedi i Nowej Republiki. Do jego najbardziej prominentnych dokonań wliczyć można samodzielne pojmanie Aurry Sing i Admirał Daali, walka na Ithor i krytyczne uderzenie podczas oswobodzenia Dorin. Wspierał działania wojenne na Fondor i Riflor i był katalizatorem rozlicznych akcji prowadzonych przez naszą grupę, których wykaz znajduje się w załączniku 1 do niniejszego dokumentu. Jego niezrównane zdolności bojowe, wybitna wiedza, inteligencja i charyzma są bezcenne – zwłaszcza w świetle wszechobecnej wojny i związanej z nią degeneracji Zakonu Jedi. Jego śmierć pozbawi Republikę nie tylko potężnego sojusznika, który jest w stanie samodzielnie zastąpić armię (co zostało udokumentowane), ale też przyczyni się do dalszej degradacji morale – talenty Inkwizytora w wielu miejscach stały się swoistą legendą, a wieść o jego zgonie z pewnością uderzyłaby we wszystkie jednostki, z którymi do tej pory współpracowaliśmy.
Jako grupa, przez ostatnie lata pozostawaliśmy wiernymi sojusznikami Nowej Republiki w wielu prowadzonych działaniach. O skuteczności naszej pomocy mogą świadczyć zarówno jednostki uderzeniowe, jak i agentura i poszczególne posterunki, wliczając załogę Niszczyciela Gwiezdnego Exploratora. Intensywność i skala naszej współpracy są porównywalne z działaniami Prakseum, które cieszyło się stałymi dotacjami od Rządu. Ostatecznie jednak Prakseum upadło mimo okazanej pomocy, my zaś walczymy o przetrwanie, pozbawieni wsparcia od samego początku. Nawet w tym stanie byliśmy zdolni wyruszyć i na Kessel, i na Yavin IV – gdzie stacjonujące wojska Republiki zostały pozostawione na rzeź podczas ewakuacji budynku Jedi. W ostatniej akcji utraciliśmy jeden z naszych statków, co znacząco ogranicza naszą mobilność, pomijając brak środków na paliwo do pozostałych dwóch maszyn (prom i myśliwiec). Ja i Uczeń Jedi Avidhal zostaliśmy krytycznie ranni, hospitalizację pokryliśmy w całości z własnych funduszy.
Pragniemy kontynuować wsparcie Nowej Republiki, ale brak środków, do tej pory uciążliwy i ograniczający, doprowadził nas w tym momencie do sytuacji kryzysowej. Dlatego też zwracam się z prośbą o sprawiedliwe wsparcie, adekwatne do naszego wkładu i potrzeb, umożliwiające naszą dalszą pomoc. W tym momencie pilnie potrzebujemy:
- 1000 l kolto lub bacty, koszt 40 000 – 100 000 KR,
- uzupełnienia stanu środków medycznych, medpakietów, stymulantów, etc. – 10 000 KR,
- refundacji przymusowej hospitalizacji uratowanego z Yavin IV Starszego Szeregowego Redge’a Leeckena – 8 000 KR,
- podstawowego zapasu paliwa dla myśliwca i promu – jedynych środków transportu umożliwiających nam dotarcie na miejsce akcji – 50 000 KR.
Będziemy również wdzięczni za rozważenie możliwości przekazywania nam części dotychczasowych dotacji Prakseum. W ciagu ostatnich lat skutecznie udowodniliśmy, że nasza pomoc jest wartościowa i wymierna i w niczym nie odbiega od wsparcia oferowanego przez trzon Zakonu Jedi.
Z poważaniem,
Rycerz Jedi Elia Vile
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości