Vinax pisze:Niezidentyfikowana dla mnie do tej pory siła wskazywała ostatecznie Roldalnę - niewielką planetę o tej samej nazwie. Sam właściwie nie wiem, co - przez cały, niezwykle długi okres mojej podróży - targało mną po galaktyce. A konkretnie... Dlaczego. Bo to, czym była owa siła, było z pewnością ściśle związane z Ciemną Stroną.
Vinax pisze:Sam nie wiem, dlaczego kredyty które miałem były podrobione. Widocznie kasyno w którym je zarobiłem nie było pierwszej uczciwości.
Vinax pisze:Banders Resten był przemytnikiem, który pomógł mi wydostać się z tej cholernej planety. Nie mógł zrobić wiele - jedynie zabrać do stacji na Daneb... Jednak medalion podpowiedział mi, by tam właśnie się udać... Że tam jest właśnie to, czego szukam. By mieć czyste ręce oddałem wszystkie fałszywe kredyty mojemu "wybawcy". Typowy szmugler - nic bezinteresownie. Nikt, komu warto ufać. Później okazało się, że szmugler ten zwykł zostawiać swoich pasażerów na Daneb, którzy zmuszeni byli skądś uciekać. Okradał ich i pozostawiał na pewną śmierć. Liczę, że ktoś się tym zajmie - inaczej sam będę musiał. Okrutny proceder. Na owej stacji było kilkoro uciekinierów, którzy wytłumaczyli mi to. Wyprany z emocji - nie czułem wtedy nic... Teraz jakoś bardziej przemawia do mnie fakt, jak okropnym człowiekiem był mój fałszywy wybawca. Daneb składało się chyba tylko i wyłącznie z ruin i lasów. Wątpię, by ktoś chciał je zamieszkiwać; prócz jakichś archeologów i dzikich zwierząt. Żył tutaj jakiś niezwykły okaz raptorów - większych i silniejszych, a ich skóra była wielokrotnie twardsza od "naszych zwyczajowych". Spotkałem tam pewnego myśliwego... Przypominał raczej Łowcę Nagród, lecz patrząc na niebezpieczeństwo czyhające za drzewami - jakoś nie dziwiło mnie to do przesady profesjonalne uzbrojenie. Z początku kazał mi, cytując, "Spier*alać" z jego terenów łowieckich; jednak dla własnego bezpieczeństwa zaproponowałem mu układ w który wszedł. Poszliśmy wgłąb planety - szukając czegoś, co nie istniało nigdy. W starej stacji napotkaliśmy jakiegoś człowieka, który również został tu pozostawiony na śmierć - ze swej grupy przeżył tylko on. Chyba oszalał. Nie obchodziło mnie to zbytnio. Mógłbym go tam zostawić - to chyba dostateczny dowód na to, w jakim dnie się znajdowałem. Teraz nie poznaję siebie z tamtego okresu, choć wiele pozostało.
Vinax pisze:Czułem, że do tego dojdzie. Czułem ich oddech na karku od dłuższego czasu... Dlatego też nie długo byłem zaskoczony obecnością Barta i Elii w ruinach świątyni na Daneb. Przez chwilę ich nienawidziłem - ostatecznie cieszę się, że ich tam zastałem. Teraz się cieszę. I cieszę się, że zabrali mnie siłą.
To była przecież moja misja - scenariusz, w który sama wplątałam Mistrza Barta, Fenderusa i Rycerza Danadrisa. Nic wielkiego, powtarzałam sobie. Po prostu wejdę tam jak gdyby nigdy nic, błysnę dokumentami, postaram się o pracę. Później zacznę moje ciche śledztwo i poprowadzę je tak długo, aż zdobędę wszystkie możliwe informacje. Aż odkryjemy tajemnicę SDK i ich nowych właścicieli.
Mój Mistrz leciał ze mną, choć na miejscu mieliśmy się rozdzielić. On miał być prawdziwym klientem, zadawać pytania z perspektywy nabywcy droidów, wykorzystać swój autorytet, tożsamość i wirtualny majątek. To także zaplanowałam. Wierzyłam, że wszystko potoczy się po mojej myśli.
Nie mogłam mylić się bardziej.
- Elia Vile, Rycerz Jedi
Sekcje oznaczone kursywą zostały usunięte z oficjalnego raportu przekazanego Prakseum Jedi.
Sekcje oznaczone kursywą zostały usunięte z oficjalnego raportu przekazanego Prakseum Jedi.
Operacje przeprowadzone w Prakseum Jedi pozwoliły uwolnić mózg Mistrza Barta z resztek aparatury i substancji, których użyto, by kontrolować jego umysł. Po upływie doby jego stan był na tyle stabilny, by umożliwić mu powrót na Onderon. Obecnie trwa rehabilitacja, po której, przewidywalnie, nastąpi pełny powrót do zdrowia.
Wydarzenia opisane w tym cyklu sprawozdań doprowadziły do ostatecznej decyzji odnośnie nadania mi rangi Rycerza.
- Elia Vile, Rycerz Jedi
- Mafiozo Ratropix - dystrykt 21
- Undrakus Rax - dystrykt 21 - prezes spółki paliwowej - pierścień dla kochanki
- "Niewiele znaczący synek" jakiegoś zamożnego bankiera - dystrykt 18 - wieczny student, nigdy nie pracował, notowany trzy razy za narkotyki - waza z ingrediencjami alchemicznymi by... zażywać je jako środki odurzające
- Mendurius - potomek króla sprzed pięciuset lat - zadźgał własną żonę dowiadując się, że ta ma nowotwór - by "skaza" w rodzinie nie wyszła na jaw
- Rentureris Shin'da - Echani - Eshan - "wielki, honorowy przestępca"
Rycerz Jedi Elia Vile: Jesli sytuacja byłaby krytyczna, przywieź go tutaj. Któregokolwiek... z nich.
Vensling: To będzie niemożliwe.
Rycerz Jedi Elia Vile: Bo...? Co takiego w waszym... planie... uniemożliwia ewakuację jego mózgu?
Vensling: Razem z nim i dziewiętnastką prawdopodobnie od razu po wyzwoleniu ruszymy zgladzic Thiona.
Vensling: Thion wysyła około dwustu swoich ludzi, by wyzwolić Pierwowzór. Podstawiamy w wiezieniu *naszych* Mandalorian, którzy zadbają o ukrycie ładunków wybuchowych. Reszta dołączy po oficjalnym rozpoczęciu starcia.
Rycerz Jedi Elia Vile: Pozbędziecie sie dwustu... ale to pewnie tylko mały procent... Będziecie osłabieni walka... To na pewno przemyślany plan?
Vensling: Lepszego nie mamy. Klon musi zginąć, tak czy siak.
Vensling: Albo w bitwie, albo w starciu z Thionem.
Rycerz Jedi Elia Vile: Nie, wcale nie musi. Dlaczego... zakładacie... ze musi? Starseed nie wie, ze jest ich dwoch?
Vensling: Thion rozkazał zlikwidować wszystkie klony. Przeżyła jedynie dziewiętnastka, która próbowaliśmy pozbawić Mocy.
Vensling: Neil jednak w swoim raporcie wyraźnie zaznaczyć, ze wszystkie klony zostały zneutralizowane.
Vensling: Obserwowali Was, ktoś dowiedział sie, ze klon żyje. Thion chce jego śmierci, jak najszybciej.
Vensling: Najprawdopodobniej z reki Pierwowzoru.
Rycerz Jedi Elia Vile: Dlaczego chcecie to załatwić w ten sposób... Przecież... możecie ruszyć tam bez zabijania go... jest Jedi, jest silny... będzie wsparciem jak nikt...
Rycerz Jedi Elia Vile: Starseed i tak ma zginąć... wiec co za różnica w jakim stanie ducha zginie...
Padawan Fenderus: Skoro i tak lecicie zabić Thiona, to co robi za różnicę? Co to za różnica, skoro lecicie go zajebać!
Redge Leecken: Zbytnio nie siedzę w temacie, ale skoro facet, który kazał zabić klona ma zostać rozwalony...
Vensling: Naprawdę myślisz, że byliby w stanie zabić Thiona?
Padawan Siad Avidhal: Dobry wie...
Redge Leecken: To po cholerę rozwalić tego, kogo kazał rozpieprzyć?
Rycerz Jedi Elia Vile: Wiec...
Redge Leecken: Czesc!
Vensling: Polecą tam obaj. Pierwowzór zniszczy klona na oczach Thiona i zachowa jego zaufanie i szacunek.
Vensling: Klon, rzecz jasna, o niczym nie wie. Chyba przykrym byloby obnizanie jego morale, prawda?
Vensling: Witaj, Kalamarianinie. Tak samo brzydki jak kilka dni temu.
Padawan Siad Avidhal: Dobry wieczór. Tak samo irytująca.
Vensling: Pudełko.
Padawan Fenderus: Nie zamordujecie naszego przyjaciela. Robimy to wszystko dla niego. Skoro lecicie go rozwalić...
Rycerz Jedi Elia Vile: Jest bardziej prawdziwy... Niż możesz sobie wyobrazić. Pułapka... na kogo, Vensling? Na kogo jest ta pułapka?
Vensling: Na Mandalorian Starseeda, rzecz jasna.
Vensling: I na klona.
[Sluzba Ochrony Onderonu | Starszy Kapral - korpus podoficerów | Nazwisko utajnione | Numer odznaki: 1923 | Licencja: pelna ]
Adnotacja:
W związku z tym, że zagłuszali nasz sygnał jestem pewien, że chcieli mieć zwyczajnie kolejny pretekst "prawny" i faktycznie mieć gdzieś, czy dokumenty naszej "ochrony" się pojawią, czy też nie. Dla pewności jednak wyślizgnąłem się kolejnej nocy poza obręb placówki - nieco bliżej miasta, aby złapać wolny sygnał i wysłać krótką wiadomość w tej sprawie do Łowcy Nagród Vreyxa. Do końca nie byłem jednak pewien, czy sygnał ten ostatecznie dotarł... Cóż - jak się potem okazało - na całe szczęście tak.
Uwaga: Próbowałem zawiadomić Mistrz Barta - jednak nasz sygnał przechwycił Agent Smith, o którym szerzej opowiem w dalszej części raportu.
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość